czwartek, 30 sierpnia 2012

[ 12] - Zdecydowanie zakochani.

Jade...
  Leżałam na kolanach Willa, gdy Seth - który podobno chodził do szkoły medycznej - opatrywał mi ranę. Niedaleko mnie, na skraju góry stali Ryder i Ella. Dziewczyna cały czas trenowała - a właściwie próbowała wykrzesać z siebie ogień. Niestety z jej rąk nie strzelały nawet iskry. Była na skraju załamania. Ryder próbował ją pocieszyć, pomóc. Denerwował ją, a i ja od czasu do czasu krzyczałam coś prowokującego. Ale choć drżała z wściekłości nie potrafiła wywołać choćby małego płomyka. Wreszcie opadła zdruzgotana na ziemię, zakrywając twarz dłonią.
  Już otworzyłam usta, by znów powiedzieć jej coś chamskiego, kiedy zamiast słów, krzyknęłam z bólu. 
  - Seth, na pewno wiesz co robisz? - jęknęłam, zaciskając dłoń na koszulce Willa. 
  Seth kiwnął głową, po czym wyciągnął "szmatkę" [ Ryder dał koszulkę, by mógł czymś "umyć" mi nogę ], którą Will oblał wodą. 
  - Zaufaj mi - odpowiedział, myjąc mi nogę. 
  Will pogładził mnie po włosach, uśmiechając się pod nosem. 
  - I widzisz dlaczego traktujemy cię jak dziecko? - zapytał. 
  Zacisnęłam zęby, znów czując ból, po czym odpowiedziałam:
  - Gdybyś to ty szedł pierwszy i byś jak na dorosłego i silniejszego przystało prowadził, teraz ty byś leżał zamiast mnie.
  - Pewnie, zrzuć na mnie całą winę. Gdybyś naprawdę nie była głupsza i słabsza nie weszłabyś sobie ot tak do tej jaskini - odparł, przestając bawić się moimi włosami. 
   Mocniej ścisnęłam jego koszulkę. 
   - Gdybyście naprawdę byli mądrzejsi i silniejsi, ostrzeglibyście mnie i nie pozwolili iść na początku. 
  Will wzruszył ramionami. 
   - I tak byś to zrobiła - stwierdził. 
  Zaśmiałam się.
   - Racja. 
  Krzyknęłam z bólu, patrząc z wyrzutem na Setha. Ten podniósł się z uśmiechem, klaszcząc w dłonie.
  - Gotowe - powiedział, po czym krzyknął do Raydera. - Nie będziesz miał nic przeciwko jeśli twoja koszulka będzie robiła przez pewien czas za bandaż? 
   Ryder spojrzał na niego ostro, po czym doskoczył do niego, zaciskając dłoń na ustach chłopaka.
  - Siedź cicho, chyba, że znów chcesz mieć strzelaninę. Musimy zachować ostrożność, jasne? - Gdy Seth kiwnął głową, puścił go, a następnie spojrzał na mnie, wyciągając dłoń. - Spróbuj wstać. 
  Chwyciłam go, a kiedy już stałam na ziemi, zrobiłam krok, nie puszczając jego ręki. Od razu wrzasnęłam  z bólu i gdyby nie Rayder, upadłabym. Pokręciłam głową, siadając obok Willa. 
  - Nie dam rady - powiedziałam z rozpaczą. 
  Rayder westchnął, rozglądając się dokoła.
  - Nie możemy robić tak długiego postoju. Will poniesiesz Jade? - Kiedy otworzyłam usta by zaprzeczyć, brunet dodał. - Musimy iść szybko, a z tobą kulejącą będzie to mały problem. Jak Will cię poniesie pójdzie szybciej. 
  Pokręciłam głową. 
  - Niech zrobi to ktoś inny. Will może być naszym żywym przenośnikiem wody. Sam widziałeś jak Ella reagowała przedtem podczas podróży. Niech weźmie mnie Seth. 
  Ryder przez chwilę spoglądał to na mnie to na chłopaka, po czym zgodził się. Seth wziął mnie na ręce. 
  - Ale potem będziemy się zmieniać - dodał Ryder, a widząc moją minę, powiedział. - Nie, żebyś była gruba. Po prostu musimy oszczędzać siły. 
  Westchnęłam. Nie wliczając Elli to z Ryderem miałam największy konflikt. Ciążyłam mu już jako zdrowa, co dopiero teraz. Setha lubiłam z nich wszystkich najbardziej. Umiał rozładować napięcie, zresztą wydawało się, że jedyny tu mnie lubi. Mogłam z nim spokojnie o wszystkim pogadać. Z Willem cały czas bym się sprzeczała i nawzajem dogryzalibyśmy sobie. Dlatego zaproponowałam Setha. 
   Seth uśmiechnął się do mnie krzepiąco, wiedząc o czym myślę. 
  - On nie lubi nikogo - szepnął do mnie, schodząc po górze. 
  Odwzajemniłam uśmiech, odpowiadając: 
  - Ale ze wszystkich mnie najbardziej. 
***
  Zbliżał się zmierzch. Wraz z Sethem szliśmy na końcu, śmiejąc się i rozmawiając. Przed nami podążał Will, a na przodzie Ryder z Ellą.  Towarzystwo chłopaka bardzo mi pomagało i rozweselało. Był taki jak ja i tak samo traktowany. Mogliśmy się nawzajem wspierać. Umilał mi czas i sprawiał, że zapominałam o nodze. Nie wiem jakbym się czuła, gdyby jego tu nie było. 
  - Wygląda na to, że poniosę cie aż do lotniska - szepnął Seth, patrząc znacząco na podążającą przodem dwójkę. 
  Zachichotałam. 
  - Ryder chyba jednak kogoś lubi. To takie romantyczne. Myślałam, że jest pozbawiony uczuć - odparłam, uśmiechając się na widok Elli i Rydera. Szli ramię w ramie, ich dłonie niemal się złączały. - Ale od początku coś między nimi było. Oprócz tego mężczyzny, którego ścigamy, będziemy mieli na głowie zakochanych. Nie wiem co bardziej mnie przerażą. 
   Seth wzruszył ramionami. 
  - Zdecydowanie zakochani - uśmiechnął się, gdy nagle rozległ się znajomy dźwięk. Nim zdążyłam zareagować, Will zabrał mnie z ramion Setha, rzucając w trawę, jak zabawkę. Nadjeżdżali. Cała czwórka zbiła się w grupkę, osłaniając mnie. Przewróciłam oczami. Ryder lekko popchnął Elle za siebie - wiedziałam, że nie chcę jej urazić, a jednocześnie ryzykować. Była taka jak ja. Normalna. Tyle, że Ryderowi zależało na jej samopoczuciu. Moje miał głęboko gdzieś. 
  Podpełzłam pod krzak, unikając pocisku. Zaraz jednak wrzasnęłam, gdy w miejscu gdzie wylądował buchnał ogień. 
________________________
Od Boddie:  Przynudzałam przez 3/4, ale pod koniec już trochę lepiej ;p Średnio mi się podoba, w zasadzie tylko ta końcówka... A Wam?

Od Akwamaryn i Boddie: Chciałyśmy wam bardzo, ale to bardzo podziękować za komentarze i obserwacje, których jest już 32. Niestety jest nam też trochę przykro, że tylko kilka osób z tej gromady komentuje nasze wypociny. Chciałybyśmy by każdy kto przeczyta ten rozdział skomentował, chociaż jako anonim i dał nam do zrozumienia, że czyta i jest;)

niedziela, 26 sierpnia 2012

[11]- Twoje oczy... Są czarne jak smoła.

Ella...
          Zacisnęłam dłonie w pięści i przyjrzałam uważnie wilkom. Z nerwów zapragnęłam się zaśmiać. Jade ledwo chodziło, nie mogłam jej zmusić żeby walczyła. Podniosłam się powoli, a kiedy zwierzęta rzuciły się na nas, a wtedy skoncentrowałam się na swojej mocy. Zdążyłam tylko zasłonić Jade, a jeden z nich skoczył na mnie. Poczułam jak jego pazury wbijają się w moje ramie. Zacisnęłam zęby i wściekła rzuciłam w niego kulą ognia. Pies zawył i uciekł, ale reszta został.Skupiłam się na odczytaniu ich myśli, ale nic nie słyszałam. Może to dlatego, że to zwierzęta? Chciałam znów zapłonąć żywym ogniem, ale nie mogłam. Nie byłam na tyle zła  by to zrobić. Stworzyłam z ognia korkociąg i powoli przesuwając go odgoniłam wszystkie wilki. Dopiero teraz zorientowałam się ile mnie to kosztowało. Opadłam na ziemię głośno sapiąc i dysząc. 
     -Dobra trzeba się stąd wydostać zanim wrócą z kolegami.- powiedziałam i pomogłam wstać Jade. Założyłam sobie rękę dziewczyny na moją szyję i rozejrzałam się w koło.
     -Tam!- blondynka wskazała na korytarz. Przez chwilę zastanowiłam się czy ma sens się gdzieś ruszać. Nie wydawało mi się by chłopaki dotarli tu, zwłaszcza że nikt z nas nie dysponował ziemią. - Na co czekasz? Idziemy!- powiedziała Jade puszczając mnie i idąc przed siebie. Ruszyłam za nią, a po chwili ujrzałam jak ściana podnosi się. Spojrzałam na dziewczynę i pociągnęłam ją za ramię.
     -Jade! Ella!- to Will krzyczał za nami. - Dajcie rękę! Szybko!- zrobiła się niewielka szpara, która z każdą chwilą zmniejszała się.
    -Idziesz.- powiedziałam do Jade, a ta spojrzała na mnie zaskoczona i zaprzeczyła.
    -Albo wychodzimy razem, albo żadna!- powiedziała, ale nie słuchałam już jej. Dotknęłam rękoma jej ramion, ale nie zdążyłam. Szpara znikła i było po wszystkim.
     -Świetnie! Teraz obie siedzimy w tym bagnie, a ty ledwo chodzisz...- wysyczałam i nie czekając na nią wściekła ruszyłam korytarzem.
      -Chyba nie myślałaś, że dam ci tak łatwo się mnie pozbyć? Jesteśmy tu razem i wyjdziemy obie.- powiedziała po czym dorównała mi kroku kulejąc. Jakby nie patrzeć szło jej nieźle. Nie skarżyła się na ból i szła dzielnie za mną. 
    Nagle korytarz zaczął się zwężać na tyle, że musiałyśmy iść dotykając plecami ściany by się zmieścić. Przeszłyśmy przez wąską szparę i poczułam niemiły chłód. Nic nie słyszałam, ale ostatnio zdarzało się to często. Traciłam chyba tę zdolność. Zatrzymałam się w bezruchu kiedy zobaczyłam wodospad. Tyle wody na tym pustkowiu i właśnie my to znalazłyśmy. W tym momencie nie zwracałam uwagi na blondynkę za mną. Ruszyłam w kierunku wody, kiedy ona nagle przybrała dziwny kształt. Część wody wyszła z swojego bajora i przeistoczyła się w chłopaka. Cofnęłam się o kroki i spojrzałam w bok gdzie stała Jade. 
    -No to pięknie.- powiedziałam cicho i przełknęłam ślinę o wiele głośniej. Rozejrzałam się za wyjściem, krótkiej chwili znalazłam. Znajdowało się za plecami wodnego chłopaka. Była to nie wielka dziura przez którą wpadało światło. Uniosłam ręce ku górze, a w moich dłoniach pojawiły się dwa płomienie. Niewielkie co prawda, ale musiało mi to na razie starczyć. Nieznajomy dziwak zrobił to samo tyle że z wodą, a po chwili zwiększył jej nakład. Przy nim wyglądałam jak mały pikuś, ale miałam przecież Jade. Gimnastyczkę i dziewczynę która zna karate. Dziewczyna jakby wyczuła, że o niej myślę i rzuciła się do ataku. Zrobiła w powietrzy salto przeskakując chłopaka od tyłu i uderzając go w plecy z wykopu.Cicho zasyczała z bólu, ponieważ wykorzystała do tego chorą nogę. Rzuciłam w niego resztkami mojej siły, a on tylko się zaśmiał. Nie mogłam nic zrobić. Wszystkie moje ataki blokował strugami wody. Jade szło nieźle, ale mu starczył jeden ruch i ja obalał. 
     -Żałosne dziewczynki. Nigdy mnie nie pokonacie.- rozbrzmiał głos w mojej głowie.- Pierw zabiję was, a potem resztę. Ryder będzie cierpiał bardziej od ciebie, a ty nie będziesz mogła mu pomóc.- odezwał się znów, a ja stanęłam cała w ogniu. Wściekłość wypełniała mnie od środka od palców u stóp po czubek głowy.
    -Nie  pozwolę ci!- krzyknęłam na głos i jakby nagle siły mi wróciły, zaczęła obrzucać go ogromnymi kulami. Chłopak jednak ani drgnął. Znów wszystko blokował wodą, a kiedy Jade chciała go obalić złapał za jej nogę i rzucił sobie za plecy. Dokładnie w miejsce gdzie znajdowało się wyjście. Spojrzałam na nią znacząco. Blondynka spojrzała n mnie smutno po czym przedarła się przez małą szparę.Nim się spostrzegłam chłopak znalazł się koło mnie i przygniótł mnie do ściany. Rękoma dotnkął moich nadgarstków i zaczął wysysać całą moją moc. Krzyknęła z bólu kiedy obrzucił moje wrzące ciało wodą, a po chwili nie miałam już sił. On jednak nadal trzymał moje nadgarstki odbierając mi resztki sił. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich okropną złość i nienawiść. Po raz kolejny krzyknęłam z bólu, ale tym razem fizycznego. Chłopak wbił mi coś w udo i głośno się zaśmiał.
    -Umieraj w cierpieniu.- powiedział wydobywając ze mnie resztki sił. Usłyszałam przeraźliwy wrzask Jade, a po chwili głośne kroki chłopaków i ciosy zadawane wodnemu chłopakowi przez Rydera. Zwił się z bólu puszczając mnie na kamienną posadzkę, a po chwili rozpłynął się w powietrzu. Odchyliłam głowę do tyłu i wygięłam się w łuk. Nie czułam w ogóle sił. Jakby cały mój ogień nagle znikł. Nie przejmowałam się nogą, chciałam tylko odzyskać moc. Poczułam jak Will uderza we mnie wodą. Było to kompletnie nie rozsądne, zwłaszcza po tym co przeszłam. Zawyłam z bólu i poczułam jak ktoś zrywa mi z nogawkę spodni. Oddychałam głęboko ściskając czyjś dłoń, a oczy przez ten cały czas miałam zamknięte. To Seth próbował mnie opatrzyć. Był jeszcze gorszy ode mnie w te klocki więc po prostu wyrwałam mu swoją nogę.
    -Nie dotykaj. Nie potrafisz.- powiedziałam po raz kolejny wyginając się i kuląc na zmianę.
    -Ella trzymaj się. Otwórz oczy...- usłyszałam głos Rydera. Teraz to ona stał nade mną, a nie ja nad nim. Posłusznie otworzyłam oczy i zobaczyłam ich przerażone miny. Nie wiedziała co się stało puki chłopak nie odezwał się.- Twoje oczy... Są czarne jak smoła.- powiedział, a po moich policzkach pociekły łzy.

________
 Od Akwamaryn: Uff... Podoba mi się. Powiem wam, że cholernie mi się podoba! Dużo opisów i w ogóle, ale mam nadzieję, że wam to odpowiada.

środa, 22 sierpnia 2012

[10] - Dasz radę. Pokaż, że się co do ciebie myliłam. Zasługujesz na bycie w grupie

Jade...
  Wytarłam lecącą krew, schodząc po górze. Tuż za mną szedł Will, a Seth... Nawet nie wiedziałam gdzie on był. Pewnie w tyle, albo na górze z Ellą i Ryderem. 
   Zacisnęłam pięści, przypominając sobie słowa brunetki " następnym razem nie zgrywaj takiej odważnej i mów o wszystkim". Co bym nie zrobiła, wszyłoby albo, że zgrywam odważna, albo, że jestem zbyt delikatna do tej misji. Gdyby powiedziała - wyszłoby, że myślę o sobie i nawet tak lekkie draśniecie powoduje u mnie płacz. Miałam jej dość. Rządziła się i wywyższała, tylko dlatego, że wysłano mnie razem z nimi. Każdy mnie tu nienawidził - bo byłam zbyt słaba. Zbyt delikatna. Nie umiałam zranić przeciwnika, co tu dopiero mówić o zabiciu. Chyba... Chyba lepiej by było dla wszystkich, gdyby mnie tam postrzelono. Nie musieli by przejmować się czy przeżyję następną dobę czy nie. Ulżyło by im wszystkim. 
  - Hej, Jade! Słyszysz mnie? - Z rozmyślań wyrwał mnie głos Willa. Chyba się mnie o coś pytał. Spojrzałam na niego, prosząc o ponowienie pytania. Ten tylko uśmiechnął się. - Dlaczego nie pogodzisz się z Ellą?
  Prychnęłam. 
  - Uważa mnie za gorszą. Co bym nie zrobiła zawsze jest źle. Zawsze znajdzie pretekst, by mnie za coś skarcić niczym dorosły dziecko. - Spojrzałam na niego z wyrzutem, zeskakując z ostatniego głazu. - Wszyscy traktujecie mnie tu jak dziecko. Bezbronne i zbyt delikatne, by móc gdziekolwiek pójść. 
   Will pokręcił głową, lądując obok mnie.
   - Po prostu się o ciebie troszczymy. 
   Weszłam do jaskini. 
   - Ale ja tego nie chcę. Umiem sobie poradzić. To, że jestem słabsza, nie znaczy też, że głupsza. - odparłam, po czym wrzasnęłam.
   Coś oplotło moją nogę, ciągnąć mnie do góry. Między mną a Willem zaczęły latać sztylety, oddzielając nas od siebie. Nagle ziemia rozstąpiła się, a spod niej wyszła ścianka, nie dająca możliwości przejścia. Sznur rozciął mi skórę, wbijając się. Krew zaczęła skapywać z mojej kostki. Ilekroć się poruszyłam, zaciskał się, powodując większy ból i więcej krwi. Will wrzasnął moje imię, a po chwili usłyszałam przerażony głos Elly. Ścianka dojechała już niemal do sufitu. Krew odpływała mi do mózgu, co spowodowało zawroty głowy.
  Nagle usłyszałam krzyk i Ella upadła pode mnie - moje włosy jeszcze dotykały ją po twarzy. Chłopcy musieli wyrzucić ją ponad jadącą barierę.
  - Boże, Jade, żyjesz? - zapytała, patrząc na moją nogę. Krew lała się strumieniami. Kiwnęłam głową, spoglądając na nią. Widziałam ją jakby przez mgłę. Tymczasem ścianka dosunęła  się do sufitu. Straciłyśmy kontakt z chłopcami. Nie słychać było nawet ich krzyku.
   - Jade, Jade, popatrz na mnie - wyszeptała Ella, bijąc mnie lekko po twarzy. Z trudem utrzymywałam powieki otwarte. Kręciło mi się w głowie, krew leciała po brodzie. Wykrwawię się jeśli będę tak wisieć, pomyślałam przerażona. - Jade, posłuchaj mnie - zaczęła Ella. - Masz tu nóż Setha. Wiem, że to trudne, ale spróbuj rozciąć węzeł. Ja jestem za niska, nie sięgnę.
   Ella wsunęła mi w dłoń nóż. 
   - Dasz radę. Pokaż, że się co do ciebie myliłam. Zasługujesz na bycie w grupie. Jesteś odważna i silna. Musisz przeżyć, Jade! - Ella sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała się popłakać.
   Ścisnęłam mocniej ostrze, chwytając się wolną dłonią sznura. Jęknęłam z bólu, gdy popłynęło więcej krwi. Puściłam, oddychając płytko. 
   - Dlaczego nie rzucisz ogniem? - zapytałam słabym głosem Elle. 
  Dziewczyna pokręciła głową.
   - Ogień przejdzie na ciebie - wyjaśniła. 
   Przełknęłam ślinę.
   - I tak umrę. Mam słabe szansę na przeżycie, najsłabsze z całej piątki. Umrę. Prędzej czy później - wysapałam. 
   Ella pokręciła głową
   - Nie, nie umrzesz. Błagam, Jade, musisz to przeciąć! Błagam... - Ella zaczęła szlochać, wycierając mi dłonią krew z twarzy. 
   Przełknęłam ślinę i zaciskając zęby, znów podciągnęłam się na sznurze. Krzyknęłam z bólu, jednak nie puściłam go. Zaczęłam przecinać go nożem.
   Zaraz zemdleje, pomyślałam z przerażeniem. Powieki same się zamykały, traciłam czucie w nodze. Przełknęłam ślinę.  Trudność sprawiało mi nawet oddychanie. Świat zaczął wirować, ale dalej cięłam. Nagle sznur, nóż i moją dłoń, zastąpiły czarne plamki. Obraz się zamazywał. 
   Straciłam przytomność, uderzając w ziemię. 
***
  Zamrugałam powiekami, po czym przetarłam dłońmi twarz. Jęknęłam, czując ogromny ból w kostce. Zacisnęłam powieki, by po chwili gwałtownie je otworzyć. Spróbowałam usiąść, lecz coś mnie podtrzymało. Zaczęłam się szamotać, przerażona. 
   - Spokojnie, spokojnie, Jade, spokojnie - usłyszałam cichy i kojący głos Eli. 
  Sufit przysłoniła mi jej głowa. Uśmiechała się lekko, gładząc mnie włosach. Policzki miała umazane krwią, oczy spuchnięte i czerwone oraz wory pod nimi, a twarz nabrała szarego koloru. Ledwo żyła. Była wyczerpana i osłabiona, ale oczy iskrzyły jej się ze szczęścia. Płakała. 
   Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że leżę na jej kolanach. Spróbowałam się podnieść, lecz po raz kolejny mnie przytrzymała. 
   - Leż - rozkazała, nadal gładząc mnie po włosach. - Wszystko dobrze? 
   - To ja ciebie powinnam się spytać. Uśmiechasz się do mnie, każesz mi leżeć na swoich kolanach, gładzisz włosy... Albo ja się naćpałam albo ty - odparłam. 
   Brunetka zaśmiała się gorzko, pomagając mi usiąść. 
   - Prawie umarłaś. Straciłaś dużo krwi. Sznur konkretnie przeciął ci nogę. - wyjaśniał dziewczyna. 
   Spojrzałam na kostkę. Cały brzuch, spodnie i nogi miałam poplamione krwią. Tak jakby moja skóra nabrała czerwonego koloru.Tak samo dłonie. 
   Samą kostkę miałam przewiązaną resztką bluzki Elly - teraz siedziała w samym staniku. Przedtem biała, teraz nabrała czerwonego odcienia. Krwotok udało się zatamować. Nadal czułam stamtąd pulsując ból, ale w porównaniu z tamtym ten był niczym. 
    - Dziękuje - powiedziałam, patrząc Elli w oczy. 
  Brunetka uśmiechnęła się, kręcąc głową.
    - Od kiedy, mówimy do siebie bez sarkazmu, w dodatku dziękujemy za coś? - zapytała. - Albo ja cię naćpałam albo ty. 
   Zaśmiałam się. Nagle z mroku doszło nas ciche warknięcie, a po chwili wynurzył się stamtąd wilk dwa razy większy niż normalny. Za nim następne, nieco mniejsze. Zaczęły węszyć, by następnie wlepić we mnie wzrok i wyszczerzyć kły. Czuć było ode mnie krew. Całe litry krwi. Zwierzęta warknęły, nieruchomiejąc, by po chwili rzucić się w naszą stronę.
 ________________________
Od Boddie: Zrehabilitowałam się i napisałam nawet długi rozdział. No, może nie długi, ale średni tak :) Mi się bardzo podoba, a Wam? :)

sobota, 18 sierpnia 2012

[9]-Przepraszam pani doktor, ale mieliśmy większe zmartwienia.

Ella...
     Stałam przez chwilę tyłem do bruneta i głęboko oddychałam. Musiałam się uspokoić zanim do niego podejdę. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiegoś potwora nawet Seth. Nie zwracając na nich uwagi obróciłam się w stronę Rydera i uklękłam koło niego. Z jego prawej piersi krew lała się strumieniami. Zagryzłam dolną wargę, by się nie rozkleić i odsunęłam dłoń chłopaka z klatki piersiowej. Jego ciemne oczy przyglądały mi się z ciekawości i smutkiem, jakby całe życie uszło z niego. Chciałam mu oddać swoją siłę, wszystko co miałam byle tylko żył. Po co mnie bronił? Usłyszałam szybki bieg i za chwilę wszyscy byli w koło nas. Odgarnęłam włosy z twarzy i rozdarłam koszulę chłopaka. Mięśnie były tak widoczne, ze przez chwilę nie mogłam oderwać on nich wzroku, ale potem... Potem zobaczyłam ranę Wyglądała okropnie. Co prawda chodziłam do szkoły medycznej, ale nic nie umiałam. Poszłam tam tylko dlatego, że rodzice chcieli żebym przejęła po nich interes.
   -Matko... Will masz jeszcze siły?- spytałam wiedząc, że prawie wszystko na mnie wykorzystał. Chłopak jednak przytaknął i spojrzał na mnie pytająco.- Jak będzie zasypiał cuć go.- odpowiedziałam mu na nieme pytanie i kolejny raz spojrzałam na klatkę piersiową Rydera, która ledwie się unosiła. Po moich policzkach popłynęły łzy, które szybko otarłam. Nie mogłam teraz płakać. Nie w takiej chwili. Brunet ścisnął delikatnie moją dłoń dodając mi otuchy.
    -Potrzebna mi jakaś chusta, ostre narzędzie i woda. To musi starczyć.- powiedział i zdarłam z siebie kawałek spodni, na tyle długi by mógł opasać go w klatce piersiowej.
    -Mam nóż.- powiedział Seth podając mi go. Szybko go wzięłam i spojrzałam na Jade. Wydawała się być skołowana.
    -Rozmawiaj z nim. O byle czym. Zajmij go.- powiedziałam starając się być miała.
    -Victorio co mam zrobić? Jak mu ulżyć?- spytałam w myślach, ale nie uzyskałam odpowiedzi.  Wskazałam głową na ranę chłopaka, a Will automatycznie chlusnął słabą wiązką wody. Ryder cicho jęknął i westchnął. Wiedziałam jakie to miłe, taki chłód. Nie miałam ni żeby otworzyć ranę. Musiałam działaś na wyczucie. Złapałam za nóż drżącą ręką. Zacisnęłam zęby i powoli wbiłam nóż w ranę. Widziałam na twarzy bruneta grymas bólu. Nie mogłam spudłować. Modliłam się o to kiedy powoli pod kątem wyciągałam narzędzie. Zamknęłam oczy, a kiedy wyjęłam ostrze wszyscy zaczęli się cieszyć. Udało się.
    -Brawo Ella.- wyszeptał Ryder przymykając oczy.
    -Nie śpij! Nie możesz!- krzyknęłam, a Will uderzył w niego wodą.- Posadźcie go.- poprosiłam chłopców i spojrzałam na Jade. Przepasałam materiał tak by nachodził na ranę i związałam. Jeden koniec dałam Jade, a drugi wzięłam sama.- Na mój znak ciągnij mocno.- powiedziałam i odliczyłam po czym Ryder wydał z siebie wrzask bólu.
***
    Nie mogliśmy dłużej czekać. Trzeba było iść. Chłopcy podtrzymywali Rydera, ale po jakimś czasie ten im uciekł i powiedział, że pójdzie sam. Byliśmy już blisko. Chciałam jakoś umyć ręce, które były całe od krwi chłopaka, ale nie chciałam prosić Willa o pomoc w takiej błahostce. Czułam się jednak źle będąc umazana krwią Rydera.
   -Jak oni nas znajdują...- powiedziałam właściwie sama do siebie. Na kompletnym pustkowiu znajdują piątkę ludzi, którzy z góry są praktycznie nie widoczni. 
    Nim się spostrzegliśmy  byliśmy na tej świętej górze.Czekaliśmy na jakiegoś orła na marne. Nie miałam pojęcia jak on nam właściwie miał wskazać drogę. Przecież to chore. Mieliśmy go spytać ,,Wiesz może gdzie znajduje się siedziba przestępcy?''. Jade i Ryder od razu zasiedli pod skałą w cieniu by nabrać sił. Mój kryzys przeszedł gdy się wyładowałam. Teraz sprawdzałam tylko czy mojemu przyjacielowi nic nie jest. Nigdy więcej nie pozwolę mu mnie chronić, bo wychodzi na tym okropnie. Ja i Seth stanęliśmy na zboczu wypatrując czego. Kompletna pusta. Nic. 
    -Spędzimy tu noc. Jest późno, a my jesteśmy wykończeni.- powiedział Will patrząc w stronę Rydera i Jade. Nagle moją uwagę przykuła czerwona plama na jej bluzce. Podeszłam do dziewczyny i złapałam ją za ramie, a ta zasyczała z bólu.
    -Czemu to ukrywałaś?- spytałam przyglądając się drobnej ranie.
    -Przepraszam pani doktor, ale mieliśmy większe zmartwienia.- powiedziała oschle i wyrwała soją rękę z mojego uścisku. Posłałam jej gniewne spojrzenie i obdarłam kolejny kawałek bluzki. Teraz zakrywała mi ona jedynie piersi i to wszystko.  Will chlusnął na nią wodą, a ja zacisnęłam na jej ręce materiał.
     -Następnym razem nie zgrywaj takiej odważnej i mów o wszystkim. Może wdać się zakażenie prawda Seth?- powiedziałam do chłopaka, który uczęszczał na uczelnię, ale on był zajęty czym innym. Wpatrywał się gdzieś w dal, a dokładniej w gniazdo na szczycie mniejszej góry. Powędrowałam za jego wzrokiem i napotkałam orła, który w tym właśnie momencie unosił skrzydła.
    -Brawo! Mamy orła, ale co to ma znaczyć?- spytałam pokazując go pozostałym. Will uśmiechnął się pod nosem i odparł.
    -Skrzydła wskazują kierunek. Ruszymy tam tylko jak nadejdzie świt, a teraz śpijcie dobrze.- powiedział po czym wszedł do jaskini. Jade powędrowała za nim, a Seth zdecydował się przejść w koło. Usiadłam obok Rydera i oparłam głowę na jego ramieniu. Chłopak nawet nie drgnął, ale wyczułam, że się uśmiecha.
    - Nieźle sobie poradziłaś z raną i jak zapłonęłaś... To było...Wow...- powiedział i objął mnie ramieniem. Wzruszyłam ramionami.
    -Chyba po coś chodzę do tej głupiej szkoły.- odparłam i zbliżyłam swoją twarz do jego. Na ustach chłopaka zawitał delikatny uśmiech. Już mieliśmy to zrobić kiedy z jaskini dobiegł nas wrzask Jade.

_______
Od Akwamaryn: I jak wam się podoba? Ja nie mam zbytnio nic do powiedzenia, więc po prostu zamilknę.

wtorek, 14 sierpnia 2012

[ 8] - " Na świętej Górze Aborygenów, orzeł powie Wam gdzie iść"

Jade...
   Oblizałam palce, odsuwając talerz i opadając na krzesło.
   Rayder zaproponował byśmy przed poszukiwaniami zjedli coś - zreperowali siły. Wiedziałam, że chodzi mu o mnie i Setha. Przyzwyczaiłam się, że jestem w grupie uznawana za najsłabszą. Bo zresztą byłam. Nie potrafiłam nic niezwykłego. Odstawałam od nich. Czułam się jak wyrzutek, debilka, kiedy robili postój, by odpocząć albo tak jak teraz coś zjeść, napić się czegoś. Niby myśleli o wszystkich, ale wiedziałam, że to o mnie głównie chodzi. Traktowali mnie jak dziecko - bezbronne, delikatne. Nie zdolne do samoobrony. Podejrzliwe patrzyli, nawet, kiedy chciałam iść do ubikacji. Aż dziwne, że nie wysyłali tam kogoś ze mną.
    - Więc? - zapytała Ella, sącząc sok. - Gdzie teraz?
   Rayder wyciągnął z kieszeni kartę, marszcząc brwi. Po chwili wzruszył ramionami, czytając:
    - " Na świętej Górze Aborygenów, orzeł powie Wam gdzie iść". Co to do cholery jest?
   Aborygeni... Rdzenni mieszkańcy Australii. Pamiętam, że mieliśmy o nich lekcje. Było tam, że mieli swoją świętą górę. "Miejsce Spotkań" czy coś takiego. Chyba się z niej modlili. Nie pamiętam dokładnie.Wiem, że żyją nadal - może po staremu? Polują na kangury, mieszkają w jaskiniach, bądź namiotach? Skup się, Jade. Jak nazywała się ta góra?
   Wytężyłam umysł, wpatrując się się w tabliczkę  przede mną. Nie była długa, zaczynała się na U i...
  - Uluru - szepnęłam, a widząc zdziwione spojrzenia grupy, dodałam: - Święta Góra Aborygenów to Uluru.
  - Skąd wiesz? - zapytał Will.
  Wskazałam na tabliczkę przede mną.
  - Po prostu przeczytałam napis - odparłam, wstając.  - Idziemy?
  Szatyn uśmiechnął się lekko, wymieniając spojrzenia z resztą. Po chwili wstał i kiwnął głową.
  - Idziemy.
***
  Wachlowałam się dłonią,  pełznąc za resztą. Związałam sobie bluzkę nad pępek, nawet zdarłam sobie jaensy, tak by sięgały do połowy ud. Włosy związałam w kucyk - nawet nie wiem czym - co chwile wycierając pot. Will dzielnie szedł na przodzie, nawet się nie pocąc. Rayder starał się dotrzymać mu kroku, lecz graniczyło to z cudem. Seth szedł na równi ze mną, garbiąc się i sprawiając wrażenie, jakby miał zaraz zasłabnąć. 
   Mimo wszystko nie my - choć ten jeden raz! - mieliśmy się najgorzej. Ella ledwo żyła. Szła kilka metrów za nami, w dodatku od czasu do czasu przystawała, łapiąc powietrze. Gdyby nie ciągła pomoc Willa, sądzę, że musielibyśmy się zatrzymać po piętnastu minutach. 
  Szatyn po raz kolejny rzucił w dziewczynę strugę wody, a wtedy zatrzymałam się zdenerwowana.
  - Dobra, stop. Trzeba zrobić postój - Kiedy Will i Rayder odwrócili się w moją stronę zaniepokojeni, przewróciłam oczami. - Nic mi nie jest. Ale Ella zaraz umrze. Tylko dzięki Willowi zaszliśmy aż tu. I nie, nie zrobiłam się nagle miła i łaskawa dla Elli, tylko w każdej chwili mogą nas zaatakować. A Will traci moc na nią. 
   Chłopcy wymienili spojrzenia, po czym Rayder westchnął. 
   - Masz rację - przyznał. Podszedł do brunetki, chwytając ją za ramiona. - Wszystko dobrze?
  Ella kiwnęła głową, mrużąc oczy. 
    - Nic.. Mi.. Nie jest - wysapała. Jęknęła, gdy Will znów oblał ją wodą. 
    Pozostali chłopcy podeszli do niej, klękając. Westchnęłam, odwracając się tyłem do sytuacji. Opóźnia nas, pomyślałam wściekle. A oni jeszcze się nad nią litują. 
    - Dlaczego - zaczęłam. - Nie wzięliśmy autobusu, jak normalni, cywilizowani ludzi?
    - Bo nie jesteśmy normalnymi ludźmi. Wątpię czy nawet ludźmi jesteśmy - odpowiedział Rayder, ale ja już go nie słuchałam. 
    Ucieszona, podskoczyłam parę kroków, widząc nadjeżdżający pojazd. 
   - Akurat coś jedzie! - wykrzyknęłam, odwracając się się grupy. Wszyscy, prócz Elli podnieśli wzrok - uśmiech sam wpełzł na ich twarze. Zaraz jednak coś się zmieniło. Will wyprostował się, mrużąc oczy. Radość zastąpiło przerażenie, gdy skoczył ku mnie, nakrywając własnym ciałem. Po chwili usłyszałam huk. Wrzasnęłam, zakrywając uszy dłońmi. Zaraz po nim, nastąpił kolejny. 
   Strzelanina. Ktoś w nas strzelał. Will podparł się na łokciu, nie schodząc ze mnie i wystrzelił strumieniem wody. Słabym - ale cóż się dziwić, skoro ratował Elle. Zwalił jednego motorzystę. A jechało jeszcze trzech. 
   Will złapał mnie za ramiona i wręcz rzucił w rów. Nabój drasnął ma ramię. Chwyciłam je, zaciskając zęby. 
    Spojrzałam na resztę walczących. Rayder osłaniał Elle, która cała dygotała, zaciskając pięści. Seth i Will dzielnie walczyli z nadjeżdżającymi. Głupio się czułam, chowając się w rowie. Oni walczyli, a ja... Przylgnęłam do trawy, gdy nadleciał kolejny pocisk. A ja się tak po prostu chowałam. 
   Nagle usłyszałam krzyk - postrzelili Raydera. Przycisnął rękę do piersi, opadając na kolanach. Will odwrócił się w jego stronę, zdezorientowany. Widziałam jak jeden z motorzystów celuje i... 
   - Nie! - krzyknęłam, rzucając się na szatyna. Pocisk przeleciał nad nami, a Will zwalił tego kto celował. 
   Nagle ziemia zadygotała. Chwyciłam mocniej chłopaka, rzucając już nawet kamieniami w motory. Will, przetoczył mnie na ziemię, osłaniając. 
   Potworny krzyk rozdarł powietrze. Spojrzałam w stronę Elli - stała w ogniu. Jakby była ogniem. Przeszła nad Rayderem - o dziwo, nie podpalił się - a następnie zaczęła rzucać kulami ognia w stronę przeciwników. Trafiła kilku, reszta uciekła. Jeszcze przez chwilę paliła się, po czym opadła na ziemię. Z płomieni pozostał tylko dym, otaczający ją i bruneta.
_________________________
Od Boddie:  Krótki, za co was przepraszam. Mam nadzieje, że akcja wam wszystko wynagradza :) Podoba się wam?  

niedziela, 12 sierpnia 2012

[7] -Może i jest dziwna, ale tu każdy z nas jest dziwny nie sądzisz Jade?

Ella...
           Odskoczyłam kiedy koło moich stóp padł kolejny trup. Rozglądałam się za Sethem, a do moich oczu powoli napływały łzy. Nigdzie go nie było. Musiałam go znaleźć. Spojrzałam w stronę Will, który stał kawałek ode mnie opierając się o Jade.
    -Will! Drzewo!- krzyknęłam nakazując mu je ugasić. Seth nadal tam był. Słyszałam jego myśli. Chłopak posłusznie ugasił ogień, a ja oderwałam się od Rydera i wspięłam się po drzewie. Usłyszałam jeszcze jak brunet krzyczy za mną, żebym wracała, ale nie zareagowałam. Byłam co raz wyżej i coraz słabiej słyszałam rozkazy chłopaka. Stanęłam na jednej z gałęzi i spojrzałam w dół. Całkiem zapomniałam o lęku wysokości. Zamknęłam oczy i skupiłam się na poszukiwaniu myśli przyjaciela. Nic nie słysząc całkowicie się załamałam. Jakby rozpłynął się. Wspięłam się wyżej  i usłyszałam łamanie gałęzi jakby coś spadało z samej góry. Zeskoczyłam na niższe gałęzie, po czym na ziemię i rozejrzałam się w koło. Zostało trzech do załatwienia, a widać było że przegrywamy. Wściekła strzeliłam kulą ognia w jednego z nich, który chciał złapać Jade i zobaczyłam jak Seth leci na dół. W mgnieniu oka znalazłam się w miejscu gdzie po chwili wylądował na mnie Seth. Przygniótł mnie swoim ciałem, a ja stęknęłam z bólu. Był ciężki i to bardzo, ale nie to teraz było zaskakująca, a to że tak szybko znalazłam się jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Brunet podniósł się i wyciągnął w moim kierunku dłoń, ale jej nie złapałam. Prawą ręką wystrzeliłam kulę w kolejnego napastnika, który zachodził Setha od tyłu, a drugą odepchnęłam się od ziemi i stanęłam na równych nogach. Uśmiechnęłam się do bladego jak ściana przyjaciela i rozejrzałam się w koło. Wszyscy uciekli. Czwórka towarzyszy patrzyła na mnie pytająco. Pokręciłam przecząco głową i opadłam na ziemię.
   -Ciężki jesteś.- powiedziałam uderzając Setha w nogę. Chłopak cicho się zaśmiał i usiadł pod jednym z drzew.
    -Idźmy dalej. Mogą nas znaleźć.- powiedział Ryder wstając. Widać było, że wszyscy są zmęczeni. Nasza pierwsza walka wykończyła nas całkowicie i pozbawiła sił. Will wyglądał z nas wszystkich chyba najlepiej, ale sądziłam, że to dlatego iż dysponuje wodą. Ochładza go gdy tylko tego potrzebuje. Jade wyglądała za to najgorzej. Głośno sapała jakby przebiegła co najmniej dwa kilometry.
   Nikt jednak nie protestował. Wszyscy posłusznie ruszyli przed siebie.
***
    Szliśmy kilka godzin, a kiedy słońce było na szczycie nieba myślałam, że padnę. Topiłam się i nie mogłam ochłodzić. Czułam jak nogi uginają się pode mną, a oczy zamykają. Przetarłam twarz dłonią i nagle poczułam jak uderza we mnie strumień wody. To Will próbował mi jakoś pomóc. Uśmiechnęłam się do niego i poczułam jak gorąco ustępuje. Miałam najgorzej. Reszta wyglądała dobrze, ale ja nie mogłam zapanować nad mocami. Od czasu walki dalej nie ochłonęłam i czułam się jakbym zaraz miała eksplodować. Potrzebowałam posłać gdzieś nadmiar swojej mocy.
    -Ej. Może zrobimy przerwę co?- powiedział Seth patrząc na mnie pytająco. Pokręciłam przecząco głową i przyspieszyłam. Spowalniałam ich i mieliśmy przez to opóźnienie. Zmierzaliśmy w kierunku lotniska, tylko nie rozumiałam czemu idziemy lasem a nie drogą. Ryder mówił jednak, że on decyduje i puki co idziemy lasem. Może to właściwy plan, w końcu w mieście łatwiej było by nas znaleźć.
    -Ella. Daj spokój. Możemy odpocząć. Wszystkim się to przyda.- dodał nasz przywódca i zatrzymał się. Zaprzeczyłam ruchem głowy i wzięłam głęboki wdech. Jade miała by wspaniały pretekst żeby mnie wyśmiać chodź właściwie już go miała.
     -Spowalniam was. Nie chcę zatrzymywać się. Jesteśmy blisko.- powiedziałam po czym dodałam.- No już Jade. Powiedz, że jestem miękka i słaba.
      - Po co? Dzięki temu, że nie mówię sama tak uważasz. -powiedziała uśmiechając się do mnie z zadowoleniem. Wyrównałam krok z Sethem i dalej szłam z nim i Ryderem. Na lotnisko dostaliśmy się po pół godzinie męczącego marszu. Podeszłam do stanowiska gdzie ludzie kupowali loty i oparłam się o biały blat.
      -Przysyła nas Victoria X. - wychrypiałam, a twarz kobiety pobladła. Zastanawiałam się co Victoria im zrobiła, że tak się jej bali. Wyglądali na prawdę na przerażonych kiedy o niej wspominaliśmy.
      -Dokąd lot?- spytała, a ja posłałam jej ciepły uśmiech. Gestem ręki wezwałam Rydera, bo on miał kartkę z celem naszej wędrówki. Już po kilku minutach wchodziliśmy na pokład samolotu do Canberry. Chciałam jakoś załagodzić konflikt z Jade tak jak mówiła szefowa i usiadłam obok niej w samolocie, a po drugiej stronie miałam Rydera. Nie miałam jednak siły zacząć rozmowy z Jade, bo moja głowa zaraz po starcie wylądowała na ramieniu bruneta i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
    Obudziłam się i poczułam jak ktoś jeździ palcem po wewnętrznej stronie mojej dłoni rysując coś.  Od razu przypomniało mi się przedszkole jak z koleżankami rysowałyśmy sobie po plecach. Uśmiechnęłam się delikatnie gdy ktoś pogłaskał mój policzek. Dłonie były szorstkie i dość duże, ale miłe w dotyku. Nie bałam się ich. Czułam bijące od nich ciepło i troskę. Cicho nabrałam w płuca powietrza i usłyszałam po swojej prawej kobiecy głos.
     - Dziwna jest co? Waliła tym ogniem gdzie popadnie.- powiedziała Jade, ale osoba która była moim podparciem nie odpowiedziała. Zapadła krótka chwila ciszy, a potem z głośników wydobył się czyjś głos i oznajmił, że zaraz lądujemy. Nie otworzyłam jednak oczu.
    -Może i jest dziwna, ale tu każdy z nas jest dziwny nie sądzisz Jade? Nawet ty w naszym towarzystwie nie jesteś zwykła.- odparł Ryder. Powoli otworzyłam oczy, a dłoń chłopaka momentalnie odsunęła się. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak Jade patrzy ze mną jakbym przed chwilą ją poparzyła. Moze to zrobiłam przez sen?
    - Przepraszam. Mogłeś mnie obudzić to bym zmieniła pozycję i obśliniła Jade.- powiedziałam i posłałam jej uśmiech po czym potarłam mokre miejsce na koszulce chłopaka.
    -To nie ty. Wylałem na siebie sok.- powiedział łapiąc moją dłoń i posyłając mi piękny uśmiech. Oczywiście zrobiłam się czerwona jak burak kiedy nasze dłonie zetknęły się.- Trzymaj się. Zaraz lądujemy.- powiedział i zapiął swój pas. Zrobiłam to samo. Nie minęło kilka chwil, a wychodziliśmy na płytę lotniska. 
________
Od Akwamaryn: Średni. Mi się nie podoba za bardzo. Mamy już z Boddie plan na dalszą akcję. Nie jest długi, ale nie miałam dalej weny i postanowiłam nie ciągnąć.
    

piątek, 10 sierpnia 2012

[6] - Poradzę sobie. Zresztą wiem, że życzysz mi, by któryś z nich zerżnął mi gardło

Jade...
  Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia z Willem i Ryderem.Wstałam z ziemi, a za mną Seth. Ella krążyła po lesie, rozglądając się ze strachem na boki. Powtarzała przy tym cały czas, że ktoś tu jest. Spojrzałam po konarach drzew, lecz nie dostrzegłam żadnego ruchu. Albo udawała albo ktoś nieźle się nami bawił.
   - Na pewno, Ella? - zapytał Ryder, podchodząc do niej. 
  Dziewczyna kiwnęła głową. 
   - Słyszę go. Słyszę jego myśli - wysapała, nie przestając krążyć. - On gdzieś tu jest. 
  Podniosłam do góry jedną brew, opierając się o pień drzewa. 
    - Są dwie możliwości. Albo mówi prawdę, albo się na... - Nagle poczułam na swoim gardle czyjąś dłoń, a po chwili zostałam wciągnięta na górę. Usłyszałam krzyk Setha i Elli. Chciałam odpowiedzieć, ale ktoś zasłonił mi usta dłonią, wciągając wyżej. Chyba któryś wskoczył na drzewo. Następny krzyk Setha. Najprawdopodobniej wciągnęli i jego - staliśmy najbliżej drzew. Ryder zaczął wydawać rozkazy - oprzeć się o plecy, każdy chroni każdego. Nie słyszałam protestów, więc pewnie zrobili jak kazał. 
   Chwyciłam ręką dłoń przeciwnika, zaczynając się szamotać. Nawet nie zareagował, wciągając mnie wyżej. Brakowało mi powietrza, dusiłam się. Nie wiedziałam co zrobić, spanikowałam. Gdybym potrafiła rzucić kulą ognia czy strugą wody - ale byłam zwyczajnym człowiekiem. Bez nadprzyrodzonych zdolności. Jedyne co mi wychodziło to gimnastyka, ale przecież... 
   Wzięłabym głęboki oddech, gdybym mogła. Brakowało mi powietrza, jeszcze chwila i bym zemdlała z jego braku. Jednak gdybym zawiodła grupę... Złączyłam nogi i wybiłam się, uderzając nimi w głowę przeciwnika. Zrobiłam salto w powietrzu i ledwo udało mi się złapać gałęzi. Łapczywie wzięła głęboki oddech, rozcierając sobie gardło. Podciągnęłam się, siadając na gałęzi. Zapomniałam wręcz o przeciwniku, którzy po chwili spadł na mnie z góry. Jęknęłam czując jak przygniata mnie do gałęzi, chwytając za włosy. Złapałam się mocno konaru i zjechałam na jego "drugą" stronę. Przeciwnik nie złapał się mnie wystarczająco mocno i po chwili można było usłyszeć trzask gałęzi i głuchy odgłos uderzania o ziemię. Uśmiechnęłam się do siebie, schodząc na niższą gałąź. Głos Willa świadczył o tym, że zajął się już nim. 
   Zeskoczyłam na ziemię, tuż koło Elli.Opierała się o plecy Rydera, kręcąc w kółko - podskoczyła lekko, gdy wylądowałam obok niej. Will stał nad przeciwnikiem, a Seth...
   - Gdzie Seth? - zawołałam.
  Ella i Ryder popatrzyli po sobie, po czym wzruszyli ramionami. Przewróciłam oczami, wspinając się na drzewo. 
    - Gdzie idziesz?! - wykrzyknęła za mną Ella. - To niebezpieczne! 
  Prychnęłam. 
    -  Poradzę sobie. Zresztą wiem, że życzysz mi, by któryś z nich zerżnął mi gardło - odpowiedziałam, sięgając po najbliższy konar.  
  Jęknęłam, gdy nagle pojawił się jeden z nich i przygniótł mi butem palce. Był ubrany cały na czarno, plus maska na twarz. W tym samym momencie na ziemię zeskoczyła trójka następnych. Ella wrzasnęła i po chwili drzewo na którym staliśmy, stanęło w płomieniach. Podwinęłam pod siebie nogi, gdy płomienie zaczęły mnie dosięgać.Przeciwnik pochylił się nade mną, chwytając za nadgarstki. 
   - Do widzenia - usłyszałam tylko, jak mi się zdawało znajomy głos. 
  Oderwał moje ręce od gałęzi i puścił prosto w płomienie. Krzyknęłam, łapiąc się jego nogi. Mężczyzna przeklął, trzepiąc stopą, bym upadła. Płomienie były coraz bliżej, czułam ich gorąco na łydkach. Dusiłam się sadzą. Wzięłam głęboki oddech i odskoczyłam na następna gałąź, puszczając jego stopę. Ta załamała się i poleciała w ogień - zdążyłam chwycić się innej. Podciągnęłam się na niej, po czym, robiąc śrubę, spróbowałam dolecieć do następnego drzewa. Brało milimetrów bym złapała się pnia - ale brakło. Mój upadek zamortyzował jeden z przeciwników, walczący z Willem. Nie widząc, że spadłam, dalej puszczał wodę - co pozwoliło mi przestać dusić się dymem. 
   Wstałam, podnosząc ręce do góry. 
  - Spokojnie, Will! To ja! - wykrzyknęłam, łykając przy okazji wodę. Strumień ustał, a szatyn spojrzał na mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco, kopiąc człowieka na którym przed chwilą wylądowałam.
  Podeszłam do niego, przylegając plecami do jego pleców i ogarnęłam wzrokiem sytuacje. Ella rzucała ogniem, gdzie tylko chciała - nie wiem nawet czy orientowała się, gdzie jest ten z którym walczy. Pożar gasił Will. Rayder właśnie rzucał ciało jednego z nich do ognia. 
  I wtedy coś do mnie dotarło. 
  - Will? 
  - Tak? - usłyszałam zdenerwowany głos chłopaka. 
  - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że my właśnie zabijamy ludzi? - zapytałam drżącym głosem. Morderstwo przerażało mnie chyba bardziej niż ta sytuacja. 
  Odpowiedzi nie otrzymałam. 
________________________________
Od Boddie:  Jest krótki, ale mając pod uwagę ile tu opisów... A ja nie jestem w nich dobra, zwłaszcza, jeśli chodzi o opis walki. Mam nadzieję, że choć trochę zrozumieliście z tego całego, pewnie chaotycznego opisu sytuacji. Jeśli nie, bardzo przepraszam. Akwamaryn postawiła mnie po prostu w bardzo złej sytuacji ;p

wtorek, 7 sierpnia 2012

[5]-Ktoś tu jest. Blisko.

Ella...
     Starałam się opanować emocje, bo wiedziałam że jeśli ktoś mnie dotknie mogę go skrzywdzić. Nie chciałam tego. No może, Jade nie było by mi szkoda. Odgrywała wielką panią, bo nie działają na nią moce. Szłam ramię w ramię z Ryderem, który równie jak ja był wkurzony. Seth próbował nawiązać jakąś rozmowę z Willem, ale kiepsko mu to szło. Byłam ciekawa dokąd doprowadzi ta blondi. Wyglądała jakby sama się gubiła w tym lesie. Kilka razy widziałam dróżkę, ale nie wtrącałam się. Chciałam żeby wszyscy byli na nią wściekli co właściwie było bliskie spełnieniu.
    -Wkurza mnie. Chciałabym jej pokazać, że ma się do mnie nie zbliżać. Co ty na to?- spytałam patrząc na Rydera. Nie odzywał się, ale widać było, że mu to pasuje. Dogoniłam Jade i zrównałam się z nią. 
     -To dokąd idziemy w końcu?- spytałam patrząc przed siebie.Czekałam tylko aż zacznie podskakiwać i zgrywać po raz kolejny taką ważną.
     -Nie bój się. Wiem gdzie idę. Możesz wracać do flirtowania.- powiedziała przyspieszając. Uśmiechnęłam się pod nosem. Nie wiedziałam, że to tak wygląda. Zwłaszcza, ze Ryder w ogóle nic nie mówił.
     -A co zazdrosna księżniczka? Przepraszam jeśli uraziłam naszą panią...- powiedziałam robiąc poważną minę, a po chwili wybuchając śmiechem. Jade spiorunowała mnie wzrokiem i gwałtownie zatrzymała się.
     -Lepiej zajmij się sobą i idź do chłopaków. To twoje towarzystwo. Nie chce mi się patrzeć na twoją krzywą gębę.- powiedziała ruszając ponownie. Czułam jak robię się gorąca, jak wszystko się we mnie gotuję. Zagrodziłam dziewczynie drogę i dwiema rękoma dotknęłam jej ramion pchając je przy tym do dołu.  Blondynka zawyła z bólu, a na moich ustach pojawił się wielki uśmiech kiedy Ryder wyminął nas nie zwracając na tę scenę kompletnie uwagi. Wyrwałam jej kartkę z miejscami gdzie mamy się znaleźć, a kiedy dziewczyna upadła na kolana cicho zachichotałam.
      -Uważaj co do mnie mówisz, bo to że nie czytam ci w myślach, albo że Ryder nie może cię zabić nie znaczy że możesz nami pomiatać. Ja się nie zawaham i bez namysłu mogę cię spalić w popiół.- powiedziałam po czym doszłam do bruneta z którym szłam wcześniej. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam jak Seth próbuje pomóc się dziewczynie pozbierać. Nikt mnie nie skarcił za to co zrobiłam toteż miałam przekonanie, że nie tylko ja za nią nie przepadam. -Trzymaj.- powiedziałam dając Ryderowi kartkę z miejscami.- Jeśli mogę coś powiedzieć to widziałam tam drogę. Powinniśmy iść w jej kierunku.- chłopak posłał mu ciepły uśmiech po czym skierował się w tamtym kierunku.
***
     Powoli zapadał zmrok. Szliśmy długo drogą. Udało mi się nawet porozmawiać z Ryderem i Willem. Obaj wydawali się być mili. Will był bardziej skryty, ale i tak miło się z nim rozmawiało. Przez ten czas zdążyłam dużo przemyśleć. Mogliśmy zginąć. Nigdy więcej nie wrócić do domu, nie zobaczyć bliskich, a moi rodzice zapewne wysłali po mnie policję, alb właściwie nie. W końcu są w delegacji. Stanęłam jak wryta wiedząc czemu nas wybrali.
    -O Boże. Tu nie chodzi o nasze moce.- wyszeptałam sama do siebie.- Oni nas wzięli, bo nikt na nas nie czeka. No przynajmniej na mnie i na Setha.- dodałam i napotkałam zaskoczone spojrzenie mojego towarzysza.
   -Na mnie też, ale nie sądzę by to miało jakieś znaczenie. Nie wzięli by byle kogo.- powiedział przechodząc przez jezdnię. Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Will zaproponował byśmy przenocowali w jakimś motelu, bo niektórzy padają z nóg. Wiedziałam, że chodzi mu o Jade. Wyglądała jakby zaraz miałam zemdleć, ale powiem szczerze, że podobało mi się to jej wydanie bardziej od poprzedniego. Przynajmniej nie zgrywała królewny na ziarnku grochu. W recepcji powiedzieliśmy kto nas przysyła i od razu dali nam dwa najlepsze pokoje. Nie spodziewałam się, że Victoria miała aż takie znajomości.
   Był jeden minus. Miałam dzielić pokój z Jade. Postanowiłam jednak to zmienić i przez całą noc siedzieć na dworze. Choć bym miała spać pod gołym niebem, nie wrócę do pokoju. Usiadłam na ławeczce przed hotelem i podkuliłam nogi pod brodę. Nic nie rozumiałam. Nie wiedziałam co tu się dzieje. Wiedziałam, że nie jestem taka jak reszta tego świata, ale nie sądziłam, że jestem jakimś wybrykiem natury. Co prawda nie byłam jedyna, ale dalej nie rozumiałam jaka tu moja rola. Za co ja miałam odpowiadać. A co jeśli była by ich czwórka lub nawet trójka. Sami chłopcy. Nie było by kłótni, sprzeczek... Nagle krzakach coś się poruszyło, a po chwili w mojej głowie rozbrzmiał czyjś głos.
   - Witaj Ello. Jak wędrówka?- spytał i od razu wiedziałam że to Victoria.
   - Trudno nam jest stać się grupom. Cały czas kłócimy się, a ja nie umiem... Nie umiem zaakceptować Jade. Nie rozumiem. Co ona tu wnosi? Cały czas tylko się wywyższa, że nasze moce na nią nie działają. - odparłam pocierając skronie.
    -Nie martw się. Potrzebujecie czasu. Postaraj się. Wszyscy liczą na waszą piątkę. Wiem, że jesteście odmienne i macie inne poglądy, ale znajdźcie coś co was łączy.- powiedziała po czym kontakt się zerwał. To na prawdę mi pomogła.  Spojrzałam w krzaki gdzie wcześniej coś się poruszyło i nagle wyskoczył z nich Seth. Wydał z siebie jakiś odgłos, co sprawiło, że wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
    -Mój niedźwiedź aż tak cię bawi?- spytał unosząc jedną brew i siadając obok. Wzruszyłam tylko ramionami i spojrzałam w niebo. -Czemu ją poparzyłaś?- spytał wypluwając gumę, którą miał w buzi.
    -Denerwuje mnie, a przed chwilą dowiedziałam się, że mam znaleźć wspólny temat z tą panną wszechwiedzącą.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do kolegi.- Idź już. Chcę posiedzieć sama niedźwiadku.- dodałam i zrzuciłam z stóp buty. Gdy tylko Seth znikł w budynku położyłam się wzdłuż ławki i zasnęłam.
***
        Oparłam się o drzewo i przysiadłam. Przeszliśmy już dziś jakieś trzynaście kilometrów, a ja padałam z nóg. Nie wyspałam się. Seth co chwilę przychodził i sprawdzał czy żyję, a do tego wszystkiego nie mogłam się wykąpać, bo Jade siedziała w łazience do samego wyjścia w teren. Udało mi się tylko umyć twarz i zęby.
     -Musimy uzgodnić plan.- kiedy tylko Ryder wypowiedział te słowa Jade i Seth opadli na ziemię.
     -Widzę, ze wykreowałeś się na przywódcę. Powinniśmy zrobić głosowanie.- powiedział Will podchodząc bliżej bruneta. Szykowało się na niezłą kłótnię , jeśli nie bójkę. Dwaj najrozsądniejsi w tej drużynie zaczęli się sprzeczać. Gorzej nie mogło być.
      -Prowadziłem nas przez pierwszy dzień i doprowadzę do końca.- szatyn zbliżył się jeszcze bardziej mierząc wzrokiem przeciwnika. Wyglądało na to, że zaraz on padnie na ziemi wijąc się z bólu podobnie jak wczoraj Seth. Niechętnie wstałam i stanęłam pomiędzy chłopakami.
     -Dajcie spokój. To nie ma sensu.- powiedziałam i usłyszałam jak Jade się śmieje.
     -I mówi to dziewczyna, która wczoraj mnie poparzyła. -wychrypiała a ja posłałam jej spojrzenie, które gdyby mogło zabiło by ją.
     -Jest pięć wędrówek do przebycie o ile wcześniej nie znajdziemy tego gościa. Każdy może prowadzić jedną.- powiedziałam nie zwracając uwagi na blondynkę za moimi plecami. Ryder juz chciał coś powiedzieć kiedy usłyszałam kolejny głos. Tym razem nie należał do Victori czy kogoś z naszej załogi. Był to głośny śmiech.
    -Ella co jest?- spytał ktoś, a ja odskoczyłam do tyłu kiedy poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu. To był brunet na szczęście.
    -Szukaj mnie Ello... No szukaj...Gdzie ja jestem? Hm?- rozległ się głos w mojej głowie i znowu przeraźliwy śmiech. Spojrzałam przed siebie i zaczęłam szukać... Sama nie wiem kogo. Był blisko. 
    -Ella...- zakryłam usta Willa ręką i pchnęłam ich pod jedno z drzew.
    -Ktoś tu jest. Blisko.

_________
Od Akwamaryn: I jest! Kolejny długi! Pisałam pod natchnieniem końcówkę, a początek taki sobie. Nie wiem czemu, ale koniecznie chciałam poparzyć Jade;D

piątek, 3 sierpnia 2012

[4] - Jeśli chcesz mnie zabić, to proszę, rzuć we mnie ogniem, nim sama zaraz popełnię samobójstwo!

Jade...
  Victoria zniknęła, a w moich dłoniach pojawił się jakiś skrawek papieru. Pięć miejsc, które mieliśmy sprawdzić. Każde w innym kraju. Dwie w Europie, jedno w Australii, jedno w Ameryce i Afryce. Wspaniale. 
  Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, zdezorientowani. Nie byliśmy chętnie do współpracy - w ogóle nie byliśmy chętnie do tej "misji". Każdy z nas najchętniej wróciłby do domu, zapominając o wszystkim. Do swojego zwyczajnego, normalnego życia. Bezpiecznego. 
   Tym czasem siedzieliśmy w lesie, pozostawieni sami sobie, z dala od cywilizacji. A pierwsze miejsce to? A tak, Australia. Oj tam, przecież to tylko na drugim końcu świata, pomyślałam ze złością, mnąc rogi kartki. 
   Ryder oparł się o drzewo, Will wcisnął dłonie w kieszenie, a Seth wykazywał ogromne zainteresowanie koniczyną. Ella mierzyła każdego z nas wzrokiem. Odniosłam wrażenie, że nie polubiła mnie, bo jedyne co potrafiłam to walka. Sama czułam się głupio stojąc wśród nich. Woda, ogień, powietrze, zadawanie bólu umysłem! Potrafili tak wiele, a mieli do tego jeszcze dodatki. A ja?  Salto w powietrzu, śruba albo skok przez kozła. 
    Seth klasnął w dłonie, przerywając ciszę. 
  - A więc? Pierwsze miejsce to? - zapytał, patrząc na mnie. 
  Spojrzałam na wszystkich, po czym wymamrotałam:
  - W Australii. 
  Zbiorowy jęk i westchnienia. 
  - Jak do cholery mam się dostać do Australii? - zapytał Will, kopiąc kamień. Gdy po raz kolejny zapanowała cisza, podniósł wzrok na mnie. Wzruszyłam ramionami.
   - Może podejdźmy do miejsca, gdzie jest jakaś cywilizacja, powiedzmy, że jesteśmy od Victorii X i potrzebujemy być w Australii? - rzuciłam. 
    Will prychnął, opierając się o drzewo. Spojrzałam na niego ze złością. 
   - Racja. To głupi pomysł. Lepiej zbudujmy samolot z traw i liści. Na wszelki wypadek, żeby się nie rozleciał użyjmy kory. To go wzmocni. - powiedziałam z wściekłością. 
   Szatyn spojrzał na mnie wzrokiem, sugerującym, że przed śmiercią z jego rąk, ratuje mnie tylko Oliver, który pewnie gdzieś tam czuwa.  
    Znów zapadła ponura cisza. 
   - A może, skoro jest 5 miejsc i nasz jest piątka... Niech każdy pójdzie w jedno miejsce? - zapytał Seth, pocierając dłonie. 
   Ella pokręciła głową, podchodząc do niego. 
  - Nie. Nie możemy ryzykować. Jakby go znalazła taka Jade, to nie dość, że by ją zabił to jeszcze uciekł. Poszukiwania byłyby gorsze i trudniejsze. A Jade... Jade i tak tu nic nie wnosi - odparła, uśmiechając się z wyższością. 
    Spojrzałam na nią z wściekłością. 
   - Nie moja wina, że mnie wybrali! Ja też tego nie chcę! Wolałabym siedzieć teraz w domu i ćwiczyć gimnastykę, niż pałętać się po lesie z jakąś zarozumiała i jeszcze bardziej debilną dziewczyną! Jeśli chcesz mnie zabić, to proszę, rzuć we mnie ogniem, nim sama zaraz popełnię samobójstwo!  - warknęłam. 
   Rayder klasnął w dłonie, odrywając się od drzewa. 
   - Kłótnie nic tu nie dadzą! Jeśli chcemy go odnaleźć, musimy stać się grupą. - powiedział. - Daj mi tą listę - zażądał, wyciągając do mnie dłoń. 
    Cofnęłam się, wystawiając podbródek.
   - Nie. Dała mi listę, ja ją będę miała - odparłam, dociskając od siebie skrawek papieru. 
   Twarz Rayder wykrzywił grymas pogardy. 
    - Mogę cię zabić myślą. Oddawaj! 
   Pokręciłam głową. 
    - Zabij. Pokaż co potrafisz. - odparłam, patrząc mu w oczy. 
   Chłopak pokręcił głową, podchodząc bliżej. Nie cofnęłam się przed nim, jedynie schowałam papier za sobą. 
     - Naprawdę nie chcę ci zrobić krzywdy. Daj! 
   Prychnęłam, wypinając pierś i kręcąc głową. Brunet dygotał już ze złości. Popatrzył mi w oczy, mrużąc swoje. Po kilku sekundach, potarł dłońmi twarz i powtórzył czynność. Ella i Seth podeszli bliżej, przyglądając się nam, a Will wstał  z ziemi. Przez kilka minut staliśmy w zupełnej ciszy, czekając aż padnę na ziemię w drgawkach, krzycząc z bólu. Nic takiego się jednak nie stało. Seth zaśmiał się, przerywając ciszę. Wszyscy, prócz Raydera spojrzeliśmy na niego ostro. Mimo to, mi samej chciało się śmiać. Nie czułam cierpienia - jedynie leciutkie łaskotanie w sercu, bardziej przyjemnie niż bolesne. Chcąc nie chcąc, usta utworzyły uśmiech. Nie mogłam się pohamować i wystawiłam język.
     - Straciłeś moc? - zapytałam, uśmiechając się figlarnie. 
   Rayder nie odpowiedział, odwrócił jedynie wzrok w stronę Setha. Chłopak momentalnie padł na ziemię, wrzeszcząc i wijąc się po niej. Trzymał się za serce, z oczu zaczęły wypływać mu łzy. Z przerażeniem obserwowałam torturowanego chłopca. Ella krzyknęła, a Ryder przeniósł wzrok na mnie. Zagryzłam wargę, oczekując potwornego cierpienia. Nic takiego jednak nie nadeszło. Brunet krzyknął z frustracją, pocierając oczy. 
    - Co jest do cholery?! - wykrzyknął wściekłym głosem. 
   Ella, wstała z klęczek - siedziała przy Sethcie - i podeszła do Rydera 
    - Ja nie potrafię wniknąć w jej myśli - wyznała.
  Will zaśmiał się cicho. 
     - Blondi ma jakiś talent. Blokowanie psychicznych ataków. - uśmiechnął się podchodząc. - Jest Nieczuła. 
   Odwzajemniłam uśmiech, wystawiając język Rayderowi. 
    - Możesz sobie mi grozić, ale i tak gówno zrobisz - powiedziałam wesoło, po czym rozejrzałam się po lesie.- Stąd musi być jakieś wyjście... - szepnęłam, rozgarniając trawy. Ruszyłam przed siebie, a za mną, choć niechętnie, pozostali. 
___________________________
Od Boddie: Myślę, że wyszedł dobrze.... Trochę przynudzałam... Przynajmniej został odkryty talent Jade :p Podoba się Wam?    

środa, 1 sierpnia 2012

[3]- Ona nie ma mocy?! Jak mam z nią współpracować?!

Ella...
     Uśmiechnęłam się z wyższością przypominając sobie test dziewczyny. Zastanawiałam się czemu nie ukazała swoich mocy. Z tego co było mi wiadomo Will, Seth i Ryder ukazali je od razu. Właściwie byłam tego pewna, bo Seth był pierwszym z wybranych i wszystko widział. Mój przyjaciel podniósł się i pomógł mi wstać. 
    -Wybrani? Do czego?- spytałam nie zwracając uwagi na blondynkę. Swój wzrok skupiłam na dziewczynie, która kazała nas tu ściągnąć. 
    -To nie takie łatwe do wytłumaczenia. Może przenieśmy się gdzieś indziej?- powiedziała kobieta patrząc na nas. Nie podobał mi się ten pomysł. Nadal im nie ufałam. Wydawali się być normalni, ale ten cały Oliver wkurzał mnie. Od tego przenoszenia bolała mnie głowa i miałam katar, ale chyba nie tylko ja byłam negatywnie nastawiona to przeniesienia, bo Jade wypaliła.
    -Jeśli jeszcze raz się przeniesiemy to na pewno głowa mi eksploduje. Zostaniemy.- powiedziała, a we mnie wszystko znowu zaczęło się gotować.
    -Mów za siebie blondi.- powiedziałam zakładając ręce na biodra. Zapragnęłam jej nagle dokopać i pokazać, żeby nie wchodziła mi w drogę, ale miałam się powstrzymać. Za dużo tu ludzi. - Ja mogę się gdzieś przenieść.- powiedziałam spoglądając z ukosa na piątą.  Jak tylko wymówiłam te słowa wylądowaliśmy w kolejnym wielkim pomieszczeniu. Było kompletnie puste. Białe ściany, ziemia wyłożona materacami i to wszystko. Rozejrzałam się w koło szukając zakamarków gdzie mogą znajdować się kukły. Nic, pustka. 
     - Jesteśmy w sali treningowej. Za chwilę rozpoczniecie swój pierwszy i ostatni sprawdzian możliwości. Zostaniecie połączeni w pary, ale zanim to się stanie...- nim zdążyła dokończyć Ryder wszedł jej w słowo. 
     -Po co tu jesteśmy?- spytał oschle opierając się o ścianę. Widać było, że jego wtrącenie zdenerwowało panią... Właściwie jak ona się nazywała? Powiedzmy panią X.
     -Nie wchodź mi w słowo chłopcze.- powiedziała przerzucając na niego wzrok, a potem z powrotem na mnie.- Zostaliście wybrani, bo macie niesamowite moce. Każdy z was jest dopełnieniem pozostałej czwórki. Niedawno, a właściwie wczoraj z naszego więzienia zbiegł poważny przestępca.- słuchałam uważnie, a wzrok kobiety wędrował po kolei do każdego z nas.- Musicie go złapać i przyprowadzić om ile to możliwe. Jeśli nie, to zgładzić. Nie mogę powiedzieć, że jesteście bezpieczni, bo tak nie jest. Kiedy opuścicie to miejsce będziecie pod ostrzałem, a my nie będziemy mogli wam pomóc. - na sali zapanowała grobowa cisz. Nikt z nas się nie pisał na niebezpieczeństwo, ale nie mieliśmy wyboru. Zdecydowano za nas.
     -Przepraszam.- odezwał się Will i przerwał pani X. Widząc jak kobieta się uśmiecha przystąpił do dalszej wypowiedzi.- Ja i myślę, że nikt z nas nie wie co tak na prawdę nas czeka. Co to za przestępca? Skąd mamy wiedzieć gdzie go szukać? Nie potrafimy kontrolować swoich mocy.- powiedział unosząc jedną brew ku górze.
     -Ten mężczyzna to morderca. Potrafi zabić poprzez dotknięcie ludzkiego ciała. Traci przez to dużo mocy, dlatego rzadko to czyni, ale jest niebezpieczny. Przypuszczamy, że ma swoich ludzi i to oni pomogli mu uciec. Mogą planować zemstę na naszej instytucji, na zwykłych, bezbronnych ludziach. Nie wiemy gdzie jest, ale mamy kilka miejsc, które będziecie musieli sprawdzić. - powiedziała na jednym wydechu blondynka i odgarnęła włosy z twarzy.- A teraz jeśli nie ma już pytań.- przebiegła wzrokiem po sali.- Zaczynamy trening. Will jesteś z Ryderem, Jade z Ellą, a Seth.- powiedziała po czym dotknęła jego ramienia. Moje oczy rozszerzyły się kiedy koło mojego przyjaciela stanął jego klon. Jak dwie krople wody, kropka w kropkę. Identyczni. - Z Sethem numer dwa.- powiedziała kobieta po czym zwróciła się do mnie i Jade oraz Setha.
    -Wychodzimy. Oni zaczynają.- powiedziała po czym znowu przeniosła nas na zewnątrz. Teraz staliśmy przy wielkiej szybie, a po jej drugiej stronie stał Will i Ryder.
    -Mamy z sobą walczyć?!- krzyknął Will, a ja zakryłam uszy. Słychać ich było jakby stali tuż obok nas.
    -Skąd Williamie. Macie współpracować.- powiedziała nasza szefowa i uśmiechnęła się pod nosem. Spojrzałam na Jade i myślałam, że zwariuję. Będę miała z nią współpracować! To chyba jakaś kpina!Spróbowałam odczytać myśli dziewczyny, ale nic. Nie działało. Może straciłam już swoje moce? Olivera też nie słyszałam. Chłopaki spojrzeli po sobie znacząco po czym oparli się na wzajem o swoje plecy i zaczęli się przyglądać.
    -Dobra. Ja jestem niezłym bokserem i zadaję ból poprzez myśli, a ty?- spytał brunet kiedy okręcali się w koło i czekali na to co ich czeka.
    - Woda no i mogę stać się nie widzialny, ale tego nie dopracowałem jeszcze.- odparł Will i nagle dach otworzył się. Ściany przybrały krajobraz pustyni, a po chwili zrobiło się gorąco. Ryder wyglądał jakby się dusił, za to Will był całkowicie spokojny. No w końcu panował nad wodą. W powietrzy zaczęły latać ptaki, były coraz niżej i okropnie skrzeczały. Kiedy jeden z nich uderzył w Will stało się jasne, że to nie jakieś hologramy. Chłopak przewrócił się po czym zaatakował korkociągiem z wody. Walka trwała długo. Will i Ryder walczyli dzielnie aż w końcu Ryder zadał ostateczny cios i znalazł słaby punkt w umyśle z jednego z ptaków.
    -Teraz wasza kolej.- powiedziała blondynka kiedy ściany znów stały się białe, a chłopcy zostali przeniesieni. Po chwili to ja i Jade byłyśmy na ich miejscu. Po walce chłopaków wiedziałam, żę musimy współpracować.
    - Ogień i czytanie w myślach.- powiedziałam krótko i zobaczyłam jak ściany przybierają niebieskawy kolor. Co teraz? Pod wodą będziemy? Jade stała jak wryta kiedy w naszym kierunku zaczął zmierzać przystojny chłopak. Ciemne oczy, czarne jak u kruka włosy i umięśniona sylwetka. Coś mi tu nie pasowało, przecież miałyśmy walczyć.- Co potrafisz do cholery?!- wrzasnęłam ciągnąc ją za rękę do tyłu. Miała szczęście, że nie byłam wściekła na tyle żeby ją poparzyć lub spalić.
    -Nic...- powiedziała kiedy otrząsnęła się. Otworzyłam oczy i spojrzałam w kierunku skąd patrzałyśmy wcześniej.- Ona nie ma mocy?! Jak mam z nią współpracować?!- wrzasnęłam, a kiedy znów spojrzałam na Jade ona szła w kierunku obcego. Wystraszona przeskoczyłam jej nad głową i uderzyłam stopami w chłopaka. Poczułam jak przeszywa mnie okropny ból, ale ani pisnęłam. To nie był zwykły człowiek. Przewrócił się na plecy po czym wstał i zawył jak zbity pies.
    -Walczcie. Musisz jej pomóc.- powiedziała pani X, a ja wściekła zacisnęłam dłonie w pięści. Emocje buzowały we mnie. Musiałam wywołać ogień. Leciały jednak tylko drobne iskry. Potrzebowałam motywacji. Podeszłam do blondynki i spojrzałam jej w oczy.
     -Zdenerwuj mnie! Natychmiast!- powiedziałam i po raz kolejny spróbowałam wniknąć w jej myśli. Nie udało się. Moja bezsilność była tak denerwująca, ze udało mi się wywołać ogień. Okrągłe i ogniste kule uderzyły w chłopaka z taką mocą że przygniotły go do ściany.- Wykaż się i pomóż!- powiedziałam do Jade.
    -Okey, ale ja nie mam mocy. Jak mam to zrobić?- spytała, aja już chciałam jej powiedzieć, że gówno mnie to obchodzi kiedy dziewczyna pobiegła w stronę szatyna i z wykopu dała mu w twarz. Kiedy jednak on zaczynał nabierać sił uderzyłam po raz kolejny ogniem powodując, że znów nie mógł się ruszyć. Wniknęłam w jego myśli i przewidziałam kolejny ruch.
     -Jade! Unik w prawo!- krzyknęłam po czym przeskoczyłam jej nad głową i skręciłam chłopakowi kark. Trening zakończył się. Zostałyśmy zabrane z sali, a na nasze miejsce wszedł Seth.
     -Jednak udało wam się.- powiedziała zadowolona szefowa.
     -Trudno było. Ale...- nagle przypomniałam sobie o tym co usłyszałam na sali.- ona nie ma mocy... Czemu jest z nami?! Nie ma żadnych zdolności.- powiedziałam napotykając zdenerwowane spojrzenie piątej.
     -Uwierz mi ma. Myślisz, że dałabyś radę bez niej?- spytała na mnie pani X. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Nie miałam pojęcia czy dała bym radę.- Gdyby nie ona nie udało by ci się przywołać swoich mocy. Nie dałabyś rady.- powiedziała kobieta.
      Po treningu Setha przenieśliśmy się na zewnątrz. Byliśmy w tym samym lesie koło skzoły gdzie uciekłam dziś rano i gdzie znalazł mnie Oliver.
   -Czyli co? Mamy teraz iść i go szukać? Przecież to chore...- wypalił Ryder. Już na pierwszy rzut oka nie był normalny. Wszystko brał na poważnie, cały czas miał jakieś wyrzuty  i sprawiał problemy.
   -Ty macie pięć miejsc do sprawdzenia. Zdecydujcie co dalej i idźcie. Będziemy się z wami kontaktować poprzez Elle i nasze myśli.- zamarłam. Nie wiedziałam czy dam radę.
   -Nie wiem czy mam odpowiedni zasięg. Nie próbowałam na większą odległość swoich mocy.- powiedziałam do blondynki, a ta posłała mi uśmiech i poklepała mnie po ramieniu.
   -Dasz radę. Jak czegoś będziecie potrzebować. Noclegu, pieniędzy... czegokolwiek. Mówcie ludziom że przysyła was Victoria X. Będą wiedzieć o kogo chodzi.- powiedziała po czym zniknęła. Obróciłam się w stronę pozostałej czwórki i wzięłam głęboki wdech. Czas zacząć zabawę.
___________
Od Akwamaryn: Jest okropnie długi, ale nie szkodzi. Wydaje mi się, że dość ciekawy i interesujący. Ale to wam pozostawiam to do oceny/