środa, 29 maja 2013

[ 8 cz. 3] - Teraz, kiedy widzę jaka jesteś naprawdę, nie żałuje, że już nie będzie żadnych "nas" .

Jade...
   Nie chciałam być z powrotem człowiekiem. Bardziej podobało mi się życie jako Demon. Nie rozumiałam po co chcą mnie wskrzeszać, zwłaszcza, że dwóch z czterech słyszało mnie i moje protesty. Mimo to nie ustępowali i uparcie mówili, że stanę się znów "sobą". Nie potrafili zrozumieć, że choć powrócę do żywych, mój charakter się nie zmieni. Jestem zła jako duch - to jako człowiek nie stanę się nagle ludzkim Aniołem. Wtedy udawałam kogoś kim nie jestem i teraz nie zmienię tego. Gdybym naprawdę była grzeczna i miła w tamtym życiu, nie trafiłabym tutaj.
   Ale oni uparcie nie dopuszczali tego do świadomości. Nawet napuszczałam na nich Rydera - ale on jedynie się z nimi kłócił. Sam wręcz podskakiwał z radości na myśl, że znów będzie miał przy sobie Willa i - Matko, jak to żałośnie brzmi - Małą Jade.
   Jako Demon prowadziłam ciekawsze i śmieszniejsze życie. Podobało mi się ono. Podobały mi się płomienie na moich włosach, ogromne, czarne skrzydła  A najbardziej funkcja. Nie chciałam być tego pozbawiona. Chcieli mnie "uratować"... Phi, dobre sobie...Wolałam tu zostać, wolałam dalej... Nie żyć. Bardziej mi to odpowiadało. Willowi nie, bo kochał, ale mi...
  - A nie pomyślałaś, że jak wrócisz na ziemię znów zaczniesz kochać? - usłyszałam niedaleko Willa.
  Spojrzałam na niego, uśmiechając się z przekąsem.
   - Chciałbyś, co? - odpowiedziałam, mierząc go spojrzeniem.
   Chłopak nie odpowiedział, skupiając się na kolejnej kłótni Elli. Nie musiałam już nawet do niczego namawiać Rydera - sam to robił. Ella zresztą też dawała się ponieść emocją. Albo "niechcący" do szturchnęła, albo coś na niego wylała... Albo Ryder "niechcący" o nią zahaczył i upadł, albo przypaliły mu się lody... Lody! Nagle ni stąd ni zowąd zaczęły go palić. To był mój podopieczny i właściwie powinnam być zła na Ellę, że tak go podpuszcza. Ale te ich wojny... Okropnie mnie bawiły. I napełniały. Demon brunetki również miał się coraz lepiej, czasami mogłam do zobaczyć. Stróże i Anty-Stróże mogły stawać się niewidzialne dla siebie nawzajem. Jako, że Kyle miał moc widzenia duchów, Will nie korzystał z tej umiejętności. Jako, że bardziej pokochałam się kłócić, brałam z niego przykład.
    Trudniej było mu opiekować się Ellą z dwóch powodów: Po pierwsze, ona sama odpychała go i ignorowała, zacięcie dogryzając Ryderowi. Po drugie: Will nie mógł się skupić, mając mnie przy sobie. Dosłownie nie potrafił oderwać ode mnie wzroku. Stan Elli znacznie się pogarszał, jej Demon pilnował by nie zaprzestała kłótni z Ryderem. Nie chciała go słuchać, a mimo to robiła wszystko co jej kazał. Manipulacja doskonała.
   Od wizyty u Elli minęło pięć dni, a my właśnie staliśmy na lotnisku w Afryce.
   Ella męczyła się z mapą, która wiała jej cały czas w oczy - było mi gorąco i ochładzałam się skrzydłami - Ryder rzucał w jej stronę jakieś zgryźliwe uwagi, Kyle patrzył na nich spod łba, a Seth zajadał hamburgera. Siedziałam na walizce Rydera, machając zaledwie końcówkami skrzydeł - znacznie urosły od czasu mojej "pracy" przy brunecie. Domyśliłam się, że oprócz naszej własnej ochrony są też wskaźnikiem siły. U Willa zmalały.
   Byłam ciekawa czy potrafiłabym wywołać deszcz, jeśliby zdobyłabym  jeszcze trochę mocy. Wtedy zabawa Ella - Ryder byłaby bardzo ciekawa.
   Wreszcie Kyle uspokoił dwójkę, wyrywając brunetce mapę. Oboje, chwytając walizki, skierowali się w stronę najbliższego hotelu, za nimi Seth i na końcu Ryder. Oparłam nogi na uchwycie bagażu, nadal na nim  siedząc - dla chłopaka i tak ważyłam tyle co nic.
   - Nie wystarczy ci, że Ryder chodzi wściekły? Musisz jeszcze denerwować Elle? - usłyszałam głos Willa.
  Podniosłam wzrok, przekrzywiając głowę.
   - Próbujesz wzbudzić w sobie nienawiść do mnie? - zapytałam, przyglądając się mu. - Obydwoje wiemy, że to się nie uda. Nie potrafisz nienawidzić tak samo, jak ja nie potrafię kochać.
  Chłopak zmrużył oczy, ale odpowiedział za niego Kyle.
   - Stary, nie warto. To Demon, podjudza cię. Chcę byś zaczął się z nią kłócić.
   Uśmiechnęłam się.
   - Mówi to człowiek, który po nocach sam się kłóci ze swoim Anty-Stróżem - odparłam z przekąsem.
  Kyle odwrócił się gwałtownie, wpadając na Setha, który spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ze złości robił się czerwony, nie kontrolując siebie, odepchnął szatyna, podchodząc do walizki Rydera. Ten spoglądnął na niego z wyrazem " Boże, co za idiota". Gdyby nie Ella, na pewno zaczął by się wydzierać na mnie - czyli z punku widzenia normalnych ludzi, na bagaż. Nie mógł mnie nawet uderzyć. Nic mi nie mógł zrobić, za to ja mu - wszystko. Zranić i psychicznie i fizycznie. To po prostu było za proste. Mówią, że najlepiej działa praca zespołowa. Gdyby tak wziąć Demona Kyle... Ach, nie, nie. Nie chcę by skończył w psychiatryku, jako psychopata.
    ***
   Czekaliśmy zniecierpliwienie na taksówkę. Opierałam się plecami o plecy Rydera, cały czas szepcząc mu coś o Elli i Kyle. Wykorzystywałam przy tym miłość chłopaka do brunetki i kształtowałam w nim zazdrość o Kyle. Pokazywałam obrazy, słowa, rozmowy między nimi, które tak naprawdę nigdy nie miały miejsca. A które w jego głowie rodziła złość, zazdrość... Czasami nawet zaczynał myśleć, że niektóre rzeczy wydarzyły się serio. W ich pokoju, kiedy zamknęli się w nim zaraz po zmroku. Ella i Kyle w ogóle się wtedy do siebie nie odzywali - ze zmęczenia i złości na siebie, że tak łatwo dają się manipulować. Ale według Ryder namiętnie się całowali i spiskowali przeciw niemu. Nawet Seth, biedny, mały Seth, był winien w jakiś sposób ich "romansikowi".
   Will powoli zaczynał przegrywać. Jego cera stała się ziemista, pod oczami miał wory, chodził przygarbiony... Ella, wiedząc o tym, unikała Rydera by nie wszczynać kłótni. Starała się usunąć z siebie złość - ale  to nie było takie proste. Zwłaszcza mając na uwadze ciągłe docinki bruneta. Cóż... ja też ich nie szczędziłam. Zwłaszcza co do Willa - zdawałam sobie sprawę, jak bardzo Elle to złości. Raniłam go i ja i ona. Tyle, że ona starała się jak najmniej. Phi, pomagała ludziom ile tylko mogła. I może nawet by to działało, gdyby nie to, że po pierwsze: Ryder i tak jej dokuczał, a po drugie: dzieci raczej jej się bały niż cieszyły  pomocy.
  - O, patrz Ryder... - szepnęłam znów do ucha bruneta. - Widzisz jak Ella i Kyle się śmieją? Na pewno z ciebie. O, Kyle nawet tu spojrzał.
   Z drugiej strony odezwał się Stróż, którego natychmiast przepędziłam skrzydłami.
   Brunet zacisnął ręce w pięści, mrużąc oczy.
   - Podrywa ją. Chce ci ją odebrać z powodu kryzysu w związku. Już wtedy, kiedy się poznaliście miał na nią chętkę, prawda? - Wiedziałam jak to się odbyło z jego wspomnień. - Oboje są sobie warci. Wyśmiewają cię, nawet ona. Która mówiła, że cię kocha.
    - Zabawne, że właśnie ty o tym mówisz - usłyszałam wściekły głos Willa.
  Podniosłam wzrok, unosząc brew.
   - Nie mów, że masz jeszcze nadzieję. Kotku, jestem Demonem - odparłam obojętnie. - Nie istnieją żadne "my".
   Will spojrzał na mnie z pogardą. Gdzieś w głębi widziałam wręcz rozpacz i miłość. Matko, jaakie to smutne... ( sarkazm, czujecie? )
   - Teraz, kiedy widzę jaka jesteś naprawdę, nie żałuje, że już nie będzie żadnych "nas" - odpowiedział, dzielnie panując nad głosem. Wiedziałam, że jest na skraju załamania. Wraz z mocą mogłam wgłębić się w jego umysł. Trochę mnie to kosztowało, ale ciekawość zwyciężała. Pierwsza usłyszana myśl? Pragnienie pocałowania mnie, chociaż dotknięcia. Brzydził się mnie, a jednocześnie pragnął całym sobą. Ach, te sprzeczne uczucia. Usłyszałam z tysiąc pochlebstw na temat moich oczu, włosów, nóg... Dowiedziałam się, że gdy tylko odwrócę od niego wzrok, ten wgapia się we mnie, chłonąc każdy szczegół. Wspominał chwilę, gdy go dotknęłam z milion razy i ciągle, ciągle...
  To podchodziło pod obsesję.
   Will odwrócił się ode mnie, idąc w stronę Elli, kiedy powiedziałam:
  - Pragniesz mnie - Chłopak zatrzymał się, a Kyle i Ella spojrzeli na nas, słuchając. - Nie ukryjesz swoich uczuć, nie teraz, kiedy każdy z was jest wobec mnie bezsilny. Dalej mnie kochasz, dalej mnie chcesz. I zawsze będziesz chciał. Próbujesz sam siebie przekonać, że nie jestem ci już potrzebna. Ale to nie prawda. Nigdy nie znajdziesz sobie innej i nigdy nie przestaniesz myśleć o mnie. Zawsze tak było. Od pierwszego dnia, prawda? Zawsze miałeś do mnie słabość. Nie zmienisz tego, choćbyś chciał. Próbujesz ukryć tę swoją miłość, gdzieś głęboko na samym dnie. Nie uda ci się. Nie póki ciągle tu jestem, ciągle na mnie patrzysz. I nie możesz, nie potrafisz pogodzić się z tym, że jestem Demonem. I nigdy nie będę twoja, nigdy już cię nie pokocham. Bo po prostu nie umiem. Zgrywasz twardziela, ale w środku pękasz. Nie wiesz jak poradzić sobie z sytuacją. To cię po prostu przerasta. Już nawet zaniedbujesz Ellę, która zaczęła łatwo poddawać się  moim wypływom. Przegrywasz, ale najgorszej jest to, że ze mną. I wcale nie o życie Rydera i Elli, a o swoje i moje.
   Will trząsł się już z emocji, powstrzymywał się od płaczu. Kyle patrzył na niego ze współczuciem i jednocześnie zmieszaniem. Ella wgapiała się we mnie, a w jej umyśle wyczułam ochotę dania mi w twarz. Starała się powstrzymywać emocje, wiedząc jak bardzo osłabia Willa. Nie potrafiła i już po chwili wybuchnęła. Była wściekła za moje słowa, za to, że tak mocno zraniłam chłopaka. Był w rozsypce. Niszczyłam go, a ten mój monolog to tylko dolanie benzyny do ognia.
   Powoli odwrócił się w moją stronę. W oczach miał łzy, zaciskał dłonie w pięści. Drżał z emocje, ze złości, smutku, z bezużyteczności. Z gniewu zrobił się czerwony, na twarzy wypisaną miał wściekłość.
   Miał coś powiedzieć, lecz przerwał nam klakson taksówki. Ryder wydał z siebie krzyk szczęścia i razem z Sethem od razu wbiegli do auta. Ella i Kyle zrobili to po chwili, rzucając mi spojrzenia, które miały mnie "zabić". Przez chwilę staliśmy z Willem, mierząc się wzrokiem.
   Oboje wręcz rzuciliśmy się w stronę taksówki, słysząc dochodzący z nich przerażony krzyk podopiecznych.
____________________________
Od Boddie:   O matko, końcówka ratuje ten rozdział... Tak to jest okropnie nudy... I nie podoba mi się ani trochę... To chyba mój najgorszy... Pewnie jest w nim masa błędów, ale nie mam humoru go sprawdzać... Zupełnie mi go zepsuł. A wam się podoba? Wątpię, ale... :D Należy spytać :>

sobota, 11 maja 2013

[ 7 cz.3] -Podstawmy wasze klony.

Ella...
    Dom był pusty. Nic dziwnego. Zawsze był pusty, a czasem nawet myślałam, że byłam jedynym domownikiem. Teraz jednak czułam obecność Willa, no i byli chłopcy. Zabrałam tacę z sokiem i ruszyłam w  kierunku mojego pokoju. Drzwi były uchylone toteż dało się słyszeć rozmowę chłopców. Najdonośniejszy był głos Rydera. Przystanęłam przy drzwiach nasłuchując. Może i nie było to do końca w porządku, ale chciałam wiedzieć jak chłopcy mówią o mnie gdy mnie nie ma. Teraz na pewno źle, ale...
  - Przecież to wina tej suki. Gdyby nie przespała się z Willem, Jade by żyła.Nie broń jej Kyle bo dobrze wiesz jak było.- wściekła potrząsnęłam tacą tak, że wszystkie szklanki spadły rozbijając się, a sok rozlał się po panelach.  Musiałam się opanować. Wiedziałam, że gdy jestem zła szkodzę Willowi, a pomagam mojemu Demonowi. Musiałam się opanować, ale nie mogłam.
   -Tak wiem. Broniła się, a ty tak ją kochasz normalnie jak nikt. Słyszysz co o niej mówisz?- weszłam do pokoju patrząc na Rydera prawie, że płacząc. Poczułam nagle miłe ciepło. To Will wrócił. Był przy mnie. Odgarnęłam włosy z twarzy i odwracając wzrok od chłopaka usiadłam pod ścianą.
   -Przepraszam Will.- powiedziałam do mojego Anioła w myślach. Jade roześmiała się tylko. Miałam jej dość. Czemu musiała jeszcze po śmierci za mną łazić?
    -Pilnuję twojego byłego. Uważaj bo się z nim prześpię.- powiedziała z drwiną. Spojrzałam na Rydera. Opanowała go całkowicie, a teraz byłam też pewna, że jego Anioł już dawno umiera. Musiał go jakoś pożywić. Nie mógł przecież stracić całego dobra.
   -Chciałaś z nami porozmawiać to mów szybko. W porównaniu do ciebie mamy inne zajęcia niż obijanie się.- powiedział Seth rozkładając się na moim łóżku. Byłam na niego wściekła. Zachowywał się jak dupek i nawet mnie nie wysłuchał.
   -Jeśli cię nie interesuje jak ożywić Jade i Willa, to proszę. Możesz wyjść. Nie zatrzymuję pana sławnego.- powiedziałam unosząc jedną brew w oczekiwaniu na odpowiedź. Jakby tylko spróbował mi się odgryźć wylądował by za oknem, choć akurat mu by to odpowiadało. Nie uzyskałam odpowiedzi.- Jeszcze ktoś ma jakieś zgryźliwe uwagi?- powiedziałam patrząc po twarzach przyjaciół. 
   -Tak mam. Ile razy przespałaś się z Wille? A może ty wolisz jedno razowe przygody. Dziwne, że z nim to zrobiłaś, a mi nie dałaś się nawet tknąć.- zacisnęłam zęby i wściekła wstałam. Podeszłam do bruneta tak blisko, że niemal dotykałam nosem jego klatki piersiowej.
    - Nie przespałam się z nim, ale myślałam, że to mamy już ustalone. Przypominam ci, że jesteś pod moim dachem i równie dobrze możesz zaraz go opuścić więc się pilnuj. Tylko ja wiem gdzie jest kamień więc jestem wam potrzebna i do końca wam nie powiem gdzie szukać.- odparłam patrząc mu w oczy. Były tak ciemne jak nigdy. Tak zimne i głębokie jakby nie miały dna. Na jego ustach zawitał uśmiech. Chciałam go odzyskać, ale powoli traciłam nadzieję na to. Wiedziałam, że on po prostu się mną teraz bawi, albo raczej robi to jego Demon, czyli Jade. -Nie ufam teraz ani Sethowi, ani tym bardziej tobie. Zwłaszcza tobie popaprańcu.- odpowiedziałam i usłyszałam cichy śmiech Setha. Nigdy nie byłam dobra w docinkach. Nie odpowiedział. Odprowadził mnie tylko wzrokiem na miejsce kiedy oddaliłam się od niego.
   - Dajcie spokój. Jeśli chcemy uratować Willa i Jade musimy działać od zaraz.- odezwał się Kyle.- Ella znalazła księgę w której pisze, że istoty takie jak my wiedzą o istnieniu kamienia życia. Jeśli go znajdziemy będziemy mogli przywrócić do nas Jade i Willa, ale nie wiadomo czy kamień jest jeden czy może więcej. Może się okazać, że starczy tylko na jedno z nich, ale... Teraz się tym nie przejmujmy. Raczej opracujmy plan jak mamy wydostać się ze szkoły.- dokończył chłopak siadając obok mnie. Całkiem zapomniałam o szklankach które rozbiły mi się w korytarzyku.
   -To wy myślcie, a ja muszę posprzątać.- powiedziałam wychodząc w pomieszczenia i jakimś cudem unikając bliskiego kontaktu ze szkłem. Wyjęłam z składziku miotłę i zaczęłam zbierać kawałki przezroczystego materiału. Nagle mnie olśniło. Wzięłam do rąk dwa identyczne odłamki szukając jakichś różnic. Były niewielkie, ale tak małe że trudno było je dostrzec gołym okiem. Zaczęłam skakać ze szczęścia i usłyszałam westchnienie Willa. Pomogłam mu tym. Dwa w cenie jednego. Weszłam do pokoju uśmiechając się jak wariatka i i cały czas skacząc. Ryder zmierzył mnie spojrzeniem typu ,,Co za ohyda'', ale nie zwracałam na to uwagi. Byłam zbyt zadowolona z mojego odkrycia.
   -Podstawmy wasze klony. Przecież w szkole był jeden taki uczeń, który potrafił siebie sklonować. W ten sposób nie chodził na zajęcia.- powiedziałam zatrzymując się w końcu i patrząc po twarzach kolegów. Wyglądali na zadowoleni z mojego pomysłu. Seth bawił się jakąś piłeczką, którą zapewne znalazł pod łóżkiem, Kyle siedział pod ścianą oglądając moje zdjęcie które wcześniej oglądał w szkole, a Ryder nadal gapił się nie wiedząc co powiedzieć. Chyba go zaskoczyłam moim przebłyskiem inteligencji. Nigdy nie byłam mądra, raczej przeciętna, a w szkole leciałam na trójach, ale nie przeszkadzało mi to. Wystarczało, że zdawałam do kolejnej klasy.
   -No to dzwonie do niego. Najlepiej jakby wpadł zaraz co nie?- powiedział Seth wyjmując z kieszeni telefon i wybierając numer chłopaka.
   -Najlepiej by było. Musi was skopiować, musimy zrobić zebrać potrzebne rzeczy, podstawić klony no i kupić bilety do... Do tego kraju.- powiedziałam bawiąc się bransoletką. Nie mieli szans żebym powiedziała im cokolwiek o miejscu kamienia. Zresztą wiedziałam jedynie tyle, że jest w Afryce i to wszystko. Była też notatka, że można go znaleźć w wodzie. Czyli możliwe, że w Nilu będzie sobie pływał, a my będziemy musieli go wyłowić.
***
     Daniel zjawił się po około godzinie pod moim domem. Nie był zadowolony z wezwania choć i tak
nie miał nic ciekawszego do roboty. W końcu wszystko robi za niego klon, a on tylko łazi po mieście i się dobrze bawi. Blondyn puścił mi oczko za co zapragnęłam dać mu w twarz. Cieszyłam się, że przynajmniej nie patrzy na mnie jak na mordercę, ale to że mnie podrywał też nie było miłe. Chociaż kiedy tak patrzyłam na Rydera, który robił się czerwony na twarzy to myślałam czy by przypadkiem nie wpaść na chłopaka.
   -Czyli mam was sklonować i wrócić z wami do szkoły?- spytał po raz kolejny nasz gość. Westchnęłam po czym po raz setny przytaknęłam. Czy to było aż tak skomplikowane dla niego?- Nie ma sprawy.- powiedział po czym pstryknął w palce, a obok chłopców pojawiły się ich kopie. Identyczni, jak dwie krople wody.
   -Myślicie, że się nabiorą?- spytał Seth machając przed twarzą swojej wiernej kopi, która tylko szczerzyła te swoje białe zęby.
   -Na nauczycieli działa to od roku to czemu nagle mieli by widzieć jakiekolwiek różnice? Jest tylko jeden problem.- powiedział Daniel wstając i kierując się w stronę drzwi wyjściowych. - Kopie zaczną zyskiwać własną osobowość i wygląd po dwóch tygodniach sprawowania. Do tego czasu musicie wrócić, no chyba że chcecie mieć kolegów.- powiedział po czym nas opuścił.
   -Tak. Bo to taka drobnostka.- powiedziałam zamykając drzwi za nim i za kopiami. Mieliśmy dwa tygodnie i ani minuty dłużej. Teraz nie było odwrotu. Zresztą nigdy nie chcieliśmy się odwracać. Jade i Will byli najważniejszy. Nawet jeśli ta pierwsza była Demonem.
   -Miło.- odezwał się Will, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
___
Od Akwamaryn: Krótki i mało się dzieje, ale ja na prawdę nie miałam na niego większych pomysłów. Po prostu pisałam co mi ślina na język przyniosła.