piątek, 29 marca 2013

[1 cz.3]-On ma rację. Boże... Zgadzam się z Ryderem.

Ella...
   Przeszłam wąskim korytarzem w stronę swojego pokoju. Wszędzie było wręcz pusto. Uczniowie znajdowali się na apelu, ale ja jak w dawnej szkole uciekałam zaraz po hymnie i wędrowałam po korytarzach teraz tej nienormalnej szkoły. 
  -Nie martw się. Ona w końcu uwierzy.- pokręciłam przecząco głową. Nikt nie wiedział o tym moim małym sekrecie, nawet Ryder. Słyszałam głos Willa i to tak wyraźnie jakby stał obok mnie, ale to działo się tylko w mojej głowie. Był moim Aniołem Stróżem. Rozmawiałam z nim każdego dnia o wszystkim. Ostatnio przeważał temat jednej z moich lokatorek.
   -Nie Will. Ona nigdy mi nie uwierzy. Ona wydała na mnie wyrok.- odpowiedziałam w myślach otwierając drzwi od swojego pokoju. Jade siedziała na jednym  z łóżek płacząc. Wiedziałam jakie to dla niej trudne, dla mnie zresztą też. Jednak ja nie płakałam i właśnie to niedawno mi zarzuciła, że jestem zimna i bez serca skoro nie płaczę za swoim kochankiem. Tyle, ze on nie był moim kochankiem, a ja nadal go miałam w sercu. Był częścią mnie. Tą dobrą częścią mnie i tylko on sprawiał, ze czasem nie podpaliłam jej tej zgrabnej dupy.  Słyszałam go, ale obiecałam sobie, że ona o tym się nigdy nie dowie. Niech myśli sobie co chce. Przestało mnie to obchodzić. Nawet kiedy chciała zmienić pokój po prostu to zignorowałam. Nie miałam zamiaru się nad nią użalać, nad nikim. 
   -Czego chcesz?- spytała oschle. Ostatnio tylko takie pytania zadawała. 
   -Nie twój interes, ale jeśli musisz wiedzieć to przyszłam po pieniądze. Idę z chłopakami po apelu do kafejki. Wybierzesz się z nami?- znałam odpowiedź. Może gdybym nie szła wybrała by się. Nie odpowiedziała. Zresztą jak zawsze. Nie zwracając na nią uwagi wyszłam.
   -Czemu jesteś dla niej tak zimna? Ona cierpi. Powinnaś jej pomóc przejść przez to.- odezwał się Will. Westchnęłam. On nic nie rozumiał.
   - Uważa, że nie mam serca, bo nie ryczę tak jak ona. Może i rzeczywiście go nie mam, ale mam ciebie blisko. Może gdybyś był jej Stróżem żyła by normalnie. Nie będę się nad nią użalać. Robiłam tak miesiąc, a ona tylko rzucała we mnie obelgami i wyzywała od dziwek czy szmat.- odpowiedziałam wychodząc z szkoły i siadając na schodach przed nią. Nie minęła chwila kiedy dołączyli do mnie chłopcy. Seth, Ryder i Kyle, który dołączył do naszej paczki w tym roku. Byłam mu niezmiernie wdzięczna za pomoc, a poza tym był mi jak brat, tak samo jak Will. Był moją częścią. Oddał mi skrawek swojego ducha bym przeżyła. Zawsze będziemy jednością. 
   -Gdzie byłaś?- spytał Ryder całując mnie na powitanie. Wstałam niechętnie i nie czekając na nich ruszyłam przed siebie. Szybko jednak mnie dogonili. Ryder splótł swoje palce z moimi i zatrzymał.- Znowu Jade? Musisz jej to wybaczyć ona...- zaczął, ale przerwałam mu gestem dłoni.
   -Już wiele razy wybaczałam nie sądzisz? Jak dla mnie za dużo. Nie chcę o niej rozmawiać.- powiedziałam posyłając mu blady uśmiech.
    -On ma rację. Boże... Zgadzam się z Ryderem.- usłyszałam zachrypnięty głos w głowie. Na te słowa cicho się zaśmiałam, ale widząc zaskoczone spojrzenia chłopców od razu spoważniałam. 
    -Może i ma, ale nie będę go słuchać. Dziś sobie porozmawiam z Jade i to porządnie. Musi mi uwierzyć, że nigdy się z tobą nie przespałam. Jeśli i tym razem mi nie uwierzy po prostu... Zacznę spać w łazience w wannie.- zażartowałam na koniec myśli co Will skwitował śmiechem. Tak pięknie się śmiał. Nawet w moich myślach.
   ***
    Zagryzłam dolną wargę przerzucając kolejną stronę książki. Zamknęłam ją szybko kiedy do pokoju weszła Jade. Była na rozmowie z Victorią. Kobieta robiła za takiego psychologa. Może sama powinnam się do niej udać? 
   - Jade tak nie może być.-zaczęłam wstając i podchodząc do niej. Zawsze w takich momentach omijała mnie i chowała się w łazience tym razem jednak nie dałam jej takiej możliwości. Kiedy ona robiła krok w prawo ja też, ona w lewo ja też. - Porozmawiaj ze mną, wysłuchaj.- powiedziałam łapiąc ją za rękę. Tak dawno nie rozmawiałyśmy normalnie.
   -A mamy o czym?- spytała blondynka wyrywając się i zaplatając ręce na piersi. Dalej płakała. Zastanawiałam się nawet czy kiedyś przestanie. Wiedziałam jaki Will był dla niej ważny, jak cierpi, ale starałam się to ignorować. Może robiłam to niepotrzebnie?
   -Tak.- powiedziałam ocierając jej łzy z policzków. Dziewczyna odepchnęła moją dłoń zaciskając dłonie w pięści.- Nie przespałam się z nim.- powiedziałam robiąc krok w tył i odwracając się do niej plecami.
   -Powiedz mi to w twarz, a może uwierzę.- odparła oschle blondynka krzyżując dłonie na piersi. Odwróciłam się do niej przodem i spojrzałam głęboko w oczy.
   -Nie zrobiłam tego!- krzyknęłam jej w twarz.
   -Nie. Jednak nie wieżę. Takiej dziwce nie można wierzyć.- zagryzłam dolną wargę nie chcąc uronić ani łzy. Zacisnęłam dłonie w pięści by nie wybuchnąć. Miałam jej już po dziurki w nosie. Bezczelnie mnie wyzywała, a ja nie mogłam nic zrobić.
   -Nie jestem nią! Ty nic nie rozumiesz! To nie był Will, a ja zostałam zgwałcona! Czy ty słyszysz co się do ciebie mówi czy tylko słyszysz szum w tej pustej głowie? Nigdy bym się nie przespała z Willem! Pomyślę! Kto normalny robił by nam zdjęcia i znalazł na sali gimnastycznej o szóstej rano gdy wszyscy śpią!- krzyknęłam czując jak cała drżę.
   -Nie ważne kto. Ważne, że się z nim przespałaś. Jesteś zwykłą szmatą.- wysyczała Jade, a ja wybuchłam nie mogłam tego słuchać. Musiałam jej odpowiedzieć tak, a nie inaczej. Mimo, że Will cały czas mówił mi w głowie, żeby tego nie robiłam musiałam. W mojej głowie zaczęła się walka między Willem, a moim Demonem. Walczyli o mnie. Demon wygrał.
   -Nie zasługiwałaś na niego. Nie byłaś warta jego miłości skoro nie uwierzyłaś nie tylko mi, ale i jemu. - powiedziałam przez zęby kiedy zapaliły mi się dłonie. Jade nie odezwała się ani słowem. Stała jak wyryta w marmurze płytko oddychając.  Nie żałowałam tych słów. Na prawdę tak myślałam.- Nie zasługujesz na nikogo z nas. Na moją przyjaźń, którą starałam się podtrzymać przez ten pieprzony miesiąc, na czułość Rydera, której nawet nie zauważyłaś mimo, że traktuje się jak młodszą siostrę i na śmiech Setha, którego nawet nie dostrzegasz. Widzisz tylko swoją zakochaną dupę i czubek swojego nosa. Jesteś nie warta nas wszystkich.
   -Jak mogłaś...- rozbrzmiał w mojej głowie głos Willa.
   -To ty przegrałeś walkę z Demonem, a ja jestem tylko pionkiem. Pionkiem w tej zasranej grze jaką jest życie.- odpowiedziałam wybiegając z pokoju z płaczem. Bez namysłu ruszyłam w kierunku pokoju Rydera.
_____
Od Akwamaryn: Mam nadzieję, że się wam podoba nowy początek. Kolejny, który piszę ja;P Dla mnie jest nawet w porządku i myślę, że nieźle się zaczyna. Mamy kolejną przygodę w zanadrzu więc nie martwcie się.

niedziela, 17 marca 2013

KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ

Jade...
    Szlochałam w ramię Willa, leżąc na jego ciele. Przytulałam go do siebie, najmocniej jak mogłam, całując go co chwila w usta. Były takie zimne.. Takie niepodobne do tych ciepłych warg Willa parę dni temu. Nie oddawał. Nie przytulił, kiedy rzuciłam się na niego. Nie zareagował. Nie uśmiechnął się. Ciało miał lodowate... Jakby z lodówki. Posiadał ciemną karnację... Teraz był blady, potwornie blady. Bardziej, niż w czasie choroby. 
  Jego klatka piersiowa nie poruszała się. Nie czułam na policzku jego oddechu.
  Prosiłam by skończył z tym żartem, by przestał się tak zachowywać... Mówiłam, że już będzie dobrze, że znalazłam kwiat... Ale on nie reagował, nie odpowiadał. Po prostu leżał. Bez jakiegokolwiek ruchu, choćby najmniejszego. 
   Potrząsnęłam nim  z całą siłą. Na ramieniu poczułam czyjąś dłoń, lecz od razu strzepnęłam ją, wrzeszcząc na Willa. Dalej nic. Mocniej zaszlochałam, wtulając się w... Jego ciało. Jego martwe ciało. 
   Nie, on żyje, zbeształam się w myślach. On tylko udaje, on żyje. Na pewno. 
   - Jade, proszę... - usłyszałam współczujący głos Victorii. Pokręciłam głową, całując Willa w usta. Takie zimne. 
  Podniosłam jego głowę, twarz chowając w czarnych włosach chłopaka. Jeszcze mocniej zaszlochałam. Poduszka Willa była już mokra od moich łez. Przecież on żył... Miał jeszcze trzy dni, żył...
  Znów pocałowałam chłopaka w usta. Znów ani drgnął. 
   - Will, błagam.. Błagam... - wyszeptałam, co chwila go całując. 
  Puściłam jego głowę, chwytając lodowate dłonie. Pocałowałam obie, nie odrywając wzroku od twarz szatyna. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, mocniej je ścisnęłam. Wbiłam paznokcie w jego nadgarstek, kiedy nagle znieruchomiałam. 
  Puls. On nie ma pulsu. Dlaczego on nie ma pulsu?! Do cholery! 
  Delikatnie położyłam ręce chłopaka wzdłuż jego boków, głowę chowając między ramieniem a szyją Willa. Musnęłam ustami jego szyję. 
  - Jade... - zaczął cicho Ryder.
  Pokręciłam głową, mocniej obejmując Willa. Rozkleiłam się na dobre, łzy leciał dosłownie strumieniem. Twarz Willa również była mokra - moje łzy opadały na jego policzki, usta... 
  Nie mógł... Nie, to nie prawda. Błagam, powiedźcie, że to nie prawda. Musiał żyć. Musiał! Nie dopuszczałam do siebie innej możliwości. Przecież zdążyłam, Victoria mówiła, że zostały mu dwa tygodnie... Boże, Will... Błagam, powiedz coś, porusz się, pomyślałam z rozpaczą. Nie zostawiaj mnie, Will, proszę...
   Nie mogłam w to uwierzyć. Zginął. Przeze mnie. Nie zdążyłam na czas, zginął. Drew też. Wszystko przeze mnie... Gdybym się trochę pośpieszyła, gdybym odnalazła go szybciej.. Żyłby ten. Ten jeden dzień, tylko jeden dzień zguby. Nie ma go, nie ma. Boże, Will, błagam, zrób coś. Cokolwiek. Musisz żyć, żyjesz. Zaszlochałam, przylegając bardziej do chłopaka. Do jego ciała.
  Will...
   - Jade, przyszli rodzice Willa... Proszę, puść go... - usłyszałam głos Rydera, a po chwili chłopak mocno obrócił mnie w swoją stronę. 
  Podniósł mnie z łóżka, dopuszczając do niego rodziców chłopaka. Następnie przytulił mocno, głaszcząc mnie po włosach - jednocześnie przyciskając moją głowę do swojego torsu. Nie pozwolił mi spojrzeć na Willa, nawet kiedy wynosili jego ciało. 

***
Ella...
     -Powiedz jej, że...- zaczął puszczając mnie powoli.-... że ją kocham i będę czuwał nad wami wszystkim. Niech ma mnie w sercu.- wychrypiał Will ściskając moją dłoń.
    -Will ty będziesz żył! Ona zdąży!- wrzasnęła ocierając łzy, które teraz spływały po moich policzkach.
    -Już po wszystkim. Ello ja już nie żyję. Nie zdążyła, ale jest na sali. Przytula mnie i płacze... Powiedz jej to.- wyszeptał rozpływając się w powietrzy jakby nigdy nie istniał.
    Przekręciłam się na drugi bok zakrywając twarz dłońmi. To nie mogło się tak skończyć. My wszyscy musieliśmy żyć, a zwłaszcza Will. Gdybyśmy wcześniej zauważyli co się dzieje może by teraz oddychał. Zaszlochałam obracając się w stronę gdzie powinien być Will. Łóżko było puste, a koło niego klęczała Jade zanosząc się głośnym płaczem. Ryder klęczał obok niej tyłem do mnie i obejmował ją. Jedynie Seth wpatrywał się we mnie. Nadal ciężko było mi oddychać. Powieki zaczynały znowu robić się ciężkie, ale tym razem nikt mnie nie usypiał i już nie zobaczę w tym śnie Willa. Może powinnam umrzeć i mu towarzyszyć?
    -Ella!- krzyknął Seth podbiegając do mnie i łapiąc za dłoń, którą gdybym miała dość siły zmiażdżyła bym. Teraz jednak byłam zbyt słaba. Nawet jej nie ścisnęłam. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa mimo, że otwierałam usta.
   -Ello wszystko będzie dobrze...- powiedziała Victoria nachylając się nade mną. Zastanawiałam się co uzgodnili, jak mieli zamiar ratować moje i tak beznadziejne życie. Rodzice nawet się nie pofatygowali. Przyjechali pierwszego dnia, a potem wyjechali do pracy. Pokręciłam przecząco głową patrząc na Jade. Nawet na mnie nie spojrzała, ale czego ja oczekiwałam. Dalej myślała, że przespałam się z Willem.
    -Jade...-wychrypiałam szybko mrugając by łzy przestały lecieć. Dziewczyna spojrzała na mnie z taką złością...- Widziałam go. Spotkałam we śnie.- zaczęłam. Blondynka zamarła w bezruchu po czym zwróciła się w moją stronę. Nie zauważyłam nawet kiedy do pomieszczenia wszedł Kyle. Każde słowo było bolesne, ale wiedziałam że muszę jej to powiedzieć.- Kocha cię i będzie nad tobą czuwał, nad nami wszystkimi...- wyszeptałam i nagle poczułam jak ktoś obraca moją głowę w swoją stronę. Chciałam spojrzeć na Jade, ale nie mogłam już tego uczynić. To Kyle trzymał moją głowę w żelaznym uścisku i nie puszczał. W jego oczach dało się zobaczyć łzy i strach, a znał mnie przecież kilka dni. 
   -Będzie bolało...- powiedział cicho tak bym tylko ja usłyszała i mocniej zacisnął dłonie. Wbiłam swoje paznokcie w dłoń Setha, który dalej mnie trzymał, a ten pisnął z bólu i szybko ją wyrwał. Otworzyłam usta by złapać powietrza i zacisnęłam dłonie w pięści. 
  -Co ty wyrabiasz?!- usłyszałam łamiący się głos Rydera. Kyle jednak nie odpowiedział. Brunet nadal robił swoje podwajając siły. Krzyknęłam z bólu, który teraz szamotał się po mojej czaszce. Łzy popłynęły same, a serce zaczęło walić o wiele szybciej niż powinno. Nie wiedziałam czy on chce mnie zabić czy uratować.
   -Wytrzymaj. Jesteś silna.- powiedział Kyle blednąc na twarzy. Chłopak przeniósł swoje dłonie na moje ramiona, a następnie talię. Ból głowy przeszedł, ale poczułam okropny ból w podbrzuszu. Jeszcze gorszy niż w czasie bolesnej miesiączki. Jęknęłam z bólu odwracając głowę w stronę Victorii. Patrzyła na mnie zimo, ale dało się w tych oczach odnaleźć współczucie. Ryder stał przytrzymywany przez Seth szarpiąc się by do mnie podbiec, a Jade. Klęczała teraz obok mojego łóżka nie wiedząc co tu się dzieje. Nagle dłonie Kyle dotknęły moich zimnych stóp. Chłopak zrobił się biały jak ściana, a pod oczami pojawiły się wory jakby nie spał przez kilka nocy z rządu. Ból znikł momentalnie, a ja znów zapragnęłam skakać i biegać. Wypuścili Rydera, który od razu do mnie podbiegł mocno ściskając. Nie miałam jednak ochoty na takie czułości. Wstałam z łóżka nie zważając na pretensje Victorii i uklękłam koło łóżka Willa. Nie było go. Już więcej go nie zobaczę.
   - Przepraszam Will... Przepraszam za wszystko.- wyszeptałam siadając tyłem do łóżka i zamykając oczy.
   -Nie masz za co. Pamiętaj. Czuwam nad tobą.- wtedy nie zwróciłam uwagi na te słowa, ale wiedziałam już, że i Will i Kyle są teraz moją częścią.

______
Od Akwamaryn: Moja część trochę długa, bo musiałam jeszcze swoją akcje dokończyć, ale podoba mi się. Muszę powiedzieć szczerze, że się podoba. Tym sposobem kończymy część drugą, ale nie martwcie się czeka was jeszcze jedna.
Od Boddie:  Bardzo tkliwe? :D Za bardzo na słodziłam? Mam nadzieję, że nie i jakoś to przeszliście :D Musiałam napisać tak tkliwie, bo w końcu śmierć Willa to dla Jade wielki cios... :)