poniedziałek, 31 grudnia 2012

[ 10 cz. 2] - Kochałam cię i przez kilka chwil myślałam, że ty to odwzajemniasz. Najwyraźniej bardzo się pomyliłam.

Jade...
  Niechętnie opuściłam pokój, zostawiając Elle. Bałam się o nią, nigdy się tak nie zachowywała. Była... Przerażona. Nigdy nie widziałam jej tak wystraszonej. Nawet na próbie. Wtedy zachowywała zimną krew, teraz wydawała się roztrzęsiona. Jakby na jej oczach zamordowano brutalnie jakiegoś ucznia. I ten jej wzrok... Patrzyła na mnie z przestrachem, niemal odskoczyła czując na sobie moją dłoń. Patrzyła na siebie z obrzydzeniem. Oczy, miała zapuchnięte, czerwone od płaczu. Od płaczu! A ona nigdy nie płacze. Jest zbyt dumna na okazanie słabości. A jeśli ktoś ją do tego doprowadził...
  Albo ona kogoś bardzo skrzywdziła, albo ktoś ją. 
  Zamyślona weszłam do sali w której odbywały się lekcje walki. Nie zwracałam uwagi na rzucane w moją stronę spojrzenia i powitania. Zdążyłam się już przyzwyczaić do sławy. Także jej dobrych i złych strony. Starałam się ignorować śmiechy uczniów, kpiny ze mnie, ale też adoracje. 
  Przebrałam się w strój do ćwiczeń i w tym samym momencie wszedł profesor Moor. Widząc mnie uśmiechnął się ciepło, a ja oddałam, spuszczając wzrok. Zarumieniłam się. Tylko dlaczego? Speszyłam się, kiedy na mnie spojrzał. Poczułam dziwna ochotę podejścia do niego i przytulenia go. A to już nie było normalne. Był ode mnie starszy o jakieś dziesięć lat. Niemożliwe by mi się podobał, nie w tym sensie. Zawstydziłam się pewnie przez wczorajszy wieczór. 
  Spędziliśmy pół dnia chodząc po parku, żartując, śmiejąc się i wygłupiając. Gdy teraz o tym myślę, czuje się głupio. Przecież to nauczyciel! A ja mówiłam do niego po imieniu... Nie zdziwiłabym się, gdyby na jutrzejszej gazetce szkolnej były nasze zdjęcia. To byłaby fantastyczna plotka. Idealna, dająca dużo powodów do dyskusji. 
  Ale... Chyba nie wyrzucili by go za to? 
  Moje rozmyślania przerwał szept Caleba. Poczułam jak wciska mi coś w dłoń. Spojrzałam zdziwiona na kopertę i na niego. 
  - Zobacz to... To ważne - powiedział cicho, wprost do mojego ucha. 
  I odszedł. Patrzyłam za nim chwilę ze zmarszczonymi brwiami, a następnie otworzyłam kopertę wyjmując jakieś zdjęcie. 
  Zachłysnęłam się powietrzem widząc... Ich. Poczułam jak trzęsie mi się broda... Jak wszystko mi się trzęsie. Ręce, nogi... Uginają się pode mną, jakbym zaraz miała upaść. Z trudem przełknęłam ślinę, kręcąc głową i cofając się. Moor coś chyba powiedział, ale nie usłyszałam. Oparłam się o ścianę, nie mogąc oderwać wzroku od całujących się Elli i Willa. A następne były tylko gorsze... Will całuje ją po szyi, brzuchu...I potem. Potem wiadomo co. Zagryzłam wargę by się nie rozpłakać. Jak oni mogli... Jak mogli mi to zrobić. Jak mogli zrobić to Ryderowi. Przyjaźniliśmy się. Byliśmy jak rodzina. A oni tak po prostu... Myślałam, że się lubimy. Myślałam, że Will mnie kocha. Nie sądziłam, że jest aż taki bezczelny, chamski.. Że ma mnie gdzieś. 
  Nagle rozpacza zastąpiła wściekłość. Miałam ochotę iść i im obu zadać równie bolesny, a  nawet bardziej cios.  Tak by wili się z bólu. By odczuli co nam zrobili. 
  Zmięłam zdjęcia i nie patrząc na nikogo, wyszłam z klasy. Ella na pewno będzie jeszcze w pokoju. Myśli, że cierpi? Nie posądzałabym ją o takie egoistyczne zachowanie. Aroganckie. Zachowywała się jak...
  - Dziwka! - wybuchłam, wchodząc do pokoju i trzaskając drzwiami. Ella podniosła na mnie wzrok. Znów płakała, ale miałam to głęboko. - Myślałam, że się przyjaźnimy! A ty ot tak, na uboczu, uprawiasz sex z moim, byłym już, chłopakiem?! I to jest wobec ciebie przyjaźń?! ja bym ci tego nigdy nie zrobiła! Za kogo ty się uważasz?! - wrzeszczałam, nie pozwalając dojść jej do słowa. Podeszłam do swojego łóżka i wyciągnęłam stamtąd moją walizkę. - Nie chcę cię znać, szmato! Umiesz tylko dawać dupy! Jesteś gorsza niż Stella! Zamiast podrywać Willa, mogłaś się puszczać gdzie indziej! Idź pod latarnię, tam oprócz przyjemności, będziesz miała też kasę!
   Zatrzasnęłam pełną już walizkę. 
  - Chyba naprawdę jesteś lesbijką, skoro wybrałaś sobie na przelecenie taką babę jaką jest Will - dodałam cicho, rzucając w jej stronę zdjęcia. - Żegnaj. Na zawsze. 
  Nie dając jej nic powiedzieć, wyszłam trzaskając drzwiami.
  Teraz Will, pomyślałam, ocierając łzy. Nie becz, skarciłam się w myślach. Nie warto. Oni by właśnie tego chcieli. Nie daj im satysfakcji. 
  Szybko podeszłam do pokoju Willa i kopniakiem otworzyłam je na oścież. Szatyn siedział na łóżku, grając w jakaś grę. Na mój widok najpierw uśmiechnął się, lecz widząc, że jestem wściekła, spoważniał i wstał. Grę rzucił na łóżko, podchodząc. Zacisnęłam dłonie  w pięści i zamachnęłam się - ale chłopak był szybszy. Złapał moją dłoń, trzymając tak mocno, że mogłam tylko marzyć, by się wyrwać. 
  - Spokojnie, Jade. Opanuj się - powiedział spokojnie, spuszczając rękę. Mnie jednak nie puścił.   
  Spróbowałam jeszcze raz, lecz i drugą dłoń "unieszkodliwił". I choć próbowałam się wyrwać z całych sił, on stał niewzruszony. Patrzył na mnie i mojego zmagania wręcz obojętnie. 
  Wreszcie zaprzestałam wysiłków, biorąc głęboki wdech. 
  - Już? Przeszło ci? - zapytał z równym spokojem szatyn. 
  Zmrużyłam oczy, lecz mimo to niechętnie kiwnęłam głową. Puścił mnie. Nie uderzyłam drugi raz - wiedziałam, że i tak się nie uda. 
  Przez chwilę mierzyliśmy się spojrzeniem, po czym wrzasnęłam: 
  - Ty gnojku! Myślałam, że mnie kochasz!
  Will spojrzał na mnie zdziwiony. 
  - Bo cię kocham! - odparł, marszcząc brwi. - Kocham cię, przecież! 
 Prychnęłam. 
  - I dlatego puszczasz się z moją przyjaciółką, tak? Tak właśnie okazujesz mi swoją miłość? Ty dupku! - warknęłam.
  Will aż zaniemówił. Przez chwilę poruszał bezdźwięcznie ustami, po czym wydukał:
  - Uważasz, że uprawiałem sex z Ellą? Odwaliło ci?! Jak możesz mnie o coś takiego posądzać! Jade!
  Pokręciłam głową, zaciskają powieki by się nie rozpłakać. Nie wolno okazywać słabości. On się mną bawi, tylko udaje, że nie wie. Nie pozwól się mu zmanipulować, myślałam. Cofnęłam się, a Will zrobił krok w przód.
  - Widziałam! Widziałam zdjęcia! Masz mnie za głupią?! - wykrzyknęłam, wbijając paznokcie we wnętrze dłoni.
  - Uważasz, że daje się każdej dziewczynie? Ella to moja przyjaciółka, ciebie kocham!
  Oparłam się o drzwi, łapiąc za uchwyt walizki. Oparłam dłoń na klamce i patrząc w oczy Willowi, powiedziałam:
  - Sądziłam, że naprawdę coś między nami jest. Kochałam cię i przez kilka chwil myślałam, że ty to odwzajemniasz. Najwyraźniej bardzo się pomyliłam.
  Po moich policzkach pociekły łzy, kiedy nacisnęłam klamkę i wysunęłam się na korytarz, trzaskając drzwiami. Tam rozpłakałam się na dobre. Miałam gdzieś, że na pewno słyszy mój szloch. Teraz nic mnie już nie obchodziło. Usłyszałam jak Will uderza pięścią w ścianę. Przy jego sile, to raczej ściana wyszła gorzej na tej potyczce. Otarłam łzy wierzchem dłoni, ciągnąć walizkę w stronę wyjścia.
  ***
  Weszłam do parku, zamykając za sobą bramkę. Słońce powoli kryło się za horyzontem, zapadał zmierzch. Lekki wiaterek poruszał li gałęziami. Gdzieś na jakimś drzewie usłyszałam głosy szpaków, lecz nie miałam ochoty wgłębiać się w ich rozmowę. I tak by mi to nie pomogło. Zazwyczaj tylko nas obrażali. Nas czyli ludzi. Oprócz tego panowała absolutna cisza. A więc znajdowałam się tu sama. Nic dziwnego, zbliżała się dziewiętnasta, większość uczniów albo była na lekcji albo się uczyła. Bo u nas lekcje trwały inaczej niż w normalnych szkołach. Czasami i od ósmej, ale ja zazwyczaj miałam od piętnastej. Całe popołudnie i wieczór siedziałam w szkole, ucząc się. Zdążyłam się już przyzwyczaić do innego trybu, choć czasami, kiedy wydawało mi się, że zaspałam i bez makijażu czy nieuczesana biegłam na lekcje. Na ósmą.
   Wolnym krokiem zaczęłam spacerować po parku, ocierając ciągle lecące łzy. Starałam się ignorować obraźliwe uwagi ptaków czy zwierząt na temat mojego ubioru i zachowania. Nie chciałam wybuchać. Nie miałam na to sił.
  Odgarnęłam z czoła włosy, opierając się o drzewo i patrząc na ławkę, na której nasza paczka najczęściej przesiadywała. Teraz wszystko się zniszczyło.
   Ryder i Ella cały czas się kłócili. Nie potrafili normalnie okazywać uczuć, porozmawiać ze sobą ze spokojem. Musieli grać w różne gry, typu " Kto o kogo będzie bardziej zazdrosny". Nienawidzili siebie i jednocześnie kochali. A gdy doszedł Caleb...
    Seth nas łączył. Wesoły, dowcipny, optymistyczny. Był nicią, która nas łączyła. Dziś nie wiedziałam co teraz robi. Zdałam sobie sprawę, że nie widziałam go od tygodnia. Nie rozmawialiśmy, nie żartowaliśmy... Znalazł sobie nowa grupkę. Swoich fanów.
   No i Willa oraz ja. Naprawdę uważałam, że mnie kocha. Myślałam, że te wszystkie jego gesty, słowa, pocałunki coś znaczą. A okazał się draniem. Chamskim dupkiem, którym zależy chyba tylko na zaliczeniu jak największej liczby dziewczyn. Bawił się mną i moimi uczuciami. Nawet teraz nie potrafił się przyznać co zrobił. Udawał, że nie rozumie. I dalej mnie kocha. Boże, jaka byłam łatwowierna! Tak szybko dałam się mu omamić... Zresztą nie tylko jemu. Jeszcze Ella. To by było zbyt piękne. Najpierw wrogowie, teraz przyjaciółki. Tak naprawdę zawsze byłyśmy wrogami. Tylko, że ona sprytnie mnie podeszła. Zżyłam się z nią, a ona wykorzystując moją siostrzaną miłość, zraniła mnie.  Niewiarygodne. A uważałam się za inteligentną. A tymczasem oni...
  - Jade? Jade tu jesteś! - usłyszałam głos Drewa. A dokładniej: profesora Drew Moora. Odwróciłam się zaskoczona. - Jade, musisz pójść ze mną.
  - Co się stało? - zapytałam zaskoczona.
  Drew pociągnął mnie za rękę.
  - Will... Will umiera - wysapał, ciągnąć mnie w stronę wyjścia.
________________________
Od Boddie: Tkliwy? :D Może... Nie umiem określić. Na początku nie wiedziałam jak zacząć, a po kilku zdaniach zdobyłam wenę :D Na szczęście :) Podoba się Wam? :)

czwartek, 27 grudnia 2012

[9 cz.2] ,,Tego czego ty mi nie dałeś, dał mi on. Ella''.

Ella...
    Wyszłam z sali wściekła na siebie i wszystkich w koło. Nic nie rozumiałam. Co się w tej szkole tak na prawdę działo? To miejsce powoli zaczynało wariować. Wcisnęłam dłonie głębiej w kieszenie bluzy i usłyszałam głośny krzyk. Spojrzała w stronę skąd dobiega, ale kiedy usłyszałam głośny śmiech i zobaczyłam grupę nastolatków wytykającą mnie palcami ruszyłam dalej. Wydawało mi się, że tylko ja z naszej piątki jestem jakimś dziwnym pośmiewiskiem. Ryder i Seth cieszyli się z sławy i zabawiali z panienkami, Will miał większe sprawy na głowie niż przejmowanie się zdaniem innych, którzy i tak właściwie chwalili go za odwagę, a Jade... Ona była pochłonięta zajęciami z Calebem. Ja za to miałam mnóstwo czasu i moc, którą chętnie bym teraz oddała. Czytanie w myślach robiło się coraz bardziej uciążliwe. Kopnęłam jeden z kamieni i z powrotem weszłam do szkoły idąc w kierunku sali gimnastycznej. Zajęcia o tej porze już dawno się nie odbywały. Wszyscy siedzieli w pokojach lub w swoich kryjówkach lub ewentualnie szpitalu. Powoli weszłam do sali i usiadłam pod jedną z ścian. Zaczęłam bawić się płomykami ognia w moich dłoniach. Dmuchnęłam delikatnie, a ogień powiększył się. Zacisnęłam dłonie w pięści i ugasiłam ogień. Czemu nie mogłam mu pomóc? Czemu moja moc nie działała? Zmrużyłam oczy po czym całkowicie je zamknęłam zasypiając. Na końcu głowy mimo snu miałam cały czas dziwne przeczucie nadchodzącego niebezpieczeństwa.
***
     Przebudziło mnie jasne światło wpadające przez jedno z wielkich okien w sali. Zakryłam oczy dłonią i przechyliłam się tak by odgrodzić się od światła. Mieliśmy ranek. Wyjęłam w kieszeni telefon i sprawdziłam godzinę. Wyświetlała się szósta trzydzieści, ale słońce dawało znać, że to już czas iść do siebie. Jeśli ktoś by mnie tu zobaczył... Właściwie teraz nie miało to dla mnie znaczenia. Nigdy nie miało większego znaczenia.  Usłyszałam ciche kroki, ale nie podniosłam wzroku. Siedziałam w miejscu patrząc przed siebie. Dopiero kiedy ktoś złapał za moją rękę spojrzałam na niego. To był Will. Pomógł mi wstać i strzepał mi z pleców jakiś proch. 
   -Już ci lepiej?- spytałam z troską, a ten posłał mi tylko delikatny uśmiech. Cicho westchnęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia. Chętnie zostałabym w tej sali na zawsze i nigdy nie wychodziła, ale nie miałam wyboru. O ósmej miały rozpocząć się lekcje na które postanowiłam nie iść, ale musiałam uprzedzić o tym Jade i ogarnąć się. Znając życie nie wyglądałam za dobrze.
   -O wiele.- odezwał się szatyn zachrypniętym głosem łapiąc za mój nadgarstek i przyciągając mnie do siebie. Spojrzałam na niego zaskoczona i lekko go od siebie odsunęłam, a właściwie spróbowałam to zrobić. Nie było to jednak możliwe, kiedy jego uścisk był stalowy i ciężki. Poczułam jak pcha mnie na ścianę blokując swoimi dłońmi ramiona. Spróbowałam zapłonąć, ale na marne. Moje moce nagle znikły i nie mogłam nawet przeniknąć w jego myśli. Czułam się jak zwykły śmiertelnik. Zaczęłam się wyrywać, ale kiedy poczułam jego usta na mojej szyi zamarłam w bezruchu. Głośno krzyknęłam, ale chłopak zamknął mi usta pocałunkiem. Podwinęłam kolana tak, ze wisiałam teraz w powietrzu i zaczęłam nimi wierzgać. Moje próby zostały jednak udaremnione kiedy Will rzucił mną z całej siły na materace. Zasyczałam cicho, a kiedy chciałam się poderwać i uciec znów mi to uniemożliwił.
   -Will! Opanuj się!- wrzasnęłam wściekła kiedy zaczął majsterkować przy moich spodniach. Udało mi się zapalić, ale tylko na krótką chwilę, bo zaraz moc znowu uciekła. Nie miałam szans w pojedynku z tym debilem. Kiedy nie miałam już na sobie spodni zdarł ze mnie zębami bluzkę. Po moich policzkach spłynęły łzy bezsilności. 
    - Jesteś moja...- wysyczał jeżdżąc językiem po moim brzuchu. Myślałam, że zwymiotuję na niego albo nie wiem co zrobię. Byłam taka bezsilna, nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam działać, ani się bronić. To był koniec. Po krótkiej chwili jego spodnie były opuszczone do połowy, a ja krzyczałam i płakałam jeszcze głośniej. Jego usta wędrowały po moi  ciele zatrzymując sie na najbardziej intymnych częściach ciała. Zapragnęłam zginać, zapragnęłam umrzeć...
***
     Podkuliłam kolana zakrywając się cienką koszulką chłopaka po samą szyję. Ten tylko cicho się roześmiał. Kiedy nachylił się nade mną przywarłam jeszcze mocniej do ściany aż poczułam ból w łopatkach.
   -Gdybyś się przyłożyła było by i tobie miło. Wiem, że mnie pragnęłaś. Nie musiałaś zgrywać twardej słonko. Odskoczyłam w tył kiedy zabrał mi swoją koszulkę i zostawił na sali kompletnie nagą. Kiedy tylko znikł za drzwiami znowu zaczęłam płakać. To wydarzenie odbiło się na mojej psychice i zostanie już na zawsze moja częścią. Szybko wstałam ubierając się i biegiem ruszyłam w stronę mojego pokoju. Kiedy wpadłam do środka zobaczyłam Jade szykującą się do szkoły. Dziewczyna spojrzała na mnie z troską i podeszła bliżej widząc moje załzawione oczy, ale ja szybko uciekłam do łazienki. Zdjęłam z siebie ciuchy, które postanowiłam spalić i weszłam pod prysznic. Szorowałam się długo nie zważając na to, że Jade dobija się do drzwi. Wyszłam po około półgodzinie kiedy lekcje już trwały. Blondynka najwidoczniej była zbyt wystraszona żeby iść na zajęcia. Wyminęłam ją w drzwiach i usiadłam na łóżku cała się trzęsąc. 
   -Ella co się stało?- spytała przysiadając obok. Wiedziałam, że mi nie uwierzy, że powie iż kłamię. 
   -Możesz iść? Chcę być sama...- wyszeptałam owijając się ręcznikiem po samą szyję.  Jade przez chwilę wahała się, ale wyszła po chwili zostawiając mnie samą. Niestety nie na długo. Po chwili usłyszałam na korytarzu czyjeś kroki, a potem do pokoju wpadł Ryder. Podbiegł do mnie wściekły i rzucił jakąś kopertę obok mnie. Spojrzałam na niego niepewnie co skutkowało tym, że zobaczyłam w jego oczach tak ogromną złość, a po chwili coś zakuło mnie w sercu. To Ryder nie świadomie krzywdził mnie. Nie wiedział, że to robi. Jego wściekłość tak na mnie wpływała.
   -Jak mogłaś?! Myślałaś o mnie?! O Jade?! Jesteś aż tak egoistyczna?! Czy ty wiesz idiotko, że ja cię kochałem?!- nie odzywałam się. Wyjęłam z koperty plik zdjęć z dziś rana. Ja i Will. Na sali gimnastycznej. Nie liczyły się te zdjęcia dla mnie. Musiałam powiedzieć Ryderowi prawdę. Musiał mi uwierzyć. Nie mogłam go stracić wstałam niepewnie i zrobiłam krok w przód. On jednak cofnął się.
   -Ryder ja...- zaczęłam, ale przerwał mi. 
   -Nie tłumacz się. Zobacz lepiej co jest napisane na tyle.- powiedział wychodząc i trzaskając za sobą drzwiami. Po moich policzkach po raz kolejny popłynęły łzy, które natychmiastowo wytarłam w ręcznik, którym byłam owinięta. Obróciłam zdjęcie i przeczytałam na głos.
   ,,Tego czego ty mi nie dałeś, dał mi on. Ella''.

_____
Od Akwamaryn: O Boże...  Pierwsza część kompletnie bezsensu. Nie miałam na początku weny, który przyszła dopiero pod koniec. Mam nadzieję, że jednak nie jest taki zły i podoba się wam choć trochę.
    

niedziela, 23 grudnia 2012

[ 8 cz. 2] - Wejdź do mojego umysłu.

Jade...
   Opadłam zmęczona na krzesło. Nie potrafiłam. Może komuś, gdzieś się to udawało, ale nie mi. Byłam za słaba, a to za trudne. Nieważne jak bardzo starałam się otworzyć umysł, nigdy nie wychodziło. Ta przeklęta blokada nadal tkwiła w mojej głowie i zabierała część mózgu. Odkąd dowiedziałam się o Nieczułości czułam się ograniczona. Gorsza. Inna. Wiedziałam, że ta choroba dotyka wiele osób i każda sobie z tym radzi, ale... Może to zabrzmi idiotycznie, ale czułam się wśród wszystkich jak odmieniec. To beznadziejne i prawie bezpodstawne. Nie różniłam się niczym. Byłam taka sama, ale ta choroba... 
   Zawsze, gdy o niej myślałam rodziła się we mnie wściekłość, że odebrała mi coś ważnego, coś tak ogromnego jak moc. I zastąpiła ją ludzkimi rzeczami. Zwykłymi, ludzkimi rzeczami. A ja przecież nie byłam człowiekiem, więc czemu miałam być obdarowywana umiejętnościami ludzi? Zachowywałam się egoistycznie? Może, ale uważałam, że to naprawdę nie było fair. Kierowała mną Złość, myślała Wściekłość. W tych momentach miałam okropną ochotę coś uderzyć, albo poćwiczyć gimnastykę - by rozładować rzucające mną napięcie. Pozbyć się tych emocji, targających mną i niepozwalających na racjonalne myślenie. 
  Zamknęłam oczy, wbijając paznokcie w uda. Całą sobą skupiłam się na jednej rzeczy - mocy. Tej, którą utraciłam lata temu. Kiedy poczułam jak nowe umiejętności odpowiadają, drżą we mnie, gotują się, gotowe do ataku, do zabicia... Skoncentrowałam się na tkwiącej w moim umyśle blokadzie, a z nowej mocy ukształtowałam wewnętrzną dłoń. Wielką, umięśnioną, nie do pokonania. Zdolną zniszczyć każdy mur lekkim dotknięciem palca. Radzącą sobie z każdą furtką, każdym płotem, kratą. I umysłową blokadą. 
   Sięgnęłam nią w stronę w której była uwięziona przez dziewiętnaście lat moja dusza. Część mojej duszy, ukryta, zamknięta i przez ten czas zniszczona. Straciłam siebie, już jej nie odzyskam - mogę się co najwyżej zemścić. 
  Wyimaginowaną ręką dotarłam do zakamarków mojego umysłu. Znajdowały się tu moje najpaskudniejsze wspomnienia, które tylko ładowały moją wściekłość. Dodawały moc. Były jak naboje dla mojego "karabinu". 
  Dłoń zacisnęła się w pięść i z całej sił uderzyła w blokadę. Krzyknęłam z bólu, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. Kolejny cios, mocniejszy. Powstało pękniecie, szczelina.. Większa i większa. A z nich zaczęła prześwitywać zamknięta cześć duszy - domagająca się wolności. Moc umarła, ona niemal też. Straciłam w pewnej części siebie, jakichś puzzli pozwalających dokończyć układankę do końca.
  I jeszcze jedno uderzenie. 
  Bariera pękła. Z trzaskiem złamała się na dwie połówki. Otworzyłam szeroko oczy, łapczywie łapiąc powietrze. Tak jakbym przez kilka minut przestałam oddychać. Zostałam umieszczona w pomieszczeniu - jakimś sposobem pozbawionym tlenu. 
  Złapałam się za głowa, zjeżdżając z krzesła. 
  Czułam... Czułam się wspaniale. Wolna. Szczęśliwa. Jakby zakuto mnie w kajdany i przez wiele lat trzymano z dala od światła. A teraz wyszłam na to światło. Do świata. Pozbyłam się łańcuchów, uwolniłam się. To dziwnie zabrzmi, ale poczułam się przez kilka sekund oślepiona - aż zawróciło mi się w głowie. Ulga. Cały czas odczuwałam ból, ale zdążyłam się do niego przyzwyczaić i nie uznawałam go za coś nieprzyjemnego. Myślałam, że to normalne, ale teraz.. Teraz naprawdę poczułam, że nie boli. Jestem sobą. I mam nad sobą kontrole. Załaskotało mnie w umyśle, kiedy zmarniałą część wyszła zza blokadę. Wiecie jak to jest, kiedy widzi się osobę, którą się kocha? Tak zwane motylki w brzuchu? U mnie można to nazwać Motylki w Głowie. 
  Dłoń znikła. Wściekłość też. Nowa moc rozleciała się, wróciła na swoje miejsce. 
  Podniosłam się. Wszystko było takie jasne. Czyżbym wcześniej widziała świat ciemniej niż reszta?  To dziwnie brzmi, wiem. Tak, jakby blokada odebrała mi część kolorów. Wszystko teraz było takie żywe, o wiele piękniejsze. Mogłam zachwycać się nawet moją spinką. I znów oślepiło mnie jakieś światło, jakby z "wewnątrz" - coś jak patrzenie się na słońce. Gdy minęło, rzuciłam się do drzwi.
***
  Biegłam przed siebie, ciągle podziwiając kolory i nowe umiejętności. Wszystko było inne, piękniejsze. Bardziej niezwykłe. Aż przyprawiało o zawrót głowy. Dosłownie. Przez dziewiętnaście lat nie zdawałam sobie sprawy, jakie to wszystkie cudowne. Ile barw, kolorów... I, że pracuje w nieco "zwolnionym" tempie. Teraz paranormalni poruszali się szybciej - ja sama też. Wszystko odbierałam inaczej. Nawet dołączyły nowe zapachy. Wręcz skakałam z radości, nie zważając na spojrzenia innych. To takie wspaniałe uczucie. Wolności i swobody. Nie chciałam tego tracić, ale wiedziałam, że blokada właśnie reperuje się i za chwilę mogę być tego pozbawiona. Odczuwałam radość, wzrok, słuch mi się polepszył, a organizm i tak uważał, że ta część ma być uwięziona, że szkodzi.
  Widząc na korytarzu Elle, rzuciłam się w jej kierunku, przytulając mocno. Dziewczyna, zdziwiona, oddała dopiero po chwili. Zaśmiała się, kiedy silniej przygarnęłam ją do siebie. 
  - Udusisz mnie! - powiedziała ze śmiechem, próbując oderwać moje ramiona od siebie. 
  Uśmiechnęłam się do niej szeroko, patrząc jej w oczy.
  - Wejdź do mojego umysłu - szepnęłam podekscytowana, przywołując wspomnienie jednej z rozmowy, kiedy żartowałyśmy ze sobą. 
  - Co? - zapytała, patrząc na mnie zdziwiona. 
  - Wejdź do mojego umysłu - powtórzyłam.
  Ella popatrzyła na mnie dziwnie, lecz po chwili wpatrywała się we mnie z radością i niedowierzaniem. Przytuliła mnie jeszcze raz mocno, kręcąc głową.
  - Udało ci się! - zawołała. - Pozbyłaś się blokady!
  Zaśmiałam się, kręcąc. To niesamowite. Wcześniej, kręcąc się widziałam wszystko, tak jakbym się nie ruszała. Teraz obrazy przelatywały mi przed oczami. To takie dziwne. Dziwne uczucie, a zarazem wspaniałe. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jaka jestem zwolniona! 
  Ella chyba coś powiedziała, ale nie słyszałam, bo biegłam już do Caleba. Rzuciłam się mu na szyję, sprawiając, że się aż zakręcił. Chłopak zaśmiał się, obejmując mnie.
  - Spokojnie, Jade... O co chodzi? - zapytał, uśmiechając się szeroko. 
  Zeskoczyłam z niego, łapiąc go za ręce i skacząc. Jeśli myślałam, że podczas kręcenia jest niesamowicie to co dopiero skakanie?! Boże, blokada tak bardzo mnie upośledzała... 
  - Blokada! Nie ma jej! Usunęłam! Wreszcie! Nie ma! Słyszysz?! - wrzeszczałam. 
  Caleb znów się zaśmiał. 
  - Trudno byłoby nie! - odparł, przytulając mnie. 
  Wyrwałam się, odwracając w stronę Elli.
  - Ona odczytała moje my... - przerwałam, rozglądając się wokoło. - Gdzie ona jest? 
  Zniknęła, a wraz z nią moja wolność. Powróciła blokada. Kolory znów zblakły, a świat stał się wolniejszy. Te wszystkie zapachy... Uciekły. Było po staremu. Okropnie. Znów zakuto mnie w kajdany. I znów jakaś cześć mnie zaczęła umierać za murem.
  Puściłam Caleba, a uśmiech znikł z mojej twarzy. 
  - I po wolności - powiedziałam zrozpaczona. 
  Poczułam jak szatyn obejmuje mnie. 
  - Za parę prób blokada będzie odnawiała się może nawet kilka godzin. A po kilkunastu zniknie.
  Spojrzałam na niego z nadzieją, lecz po chwili pokręciłam głową. 
  - Nie rób mi nadziei - odparłam ze smutkiem, po czym wyswobadzając się z jego objęć, skierowałam się do pokoju.
***
  Przez resztę dnia nawet nie próbowałam ponownie złamać blokady. Zbyt bardzo wyczerpała mnie pierwsza próba. Nie miałam sił jej powtarzać. Na otwarcie muru zużywałam całe pokłady siły i padałam ze zmęczenia. A mimo to nie mogłam zasnąć. Za bardzo byłam podekscytowana nowym doświadczeniem. Cały czas przypominałam sobie tamte kolory, zapachy.. Tę szybkość. Wpatrywałam się w na przykład bluzkę wiszącą na krześle i zastanawiałam się, jaki naprawdę ma kolor. Jakbym ją widziała bez blokady. 
  Rzucałam piłeczką. Teraz według mnie posiadała kolor ciemno fioletowy. Zdawałam sobie sprawę, że w rzeczywistości jest zbliżona do tego koloru, ale dokładnie mogłam tylko zgadywać. 
  Moje rozmyślania przerwał wbiegający do pokoju Seth. Był bardzo przejęty czymś, sapał jak po długim biegu, a policzki miał zaróżowione. Automatycznie usiadłam, przeczuwając najgorsze.
   Atak? Morderstwo? Porwanie? Kradzież?
   A może...
   Will? 
   Podskoczyłam do niego, zdenerwowana czekając aż złapie oddech. Pośpieszałam go ruchem dłoni. Cokolwiek to było, a miało związek z Willem - musiałam o tym wiedzieć, jak najszybciej. Nie mogłam czekać ani chwili, nie mając pojęcia co u niego. 
   Zupełnie zapomniałam o wcześniejszej kłótni - teraz liczyło się tylko zdrowie. Nasze problemy mogły poczekać, jego życie nie. 
  - Will... - wysapał Seth, wskazując gdzieś. -.. W szpitalu. 
  Nie czekając na więcej informacji, rzuciłam się do szpitala. 
  Liceum miało swój własny. Nas nie dało się wyleczyć w zwykłym. Potrzebowaliśmy innego, bo sami byliśmy inni. Nasze organizmy różniły się od tych zwykłych ludzi. Niektóre rzeczy dawało rady się wyleczyć w normalnym, ale najczęściej nie. My musieliśmy leczyć się... Szczególnie.
  Wręcz kopniakiem otworzyłam drzwi do Naszego Szpitala, wrzeszcząc: 
  - Co mu jest?!
  Wszyscy - a dokładniej: Ryder, Ella, Caleb, Stella ( ? ), pielęgniarka, Victoria X i Will - popatrzyli się na mnie jak na idiotkę. Ryder opierał się o ścianę, Ell stała przy kozetce, na której siedział Will. Caleb trzymał się na uboczu. Stella ze łzami w oczach, przytulając szatyna. Victoria chyba właśnie coś mówiła, a pielęgniarka sprzątała po badaniach. 
  - Powiem szczerze... Inaczej to sobie wyobrażałam - przerwałam ciszę. 
  Czułam jak się rumienie. Zabije za to Setha. Po prostu zabiję. 
   - Coś się stało, Jade? - zapytała pani X. 
  Pokręciłam głową, opierając się o framugę i patrząc się na Stelle i Willa, który teraz próbował wyswobodzić się z jej objęć. Wstyd zastąpiła złość. Wściekłość. A więc to tak... Pomyślałam zawistnie. Kiedy mnie nie ma przytula ją ile można. A jak przychodzę... 
   Znów pokręciłam głową, ledwo zwracając uwagę na plamki krwi na kozetce i wiadro również nią ubabrane. Oraz koszulkę Willa, całą w czerwonym płynie. Stella grała teraz niewiniątko. Jak dziecko przyłapane na gorącym uczynku - tylko ono nie wie na jakim dokładnie. Gdyby nie Victoria podeszłabym do nich i obu dała w twarz, ale teraz musiałam się powstrzymywać i nie dać się ponieść emocją. 
  - Nic. Przepraszam za to wejście. Dostałam... błędne informacje - wysyczałam, patrząc na chłopaka. Po chwili udało mi się podnieść wzrok na dyrektorkę. - Do widzenia. 
  Pani X kiwnęła głową, a ja zatrzasnęłam drzwi, opierając się o nie. Przytulał ją... Tulił do siebie. I nawet nie wydobył z siebie jakiegokolwiek słowa, gdy weszłam. Stał tylko i tępo się we mnie wpatrywał. Nie zareagował. Przestał ją obejmować, ale tylko na chwilę. Zdradzał mnie? Bardzo możliwe. Zacisnęłam dłonie w pięści, chcąc się nie rozpłakać. Puściłam się biegiem przez korytarz, nie zwracając uwagi na pozostałych uczniów. Czy nawet nauczycieli. Chciałam być sama. Pomyśleć. Jakoś... Ogarnąć sytuacje. 
  A istniało tylko jedno miejsce, pozwalające na to. Z dala od dociekliwych oczu, z dala od zdjęć... Od nich wszystkich. 
  Park. Nasze miejsce w parku. Wątpiłam by ktokolwiek teraz by się tam wybrał - nawet jeśli, wcześniej wiedziałabym to od zwierząt. 
  Wbiegłam przez bramkę do parku, kierując się w stronę naszego miejsca. Miałam gdzieś gniewne krzyki za mną. Dopiero, gdy ktoś chwycił mnie za ramiona, szarpiąc mną, uspokoiłam się. Jeśli można tak powiedzieć. Wytarłam łzy, spoglądając owej osobie w twarz i otwierając usta by coś powiedzieć. Ale jednak zamilkłam. 
  Profesor Moor. 
  - Jade, wszystko dobrze? - zapytał troskliwie. 
  Kiwnęłam głową, zaraz jednak pokręciłam. 
  - Nie, nic nie jest dobrze! - warknęłam, nie zważając, że to nauczyciel. 
  Moor zmarszczył brwi przyglądając mi się z niepokojem, po czym uśmiechnął się pocieszająco, puszczając mnie. 
  - Chodzi o Willa? 
  Pociągnęłam nosem. 
  - Nie chce o tym rozmawiać - odparłam ostro. A już na pewno nie z nauczycielem, dodałam w myślach.
  Mężczyzna wzruszył ramionami. 
  - W takim razie zamiast rozmawiać, powalczmy - zaproponował, uśmiechając się łobuzersko. 
  Spojrzałam na niego zszokowana, lecz nie miałam czasu na odpowiedź - zaatakował. Zrobiłam unik, a następnie salto. Odebrałam atak, a on wtedy przygniótł mnie do drzewa, patrząc w oczy. Chcąc nie chcąc uśmiechnęłam się, popychając do lekko, a na tyle bym mogła złapać się gałęzi. Zaśmiałam się widząc jak wspina się za mną. 
  Walka działała na mnie uspokajająco i on dobrze o tym wiedział. Lepiej niż rozmowa, niż wyżalanie się, wolałam tak dać upust emocją. Lubiłam, ba kochałam walkę. I gimnastykę. Zdawał sobie z tego sprawę i to wykorzystał. Znał mnie chyba lepiej niż sądziłam. 
  Zupełnie zapomniałam, że to nauczyciel, gdy przez następne 2 godziny poprzez walkę zwierzałam się mu z moich kłopotów.
___________________________
Od Boddie: Długi :D Miałam na niego wenę i prawdę mówiąc chętnie napisałabym dłuższy, ale chyba byście tego nie przetrwali :p. :D Mam nadzieję, że przynajmniej sie wam podoba :3

środa, 19 grudnia 2012

[7 cz.2]-Jeśli macie mi coś do powiedzenia, to powiedzcie to w twarz!

     Ella...
     Łzy kapały po moich policzkach jak krople deszczu po szybie. Czułam się okropnie i nie mogłam uwierzyć, że rozpłakałam się przy nich wszystkich. Na słowa innych byłam uodporniona, ale to co powiedziała Stella, może nie tyle to mnie zabolało, co to, że nikt nie zabrał głosu. Jak wychodziłam słyszałam głos Jade i byłam jej wdzięczna za to, że się za mną wstawiła, ale wiedziałam że to nic nie da. Słyszałam ich myśli, to co na prawdę o mnie sądzili. Seth odwrócił się ode mnie. Straciłam go. Will może i chwilowo, ale jednak omotała Stella, a Rydera był dupkiem. Kiedy ja odgryzałam się Stelli były przeciwko mnie, a kiedy ona mnie nadal tak samo przeciw mnie. On po prostu nie umiał być czuły. Zachowywał się jak kompletny dupek i powoli zaczynałam wątpić, że ma jakiekolwiek uczucia. Już miałam nabrać rozpędu kiedy ktoś złapał mnie i obrócił w swoją stronę mocno przytulając. Jego dłonie głaskały moje plecy, a usta całowały czubek głowy. Wiedziałam, że to Caleb. Teraz to on i Jade byli mi najbliżsi. Reszta powoli odwracała się ode mnie i tego nie dało się już odwrócić. Mieli swój rozum i wiedzieli, że mnie ranią robiąc to, a mimo to postępowali tak samo.
   - Nie płacz... Ella oni nie są tego warci.- usłyszałam spokojny głos Caleba. Wiedziałam, że dotykanie mnie sprawia mu okropny ból. Cała paliłam się od środka i nawet gdybym chciała nie udało by mi się ochłonąć w mgnieniu oka. Mimo to przytulał mnie wytrwale. Odsunęłam się od niego i wściekła uderzyłam go z pięści w klatkę piersiową. Ani drgnął spojrzał na mnie tylko czule i czekał.
   - Ty nic nie rozumiesz! Ja ich tracę! Tracę ich przyjaźń! Znowu będę sama! Nie chcę tego, boję się! Rozumiesz?! Nie wiesz jak to jest być n odludziu! Nigdy nie miałam przyjaciół! Nigdy nie miałam nikogo kto chciałby tak jak oni dzielić ze mną los! Byłam uważana za latawicę, że sprzedaję się za oceny! Oni wszyscy patrzyli na mnie jak na przedmiot! Jak na zabawkę! Pierwszy raz miałam przyjaciół!- wrzasnęła i zobaczyłam jak Jade przygląda się mi smutnym wzrokiem. Wszystko słyszałam. Caleb po raz kolejny przytulił mnie do siebie. Odepchnęłam go jednak i biegiem  ruszyłam w kierunku wyjścia. W mgnieniu oka wbiegłam do jakiegoś lasu. Przebiegłam kilka kilometrów w ciszy zaciskając zęby. Kiedy byłam pewna, że nikt mnie nie widzie i jestem całkowicie sama wybuchłam. Zapłonęłam jak pochodnia  Usiadłam na ziemi i zaczęłam rzucać ogniem w powietrze.
***
    Zagryzłam dolną wargę i posłałam Jade blady uśmiech. Właśnie odbywały się zajęcia z samoobrony, ale nie ćwiczyłam. Siedziałam z boku patrząc jak uczniowie walczą miedzy sobą. Nauczyciel czyli pan Moor nie pozwolił mi ćwiczyć. Byłam bardzo osłabiona, ledwo chodziłam, a twarz miałam bladą jak ścianę. Wszystko zaczęło się od kiedy Stella powiedziała mi co tak na prawdę myśli o mnie. Dziwiło mnie, że tak bardzo się tym przejmuję. W końcu zawsze miałam o sobie własne zdanie, a innych mnie nie obchodziło. Chyba jednak coś się zmieniło. Wczoraj kiedy wracałam z lasu zemdlałam przed wejściem do pokoju. Jade zaniosła mnie do pielęgniarki, która stwierdziła, że to zwykłe osłabienie i, że mam nie ćwiczyć na najbliższych zajęciach z samoobrony. Jade była coraz lepsza. Nauczyła się już dużo i jeszcze wiele się nauczy. Podniosłam się słysząc dzwonek na przerwę. Teraz miałam mieć osobiste zajęcia z nauki panowania nad ogniem na które chętnie bym nie poszła. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać do tej szkoły i zaczęłam tak jak kiedyś olewać naukę.
   - Lepiej się czujesz?- spytała blondynka gdy wychodziliśmy  z sali gimnastycznej.
   -Jasne. Już mi lepiej.- powiedziałam uśmiechając się blado. Najwidoczniej moja odpowiedź nie była dość zadowalająca, bo Jade wzięła mnie pod rękę i odprowadziła pod samą salę.- Nie musiałaś...- powiedziałam cicho posyłając jej kolejny wymuszony uśmiech. Wiedziałam, że teraz martwi się nie tylko o mnie, ale też o Willa, który wczoraj miał mały wypadek. Podobno chłopcy zaprowadzili go do pielęgniarki, a ta powiedziała że ma odpoczywać. Jade bała się, że mam to samo, ale ja nie kaszlałam ani nic w tym rodzaju.  Kiedy tylko Jade oddaliła się usiadłam na ziemi pod klasą i wzięłam kilka głębokich wdechów. Nagle rozległ się głośny śmiech i usłyszałam czyjeś głosy. Kolejne myśli...
   Ciekawe czy na prawdę jest lesbijką. Nie wygląda na taką. Choć... Nie chce Rydera, a może to on jej nie chce? Może jest za słaba w łóżku?
   Mój wzrok powędrował na grupkę nastolatków, którzy przyglądali się mi i głośno śmiali. Od razu wiedziała, która z osób myśli o mnie. Był to wysoki chłopak o niebieskich oczach. Śmiał się najgłośniej i posyłał mi znaczące spojrzenia. Wściekła wstałam i podeszłam do nich wręcz biegiem.
   -Jeśli macie mi coś do powiedzenia, to powiedzcie to w twarz! Nie wiem czy wiesz idioto, ale umiem czytać w myślach! Słyszę cię dupku! Nie bądź tchórzem i powiedz mi co o mnie myślisz prosto w oczy!- wrzasnęłam, a on roześmiał się jeszcze głośniej. Już chciałam dać mu w twarz kiedy ktoś złapał mnie za nadgarstek i odciągnął do tyłu. To był Caleb. Patrzył na mnie z ulgą.
    -Żałowała byś tego.- powiedział cicho i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Posłałam ostatni raz niebieskookiemu wściekłe spojrzenie po czym wyszłam z Calebem na zewnątrz. Chłopak usiadł na ławeczce, a ja obok niego.- Wiem, że jest ci trudno, ale uwierz mi. Oni nie są tego warci.- powiedział, a ja spuściłam wzrok. Było mi wstyd. I to nawet bardzo. Dalej wiedziałam, że on pamięta wczorajszą sytuację i widział jak się rozkleiłam. Obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobię, a tym bardziej przy nim. Odwróciłam wzrok w stronę szkoły i poczułam jak wieje wiatr. Zastanawiałam się czy Seth skorzystał już z swojej nowej zdolności kiedy Caleb złapał za mój podbródek i przysunął się  bliżej. Nasze usta dzieliły milimetry, ale szybko wyrwała mu się. Nie chciałam tego. Czułam, ze to wszystko działo się za szybko.
    -Nie mogę. Przepraszam. Mam lekcje.- powiedziała po czym nie patrząc na niego ruszyłam w stronę szkoły.
____
Od Akwamaryn: Musze powiedzieć, że nie podoba mi się. Jeśli pierwsza część jakoś mi się podoba, to druga w ogóle. Pisana trochę z przymusu. I tak dziwię się, że znalazłam czas by go napisać.

sobota, 15 grudnia 2012

[6 cz. 2] - Zresztą nie trać na mnie czasu. Stelli zaraz rozmarzę się makijaż, przez te sztuczne łzy. Zajmij się lepiej nią, w końcu to ona jest tą ważniejszą.

Jade...
   Przyległam do ściany, rozglądając się po korytarzu. Musiałyśmy być bardzo cicho, by ani kamera ni nauczyciele nie przyłapali nas na tym małym przestępstwie. Była dokładnie północ - mieliśmy u chłopców być już godzinę temu, ale musiałyśmy czekać aż Stella zaśnie. Trwało to dość długo, bo zaczynała mieć swoje podejrzenia, ale wreszcie dała za wygraną. Trochę nam pogroziła i poszła spać.
  Pokój chłopców był na samej górze, a nasz - na samym dole. Minęło sporo czasu nim doszłyśmy na najwyższe piętro - ale miałyśmy przy tym niezły ubaw. W pewnych momentach po prostu któraś wybuchała śmiechem, a druga zamiast uspokajać, jeszcze ją nakręcała. Raz zobaczyli nas jacyś uczniowie, lecz przyrzekli siedzieć cicho.
  Wreszcie dotarłyśmy do celu. Otworzyłam drzwi, po czym wsunęłyśmy się do pokoju, cicho je zamykając. Odwróciłyśmy się w stronę chłopców i w tym samym momencie, ktoś wylał na mnie lodowatą wodę. Ella pisnęła zaskoczona, chwytając mnie za ramiona i chowając się za mną, kiedy kolejny chlust zimnej wody, sprawił, że przemokłam całkowicie.
  To chłopcy trzymali w rękach albo wiadra albo pistolety, wylewając na nas H2O. Wrzasnęłam, kiedy strumień wody sprawił, że poślizgnęłam się upadając na ziemię. Will, panujący nad nią, wytwarzał niemal rzekę, zwalając nas z nóg. Jęknęłam, gdy po chwili Ella upadła na mnie. Zakryłam dłońmi twarz, czując jak Will znów używa swoich mocy. Tym razem z taką siłą, że uderzyłam wraz z Ellą od drzwi. Któryś z chłopców pochylił się nade mną, zabierając mi z twarzy ręce i celując w nią. Chyba Seth. Albo Ryder. W każdym bądź razie brunet. Zaśmiałam się, wyrywając i próbując wstać - nie udało mi się to z powodu kolejnego strumienia - poślizgnęłam się, odbiłam od Elli  i spadłam prosto w ramiona Willa. Szatyn pochylił się by mnie pocałować, ale Ryder nie pozwolił jednak na to, "strzelając" między nasze twarze. Zaśmiałam się, a Will wytworzył kulę wody, posyłając w jego stronę. Caleb pochwycił upadającego chłopaka, mszcząc się i wylewając całe wiadro na nas. Poślizgnęłam się, spadając na ziemię, a na mnie Will, który z kolei zwalił Setha. Przez chwilę nie mogłam złapać powietrza, szatyn jednak, przypominając sobie, że może mnie zgnieść na śmierć od razu zszedł, pomagając wstać i całując w usta. Cmoknęłam go, wyrywając Sethowi pistolet i gdy tylko odsunęłam się trochę od chłopaka, strzeliłam mu w twarz.
  Nagle Ella upadła obok mnie, trzymając za gardło. Ryder jeszcze oblewał ją H2O - dopiero Caleb wyrwał mu pistolet, klękając przy brunetce.
  - Ella, co jest? - zapytał wystraszony.
  Dziewczyna zaczęła się krztusić, wypluwając wodę. Po chwili dołączyły drgawki, a Caleb zawołał:
  - Woda jej szkodzi!
  Ryder prychnął, a szatyn położył sobie jej głowę na kolanach, tak by ułatwić jej wypluwanie. Brunet niespodziewanie złapał za buzię Elli, przekładając na swoje kolana. Caleb patrzył na niego zdziwiony, po czym sięgnął po nią, ale ja uderzyłam go w dłonie.
  - Uspokójcie się! Ona tu umiera, a wy się bicie, który ma ją trzymać?! - wrzasnęłam. Chłopcy spojrzeli po sobie, po czym kiwnęli głowami. Przewróciłam oczami. Co za dziecinada.
  Ella zamknęła oczy, a ja - pamiętając scenę w jaskini - spoliczkowałam ją. Ryder spojrzał na mnie zszokowany, po czym otworzył usta by wszcząć kłótnię.
  - Trzeba iść po pielęgniarkę!- zawołał Seth, wstając.
  Nagle Ella przestała się trząść. Zamarliśmy, wpatrując się w nią. Przez chwilę nasłuchiwaliśmy, czekając na jakiś ruch ze strony dziewczyny. Po kilku sekundach, jeszcze raz ją spoliczkowałam, a Ryder wrzasnął na mnie. Ale chyba podziałało - brunetka zaczęła się uśmiechać, by zaraz wybuchnąć śmiechem, siadając. Oniemieli wgapialiśmy się w nią, nie wiedząc co zrobić. Kiedy tylko na chwilę umilkła, spytałam:
  - Nic ci nie jest?
  Co wywołało u niej jeszcze większą lawinę śmiechu. Will, chyba już zdenerwowany, oblał ją małym strumieniem.
  - Oszalałeś?! - wykrzyknął Ryder, wstając. Jego reakcja, sprawiła, że dziewczyna zaczęła śmiać się jeszcze bardziej. Po kilku minutach, wydukała:
  - Ale daliście się wkręcić! - Rozpostarła ramiona. - Ja żyję, czuje się wspaniale!
  I znów poczęła się śmiać. A za nią Seth. I Caleb. Następnie Will. Tylko my z Ryderem patrzyliśmy po sobie, nie wiedząc o powiedzieć. Poważnie się wystraszyliśmy. Po próbie nie potrafiłam śmiać się z takich rzeczy - nie jak na moich oczach umierał Will. Samo wspomnienie tej chwili, sprawiało, że miałam ochotę się popłakać. Po "misji" znacznie spoważniałam i o ile oni bez problemu żartowali sobie ze śmierci, ja ledwo mogłam o niej mówić ze spokojem.
  Zmusiłam się do uśmiechu, by Ella nie poczuła się urażona. Brunetka widząc moje zakłopotanie, ochlapała mnie wodą, próbując rozweselić. Już miałam jej oddać, kiedy Will wystrzelił w nią strumieniem - tak, że dziewczyna poleciała na drugi koniec pokoju, uderzając w ścianę. Caleb zrewanżował się szatynowi, wylewając na niego wiadro. I wtedy Seth przerwał zabawę.
  - Podzielmy się na grupy! - zawołał. - Każdy ma swoje terytorium, którego musi bronić!
  Will zaśmiał się.
  - I tak przegracie ze mną i Jade! - odpowiedział, pomagając mi wstać.
  Caleb prychnął.
  - Wypłyniesz przez tę drzwi prosto do tych swoich ścieków - odgryzł się, wyciągając rękę do Elli, która od razu skorzystała z pomocy.
  Seth i Ryder chcąc nie chcąc musieli być razem.
  Po godzinie zabawie - nikt nie miał z nami szansy - opadliśmy zmęczeni na kanapę. Przetoczyłam się na Willa, opierając łokciami o jego tors. Chłopak pocałował mnie na co wszyscy jęknęli z obrzydzeniem.
  - Zagramy w butelkę? - zapytałam, opierając czoło o głowę chłopaka.
  Wszyscy poprali ten pomysł. Will uśmiechnął się, całując mnie, po czym przełożył sobie przez ramię.
  - Ale najpierw musimy się się przebrać - powiedział. - Pomogę ci, Jade.
  Pół godziny potem wychodziłam z pokoju, starając się jakoś zasłonić połowę pupy. Chłopak dał mi swoją najkrótszą koszulkę i uparł się, że nie zmieni na inną. Nie miałam z nim żadnych szans - nie dość, że był niewidzialny, to jeszcze super silny. Nie mogłam zrobić nawet kroku w stronę jego szafy - ani szafy innych chłopców. Walka z nim polegała właściwie na moich próbach naciśnięcia gałki. I porażkach.
  Wszyscy byli już przebrani. Ella rozczesywała grzebieniem włosy, drocząc się z Calebem. Seth pochłaniał już pewnie którąś miskę popcornu, a Ryder siedział naburmuszony, wilkiem patrząc na szatyna. Przysiadłam się obok niego, uśmiechając pocieszająco, a tuż obok Will, obejmując mnie ramieniem. Butelka stała, gotowa do zakręcenia.
  - Jako, że wymyśliłam pomysł, zacznę - powiedziałam i szybko, byle tylko ominąć protesty grupy, zakręciłam. - Ella - stwierdziłam.
   Dziewczyna przewróciła oczami, nadstawiając policzek.
  - Osoby tej samej płcy nie całują się w usta - usprawiedliwiła się.
  Nie było żadnych sprzeciwów.
  Brunetka zakręciła i... Padło na Caleba. Ryder wbił wzrok w ziemię, a dziewczyna zagryzła wargę niepewna. Szatyn zrobił dzióbek, a Seth poparł go.
  - Butelka to butelka - powiedział, wsadzając sobie do buzi garść popcornu.
  Brunetka jeszcze przez moment wahała się, po czym zaczęła wolno nachylać się ku Calebowi. Poczułam jak Ryder napina mięśnie. Byłam ciekawa co myśli. Podejrzewałam, że na pewno choć raz miał nadzieję, że Ella wylosuje jego. Czasami strasznie zazdrościła Elli mocy czytania w myślach, a jednocześnie cieszyłam się, że zachowuje przy niej prywatność. Nieczułość miała swoje plusy.
  Ich usta dzieliły milimetry.Widziałam jak dziewczyna zaciska pięści - nie chciała tego. Za to uśmiech na ustach Caleba wskazywał, że pragnął tego od dłuższego czasu.
  Coraz bliżej... Policzki otarły się o siebie, a włosy Elli zasłoniły widok - Seth,, głupek, zgarnął je w dłoń.  Coś czułam, że przyjaciółka specjalnie przekrzywiła głowę, by tak opadły.
  Ale ich usta i tak zdążyły się tylko delikatnie musnąć, bo przerwało nam pukanie do drzwi. Ella rzuciła się otwierać, a twarz Caleba wykrzywiła wściekłość. Ryder zaś uśmiechnął się pod nosem, rozluźniając. A jednak się mu nie udało, pomyślałam, patrząc na szatyna. Prawdę mówiąc kibicowałam... Jak to ich w szkole nazywali? A tak. Eyder. Albo Ellder. Różnie, najczęściej jednak tak. A nas Jill lub Wade. Denerwujące.
  Zamarłam, słysząc znajomy głos. Zmrużyłam oczy zaciskając zęby. A co ona do cholery to robi?
  Stella. Stella. Musiała tu przyjść i zepsuć wszystko?!
  Ryder podniósł głowę szczęśliwy i biegnąc niemal do drzwi. Słychać było, że posprzeczał się z Ellą, która ostatecznie dała za wygraną. Weszła do salonu, siadając z dala od wszystkich - pewnie znów straciła kontrole nad mocą. Zaraz za nią pojawił się Ryder ze Stellą. On - uśmiechał się szeroko, ona - patrzyła wokół nieśmiało. Znów udawała niewiniątko. Chciała się wszystkim podlizać.
  - W internacie nie można przetrzymywać zwierząt - warknęłam. Słyszałam jak Ella cicho zachichotała. Za to Stella zagryzła wargę, odgryzając się:
  - To co tu jeszcze robisz?
  Chłopcy, w tym Will, zaśmiali się. Zmrużyłam oczy, odpowiadając:
  - Pomagam hyclowi cię złapać - odparowałam, na co chłopcy zaczęli się śmiać jeszcze bardziej.
  Stella prychnęła siadając po drugiej stronie Willa - tak blisko, że niemal na kolanach. Spoglądnęłam ostro na chłopaka, lecz ten zdawał się mnie nawet nie dostrzegać. Zaplotłam ręce na piersi, zaciskając zęby by nie wybuchnąć.
  - Musimy zacząć grac od nowa, dołączył nowy gracz - powiedział Ryred.
  Ella wstała.
  - Nie ma mowy, by ona z nami grała! - wykrzyknęła.
  Brunet spojrzał na nią z pogardą.
  - Nie ty będziesz to ustalała - odparł.
  - Odpycha cię pocałunek ze mną? - Stella podniosła brew. - Przecież ty na okrągło latasz za dziewczynami. W końcu jesteś lesbijką i tylko wykorzystujesz chłopaków. Jestem pewna, że Jessy sobie tego nie wymyśliła.
  Twarz Elli przybrała kolor czerwony. Ale to nie ze wstydu, a ze złości. Zacisnęła dłonie w pięści, oddychając płytko. Byłam pewna, że gdyby teraz ktoś ją dotknął, oparzyłby się. Caleb chyba też doszedł do takiego wniosku, bo odsunął się nieco. Tak samo Seth za jego przykładem.
  Ella nie lubiła rozmawiać o próbie. Może dlatego, że tak łatwo dała się wrobić? Może, bo przez miesiąc prawie tysiąc ludzi oglądało jej prywatność? Może dlatego, że to co dla niej było walką na śmierć i życie dla inny tylko jakimś show? W każdym razie nie znosiła wzmianki o niej. A słowa Stelli, które zabrała z moich ust, kiedy byłam opętana to cios poniżej pasa. Wszyscy ciężko znieśliśmy tamte chwile. Przez to zdanie próbowali się zabić, nie chcieli siebie znać. Wiedziałam, że mimo wszystko Ryder nie jest jej tak całkowicie obojętny.
  Dlatego to zdanie tak ją zraniło.
  Wstała, otwierając i zamykając usta - nie wiedziała co odpowiedzieć. Po chwili zacisnęła powieki, kręcąc głową. Włosy spuściła na twarz - byłam pewna, że łzy pociekły jej po twarz, a ona wstydziła się ich. Nie lubiła pokazywać słabości. Jej pięści zaczęły płonąć, a ona sama wybiegła z pokoju.
  - Przesadziłaś, Stella - powiedział ochryple Caleb, wstając i idąc za dziewczyną.
  Blondynce zatrząsł się podbródek, spuściła twarz. Po chwili wyszeptała:
  - Nie chciałam jej aż tak zranić. Tylko sprawić by się ode mnie odczepiła. Cały czas mi dokucza...
  Wytrzeszczyłam oczy. Jak mogła?! Chciała ich zabrać na litość, a oni na to pozwalali! Nawet Will, przestał mnie obejmować ramieniem, a zajął się nią. Tak łatwo dawali się manipulować. Wystarczyło, że zrobiła smutną minę. Nieważne, że tak naprawdę to Ella ucierpiała - w końcu Stelli było "przykro". Boże, zachowywali się jak dzieci...
  Nie mogłam jednak uwierzyć, że nawet Will dał się jej omamić, Zapomniał zupełnie o mnie - teraz przytulał Stelle. Ryder klepał ją po ramieniu, a Seth częstował popcornem. Okropność. Stracili głowę. Miałam ochotę przyłożyć któremuś, ale wiedziałam, że i tak by się tym nie przejęli. Nie wiem nawet czy poczuli by. Tylko Caleb zareagował. A Ryder? Poważnie się na nim zawiodłam.
  Zachowanie Willa to był po prostu szczyt wszystkiego.
  Zabrał ją na kolana. Ale to nie wszystko. Kazał mi się posunąć. Bo przecież biedna Stella nie ma miejsca. Zapomniał o mnie, tak jakby to ona była jego dziewczyną. Tak, przemawia przeze mnie zazdrość. Ale jaka dziewczyna nie byłaby zazdrosna? I wściekła?
  Więc nie rozumiem jego zdziwienia, kiedy uderzyłam go w twarz. Włożyłam w to całą swoją siłę i głowa odskoczyła mu w bok. Dłoń strasznie mnie rozbolała - by Will w ogóle poczuł przy swojej mocy, że ktoś go uderzył, naprawdę trzeba było użyć mnóstwa siły.
  - Jade! - zawołał zdziwiony i oburzony zarazem. - O co ci chodzi?!
  Prychnęłam.
  - Myślałam, że to oczywiste - odpowiedziałam zajadłym tonem. - Jesteś dupkiem.
  Will wstał, nie patrząc na Stelle. Zmrużył oczy, zaciskając dłonie w pięści. Jakby chciał mnie uderzyć, ale powstrzymywał go fakt, że jestem dziewczyną.
  - Słucham? - wyszeptał ze złością.
  - Jesteś dupkiem - powtórzyłam, wystawiając wojowniczo podbródek, jak miałam w zwyczaju, kiedy się kłóciłam. - Zresztą nie trać na mnie czasu. Stelli zaraz rozmarzę się makijaż, przez te sztuczne łzy. Zajmij się lepiej nią, w końcu to ona jest tą ważniejszą. Bo to w końcu ona powiedziała coś bardzo niemiłego. Co tam Ella, Stella ważniejsza.
  Po czym odwróciłam się na pięcie, wychodząc z pokoju. Nie zatrzymałam się nawet słysząc kaszel Willa - bardziej suchy niż wcześniej. Nie odwróciłam się słysząc wystraszone krzyki Setha i Rydera. Zawahałam się, słysząc odgłos upadającego ciała i krztuszenia się. Zaraz jednak wyszłam, trzaskając głośno drzwiami.
_______________________________
Od Boddie:  Nie uwierzycie, ale pisałam ten rozdział jakieś 2 albo 3 dni. Pierwszego dnia miałam brak weny - zaczynałam go dwa razy - i nie podobało mi się nic co napisałam. Nic. Zmusiłam się do napisania go, ale nie podobał się mi. Drugiego nie miałam cały dzień internetu i nie mogłam pisać. Trzeciego dokańczałam i poprawiałam błędy... I dlatego końcówka mi się podoba,a reszta nie. :) 

poniedziałek, 10 grudnia 2012

[5 cz.2] - Nie szkodzi. Jestem cierpliwy

Ella...
    - Powodzenia.- powiedziała Jade machając mi na pożegnanie. 
    -I nawzajem!- odkrzyknęłam opierając się o bramę przed szkoło. Myślałam, że Ryderowi na mnie zależy, a on zamiast mnie przeprosić czy chociaż porozmawiać uganiał się za tą lalką barbie i innymi dziewczynami. Nie robił sobie nawet nic z tego, że kiedy ja stałam z boku on pozował do zdjęć i całował inne dziewczyny. Nie mogłam na to patrzeć. Potrzebowałam o nim zapomnieć, bo on nigdy się nie zmieni. Nagle ktoś wyskoczył przede mną. Odskoczyłam wystraszona uderzając przy tym o jedną z barierek. 
   -Au...-wyszeptałam pocierając o kark, a szatyn cicho się zaśmiał.
   -Przepraszam. Myślałem, ze czytałaś mi w myślach.- powiedział szeroko się do mnie uśmiechając. Schował ręce do kieszeni i zgarbił się.
   -Nie garb się.- upomniałam go po czym dodałam.- Nie nadużywam tej zdolności. Chociaż czasem wolałabym nie słyszeć tych wszystkich osób w szkole.- powiedziałam kiedy chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń. Niepewnie ją złapałam, a on od razu się zaśmiał.
   -Nie bój się mnie.- powiedział ciągnąc mnie gdzieś.
   - Czemu nas nie przeniesiesz po prostu? Przecież to potrafisz.- powiedziałam stawiając kolejne kroki. Caleb znowu posłał mi figlarny uśmiech po czym zasłonił mi oczy jakąś przepaską.
   -Tak będzie ciekawiej. - odparł tylko i prowadził mnie dalej. Skupiłam się na zapachach i odgłosach. Jakieś szeleszczenie liści, ćwierkanie ptaków, czuć było wonne kwiaty i... I wodę po goleniu Caleba. Nie wiem czemu, ale od razu spodobał mi się ten ostatni zapach. Kilka razy o mały włos nie przewróciłam się przez jakiś korzeń, ale Caleb podtrzymywał mnie.  Już miałam pytać czy jeszcze daleko kiedy chłopak zatrzymał mnie.
   - Jesteśmy. Możesz zdjąć opaskę.- powiedział. Zsunęłam ją z oczu jednym ruchem i rozejrzałam się w koło. Moim oczom ukazała się ogromna polana, w koło drzewa i krzewy owocowe, nad naszymi głowami przelatywały ptaki, a trawa była tak zielona jakby dopiero wyrosła. Wiedziałam, że Caleb odświeżył to miejsce swoimi zdolnościami, ale było wspaniałe. Mój wzrok powędrował w kierunku wielkiego koca na środku. Rozstawione było jedzenie, a obok stała przenośna lodóweczka.
    -Piknik.- powiedziałam zaskoczona i zrobiłam kilka kroków w przód.
    -Mam nadzieję, że trafiłem w sedno. Myślałem, że dziewczyny lubią takie bzdety.- cicho się zaśmiałam. Przez chwilę myślałam, że to sprawka Rydera, ale nie. Zaśmiałam się sama z siebie. Usiadłam ostrożnie na kocu i przyjrzałam się wszystkiemu uważnie. Mini kanapeczki, pomidory koktajlowe, truskawki, mandarynki, jagody, coca-cola, lemoniada, biała porcelana to wszystko wyglądało wspaniale.
    -Oj trafiłeś...- wyszeptałam odgarniając włosy z twarzy. Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach, śmiechu i dobrej zabawie. Caleb dużo mi o sobie opowiedział, a ja słuchałam z zainteresowaniem.
   -Tak tu trafiłem. Jeszcze wtedy nie było tych testów. Oglądałem was na telewizorze. Wszystko widziałem. Nie uwierzysz, ale dziewczyny cieszyły się kiedy nie pocałowaliście się z Ryderem przed tą jaskinią.- cicho prychnęłam. Wiedziałam, że są aż tak płytkie. Nie znały go w ogóle.
   -On jest... Nie rozmawiajmy o nim.- powiedziałam szybko kładąc się na kocu. Caleb zrobił to samo tyle, że oparł się na łokciu i przyglądał mi.- Coś nie tak?- spytałam zaskoczona jego pytaniem.
   - Skąd. Po prostu... O dziwo, podobał mi się ten wieczór. Było na prawdę miło.- powiedział wstając. Czyli musieliśmy iść. No w końcu dobiegła dwudziesta pierwsza. Chłopak podał mi dłonie bym wstała, które tym razem złapałam bez zastanowienia.  Szatyn podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię kręcąc się w koło.Głośno się zaśmiałam kiedy poczułam jak kładzie mnie na ziemi i zaczyna łaskotać. Zaczęłam wić się w śmiechu, a on nie przestawał. Spojrzałam w  jego ciemne oczy i znowu zobaczyłam te ogniki. Nie musiałam wnikać w jego myśli by wiedzieć co chce zrobić. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Nie mogłam... Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i lekko go od siebie odsunęłam.
   -Przepraszam... Nie mogę Caleb.- powiedziałam spuszczając wzrok. Myślałam, że mnie obwiąże bluszczem lub zniknie i zostawi mnie tu samą, ale on podniósł mój pod brudek i pocałował mnie w czoło.
   - Nie szkodzi. Jestem cierpliwy.- powiedział uśmiechając się i podnosząc mnie z ziemi.
***
    Weszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Znowu idąc korytarzem wnikałam w myśli tych wszystkich nastolatków. Jakie to było okropne. Może powinnam któremuś spalić włosy to by się nauczyli. Jade siedziała na łóżku i kiedy tylko weszła do środka podbiegła do mnie podekscytowana. 
   -Iii?- spytała przeciągle skacząc w miejscu. Rozejrzałam się po pokoju. Stella była w łazience.
   - Było cudownie. Coś mnie tak łaskocze w brzuchu...- powiedziałam łapiąc się za niego i szeroko uśmiechając.
  - To musiało być na prawdę cudownie. Gdzie byliście?- spytała. Sama nie wiedziałam. Drogę powrotną spędziliśmy na rozmowie więc mało pamiętałam co do drogi.
   -Na jakiejś polanie. No wiesz... Piknik, rozmowy...- powiedziałam siadając na łóżku obok Jade. Dziewczyna była bardziej podekscytowana niż ja.- A ty co tu robisz? Czemu nie u Willa?- spytałam unosząc jedną brew wyżej. Ostatnio nie spała u nas w pokoju, a u niego. Zakochani byli tacy uroczy.
   -Ryder zbuntował się i powiedział, że chce w końcu spać w swoim łóżku, ale... - zaczęła wprowadzając atmosferę.- Dziś, a dokładniej za godzinę mamy być u nich w pokoju. Organizują noc horrorów. Będę ja, ty, Will, Seth,  Ryder  no i Caleb.- powiedziała na tego ostatniego szeroko się szczerząc. Nie powiem też miałam taką ochotę, ale nie mogłam nadal zapomnieć o Ryderze. Przecież dużo mnie z nim łączyło 
   - To przebieram się w piżamę i idziemy.- powiedziałam wyjmując w szafy swoją piżamkę. Koszulka na ramiączkach z dość dużym dekoltem i krótkie spodenki. Wcisnęłam się szybko w swoje ciuchy i usiadłam koło Jade oczekując na ciszę nocną. Już dawno nie robiłam czegoś niedozwolonego. Na reszcie to zrobię, choć to taki drobiazg, ale chociaż to.

______
Od Akwamaryn: Na słodziłam wam, ale co tam. Cieszcie się szczęściem mojej bohaterki. Nie martwcie się jeszcze jej się życie pokomplikuje i to nieźle.

czwartek, 6 grudnia 2012

[ 4 cz.2] - Jestem chora. Od urodzenia

Jade...
  Opadłam na kolana Willa, stopy kładąc na nogi Setha. Szatyn zaczął bawić się moimi włosami, a brunet - sznurówkami od trampek. Naprzeciw nas stał Ryder, podpierając się drzewem. Ella opierała się plecami o bok Setha, rysując coś w zeszycie.
  Siedzieliśmy w parku należącym do Liceum - spotykaliśmy się tu codziennie. Ławka na końcu tego "lasku", otoczona mnóstwem krzaków i porośnięta bluszczem stała się nam dość bliska. Może dlatego, że tylko tu mieliśmy prywatność. W szkole uznawani byliśmy za gwiazdy, gdziekolwiek poszliśmy pojawiał się tłum gapiów. Doszło raz do tego, że gdy zostawiłam Willa przed damską łazienką, odnalazłam go w grupie fanek. Rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Potem jeszcze prosili nas byśmy specjalnie całowali się do fotografii. Ale to jeszcze nic! Kiedy po treningu samoobrony, na który uczęszczaliśmy razem, zmęczeni weszliśmy do jego pokoju, nagle w oknie pojawiła się kamerka spuszczana na sznurku. Wściekła, rzuciłam się do okna, złapałam kamerę i rzuciłam nią o pobliskie drzewo.
  To samo spotyka Elle, Rydera i Setha. Tylko, że tym dwóm bardzo odpowiada ta cała sława. Ella chodzi zła i na każdego reaguje agresją - mówi, że to z powodu myśli jakie słyszy.
  - Rozbierają mnie wzrokiem - wyżaliła się mi, kiedy chodziłyśmy po dziedzińcu. - Myślą czy jestem dobra w łóżku i co trzeba umieć bym zgodziła się pójść z kimś na randkę. Niektórzy nawet ubierają się i zachowują jak Ryder!
  Ja z Willem przestaliśmy gdziekolwiek razem wychodzić - zawsze chodził za nami ktoś, robiący zdjęcia. To czysty obłęd! Pewnie myśleli, że nam to pochlebia, tymczasem było zupełnie na odwrót. Zachowywali się jak maniacy, bo daliśmy im show na żywo. Brakowało im plotek o kimś, więc skupiali się na naszym życiu osobistym. W tym wiele z nich chciało znać szczegóły związku mojego i Willa. O czym rozmawialiśmy, kiedy się pocałowaliśmy, a kiedy przytuliliśmy, czy często się kłócimy... Tragedia.
  Denerwowało nas - mnie, Willa i Elle - zachowanie Setha i Rydera. Zaczynali uważać się za gwiazdy i tak zachowywać. Wykorzystywali zainteresowanie dziewcząt. I choć zdawałam sobie sprawę, że Ryderowi zależało na Elli, miałam ochotę go zabić, za to, że nie stara się o nią. Próbował wzbudzić jej zazdrość - sam mi to wyznał, pytając co zrobić. Odpowiedziałam, że po prostu przeprosić ją i zwracać uwagę tylko na nią, lecz najwidoczniej nie zastosował się do moich rad.
  - Wiecie - zaczęłam, bawiąc się naszyjnikiem. - Jestem chora. Od urodzenia.
  Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni i wystraszeni.
  - Psychicznie czy fizycznie? - zapytał Seth, a ja zgromiłam go spojrzeniem.
  - Caleb powiedział mi, że Nieczułość to choroba.
  Ryder wzruszył ramionami, wsadzając ręce do kieszeni.
  - Ale żyjesz.
  Spojrzałam na niego.
  - Nie, umarłam kilka lat temu i jestem duchem - odparłam, a Ryder zmrużył oczy.
  Will przewrócił oczami, pytając:
  - A zagraża ci?
  Pokręciłam głową.
  - Teraz nie. Jako noworodek niemal przez nią umarłam. To przez to jestem taka mała, delikatna i chorowita. Kiedy się urodziłam byłam zbyt słaba, by organizm mógł utrzymać w sobie moc...
  - Gdyby nie to posiadałabyś ją od zawsze? - przerwał mi Seth.
  Kiwnęłam głowa.
  - Urodziłam się jako paranormalna, jednak byłam tak słabiutka, że organizm zaczął zwalczać moc, uważając to za winowajcę. Zgubił się sam w sobie. Musiał znaleźć źródło choroby i trafił na moc. Stwierdził, że  to przez nią umieram i zaczął walkę. Z samym sobą. W tych momentach czasami mogło mi nawet stanąć serce. Tak naprawdę moc dawała mi więcej energii i gdybym posiadała ją od dzieciństwa, na pewno nie byłabym tak krucha. Mogłabym spokojnie potknąć się bez narażania kości.
  - Jesteś gimnastyczką i ćwiczysz walkę, a potknięcie mogło spowodować złamanie? - Nie zrozumiał Ryder.
  Pokręciłam głową.
  - Przez dziewiętnaście lat, zdrowe odżywianie i sposób bycia, wzmocniłam się. W wieku sześciu lat, mogło. W każdym bądź razie, organizm wytworzył blokadę. Pokonał moc i w następnych dniach zajął się wytwarzaniem blokady, która miała mnie chronić przed ponownym pojawieniem się jej. Uznał, że ataki psychiczne mogą również źle na mnie działać i zrobił blokadę na nie. Zajmowało mu to kilka lat, podczas których utrzymywał mnie i dbał o barierę. Przez ten czas nieźle osłabłam i dlatego, przez potknięcie potrafiłam sobie coś złamać. Kiedy blokada była wystarczająco dobra, zaczął rehabilitacje. Zamiast czekolady, pałaszowałam jabłko. Witaminy pomogły. Dalej jestem znacznie bardziej krucha niż wy, niż normalny człowiek, ale silniejsza niż na początku. Na tyle bym mogła uprawiać sport. Co prawda, zdarzały się złamania tak, gdzie normalnie byłoby zwichnięcie, ale tak jest okey. Caleb powiedział, że to taka choroba u paranormalnych nazywana Nieczułością, tak jak u ludzi upośledzenie. Zespół Downa itp. Bo wiecie, wy jesteście znacznie silniejszy niż przeciętny człowiek. Moc wam to daje. U mnie jest na odwrót i tylko ktoś tak silny jak Victoria, mógł ponownie przywrócić mi to, co miałam mieć od początku.
  Przez chwilę, panowała cisza, którą przerwał Seth.
  - Zawsze wiedziałem, że coś z tobą nie tak - powiedział z figlarnym uśmiechem. Lekko uderzyłam go stopą w brzuch, wystawiając język.
   - A jak tam po upojnej nocy? - zagadał Ryder. - 2 dni nocowałem u Setha, bo nie mogłem się do was dostać.
  Will zaśmiał się, a ja pokazałam brunetowi środkowy palec, znów wystawiając język.
   Ludzie są tacy dziwni. usłyszałam. Natychmiast podniosłam się, rozglądając wkoło. Dlaczego noszą tę dziwną sierść, zamiast ją wytworzyć? 
  - Nie zapominaj, że ty też jesteś człowiekiem - powiedziałam do Rydera.
  Ten spojrzał na mnie zdziwiony.
  - Nie rozumiem - odparł.
  Prychnęłam.
  Patrz na tę płci żeńskiej. Ma takie wielkie oczy i usta. O, patrz! Jak śmieszne marszczy tę sierść nad oczami. Ludzie są tacy brzydcy. Nadzy. 
  - Ty też nie jesteś piękny - warknęłam do Setha. Podniósł wzrok, patrząc na mnie jak na wariatkę.
  Ciekawe czy mnie zaatakuje, jak przelecę ją...
  Usiadłam normalnie, uderzając z całej siły Setha z twarz. Jęknął, łapiąc się z policzek. 
  - Co ja ci zrobiłem? - zapytał.
  - Słyszałam to! - wykrzyknęłam, a gdy Will złapał mnie, przyciągając do siebie, poskarżyłam się; - Powiedział, czy zaatakuje go jak mnie przeleci!
   Szatyn wytrzeszczył oczy, a następnie jeszcze mocniej uderzył Setha. Tym razem chłopak zachwiał się i spadł na kolana Elli.
  - Powariowaliście?! - wrzasnęła brunetka. - On nic takiego nie powiedział!
  Otwierałam usta, by odpowiedzieć, kiedy Ryder wrzasnął:
  - Padnij! - I chwycił mnie za głowę, sprawiając, że skuliłam się. W tej samej chwili przeleciał nade mną wielki kruk, zahaczając jeszcze pazurami o moje włosy.
  Nieźle, Fredek. Patrz teraz! 
  I kolejny kruk  wystrzelił w moją stronę, tym razem jeszcze robiąc okrążenie nad moją głową. Rydr puścił mnie, siadając na ziemi.
  - Boże, co to było? - zapytał, patrząc w niego. - Przeleciał tuż nad tobą. Zaatakowały cię!
  Jęknęłam, chowając twarz w dłoniach. Jeszcze nie przyzwyczaiłam się do, że słyszę zwierzęce głosy. Raz zbeształam nauczyciela za to, że naśmiewał się z moich włosów - choć tak naprawdę był to kot. Kiedy prawda wyszła na jaw, klasa kilka minut próbowała opanować śmiech. To pierwsza wpadka. A mogę opowiedzieć jeszcze kilka! Nieraz najadłam się wstydu przez nie rozróżnianie głosów. Zwłaszcza, że zwierzęta najczęściej naśmiewały się ze mnie. Odpowiadałam na te "zaczepki" osobie stojącej najbliżej mnie. Starałam się nad tym panować, lecz było to trudniejsze niż myślałam.
  - Seth, tak cie przepraszam - powiedziałam. - W dalszym ciągu nie rozpoznaję, kiedy mówi człowiek, a kiedy zwierzę. Myli mi się to. Strasznie cię przepraszam.
  Brunet pokręcił głową, rozcierając policzek.
  - Nie ma sprawy. Ale mimo to muszę przyznać, że macie mocne sierpowe - odpowiedział.
  Zaśmiałam się, opierając o Willa. Nagle szatyn zaniósł się okropnym kaszlem. Przez kilka minut, siedział zgięty w pół, nie mogąc przestać kaszleć. Poklepałam go po plecach, przyglądając się mu niepewnie.
  - Wszystko dobrze? - zapytała Ella. - Mogę pomóc jak chcesz.
  Will pokręcił głową, wycierając wierzchem głowy usta.
  - Nie, nie trać mocy. Jest ci ona wystarczająco potrzebna u pielęgniarki - odpowiedział, puszczając do niej oko. Ella spojrzała na niego wilkiem, wracając do malowania po okładce zeszytu. Spoglądnęła złośliwie, na siedzącego na ziemi Rydera, po czym odezwała się obojętnym tonem.
  - Umówiłam się z Calebem. Wydaje się bardzo sympatyczny, prawda, Jade? - zaczęła. Niepewnie spojrzałam na Rydera, którego złość wykrzywiła twarz.
  - Tak samo jak Stella. Jest śliczna i w dodatku bardzo miła.
  Prychnęłam.
 - Nie przyjęli by jej nawet na skupisku złomu. Jest zbyt wielkim śmieciem nawet jak na to miejsce - warknęłam.
  Will westchnął.
  - Dlaczego się tak bardzo nienawidzicie? - zapytał.
  - Mam uczulenie na zwierzęta - wypaliła Ella, a ja zaśmiałam się.
  - Powiedziałabym coś, ale nie wiem jak dokładniej określić czym jest Stella. Ssakiem, płazem..? - dodałam, po czym przybiłam piątkę Elli nad głową Setha. Brunetka spojrzała w tym momencie na zegarek i jęknęła.
  - Zbliża się osiemnasta. Musze lecieć.
  Westchnęłam, wstając z ławki.
  - A mnie czeka lekcji jazdy konnej. Nawet nie wiecie jakie te konie potrafią być wredne! - powiedziałam, całując Willa i żegnając się z resztą. Zaśmiali się, życząc nam powodzenia. Wzięłam Elle pod ramię, kierując się do wyjścia z parku i wypytując o dzisiejsze spotkanie.
____________________________
Od Boddie:  Wiem, że nudny. Ale najpierw muszę dokładniej ustalić z Akwamaryn akcję... Obiecuję, że następny rozdział, który będę pisała, będzie ciekawszy... :) Tutaj tylko wyjaśniona jest Nieczułość Jade i jej problem ze zwierzętami... No i małe rozwinięcie czegoś, ciekawe czy ktoś zgadnie o jaki fragment mi chodzi...? ;P

niedziela, 2 grudnia 2012

[3 cz. 2] -A co twoja gruba dupa nie mieści się w koszu na plastik?

Ella...
     Wyciągnęłam rękę przed siebie i rzuciłam kulą ognie w swojego przeciwnika. Kukłę. Spojrzałam znacząco na Eve. Dziewczyna powtórzyła ćwiczenie identycznie jak ja tylko, że z mniejszą mocą. Spojrzałam na jej ręce. Pokaleczone i poparzone jak u mnie gdy byłam mała. Ogień ją ranił, a ja nie potrafiłam jej pomóc. Na samym początku uprzedziłam ją, że nie będę jej uleczała. Musi przejść przez to co ja i stać się silna. Miała siedemnaście lat i wiele zapału, ale często brakowało jej sił. Siadała wtedy i poddawała się. Do niczego jej nie zmuszałam. Decyzja należała tylko i wyłącznie do niej. Jednak zawsze na kolejnej lekcji zjawiała się i ćwiczyła wytrwale.
   - Nie są już tak bolesne.- stwierdziłam czytając jej w myślach.
   - Nie... Ale dalej pieką.- powiedziała ocierając pot z czoła w rękaw długiej, dresowej bluzy. Wiedziałam, że jest jej w nim gorąco, ale wymagałam go. To dla ochrony. Nie pozwalał jej zapłonąć, choć nie sądziłam, że na tym poziomie dała by radę.
    -Na dziś koniec. Widzimy się w...- zastanowiłam się.- piątek.- dziewczyna przytaknęła i z ciągnęła od razu bluzę.
    -Ella mogę o coś spytać?- powiedziała patrząc na mnie wyczekująco.
    Wal śmiało.- odpowiedzi udzieliłam w myślach by sprawdzić jak radzi sobie z tą umiejętnością.
   -Widziałam tą całą scenę na ostatecznej rozgrywce. Czemu odtrącasz Rydera?- spytała pakując rzeczy do torby. Nie lubiłam z nią rozmawiać o sprawach prywatnych. Czułam się wtedy nieswojo. 
   - Ryder to straszny palant. Zachowuje się jakby pozjadał wszystkie rozumy. Trzeba go trochę ochłodzić.- wiem jakie pytanie zaraz padnie. Uprzedziłam je w myślach. Nie martw się. Nic mnie z nim nie łączy prócz przyjaźni. Atakuj śmiało.
   Dziewczyny uganiały się za nim jak za jakimś Bogiem, ale mnie to nie ruszało. Czułam się jakby uczucie między nami wypaliło się już jakiś czas temu. Po kilku minutach kiedy Eva wyszła stanęłam na środku sali i wzięłam kilka głębokich wdechów. Kiedy miałam wolną chwilę starałam się trenować swoje umiejętności co do ognia. Leczenie zdarzało się rzadko. Miałam tę zdolność jako jedyna w szkole i wzywano mnie do wszystkich bójek czy zamieszek. Czasem chłopcy sami ranili się, bym przyszła i przejechała palcem po ich torsie czy karku. To było żałosne i zapowiedziałam Victorii, że takich przypadków nie będę tolerować. Zgodziła się ze mną w stu procentach.
   Zapłonęłam i uniosłam się w powietrzu wytężając wszystkie zmysły. Unosiłam się nad ziemią zaledwie parę centymetrów, ale czułam się wspaniale. Pracowałam nad tym zaledwie cztery dni mojego pobytu tutaj. Nagle rozległ się huk i opadłam na ziemię. Cicho stęknęłam i obejrzałam się za siebie. To Jade przyszła po mnie. Miałyśmy iść na lunch i spotkać się z chłopakami, ale jak zwykle zapomniałam o tym
  -Nieźle.-powiedziała opierając się o ścianę.
  -Musze to dopracować. Kiepsko mi idzie z Evą. Widzę te jej rany i przypominam sobie zaraz siebie.- powiedziałam przekładając sobie torbę przez ramię i wychodząc z przyjaciółką. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Nie kłóciłyśmy w  ogóle i mogłyśmy o wszystkim spokojnie pogadać.
  - Czemu jej nie pomożesz? Możesz jej ulżyć.- powiedziałam idąc ramię w ramię ze mną.
  - Nie mogę. Chcę żeby sama dała radę.- wrzuciłam torbę do szatni i ruszyłyśmy w kierunku stołówki.- Co mamy teraz?- spytałam idąc przed siebie. Emocje opadły. Już nikt nie wytykał nas palcami, ale ich myśli nadal były nie do zniesienia. Dziwiłam się, że jeszcze ani razu żadnemu nie przypaliłam dupska kiedy miał sprośne myśli co do mnie i mojego ciała. 
   - Samoobronę.- odparła.
   Weszłyśmy do  ogromnego pomieszczenia, które było już w połowie wypełnione.  Widząc przy jednym z stolików naszych chłopców od razu ruszyłam w jego kierunku. Cieszyłam się, że Jade trochę ochłonęła i nie chodziłam za Willem krok w krok. Mogło go to denerwować, a może... Może ja byłam zazdrosna? Pierwsze dwa dni siedziałam sama w pokoju dogryzając tej naszej barbie, a Jade nawet na noc nie wracała. Musiałam siedzieć w pokoju z tym plastikiem i słuchać jej marudzenie, ze złamał się jej paznokieć na zajęciach z samoobrony.  Usiadłam koło Setha, i Willa. Nie żebym miała jakieś problemy z Ryderem, ale chyba z całej grupy byłam z nim najdalej stosunkowo. Najmniej rozmawialiśmy, a on jeszcze mnie nie przeprosił za swoje zachowanie. Czasem myślał o mnie i układał przemowę w myślach, ale ja chciałam to usłyszeć wreszcie na głos.
   - Co tam panowie?- spytałam patrząc to na Rydera to na Setha. Z Willem byłam na bieżąco. Jade gadała o nim w kółko i wydawało mi się, ze mówi mi o wszystkim, a ja wiem o nim wszystko.
   - Gramy mecz po południu. Wpadniecie na boisko?- spytał Seth wpychając sobie do ust kolejną piankę. Chyba chciał pobić rekord. Miał ich tam co najmniej piętnaście.
   -Jasne.. -powiedziałam i zobaczyłam jak  w naszą stronę kieruje się Stella. Kiedy doszła do nas stanęła koło Rydera i położyła mu rękę na ramię.
   -Mogę usiąść z wami?- spytała słodko, a na ustach bruneta zawitał uśmiech.
   -A co twoja gruba dupa nie mieści się w koszu na plastik?- powiedziałam ostro i usłyszałam cichy śmiech Willa i Jade. Niestety tylko oni się śmiali. Ryder i Seth patrzyli na mnie jakbym przed chwilą zjadała szczeniaczka.
   -Nie, ale myślałam, że mogłabym...- zaczęła, a Ryder się przesunął. Boże, co to są za głupki. Ci dwaj mają na prawdę pusto w głowie.
   -Odechciało mi się jeść. Patrząc na ta tapetę na twojej twarzy robi mi się niedobrze. Nie dość, że masz jej tak dużo to jeszcze krzywo nałożoną. Boisz się lustra?- spytałam wstając. Dziewczyna ani drgnęła. Spuściła tylko głowę. Grała. Chciała grać niewiniątko i wychodziło jej to. Will od razu przeszedł na jej stronę patrząc na mnie ostro.
   -Może powinnaś zjeść przy innym stoliku.- powiedział, a mi zaparło dech. Co prawda nie przepadał za mną, ale bez przesady. Nie patrząc nawet w ich stronę odstawiłam tacę. Wzięłam tylko do ręki jabłko. Kiedy byłam już przy drzwiach obróciłam się i rzuciłam nim z całej siły w Rydera. Trafiłam w sam środek głowy. Nim  zdążył się obejrzeć ja już szłam w kierunku sali do samoobrony.
***
     Zrobiłam wykop z wymachu po czym dodatkowe uderzenie z pięści. Kukła spaliła się. Zabronione było używać na tych zajęciach swoich zdolności, ale kiedy byłam wściekła nie panowałam nad nimi. Nauczyciel spojrzał na mnie z złością i pokazał palcem w stronę szatni. Po raz kolejny dziś kazał mi ochłonąć. Wyszłam z sali i kopnęłam w szklane drzwi. Zasyczałam z bólu i osunęłam się po ścianie. Miałam dość.  Chciałam wszystkim  dowalić, a zwłaszcza Ryderowi, ale niestety nie chodził ze mną na samoobronę.
   -Łamiemy regulamin?- spytał Caleb siadając obok mnie. Kiedy posłałam mu groźne spojrzenie uniósł ręce w geście poddania.- Chciałem tylko cię gdzieś zaprosić. Masz jakieś plany na dziś wieczór? Tak o osiemnastej?- spytał uśmiechając  się do mnie blado.
   -Nie, ale to zależy gdzie.- powiedziałam wstając. Caleb często mnie denerwował, ale musiałam go tolerować.
   -Niespodzianka. Widzimy się o osiemnastej przy bramie szkoły.- powiedział po czym pobiegł do sali gimnastycznej.

_____
Od Akwamaryn: Mam nadzieję, ze się podoba. Mi osobiście tak. Nic specjalnego się nie dzieje, ale nie szkodzi. W końcu to początek.

środa, 28 listopada 2012

[2 cz. 2] - Wiesz, jesteś krucha, a od kiedy ja mam nową moc... Nie chciałbym ci zrobić krzywdy.

Jade...
   Rzuciłam swoją torbę w kąt pokoju Willa. Od razu po pożegnaniu z rodzicami poszliśmy do niego. Nie chciałam się z nim rozstawać choć na sekundę. Bałam się, że gdy tylko się odwrócę czy puszczę go on zniknie. Rozpłynie się w powietrzu albo znów pozostanie po nim proch. Nawet kiedy witałam i rozmawiałam z rodzicami nie puszczałam jego ręki i kazałam się cały czas obejmować. Kiedy przytulałam się z rodzicami, najpierw położyłam sobie jego dłoń na talii, a gdy chciał zabrać puściłam rodziców, łapiąc go. On i jego rodzice patrzyli na mnie jak na idiotkę, ale miałam to gdzieś. Jeśli to sen, pragnęłam by trwał jak najdłużej. Jeśli się naćpałam, obiecałam sobie, brać zawsze ten narkotyki który umożliwia mi spotkanie go. Ten tydzień był najgorszy w moim życiu, nie chciałam go powtarzać. Wolałam uchodzić za obsesyjnie zakochaną Willu niż go stracić. 
  - Ładnie tu - stwierdziłam, łapiąc szatyna za rękę. 
  Chłopak zaśmiał się, wyrywając dłoń. 
  - Jade, wyluzuj, idę tylko do łazienki. 
  Sięgnęłam z powrotem, lecz ten cofnął się o krok. 
  - Kochanie, nie masz ze mną szans, przewyższam cię siłą, wzrostem i szybkością. Nie bój się, wiem jak mam się wysikać. Wierz lub nie, już robiłem to kilka razy. 
   Spojrzałam na niego ostro. 
  - Jestem twoją dziewczyną, nie powinieneś się wstydzić - odparłam. 
  Will uniósł brew do góry. 
  - Jesteś moją dziewczyną i powinnaś rozumieć, że mam prawo do prywatności. Bez urazy, ale zachowujesz się co najmniej dziwnie. 
  Westchnęłam, siadając na łóżku. Will ukląkł przede mną, chwytając mnie za dłonie. 
  - Co jest? -zapytał szeptem. 
   Przez chwile wahałam się czy powiedzieć mu prawdę. W końcu zachowywałam się dziwnie, nawet bardzo. Wiedziałam jak wygląda to w jego oczach - jakby ta podróż zaszkodziła mi na zdrowiu i coś stało mi się z moją psychiką. Jednocześnie wciąż nie dowierzałam, że naprawdę żyje. Umierał. Przy mnie. Ja go zabiłam. A teraz klęczy przede mną ot tak, dotyka moich dłoni - jak gdyby nic takiego się nie wydarzyło. Miałam prawo do zwątpienia. Wszystko za szybko się działo...
   Choć być może, wcale nie o to chodzi i naprawdę coś stało mi się z psychiką. Albo mam obsesję. Obstawiam to trzecie.  
  Pokręciłam głową. 
  - Nic. Wiem, zachowuje się dziwnie. Mało ostatnio spałam to dlatego - odpowiedziałam, uśmiechając się. 
  Will odwzajemnił go, całując mnie w czoło, po czym znikł w łazience. Wstałam z łóżka i zaczęłam przeglądać jego zdjęcia, pamiątki, medale... W  kącie pokoju stało drugie łóżko - piętrowe. 
Najprawdopodobniej mieli się tu wprowadzić Ryder i Seth. Albo raczej jedno z nich. Na jednym  łóżku była torba, a półeczka obok aż przepełniona różnymi rzeczami. Podeszłam do niej i wzięłam do ręki jedno ze zdjęć. Przedstawiało wysokiego, umięśnionego chłopaku wraz z jakąś małą dziewczyną - może jego siostrą? 
  Mężczyzna był bardzo przystojny, o rzymskich rysach. Gęste, czarne włosy opadały mu na oczy, częściowo zasłaniając widok. Do zdjęcie wystawił język. Brązowe oczy wesoło wgapiały się we fotografa. Lub fotografkę. Zauważyłam w nim duże podobieństwo do Willa. Był tylko nieco bardziej umięśniony, ale tak - niemal bliźniaki.
  Nagle ktoś objął mnie od tyłu, całując po szyi. Podskoczyłam, upuszczając fotografię na łóżko.
  - To Caleb - powiedział Will, opierając brodę na moim ramieniu. - Mój współlokator. 
  Obróciłam się przodem do niego, zarzucając mu ręce na szyję. 
  - Podobny do ciebie. 
  Szatyn skrzywił się. 
  - Jestem przystojniejszy - odparł. 
  Zaśmiałam się, całując go lekko. Chłopak natychmiast oddał, pogłębiając go. Docisnął mnie mocniej do siebie, a ja chwyciłam go za brzegi bluzy, napierając na niego tak, by zaczął się cofać. Po kilku krokach, ściągnęłam mu bluzę rzucając gdzieś. Jedną rękę wsunęłam mu we włosy, drugą położyłam na karku. Kiedy Will oparł się o brzeg łóżka, odsunął mnie od siebie, wiedząc do czego zmierzam. 
  - Jade, nie - powiedział. 
  Zrobiłam szczenięcą minkę, palcem wodząc po jego torsie. 
  - Dlaczego? - zapytałam. 
  Szatyn ścisnął moją dłoń, po czym odparł: 
  - Wiesz, jesteś krucha, a od kiedy ja mam nową moc... Nie chciałbym ci zrobić krzywdy.
  Zaśmiałam się. 
  - Ty głupku! - wykrzyknęłam, popychając go na łóżku i całując go. 
  Ściągnęłam z niego bluzkę, rękami błądząc po jego torsie. Chłopak po chwili zrobił to samo, zaczynając męczyć się ze stanikiem. Kiedy już chyba zrozumiał jak działa zapinanie i odpinanie biustonosza, do pokoju ktoś wszedł. Ze strachem przetoczyłam się z Willa na łóżko, podtrzymując stanik. 
  - Dobra, to chyba tu... - Ryder zamilknął, zaskoczony. Przez chwilę gapił się na nas, potem na koszulkę moją i Willa leżącą na ziemi, a na końcu na mój biust. - Szybcy jesteście - stwierdził w końcu.
  Szatyn spojrzał na niego wilkiem, wskazując na łóżko po drugiej stronie pokoju. 
  - Daj tam torbę i zmiataj. 
  Ryder podniósł do góry dłonie, rzucając bagaż na pościel. 
  - Wybacz, nie chciałem wam przeszkadzać - powiedział, prędko wychodząc. 
  Zamknęłam oczy, pocierając ręką twarz. 
  - Zakład, że za pół godziny  będzie wiedziała o tym cała szkoła? - zapytałam. 
  Will prychnął.
  - Za piętnaście minut - odpowiedział, uśmiechając się chytrze i znów zaczynając mnie całować.
  2 dni później...
  Biegłam przez korytarz do pokoju dyrektorki, a za mną Will. Już 10 minut temu miałam być na spotkaniu indywidualnym. Szatyn stwierdził, że pójdzie ze mną, bo niedaleko jest jego sala w której ma lekcje. Wszyscy, których omijaliśmy krzyczeli za nami "cześć" lub " szczęścia", a trafiło się nawet " za drugim razem nagrajcie film". Nie było osoby, która nie wiedziałaby co działo się w pokoju Willa po wizycie rodziców. Przysięgłam sobie zabić Ryder, gdy tylko jeszcze raz go zobaczę. Ten to miał długi język. Choć, nie to nie on. Tylko Seth -Ryder pewnie opowiedział mu wszystko ze szczegółami, a ten obiegł szkołę informując tylko pozostałych uczniów. 
  Will i tak dobiegł ze mną aż do gabinetu Victori, po czym życząc powodzenia udał się na lekcje. Wytarłam spocone z nerwów dłonie o jeansy i zapukałam. Słysząc "proszę", weszłam do środka. 
  Pokój dyrektorki był dwa razy większy niż ten Willa. Naprzeciw drzwi, znajdowało się biurko , a za nim okno na całą szerokość, wychodzące na park należący do Liceum. Po prawej stał regał zajmujący całą ścianę, przepełniony książkami. Po lewej rosły rośliny - ot tak bez doniczki, po prostu wychodziły z muru. Oprócz nich również obrazy, cały czas zmieniające się, mały ekran pokazujący lekcje, szkolny korytarz i ten w internacie. W kącie znajdowały się drzwi. Może do łazienki, może do archiwum, a może jeszcze do czegoś innego.
  Ten kto siedział na fotelu, był obrócony tyłem do mnie - dopiero po chwili spojrzał w moją stronę. O dziwo, wcale nie znajdowała się tam Victoria, a Caleb - współlokator Willa. Uśmiechnął się do mnie, wstając.
  - Spóźnienie, a u nas każe się za to surowo. 
  Zignorowałam jego słowa. 
  - Gdzie Victoria? - zapytałam.
  - Chodziło ci o dyrektorkę X? - Kiwnęłam głową, zniecierpliwiona. - Musiała wyjechać w ważnej sprawie. Nie chcąc odwołać lekcji, kazała mi siebie zastąpić. Ale spokojnie, przechodziłem przez  Nieczułość. 
   Wskazałam na niego palcem. 
  - TY mnie będziesz uczył? 
  - Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza - Kolejny raz się uśmiechnął. - Jestem Caleb, miło mi. 
__________________________
Od Boddie: Nawet długi, choć nie tak bardzo jak w ostatnim moim. No dobra, średni. Mi się nawet podoba...  Wam? :)Wiem, wiem - słodycz w nim do bólu xd

sobota, 24 listopada 2012

[1 cz.2] Musisz go nauczyć wszystkiego co umiesz

Ella...
     Po tym jak zabrałam swoje rzeczy od rodziców poszłam do Internatu razem z wszystkimi. Jade gdzieś znikła, ale spodziewałam się, że poszła do Willa. Zaledwie tydzień go nie było, a ona tęskniła jakby nie było go wieki. Weszłam do pokoju od którego wcześniej dostałam klucz od Victorii i zobaczyłam trzy łóżka. Wiedziałam, że jestem z Jade, ale kto był tym trzecim? Nad jednym z łóżek wisiała półka wypełniona po brzegi zdjęciami i pamiątkami. Na wieszaku obok wisiał jakiś ręcznik, strój na zajęcia fizyczne i szlafrok cały czarny. jak można było ubierać się na czarno? Nie rozumiałam tego.  Zwróciłam wzrok na pozostałe dwa miejsca urządzone identycznie. Jedynie na jednym łóżku rozwalone były jakieś rzeczy. Zwaliłam je na ziemię i położyłam na nim swoją torbę. Dokładnie w momencie gdy to zrobiłam usłyszałam otwieranie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam mojego wzrostu blondynkę. Oczy miała zmrużone i ledwo dawało się zobaczyć jakiego były koloru. A były szare, takie same jak miał Ryder. Posyłała mi gniewne spojrzenie. Nie zwracając na nią uwagi zaczęłam się rozpakowywać. Dopiero kiedy poczułam niemiłe ukłucie odwróciłam się w jej stronę. Ani drgnęłam gdy nasiliła atak. 
   -Uważaj sobie.- powiedziałam unosząc jedną dłoń i pokazując mały płomyk, który po chwili powiększył się.
   -Nie dotykaj więcej moich rzeczy.- powiedziała zbierając je z ziemi.
   -To zacznij sprzątać w tym pokoju. Ja może i nie należę do czyścioszków, ale nie toleruję bałaganu jak w burdelu.- odparłam i uniosłam jedną brew wyżej gdy nie uzyskałam odpowiedzi.
   - To, że jesteś jedną z piątki nie znaczy, że jesteś jakaś wspaniała. Znalazłaś się tam przypadkiem. Wylosowali cię.- powiedziała, a ja cicho prychnęłam. Ona na prawdę myślała, że tak mi dopiecze?
   -Nawet jeśli. Ja się dostałam, a ty nie barbie.- powiedziałam gdy do pokoju wbiegł Seth. Stanął w drzwiach i szeroko uśmiechnął się do mnie. Przez chwilę poczułam się jak na koloni, kiedy chłopcy przychodzą oglądać pokoje dziewczyn i porównywać. Posłał uśmiech do blondynki i puścił jej oczko.
   -Jestem Seth.- powiedział nawet na mnie nie patrząc.  Odwróciłam się do niego plecami i rozstawiłam rzeczy na półeczce.
   -Stella. Miło mi. To co robiłeś na scenie było...- dziewczyna urwała. Cicho się zaśmiała. Jaki tani podryw. Jednak Seth był aż tak głupi, że się nabrał na te komplementy.
   -Robił to samo co reszta.- powiedziałam nawet nie patrząc w stronę Stelli. 
   -Wiesz... Ty się ośmieszałaś, czy on się ośmieszał? Raczej nie.- powiedziała a ja odwróciłam się w jej stronę. Nie chciałam tego rozwiązywać siłą, ale nie miałam wyboru.  Zacisnęłam dwa palce na jej ramieniu, a dziewczyna padła na kolana i krzyknęła.
   - Nie podskakuj mi.- powiedziałam i wyszłam na korytarz zostawiając ją samą z moim przyjacielem. Byłam ciekawa ile czasu minie nim wskoczy mu do łóżka jak tania dziwka. Zakładałam, że nie więcej niż tydzień. Seth nie był aż tak rozsądny by jej na to nie pozwolić. Ruszyłam gdzieś przed siebie. Kiedy tylko mijałam nastolatków w ich myślach od razu pojawiał się strach. Niektórzy jednak zachwycali się tym jacy jesteśmy, ale więcej było tych pierwszych. Dziwne, że mogą się bać kogoś kogo ledwo znają. Co prawda przeszliśmy dużo, ale nie byliśmy potworami. Postanowiłam odebrać od Victorii mój i Jade plan zajęć. Tu klasy mieszały się na każdej lekcji i zawsze były inne.  Nie musiałam daleko iść. Spotkałam ją w naszym damskim akademiku na korytarzu głównym. W ręce miała jakieś papiery i uśmiechała się do mnie.
   -Jak tam pokój? Mam nadzieję, że Stella przyjęła was miło.- starała się na jej imię nie zwymiotować. Victoria wiedziała co o niej myślę, ale czekała co powiem.
   -Pierwsze wrażenie nie najlepsze, ale myślę, że przyjaźń przyjdzie z czasem.- odparłam bawiąc się dłońmi.- Chciałam odebrać mój i Jade plan. - kobieta pogrzebała w papierach i wyjęła dwie kartki.
   -Na większości zajęć jesteście razem, prócz tych indywidualnych co do waszych mocy. Jeśli chodzi o samoobronę i walkę wręcz. Zostaniecie rozdzieleni na grupy. Zaawansowaną i podstawową na pierwszych zajęciach, ale myślę, że będziecie razem.- powiedziała blondynka wymijając mnie.
  -Przepraszam...- zaczęłam, a kobieta zatrzymała się i spojrzała na mnie zaskoczona. Nie przeczytała tego w moich myślach, bo dopiero teraz przyszło mi to do głowy.- Mówiła pani coś o zajęciach dodatkowych, które mielibyśmy prowadzić.
  -Zapomniałam. Jutro rano zjawi się u ciebie uczeń o takich samych zdolnościach jak twoje. Musisz go nauczyć wszystkiego co umiesz. Do Jade i reszty również przyjdzie, a teraz przepraszam muszę iść.- powiedziałam i odeszła. Odetchnęłam i obróciłam się wpadając na kogo o wiele wyższego ode mnie. Uniosłam wzrok do góry i zobaczyłam twarz chłopaka. Szatyn uśmiechał się do mnie i pocierał miejsce w które uderzyłam głową.
   -Ella... Nasza czwarta.- powiedział, a ja przyjrzałam mu się uważniej. W oczach iskrzyły się ogniki szczęścia. Wniknęłam w jego myśli, ale nic nie znalazłam. Jedynie jakieś bezużyteczne wspomnienia z dzieciństwa. Najwidoczniej był jakimś przygłupem.
   -Chyba się nie przedstawiłam, więc nie mów do mnie po imieniu.- odpowiedziałam krzyżując dłonie na piersi.
   -Nie musisz się przedstawiać. Wszyscy się tu znają jako,, Elle, która miota ogniem i nie umie go opanować.''- to był cios poniżej pasa.
   -Miałam chwilową amnezję. Zresztą sądzę, że ta cała próbaa była nie w porządku.- chłopak uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń.- No, ale ty znasz moje imię, a ja twojego nie.- powiedziałam.
   -Caleb.- odparł puszczając mi oczko. Teraz zrozumiałam skąd go kojarzę. To on posyłał mi głupie uśmieszki gdy stałam na scenie, z końca sali.- Widzimy się na zajęciach z samoobrony. Zobaczymy czy potrafisz walczyć.- powiedział przyglądając się kartce, którą trzymałam w ręce.

_____
Od Akwamaryn:  Nie jest długi. Taki średni. Zwyczajny i prosty. teraz akcja przystopuje i w szkole bardziej zajmiemy się przyziemnymi sprawami, ale jeśli tylko coś wpadnie nam ciekawego do głowy to będziemy realizować pomysły.