środa, 31 października 2012

[28] - Nie mogę jej skrzywdzić. Nie potrafię

Jade ( Jessy)...
    Zaśmiałam się, spoglądając z wierzy na walczącą ze sobą grupę. To było zbyt łatwe. Stanowczo zbyt łatwe. Są za bardzo naiwni. Myślałam, że nie uwierzą mi, będę musiała natrudzić się bardziej by uwierzyli mi w to, że Ryder jest impotentem, Ella lesbijką i każdy spał z Jade. Sądziłam, że ufają sobie o wiele bardziej i - Boże, jakie to tkliwe - wierzą w miłość. To takie śmieszne. Mogłam stworzyć w ich głowach zupełnie inny świat, a oni wierząc w niego, atakowaliby  każdego kto w ich świadomości szkodziłby mu. 
   Och, Ella nie chcąc nawet patrzeć na Rydera biegnie tu. 
  Tylko jakimś cudem udało mi się nie zaśmiać, widząc szczęście i zaufanie w ich oczach. Jeszcze nie zrozumiała. Cieszyła się, że mnie widzi - biedaczka, nie wie jeszcze w co się pakuje. Za chwilę mnie chyba przytuli. Ludzie są okropni, potrzebują ciepła by funkcjonować. To takie dziwne. Zwierzęta stadne, potrzebują innych do życia. Bez nich gubią się w sobie, dziczeją. Ale towarzystwo im nie wystarcza - muszą mieć też ciepło z ich strony, miłość. Muszą wiedzieć, że są komuś potrzebni. Kochać i być kochanym. To takie słabe i absurdalne. 
  Ella wbiegła na wierzę, zatrzymując się przede mną. Postanowiłam zadać jej ból, by zdenerwować Rydera - o ile zrozumie kim jestem i co się dzieje. Dziewczyna zdecydowała jednak sama zabić, puszczając barierkę. Przeżyła tylko dzięki temu od powietrza. Tymczasem nadbiegła reszta. Will, chyba źle się czuł atakując ciało swojej ukochanej, bo tylko stał, za to Ryder i Seth zaczęli mnie atakować. Jeden wytwarzał porywisty wiatr, drugi próbował zadać mi ból wzrokiem. Byłam jednak dla nich zbyt silna. A oni bali się zaatakować mnie mocniej w obawie, że uszkodzą ciało Jade. To takie słodkie. 
  Zaśmiałam się, gdy Ella zaczęła krzyczeć bym wyszła z ciała dziewczyny. Nie chcą tego. Teraz mam ograniczone zdolności, bo ciało Jade jest kruche i delikatne. Jedno potknięcie i mogę nie móc wywołać już ognia czy wody.
  Uderzyłam nią o ścianę strumieniem wody, podchodząc do Willa. Nie mógł zrobić mi krzywdy. Kochał Jade, kochał jej ciało. Może nie zdawał sobie sprawy, że to nie ona do niego podchodziła tylko ja - Jessy. Patrzył na mnie zamroczony, nie wiedząc co zrobić. 
   Nie zaatakuje jej. Nie mogę. To ciało Jade, umysł nie, ale ciało tak. Nie mogę jej skrzywdzić. Nie potrafię - usłyszałam jego myśli. 
  Nagle Ella wskoczyła mi na plecy, dotkliwie parząc. Opadłam na kolana, krzycząc, a Ryder zaczął zadawać mi ból. Obroniłam się, łapiąc brunetkę za jej chorą nogę. Wrzasnęła. Jej ukochany przestał mnie atakować, podchodząc bliżej ze strachem na twarzy, lecz Seth cały czas wytwarzał wiatr.
  Odbiłam się od ziemi, wzbijając w powietrze, po czym wysłałam w kierunku Rydera strumień wody i ognia jednocześnie. Chłopak zrobił unik przed ogniem, woda mimo to dosięgła go, rzucając nim o ścianę. Seth musiał nasilić atak, gdyż poczułam jak wiatr spycha mnie na ścianę. Po chwili również lekkie uczucie w sercu, lecz od razu wzmocniłam Nieczułość Jade. Jeden z głowy, z mocą dziewczyny gówno mógł mi zrobić. 
  Podleciałam pod szczyt wieży, kierując w stronę Setha kule ognia. Zostały jednak odparte strumieniem. Spojrzałam zdziwiona na Willa i wgłębiłam się w jego myśli, po czym uśmiechnęłam się pod nosem. Nie mógł mnie zaatakować, więc chociaż będzie bronił siebie i resztę. 
  Nagle dostałam kamieniem w ramię i zleciałam do połowy wieży. To Ryder rzucał we mnie wszystkim - choć tak mógł przydać się drużynie. Zauważył już, że stosuje blokadę Jade. Zaśmiałam się zgrabnie omijając wszystkie rzeczy - uwielbiałam tę grację blondynki. Jej zdolności akrobatyczne bardzo się przydawały. Skupiając się na Ryderze i Willu, zapomniałam o Sethcie - przez to zaraz uderzyłam w ścianę, spadając na ciało Elli. Kopnęłam je w kąt co rozwścieczyło Rydera - dostałam jakimś głazem w brzuch. Zgięłam się w pół. Jade, mimo iż posiadał piękną zgrabność, była znacznie delikatniejsza niż inni ludzie. W normalnym ludzkim ciele podniosłabym się szybko - tu miałam z tym problem. By zaoszczędzić czasu, chwyciłam Elle za włosy przyciągając do siebie i osłaniając się nią jak tarczą. Minęło kilka sekund nim chłopcy zorientowali się, że zamiast mnie, dostaje brunetka. W tym czasie zdążyła oberwać kilka razy kamieniami, zachłysnąć i przemoknąć przez Willa oraz wysuszyć się dzięki Sethowi. 
  Rzuciłam jej ciałem, podlatując i z wściekłością rzucając w ich stronę korkociągiem ognia. Płomienie zasłoniły mi widok, lecz po wrzasku Setha uznałam, że go trafiłam. Użyłam powietrza by podsycić "ognisko" - efekt był niemal równy wybuchnięciu średniej wielkości bomby. Wyfrunęłam przez okno, lądując przy wieży i czekając na chłopców. Po kilku minutach usłyszałam głos Willa - Ryder pewnie został przy Elli. A szkoda. Wystawił chłopaka na śmierć, by zobaczyć czy Elli nie złamał się paznokieć. 
   Tuż koło mnie trysnął strumień wody, a ja zachichotałam cicho. Czemu nie odegrać sceny?
   Upadłam na ziemię, chwytając się za gardło.
  - O Boże, Will... - wysapałam, ten jednak nie przestawał  mnie atakować. Wrzasnęłam. - Will, to ja! 
  Skończył się strumień wody, a po chwili usłyszałam cichy głos Willa. 
  - Jade..? 
  Zacisnęłam powieki, przypominając sobie o kolorze oczu. 
  Kiwnęłam głową, udając, że krztuszę się wodą. 
  - Wyszła ze mnie - odparłam słabym głosem. - Wyfrunęła, po czym wyszła.
  Wyczułam wahanie chłopaka - Zaufać jej czy nie?  Nie wiedział co myśleć. Mógł atakować i zabić "Jade", albo atakować i uśmiercić Jessy. Gdyby stał tam Ryder czy Ella nie uwierzyli by. Seth od razu podbiegłby. Will nie był naiwny, a jednocześnie kochał Jade. 
  I właśnie przez tą miłość przegrał. 
  Podszedł do mnie, łapiąc mnie za dłoń i dając rękę na mój policzek. 
  - Boże, przepraszam Jade... Myślałem, ze wciąż jesteś opętana... - zaczął. 
  Otworzyłam gwałtownie oczy, parząc go w rękę. Krzyknął zdezorientowany. 
  - I dobrze myślałeś - wysyczałam, zadając mu ból.
   Z wieży wybiegli Ella, Seth i Ryder rzucając się ku nam. Nie odrywając wzroku od twarzy Willa otoczyłam nas kręgiem z wody, powietrza, ognia, bólu oraz blokady nie pozwalającej się przebić do nas. Zdesperowane głosy grupy zniknęły. Pozostałam tylko ja i Will. Ból paraliżował go, nie mógł złapać oddechu. Cierpiał fizycznie i psychicznie. Używałam ognia, a on nie miał wystarczająco sił by obronić się wodą. Wywróciły się mu oczy, nie mógł nabrać oddechu. Umierał. Gnił od wewnątrz. Rozpadał się od zewnątrz. Z ust, oczu nosa poczęła wypływać mu krew. Dławił się nią. Włosy zaczęły mu wypadać, tak, że po chwili był łysy. Delikatnie dotknęłam palcem jego skóry - natychmiast oderwał się cały jej fragment, odsłaniając mięso pod twarzą.
   Nagle poczułam targnięcie z tyłu umysłu. Lekki ból, który zaczął nasilać się z każdą chwilą. Jak migrena. Opadłam na plecy czując ucisk w brzuchu. Przestałam mieć kontrolę nad rękami i nogami. Miałam uczucie jakby głowa puchła, by po chwili wybuchnąć - i tak w kółko. Serce albo przestawało bić albo zaczynało w przyśpieszonym tempie. Żywioły buntowały się, nie mogłam ich opanować, więc nie panowałam nad ciałem. 
   Duch Jade walczył ze mną. 
   Zaczęła się wewnętrzna walka pomiędzy mną, Jade a żywiołami. Trzęsłam się, w dupie mając już jej ciało. To tylko taki futerał na prawdziwy instrument. Mimo to odczuwałam ból fizyczny spowodowany buntem żywiołów. Moc powietrza opuściła mnie wędrując do Setha. Moc ognia zrobiła to samo po chwili, a za nią moc umysłu. Tylko woda, nie wiedząc co zrobić burzyła się ciągle we mnie. Jade starała się wypchnąć mnie z ciała używając wody, lecz nie za bardzo jej to wychodziło. Nie miała wprawy. Krzyknęłyśmy z bólu w tym samym momencie - ktoś chwycił "naszą" dłoń. Dostali się tu. Jęknęłam, kiedy duch Jade wpełzł w moje miejsce - zaczęła odzyskiwać pamięć, świadomość, uczucia... Jej ciało wygięło się w łuk, a z ust trysnęła fala krwi - moc wody robiła sobie miejsce. Dziewczyna musiała się wykrwawić by żywioł miał go wystarczająco dużo. Jęknęłam, kiedy zaczęłam się kurczyć i rozszerzać na zmianę, po czym tworząc mały huragan wyleciałam z ciała Jade. 
   Z góry patrzyłam na rozgrywającą się scenę. Z Willa pozostała kupka popiołu. Jade wymiotowała krwią w drgawkach. Nie wiedziała co robić z mocną Willa, której nie mogła mu oddać. Ella, Seth i Ryder przytrzymali ją - nie zdawali sobie sprawy, że pogarszają sytuację, krzywdząc ją. 
   Nagle Jade przestała wymiotować, drgawki skończyły się. 
   Uszczęśliwiona trójka zaczęła potrząsać dziewczyną, rozbudzać ją. Uderzali ją nawet po twarzy, ale Jade nie reagowała. Ustąpiła miejsca żywiołowi, nim znalazłaby dostatecznie dobre miejsce na oddanie jej komuś innemu. Nie miała świadomości - jej serce biło, oddychała... Ale tylko funkcjonowała. Zamiast ducha, psychiki prawdziwej Jade leżała w niej tylko moc, czekająca na nowego właściciela. 
____________________________
Od Boddie:  Okey, wiem, że nie rozumiecie końcówki, więc ją wyjaśnię. 
  Jak jest jakiś człowiek z mocą, to ta moc ma swoje własne miejsce. Wszystko mieści się w ciele - Krew, narządy, duch [ psychika, wiecie, nie? ] i moc. Wszystko gra, nic nie przeszkadza niczemu. Ale Jade jest człowiekiem, nie posiada takiego specjalnego miejsca na moc. Więc w jej ciele może być tylko - albo  moc i duch, albo moc i krew, albo duch i krew. Rozumiecie? Tylko dwie rzeczy. Jessy, duch poukładała sobie w niej wszystko tak, że zmieściły się wszystkie moce grupy. Jade tego nie potrafiła zrobić. I tutaj małe pogmatwanie - Kiedy umiera człowiek z mocą, ta moc przechodzi od razu do kogoś kto ma miejsce by ją utrzymać. W pobliżu Jade nikogo takiego nie było.  Moc wody, jako, że Will umarł, nie miała gdzie przejść. Jade by umarła, gdyby nie opuściła na chwilę swojego ciała, ustępując żywiołowi.
Rozumiecie? xd Jak nie piszcie, w komentarzach postaram sie lepiej wytłumaczyć :3

sobota, 27 października 2012

[27] -Chodźmy na tą wieżę. Jeśli jeszcze raz zobaczę tego dupka spalę go w popiół...

Ella...
     Stałam wpatrując się w jeden punkt nie wiedząc co mam zrobić. Will... Nie wiem co właściwie robił, ale kiedy po chwili usłyszałam jego krzyk wiedziałam, że jest wściekły. Zagryzłam dolną wargę i przeniosłam swoje spojrzenie na chłopaka. Nie mogłam opanować łez, które teraz ciekły mi po policzkach mimo mojej woli. Kiedy napotkałam spojrzenie Willa poczułam się jak nędzna dziwka, która dała się omotać jakiemuś debilowi. On mnie nigdy nie chciał. Will podszedł do mnie i trochę speszony przyciągnął mnie do siebie. Nie myśląc długo wtuliłam się w jego tors ocierając przy tym łzy.
   -Ella. Ty na prawdę płaczesz?- spytał odsuwając mnie lekko od siebie. Nie odpowiedziałam. Nie widziałam takiego sensu.
   -Chodźmy na tą wieżę. Jeśli jeszcze raz zobaczę tego dupka spalę go w popiół...- powiedziałam wręcz sama do siebie i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku Stilo.
   -A co ja mam powiedzieć? Jade się z nim przespała...- cicho prychnęłam. 
  - No jasne. Myślisz, że to była prawda? Póki Jade nie powie ci to osobiście nie masz się czego martwić, a poza tym... Przecież ona nie znosi Rydera.  On sobie to wymyślił.- powiedziałam starając kompletnie się nie załamać. Sama nie wierzyłam w to co mówiłam, ale chciałam podnieść Willa na duchu. Potrzebował tego. 
   -Wiesz...- widać było, że szatynowi brakuje słów. Resztę drogi szliśmy w ciszy. Nie wnikałam w myśli Willa. Nie chciałam mu przeszkadzać. Sądzę, że umysł to taka strefa do której nikt nie powinien się włamywać. Kiedy znaleźliśmy się już przed Stilo chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydusić z siebie słowa kiedy zobaczyłam wychodzącego z lasu Rydera myślałam, że podejdę tam i dam mu po raz kolejny w twarz, albo tak jak już mówiłam spalę. Teraz nie zawahała bym się ani przez chwilę. Will jednak zatrzymał mnie ruchem ręki i zasłonił mi widok.
   -Daj spokój. Nie jest tego wart.- powiedział, ale niestety nie przekonał mnie. Podeszłam do niego zdenerwowana i posłałam w jego kierunku kilka kul ognia. Chłopak jednak wszystkie uniknął i posłał mi tylko wściekłe spojrzenie.
   -Jak mogłeś?! Jak mogłeś mi to zrobić?! Myślałam...- powiedziałam przez łzy i dałam mu w twarz. Znowu nie wytrzymałam, a po moich policzkach popłynęły po raz kolejny łzy.
   -Ja?! To chyba raczej ty! Nie będę więcej pacynką w twoich rękach! Spieprzaj mi z oczu! Idź pobzykać się w krzakach z Jade.- powiedział po czym posłał mi po raz kolejny wściekłe spojrzenie. Poczułam jak coś kuje mnie w pierś. Ból był tak przeokropny jakbym umierała. Złapałam się za miejsce gdzie jest serce i upadłam na ziemię krzycząc z bólu. Will znalazł się przy mnie natychmiastowo. Oblał Rydera zimną wodą po czym obalił go na ziemię i stał się niewidzialny. Tak, by Ryder nie mógł go zaatakować.
   -Jak możesz?! Nie jestem jakąś tam lesbijką!- wrzasnęłam podnosząc się.- Za to ty... Jak mogłeś mnie oszukiwać?! Ja... na prawdę myślałam, że... że ci na mnie zależy...- powiedziałam zanosząc się płaczem. Ryder wyswobodził się z uścisku, albo Will go po prostu puścił i zrobił krok w moim kierunku.
   -Ella...- zaczął, ale mu przerwałam. Zrobiłam krok w tył i biegiem ruszyłam w kierunku schodów do Stilo. Zrobiłam to w ułamku sekundy, a na samej górze byłam jeszcze szybciej. Kiedy zobaczyłam tam Jade odetchnęłam z ulgą. Bałam się, ze coś sobie zrobiła. Stała opierając się barierkę i patrzyła gdzieś w przestrzeń. Podeszłam do niej i położyłam rękę na jej ramieniu. Dziewczyna złapała za nią i przerzuciła mnie sobie przez ramię tak, że ledwo udało mi się złapać barierki. Spojrzałam w puste oczy blondynki i zrozumiałam coś okropnego. Ryder, kiedy do nas przyszedł nie był sobą. Tak samo jak Jade miał czarne oczy. To by wyjaśniało czemu brunet myślał, że kocham się w dziewczynie.
   -Jesteś taka głupiutka... Na prawdę myślałaś, że to Ryder?- dziewczyna zaśmiała się i pchnęła jedną z moich rąk.- Krzyknij...- wysyczała mi do ucha, ale nie miałam takiego zamiaru. Chciała żebym sprowokowała Rydera. - No krzyknij!- wrzasnęła zadając mi ból tak samo jak wcześniej Ryder. Zacisnęłam zęby, ale nie dałam rady. Zamiast jednak krzyknąć puściłam się. Nie zdawałam sobie nawet sprawy jak tu jest wysoko. Spadałam długo aż poczułam nagły podmuch wiatru i znalazłam się na ziemi. Seth spowodował ten drobny huragan. Kiedy posłałam mu wdzięczny uśmiech nie odwzajemnił go. Po prostu zignorował mnie i wbiegł do góry. Nie dziwiłam się mu. Sama byłam na siebie wściekła, że pozwoliłam tak szybko sobą zmanipulować. Wszyscy byliśmy tylko kukiełkami. Znowu wbiegłam na samą górę. Will stał z boku przyglądając się wszystkiemu biernie, Seth obrzucał Jade podmuchami powietrza, a Ryder próbował zadać jej ból Nie wychodziło mu to kompletnie. Dziewczyna skutecznie blokowała jego ataki. Nie mogliśmy jej atakować. To nadal było ciało Jade. Musieliśmy jakoś wybawić to co było w środku.
   -Wyjdź tchórzu!- wrzasnęłam, a dziewczyna przechyliła głowę w bok po czym głośno się zaśmiała.- Jesteś taka odważna, bo wiesz, że nie możemy skrzywdzić Jade. Wyjdź i pokarz się taka jaka jesteś na prawdę...- wysyczałam podchodząc do ciała blondyni.
   -Za chwilę. Tylko coś załatwię...- powiedziała po czym uderzyła we mnie strugą wody przygniatając tym samym do ściany. Przeskoczyła nad głową Setha, który dalej wytwarzał huragany i podeszłą do Willa. Chłopak nie bronił się. Wiedziałam, że tak będzie. Wskoczyłam dziewczynie na plecy parząc. Nie zdążyła się obronić i ryknęła z bólu kiedy podwinęłam jej kolana i opadła na ziemię. Ryder od razu skorzystał z okazji zadając jej ból, ale dziewczyna sprawnie wyrwała się łapiąc za moja złamaną nogę. Zacisnęłam nogę by nie krzyknąć i nie zdekoncentrować chłopców, ale nie dałam rady. Wrzasnęłam z bólu, a kiedy poczułam na swojej głowie uderzenie straciłam przytomność.

_____
Od Akwamaryn: Średni moim zdaniem. Taki przeciętny. Niestety, ale nie umiem opisywać akcji. Sądzę, że Boddie jest w tych klockach lepsza.

środa, 24 października 2012

[26] - Głupia... Nie kocham cię, jesteś mi obojętna! Wiesz po co byłaś mi potrzebna?! Jestem impotentem!

Jade [ Jessy- duch] ...
   Stanęłam przed Stilo, uśmiechając się. Wszystko szło tak jak zaplanował to ON. Nieustannie kłótnie, 
problemy i rozterki doprowadziły do rozpadu grupy. Szło coraz lepiej. Dwójkę łatwiej było pokonać. Zabić. Tak szybko i bez problemów dali się zmanipulować. Niektórzy nawet uwierzyli, że kogoś kochają. Moc JEGO była bezgraniczna, mógł zrobić wszystko. Nawet zmusić ich do samookaleczenia czy...Samobójstwa.
   Ale nie, nie to byłoby zbyt proste i niezbyt bolesne. Za mało rozrywki. Tylko tkliwy teatrzyk jak Ella krzywdzi się dla Rydera i odwrotnie. Lub jak Will wskakuje w ogień przez nieodwzajemnianą miłość. Trzeba to obmyślić inaczej. By go zadowolić, należy pograć na psychice. Zadawać bóle głębokie i trudne do usunięcia. W samo serce. Przebić się przez mur i dotrzeć do najgłębszych uczuć, strachu. Zniszczyć ich od środka, jeszcze bardziej pomieszać w głowach. 
  Zabawić się w psychologa. Złego psychologa.
  Odwróciłam się od Stilo, przeobrażając w Rydera. Przedstawienie trwa. Trzeba zadowolić najsurowszego z krytyków. Należy zadowolić Szatana. 
***
  Ella i Will szli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach. Dziewczyna martwiła się o Rydera i jednocześnie życzyła mu jak najgorzej. Chciała by cierpiał, a równocześnie pragnęła przed tym bólem ochronić. Targały nią sprzeczne uczucia. 
  A Will...
  Uśmiechnęłam się pod nosem. Wspominał swoją rozmowę z Jade i zastanawiał się na kim jej zależy. Biedna Jade, pomyślałam. Najsłabsza z całej piątki, najszybciej dała się zmanipulować. Biedny Will. Żyje w przekonaniu, że Jade go nie kocha. Jakie to tragiczne. Uwierzyła, że jest zakochana w Sethcie nim zdążyłam posiąść jej ciało. Miała opory, jej duch bronił się, ale któż wygra z mocą Pana? Jaka paranormalna istota, nie wspominając o zwykłym człowieku? Jej umysł tylko blokował ataki psychiczne, ale była o wiele bardziej krucha i delikatna niż normalna nastolatka. Nie mogłam się przyzwyczaić do tych smukłych palców, które sprawiały wrażenie zbyt słabych by cokolwiek utrzymać. Tych wątłych nóg, chudych jak gałązki - wystarczyło chuchnąć by przewróciła się. Burzy jasnych włosów, które cały czas zasłaniały mi widok. Najchętniej ścięłabym je, jednakże nie mogłam eksperymentować i zmieniać ludzkiego ciała.
  - Dokąd my właściwie idziemy? - zapytał Will, zatrzymując się. 
  Ella wzruszyła ramionami, idąc przed siebie. 
  - Myślisz, że damy radę przejść następną próbę? - Nie przestawał szatyn. 
  Po raz kolejny brak odpowiedzi. Will, wściekły podszedł do niej i złapał za ramię, odwracając w swoją stronę. Ella spróbowała go oparzyć, lecz chłopak natychmiast użył wodę, ochładzając się. 
  - Odpowiedz mi do cholery! - wrzasnął. 
  Położyłam się na gałęzi, obserwując ich. 
  Postać Rydera, choć umięśniona i bardziej "trwała' nie posiadała gracji Jade, więc nieco trudniej udawało się mi utrzymać równowagę. Liście lekko zaszeleściła, a ja chcąc nie chcąc, spadłam niżej. Nienawidzę ludzi, pomyślałam, zamierając w bezruchu, kiedy oboje gwałtownie podnieśli głowy. Na marne. 
  - Ryder?! - wykrzyknęła Ella, podchodząc do drzewa. 
  Przywołałam na twarz głupkowaty uśmiech, jakim to cały czas posługiwał się chłopak.
  - Witaj - odezwałam się. 
  Dziewczyna podeszła do mnie, po czym dała mi w twarz. Zacisnęłam zęby, próbując się uspokoić. Co za głupią dziwka! Mogłam ją zabić jednym machnięciem palca. Miałam te same moce co oni, trzy razy silniejsze. Jeszcze raz spróbuje dać mi w twarz, a pożegna się ze swoim kochanym Ryderem raz na zawsze. 
  - Jak możesz?! Ile nas śledzisz?! Ty debilu! Gdzie Seth?! Jak w ogóle śmiesz pokazywać się mi na oczy?! Dupek! Nie potrafisz zrobić nic sam, więc musisz łazić za nami?! Ty sukinsynie, zbieraj swój tyłek stąd nim spalę cię na popiół! - wrzeszczała Ella. 
  Prychnęłam.
  - Mogę cię zabić jednym spojrzeniem, więc nie podskakuj gówniaro - wycedziłam. 
  Ella spojrzała na mnie zszokowana, cofając się o krok. Widziałam wewnętrznym okiem jak wzrasta w niej ogień, wściekłość. Jeszcze chwile i wybuchnie, ale przedtem doleje benzynę...
  - Myślisz, że chodzę za tobą, bo mi na tobie zależy?! Głupia... Nie kocham cię, jesteś mi obojętna! Wiesz po co byłaś mi potrzebna?! Jestem impotentem! Psycholog kazał mi znaleźć dziewczynę gorszą, brzydszą i mniej atrakcyjną - taką dziwkę jak ty, która nie będzie ode mnie tego wymagać! Gdybym naprawdę chciał znaleźć dziewczynę, zaczął bym podrywać Jade! - wykrzyknęłam, pochwalając się w myślach. 
  Niezły pomysł z tym impotentem. Na początku myślałam nad homoseksualizmem, ale to jest o wiele lepsze. 
  Otworzyłam blokadę umysłu Jade, kiedy Ella wniknęła w moje myśli, sprawdzając czy to prawda. Jade jeszcze tego nie umiała, bo sądziła, że Nieczułości nie da się zmienić. Nie wpadła na pomysł by chociaż spróbować. A szkoda, bo gdyby zaczęła ćwiczyć nad usunięciem blokady miała by o wiele więcej możliwości. Potrafiłaby wejść do ludzkie umysłu, poprzestawiać w nim wszystko lub zmusić człowiek do zrobienia tego czego ona chce.
  Ella zachłysnęła się powietrzem, cofając zszokowana. Pokręciła głową, w jej oczach wezbrały łzy. 
  - Ach, Will...? Jade kazała ci przekazać, że nienawidzi cię z całego serca i gardzi tobą... - Zabrakło mi pomysłów, więc wypaliłam.- A twój oddech śmierdzi. 
  Trzeba było zranić dotkliwie Willa, tylko jak... Może...
  - Naprawdę, trzeba przyznać - jest świetna w łóżku. Zwłaszcza w trójkącie. Seth też niczego sobie - Puściłam do niego oko. - Jeśli wiesz co mam na myśli. 
  Twarz Willa wykrzywiła wściekłość, kiedy rzucił się na mnie z pięściami. Spojrzałam na niego z pogardą, a ten padł na ziemię w konwulsjach. Moc Rydera była bardzo przydatna. Jeden ruch i można kogoś zabić! 
  - Lecę. Nie chcę długo zostawiać ich samych, wiecie... - Nagle przypomniało mi się wcześniejsze kłamstwo. - Może jestem impotentem, ale to nie zmienia faktu, że nie mogę się podniecić oglądając porno na żywo. Żegnajcie. 
  Po czym wdrapałam się na drzewo. Z trudem, bo gałęzie nie zawsze dawały radę utrzymać masywne ciało Rydera. Gdy tylko głębiej weszłam w konary, zmieniłam się w Elle. 
  Czas na pozostałą dwójkę. 
______________________________
Od Boddie:  Jest dłuższy niż tamte :D Końcówka trochę zboczona xd Wybaczcie, ale musiała ich naprawdę mocno zdenerwować xd Jakby ktoś nie zrozumiał - W ciele Jade siedzi duch imieniem Jessy, która "znęca" się nad nimi psychicznie i fizycznie. Rozumiecie? :3

sobota, 20 października 2012

Informacja! Nowy bloga!

   Jak widzicie po nagłówku założyłyśmy nowego bloga. Nie jest on już taki jak ten. Nie ma fantastyki, a zwykłe życie. No może nie tak zwykłe bo będzie One Direction. Nawet jeśli za nimi nie przepadacie, to myślimy, ze znajdziecie coś dla siebie. Nie będzie to zwykła historia, a coś innego, nowego, bo w końcu każde opowiadanie jest inne. Jeśli chodzi o wygląd tego bloga to jest w przeróbce, ale myślę, że to an razie nie przeszkadza ;) Miłego czytania...


Wasze Boddie i Akwamaryn

[25]-Spieprzaj razem z Sethem. Mam was obydwu gdzieś. Radźcie sobie sami. Nie mam zamiaru tracić czasu na takich nieudaczników.

Ella...
     Kolejny raz przeczytałam zagadkę i uniosłam jedną brew wyżej. Nic z tego nie rozumiałam. Była chyba najgorszą z wszystkich dotychczasowych. 
   -,,Gdzie woda i piasek, tam wieżę też znajdziesz. A z samej góry Śmierć Żywą odnajdziesz''.- wyrecytowałam i zasiadłam na jednym z dwóch łóżek.
   -Piasek i woda to na pewno plaża. Jest tu jakaś wieża?- spytał Ryder łapiąc za kartkę, którą skleił Seth. Nie pozwoliłam mu jednak jej zabrać i schowałam ją za plecy.
   -Nie ty jesteś teraz przywódcą tylko ja.- powiedziałam i przyjrzałam się jeszcze raz zagadce.
   -Słyszałam, że jest tu jakaś wieża Stilo. Taka miejscowa atrakcja.Może to o nią chodzi.- powiedziała Jade. Ta dziewczyna na prawdę miała głowę na karku. Może gdybym chodziła do szkoły regularnie też bym o tym wiedziała.
    -Dobra jestem strasznie zmęczona, więc może jutro pomyślimy nad dalszą częścią i ruszymy na tą całą wieżę.- powiedziałam po czym gestem dłoni wygoniłam z pokoju chłopaków. Seth i Will bez problemów wyszli, ale Ryder miał kłopoty z tym. 
   -Możemy pogadać? To ważne.- cicho prychnęłam i odwróciłam się plecami do bruneta.
   -Chcę spać i nie mam ochoty z tobą rozmawiać. Nie mamy o czym.- powiedziałam po czym wypchnęłam go i zamknęłam drzwi na klucz. Jade stała przy oknie wpatrując się przed siebie. Podeszłam do niej i podążyłam za jej wzrokiem.
    -To ta wieża...- wyszeptałam widząc ją na szczycie wielkiej góry. Oświetlała najbliższą okolicę i sprowadzała statki na ląd.
    -Chciałaś spać to śpij.- powiedziała ostro blondynka po czym ruszyła w kierunku drzwi.
    -Gdzie idziesz?- spytałam wystraszona, a kiedy Jade spojrzała na mnie zobaczyłam coś zaskakującego. Takie same oczy jak miałam ja gdy straciłam moc, ale ona przecież nie miała żadnych zdolności. Na co to miało wpływ?
    -Nie twój zakichany interes. Pilnuj swojego nosa dziwaczko.- powiedziała po czym wyszła trzaskając drzwiami. Nie zabolały mnie te słowa jakoś specjalnie. Każdy z nas był dziwakiem, a Jade chyba udzielała się nerwowa atmosfera. Zasłoniłam okno i usiadłam na łóżku wyjmując z kieszeni kartkę z zagadką.
  ,,Gdzie woda i piasek, tam wieżę też znajdziesz. A z samej góry, Śmierć Żywą odnajdziesz''.
 Co to miało niby znaczyć? Żywa  Śmierć nie miała sensu. Siedziałam całą noc nad tym jednym skrawkiem papieru i myślałam co czeka nas na tej wieży.  Po jakimś czasie zmorzył mnie sen i odpłynęłam.
***
    Upiłam łyk mleka i wytarłam usta w serwetkę. Byłam kompletnie wykończona dzisiejszą nocą i ciągłymi kłótniami z Ryderem. Denerwował mnie, choć wiedziałam że chciał dla nas jak najlepiej. Widać było, że pycha powoli zaczyna go wypełniać. Will siedział przez całe śniadanie jakiś przygnębiony i smutny, ale postanowiłam nie wtrącać się w jego prywatne sprawy z Jade. Byłam wręcz w stu procentach pewna, że chodziło o nią. Nie zjawiła się od wczorajszej nocy i wszyscy, a zwłaszcza szatyn, martwiliśmy się o nią.
   -Nie martw się. Znajdziemy ją. Na pewno poszła na wieżę, bo chciała się rozejrzeć i zorientować.- pocieszyłam go i wstałam od stołu kuśtykając.- Idziemy?- spytałam i nagle dopadł mnie okropny ból stopy. To Seth nadepnął mi na nią gdy wstawał. Zapiszczałam z bólu i odskoczyłam do tyłu prosto w ramiona Rydera. Szybko stanęłam na równe nogi i nawet nie spojrzałam w jego stronę. Nie chciałam mieć od teraz z nim nic wspólnego. 
   -Przepraszam.- powiedział cicho Seth i poklepał mnie po plecach.
   -Bo twoje przepraszam mi pomoże...- powiedziałam, a raczej wysyczałam w jego stronę. Seth ostatnio dziwnie się zachowywał jakby coś go ugryzło.
   -Daj spokój?! Czemu masz do wszystkich pretensje co?! Pierw Jade potem Ryder, a teraz ja. Jeszcze tylko do Willa się nie przyczepiłaś.- powiedział a ja zmierzyłam go wzrokiem po czym przeniosłam go na Rydera.
   -Czekasz aż to potwierdzę?- spytał z kpiną brunet i uśmiechnął się pod nosem. A więc tak chciał pogrywać. Niech mu będzie.
   -Spieprzaj razem z Sethem. Mam was obydwu gdzieś. Radźcie sobie sami. Nie mam zamiaru tracić czasu na takich nieudaczników.- wychrypiałam zła i pchnęłam Rydera po czym podeszłam do Willa.- Od teraz wędrujecie sami...- w tym samym momencie gdy wypowiedziałam te słowa pojawiła się Jade. Stanęła pomiędzy nami i spojrzała to na mnie to na Setha na zmianę.
   -Co się dzieje?- spytała zaskoczona. Jej oczy nadal były czarne jak moje gdy straciłam moc i chyba nawet bardziej niż wczoraj wieczorem.
    -Jade masz wybór. Rozdzielamy się. Ja idę z Willem, a Ryder wszystko wiedzący z Sethem.- chłopak posłał mi tylko szyderczy uśmiech i pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie miałam zamiaru teraz go oszczędzać. Od teraz byliśmy wrogami.
     - Do nikogo nie przystępuję. Dam sobie radę sama.- powiedziała po czym gdzieś poszła. Nie wiedziałam co się z nami wszystkimi dzieje, ale nie podobało mi się to.
     -Ella idziemy?- spytał Will patrząc z pogardą to na Setha to na Rydera. Nie przepadał chyba za żadnym z nich. 

_____
Od Akwamaryn: Początek był kompletnie nie przemyślany. Pisałam co popadnie, ale potem było lepiej. Przepraszam, że taki krótki. Po prostu brak weny mnie dopadł.
  

wtorek, 16 października 2012

[24] - Will, ja cię nie kocham. Chciałam, próbowałam cie pokochać, ale nie umiem

Jade...
  Westchnęłam, wgapiając się w słowa. Próbowałam przypomnieć sobie chociaż urywki zdań z czasu, kiedy prowadziłam przez las i czytałam listę. Na marne. W głowie miałam pustkę. Nie sądziłam, że lista mogłaby się zniszczyć. Była najważniejszą rzeczą jaką mieliśmy, naszym największym skarbem. Bez niej nie potrafiliśmy ruszyć dalej. Staliśmy w miejscu. Wróg z łatwością mógł nas teraz dobić. Zwłaszcza, ze byliśmy wyczerpani, a moce Elli, Willa, Setha i Rydera na wykończeniu. Spoglądnęłam na bandaż na mojej kostce. Gdyby nie Ella mogłabym już nigdy nie trenować gimnastyki. Z mojej treningi poszłyby na marne. Nigdy już nie wzięłabym udziałów w jakichkolwiek ćwiczeniach... Gimnastyka była moim życiem, bez niej... Umierałabym żyjąc. 
  Chwila. 
  "Śmierć", "żywą"...
  - Żywą śmierć! - wykrzyknęłam.Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Sięgnęłam po dwa słowa i ułożyłam je w poprawnej kolejności. - Żywą śmierć. 
   Will pokiwał głową, pocierając dłońmi twarz. Wiedziałam, że było mu ciężko. Miał listę, prowadził i nie dość, że wszyscy odnieśliśmy bardzo poważne rany to w dodatku zniszczyła się kartka z zagadkami. Obwiniał się, a Ryder, który dogryzał Willowi  nie pomagał. Szatyn nie mógł znieść tego, że zawiódł zaufanie grupy. 
  - A może... - zaczęła Ella. - Słowo "spotkacie" ma iść przed 'żywą". Byłoby wtedy " spotkacie żywą śmierć". 
  - Równie dobrze "spotkacie" może iść przed "zwierzęta" - odparł Ryder. - Gdybym to ja prowadził teraz szlibyśmy na poszukiwanie tej kryjówki. 
  Spojrzałam na niego ostro. 
  - Gdybyś to ty wtedy prowadził połowa z nas rozkładałaby się pod ziemią - odcięłam się. 
  Ryder prychnął pochylając się nade mną. 
  - Gdybym to ja prowadził tylko ty rozkładałabyś się pod ziemią, ponieważ zgodziłbym się wtedy na twoją śmierć - wysyczał. 
   Już otworzyłam usta by odpowiedzieć, kiedy Ella weszła mi w słowo. 
  - Gdybyś ty prowadził zdychalibyśmy z głodu i pragnienia na pustyni, ponieważ nie zrozumiałbyś o co chodzi z tą piramidą. Umieralibyśmy tam i tylko dzięki Willowi przeżyliśmy aż tyle. Ochładzał nas i wspierał. Przy tobie moglibyśmy sobie zdychać, a ty byś się tym i tak nie przejął, bo najważniejsza jest twoja dupa! - wrzasnęła Ella, kuśtykając do drzwi, po czym nie czekając na odpowiedź chłopaka wyszła. 
  Ryder siedział w otwartymi ustami, gapiąc się za nią. 
  - Wszystko schrzaniłeś - powiedziałam z wyrzutem wstając. - Dałabym ci w twarz za oczernianie nas, ale brzydzę się ciebie dotknąć.
  A następnie wyszłam za Ellą. Nie wiedziałam w którą stronę poszła dziewczyna, a nie chciałam jej spotkać. Wolałam posiedzieć sama, pomyśleć. Skierowałam się do windy, po czym natychmiast zawróciłam. Ella ledwo chodzi, na pewno wybrała windę. A więc ja pójdę schodami.
  Wyszłam do hotelowego ogrodu, siadając na ławce pd krzakiem róż. 
   Ryder denerwował mnie swoim zachowaniem. Uważał się za najlepszego, za naszego lidera. Nie mógł przyjąć do zrozumienia, że niektórymi słowami ranił nas. Albo rozumiał, ale miał to gdzieś. Nie był najsilniejszy. Ella potrafiła więcej. Will potrafił. Zachowywał się jak król, nas traktując jak poddanych. Racja, na początku wszyscy byliśmy wściekli na Willa - ale zrozumieliśmy. Walczył o swoje życie, nie mógł myśleć o tym czy lista jest cała czy nie. Mógł umrzeć - wtedy w ogóle byśmy nie mieli tych zagadek. Ryder zachowywał się wobec niego jak dupek, dręcząc za to, że starał się nas ochronić. 
  Moje przemyślenia przerwał głos Willa. Zdrętwiałam. O Boże, nie, pomyślałam, słysząc jak idzie w moją stronę. 
  - Wszystko gra? - zapytał się, przysiadając obok. 
  Zmusiłam się do uśmiechu. Przecież nie po to tu przyszedłeś, powiedziałam w głowie, miejmy to za sobą. 
  - To raczej ciebie powinnam o to spytać - odparłam. - Ryder czasami zachowuje się jak dupek. 
  Will podniósł brew. 
  - Czasem? Zawsze, tylko nie podczas zalotów do Elli. Wtedy staje się mega dupkiem. - Zaśmiałam się nerwowo, a Will ciągnął. - Niewiarygodne. Jeszcze dwa tygodnie temu myślałem, że jestem odludkiem, odmieńcem. A teraz ratuje świat wraz z grupką podobnych dziwolągów. 
  Spojrzał w niebo. 
  - Przy was tracę swoją normalność - uśmiechnęłam się lekko.
  Szatyn zaśmiał się, przesuwając się bliżej. Znieruchomiałam. 
  - Ty nigdy nie byłaś normalna. Na początku trochę zarozumiała, lecz nigdy normalna - wyszeptał, patrząc mi w oczy. 
  Odwróciłam wzrok, bawiąc się palcami. Zaraz jednak Will złapał mnie za podbródek, każąc mi spojrzeć na siebie. Pochylił się, zbliżając swoje wargi do moich. Nie, błagam nie, pomyślałam ze strachem. Nie całuj. 
  Kiedy nasze usta dzieliły milimetry, wyrwałam się, zagryzając wargę. Nie mogłam na to pozwolić. Nie kochałam go, nie potrafiłam udawać, że tak jest. Musiałam mu powiedzieć. Nawet jeśli to miałoby zniszczyć wszystko. Nie mogłam trzymać go w kłamstwie. Zależało mi na Sethcie, nie potrafiłam się tak po prostu przestawić na Willa. Raniłabym go bardziej, udając, że jest mi najbliższą osobą na świecie. 
  Zacisnęłam powieki, mówiąc szybko. 
  - Will, ja cię nie kocham. Chciałam, próbowałam cie pokochać, ale nie umiem. To nie ty jesteś mi bliski. Przepraszam, nie potrafię. Nie umiem. 
   Wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, czekając na jego reakcje. Nim jednak chłopak zdążył zareagować, na taras wbiegł Seth. 
  - Ułożyłem zagadkę! Chodźcie! - wrzeszczał, biegnąć z powrotem do hotelu. Nie patrząc na Willa wbiegłam za nim. 
__________________________
Od Boddie:  Nie jest to długi rozdział, ale na pewno dłuższy niż tamte ;P. Średnio mi się podoba... Ostatnie dwa zdania w ogóle nie, a tak to.. 5/10... W połowie... A Wam?

piątek, 12 października 2012

[23]-Nie mogę! Nie mogę cię skrzywdzić...

Ella...
    Stałam nad Willem z rozłożonymi dłońmi nad jego ciałem. Próbowałam go jakoś rozgrzać w czasie kiedy spał. Jade cały czas darła się, żebym go wybudziła, ale nie mogłam tego zrobić. To było jego zadanie i musiał zrobić to sam. Ręce mi już drętwiały i strasznie bolały, a do tego noga u której nie mogłam nawet poruszyć palcami. Każdy z nas ucierpiał, no może nie Setha. On wyglądał najlepiej co było dziwne, ale on zawsze migał się od pracy. Nie wyrabiałam nad leczeniem wszystkich, ale kiedy Seth zaproponował, że pomoże odmówiłam. Nagle Will poruszył się i wybudził. Opuściłam ręce wykończona i spojrzałam na Rydera.
   -Możesz skoczyć do jakiejś pobliskiej apteki? Potrzebuję paru rzeczy.- powiedziałam do bruneta, a ten od razu wstał. Jego ramię też krwawiło, ale jak zwykle wszyscy byli ważni prócz niego. 
   -Jasne. Zaraz wracam.- powiedział i znikł gdzieś. Byliśmy na jakichś pisakach. Nie miałam pojęcia co to za miejsce, ale na pewno nie była to Sahara czy Australia. Było zimno jak w lodówce i tym razem to ja trzymałam się najlepiej, ale bardzo dużo mocy musiałam wykorzystać na pozostałych.
   Przesunęłam się w stronę Jade by opatrzyć jej nogę gdy usłyszałam głos Willa.
 -Jade możemy porozmawiać?- spytał patrząc na dziewczynę. Blondynka nie wyglądała na zachwyconą tym pomysłem.
   -Nie teraz. Ella musi mnie opatrzyć. Może później, dobrze?- powiedziała, a ja złapałam za jej nogę. Delikatnie przysunęłam ją do siebie i obejrzałam uważnie ranę. Było tylko gorzej niż na początku. Nie rozumiem. Nie sądziłam, że Seth jest aż tak kiepski. Ryder pojawił się w mgnieniu oka z jakimiś maściami, bandażami, gazikami i wszystkim co było potrzebne.
   -Dzięki- powiedziałam odwracając wzrok od niego. Nadal byłam na niego wściekła i czekałam aż mnie przeprosi, ale mu się nie spieszyło. Odkaziłam ranę, posmarowałam maścią i owinęłam bandażem. Pierwszy raz od jakiegoś czasu udało mi się zrobić tak ''profesjonalny'' opatrunek. 
   -Możesz chodzić. Może pobolewać, ale przestanie po jakimś czasie.- powiedziałam klepiąc ją po ramieniu. Niechętnie spojrzałam na Rydera, który wędrował w tę i z powrotem. - Ryder! Chodź, opatrzę cię!- krzyknęłam ale on nie zareagował. Nie mogłam się podnieść i koniecznie potrzebowałam pomocy lekarskiej i to nie takiej amatorskiej. Spróbowałam się podnieść, co sprawiło mi tylko ból.- Ryder!- wrzasnęłam nawołując chłopaka. Przyszedł po chwili posłał mi pytające spojrzenie.- Nastaw mi nogę, bo kości źle się zrosną.
   -Nie mogę! Nie mogę cię skrzywdzić...- wysyczał, a ja posłałam mu wściekłe spojrzenie. Znowu się nade mną użalał. 
   -Nie zaczynaj!- wrzasnęłam na niego i spojrzałam na Willa, który był już na nogach.- Pomożesz?- spytałam. Potrzebowałam silnej ręki, a Sethowi wolałam nawet tego nie powierzać.  Szatyn podszedł i złapał za moją nogę co już samo w sobie sprawiło mi okropny ból, a kiedy pociągnął za nią nie wytrzymałam i wrzasnęłam wbijając palce w piasek. Zaczęłam głośno sapać gdy poczułam jak Will odstawił moja nogę na ziemię.
   -Gdzie my w ogóle jesteśmy?- spytała Jade rozglądając się w koło. 
   -Will dasz mi kartkę z miejscami?- spytałam wyciągając w jego kierunku dłoń, kiedy już uspokoiłam oddech. Chłopak przeszukał kieszeni, a po chwili wyjął z niej skrawki papieru. Moje oczy zrobiły się jak spodki i błagałam Boga, żeby to nie było to co myślę.
   -Najwidoczniej porwała się jak walczyliśmy z Minotaurem.- uderzyłam głową o ziemię i wściekła zacisnęłam dłonie w pięści. Gorzej nie mogło być. Wstałam podpierając się o Setha.
  -Boże! Co my teraz zrobimy?!- krzyknęłam trochę nie potrzebnie po czym wzięłam od niego skrawki papieru.
  -Spokojnie. Złożymy je i będzie dobrze. Znajdźmy jakiś hotel lub coś podobnego i przenocujmy.- wzięłam głęboki wdech i przytaknęłam. Trzeba było opanować emocje i myśleć racjonalnie. Ryder robił to najlepiej i to on uspokajał wszystkich w koło. 
***
    Usiadłam na łóżku wcześniej skacząc na jednej nodze i wyjęłam papierki z kieszeni swoich spodni. Rozłożyłam wszystkie kawałki tekstem do góry i przyjrzałam się im uważnie. Jade przysiadła obok mnie i wzięła do ręki dwa kawałki.
   -Ułóżmy najpierw te, które już czytaliśmy.- powiedziała kładąc je obok siebie.- Tu mamy ,,strumień'' i ''Nilu''. To zagadka Afryki.- powiedziała, a ja wzięłam do ręki kolejny kawałek.
   -Tu jest ,,las'', ,,was'' i ,,piramid''.- pierwszą zagadkę ułożyłyśmy najszybciej. Z kolejną było już trudniej i potrzebni byli chłopcy. Ale nawet kiedy Australia była za nami zostały jeszcze trzy zagadki. Teraz byliśmy w Polsce. Szukaliśmy jakichś wskazówek o tym kraju.
   -Ej, a ,,woda'' i ,,piasek''? To będzie chyba do Polski.- stwierdził Will kładąc te skrawki na drugiej stronie łóżka.
   -Racja. I co dalej? Reszta kompletnie nie pasuje. Wszystko jest jakby nie potrzebne. A te słowa ,,śmierć'' i ,,żywą''? Po co one i do której zagadki?- spytałam zrezygnowana kładąc się na łózku.
   -I jeszcze ,,wieża''.- dodał Ryder drapiąc się po karku.
____
Od Akwamaryn: Jest niezły moim zdaniem, ale miewałam lepsze. Mam nadzieję jednak, że wam się spodoba.

poniedziałek, 8 października 2012

[22] - To ja, to moja krew woła Minotaura. Za nią podąża.

Jade...
  Ziemia drżała ilekroć Minotaur zrobił krok w naszym kierunku. Węszył, było to słychać. Moja krew musiała go nęcić. Jęknęłam cichutko. Gdyby nie ja, chłopcy mogli by uciec. Zregenerować gdzieś siły i dopiero stawić czoło potworowi. Byłam ich zgubą. Jeśli zginiemy to przeze mnie. To ja, to moja krew woła Minotaura. Za nią podąża.
  Will kazał Sethowi odstawić mnie w kąt - z chorą nogą nie nadawałam się nawet do gimnastyki czy karate. Jeśli wcześniej myślałam, że jestem bezużyteczna to bardzo się myliłam. 
  Ryk. Minotaur złapał trop, ziemia zadrżała pod jego stopami. Zza ścianki wyłonił się najpierw pysk, rogi, potem ciało przypominające ludzkie, lecz o wiele bardziej zarośnięte.  Wbił we mnie czerwone ślepia, po czym zaryczał. Wyszczerzył kły i schylił głowę, tak bym nabiła się na jego rogi. Posiadał byczy pysk i nagie ciało, takie jak normalny mężczyzna. Tylko dwa razy większe niż normalny mężczyzna.
  Jeszcze raz zaryczał, szykując się do biegu. Był głodny, a ja pachniałam aż za bardzo kusząco. Nie dostrzegał Willa czy Setha - tylko moją nogę i krew wypływającą z rany. 
  Nie ubiegł paru kroków, kiedy potężny strumień wody przyparł go do ściany. Minotaur otrząsnął psyk, rycząc z wściekłości. Gdy tylko odsunął się od ściany, huragan jeszcze silniej uderzył nim o mur. Najwidoczniej adrenalina pozwoliła Sethowi wytworzyć bardzo potężny wiatr.
  Minotaur ryknął, po czym ruszył do ataku. Wodą i powietrzem nie mogli go zabić. Trzeba było wbić mu coś w serce. Chłopcy mogli go tylko powstrzymywać przed dostaniem się do mnie. Kiedyś jednak zmęczą się, a wtedy potwór zamiast jednej, dostanie trzy przekąski.
  Spanikowana zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu czegoś ostrego. Idiotyzm, nie mogłam liczyć, ze nagle pojawi się koło mnie nóż. Nóż...
  - Seth! - wrzasnęłam do chłopaka. - Gdzie masz swój nóż?! 
  Chłopak z jednej strony rzucał w Minotaura porywistym wiatrem - z drugiej strony atakował go Will. Ponowiłam pytanie, krzycząc głośniej. 
  - Nie mam go! - odpowiedział z trudem. - Dałem... Go... Elli, kiedy... Sznur rozcinał... Ci... Nogę!
  Seth dała nóż Elli, która z kolei podała go mi, kiedy prosiła bym rozcięła węzeł. Ostatecznie to właśnie ja mam ostrze! Poklepałam spodnie w miejscu, gdzie znajdowały się kieszenie, po czym czując jakieś narzędzie wydobyłam nóż. Jeszcze posiadał moją, zaschniętą teraz, krew. Niemal wrzasnęłam ze szczęścia. 
  Tymczasem Minotaur dotarł do Setha i chwytając go w łapy, cisnął o ścianę z taką siłą, że brunet stracił przytomność. Will jęknął - nie dawał rady. Celowa strumieniem w psyk potwora, tak by się dusił, lecz słabł. Cofał się w miarę jak Minotaur był coraz bliżej mnie. 
  Dotknęłam dłonią ściany, próbując wstać. Zacisnęłam zęby, czując okropny  ból w kostce. Nie mogę się poddać, pomyślałam. Nie teraz! Minotaur uderzył Willa, który opadł prosto na Setha. Potwór już sięgnął w moją stronę, kiedy szatyn wskoczył mu na plecy, łapiąc za rogi. Zwierzę wydało z siebie okropny ryk, próbując zwalić z siebie chłopaka. Zaczął uderzać plecami o ścianę, lecz Will nie poddawał się. Dzielnie trzymał potwora. 
  Ryk zbudził Setha, który natychmiast zaatakował - nie wiedząc, że szatyn siedzi Minotaurowi na plecach, przygniótł potwora mocniej do ściany huraganem. Rozległ się krzyk, po czym Will opadł pod nogi zwierzęcia. Zdezorientowany Seth przestał rzucać wiatrem, nie wiedząc co zrobić. Minotaur w tym czasie chwycił szatyna za koszulkę i kręcąc nim jak lasso, rzucił do zupełnie innego korytarza. Wrzasnęłam ze stresu i przerażenia, zwracając na siebie uwagę potwora. Seth próbował wytworzyć w tym czasie huragan, lecz znacznie osłabł.
  Stanęłam na obu nogach, nie zwracając uwagi na ból. Pochyliłam się, gdy potwór zaczął iść w moim kierunku. Skoczyłam  i robiąc salto, wbiłam nóż prosto w serce Minotaura. Zwierzę znieruchomiało, wydając z siebie przeciągły jęk. Głębiej zanurzyłam ostrze w jego sercu, wisząc w powietrzu i opierając się jedynie na sztylecie. 
  Minotaur opadł na kolana, a ja puściłam nóż, lecąc prosto w ramiona Setha. Brunet złapał mnie, cofając się przed upadającym potworem. 
  Przez chwilę staliśmy patrząc na zwierzę, po czym zaśmiałam się, przytulając chłopaka. 
  - O Boże, udało się! - wrzasnęłam. 
  Seth mocniej docisnął mnie do siebie, kręcąc się w kółko i krzycząc z radości. Nagle o czymś sobie przypomniałam, zatrzymałam Setha uderzając w niego pięściami. 
  - A Will? - wychrypiałam. - Gdzie jest Will? 
  Seth spojrzał na mnie, po czym zaczął biec między korytarzami, nawołując chłopaka. 
  Skręciliśmy w prawo, natrafiając na ślepy zaułek. I znowu. Stąd nie było wyjścia!  Jęknęłam, będąc bliska płaczu. Kolejny zaułek. Miałam dość. Jak do cholery mieliśmy się stąd wydostać?! 
  Rozpłakałam się z radości, widząc leżącego Willa. Seth uklęknął przy nim, wypuszczając mnie z ramion. Szatyn nadal był nieprzytomny, a z jego głowy sączyła się krew. Zaśmiałam się, widząc, że oddycha, że żyje. Zarzuciłam mu ręce na szyje, opadając na tors chłopaka i przytulając go do siebie. 
   Nagle rozbłysło światło, poczułam jakby uderzenie w brzuch i znaleźliśmy się gdzieś indziej. Rozpłakałam się bardziej widząc Elle i Rydera, po czym wtuliłam głowę w szyję wciąż nieprzytomnego Willa.
_________________________
Od Boddie:   Wiem, że krótki, ale jest dużo opisów :D Przepraszam Was, że teraz tak rzucam krótkimi, postaram się to szybko naprawić :) To nie tak, że nie mam weny, bo mam i to całe mnóstwo, ale zawsze ustalam sobie w głowę jak ma się skończyć rozdział i chciałam by zakończył się tak... Ale postaram się zrobić następny dłuższy c:

czwartek, 4 października 2012

[21] A jeśli przegram... Zrobisz z nami co chcesz

Ella...
      Zaczęłam się kręcić i wiercić, ale nie dawałam rady. Z każdym moim ruchem było tylko gorzej, a do tego ocierałam się plecami o Rydera. Dopiero teraz przypomniałam sobie o ranie, która sama mu opatrywałam i swojej, którą również opatrywałam sama. Nie ufałam Sethowi, nie dlatego że by był jakiś zły, ale zbytnio nie uważał na lekcjach. Zresztą jak ja, tylko że ja mam w domu lekarzy i wszystko automatycznie nadrabiam.
   -Jak twoja rana?- spytałam rozglądając się po pokładzie. Kapitan stał przy sterze i patrzył w morze. Może musieliśmy wyskoczyć za burtę i popłynąć? Tylko, że ja byłam ogniem. Zginęła bym na miejscu, a Ryder nie przepłynie przecież setek kilometrów.
  -Powiedzmy, że bywało lepiej, ale mieliśmy ważniejsze sprawy na głowie niż moje zdrowie.- powiedział, a właściwie wysapał. Był wycieńczony po tym jak załoga zabrała go pod pokład. Nie miałam pojęcia co oni tam robili, ale nie sądziłam, żeby to były jakieś kąpiele lecznicze czy coś podobnego.
  -Jade...- powiedziałam praktycznie do siebie, ale brunet cicho się zaśmiał.
  -Jade? Skąd... Oczywiście, chciałem jej pomóc, ale na to i tak nie miałem wpływu. Will dowodzi i nadal to robi. Musiałem go słuchać. Mam na myśli bardziej ciebie.- cicho prychnęłam przypominając sobie naszą kłótnię zanim straciłam pamięć.
  -Nie musisz się o mnie martwić. Umiem poradzić sobie sama.- odparłam oschle i znów zaczęłam się wyrywać.
  -No raczej muszę. Jesteś jak małe dziecko...- wściekła uderzyłam go z pięści w plecy, a ten aż syknął z bólu. - No daj spokój!- krzyknął wręcz i nagle zamilkł.- Mam pomysł. Zapal sznury.- powiedział. Przez chwilę opierałam się, ale postanowiłam to zrobić. Nie dla niego, a dla siebie. Musiałam się wydostać z tego statku i znaleźć pozostałą trójkę. Potrwało trochę nim liny puściły, ale kiedy już to zrobiły zorientowałam się, że przecież nie mamy planu i nie wiemy co potrafi ten facet z brodą. Przecież tu nic nie jest normalne.
   - Jak chcesz go pokonać?- spytałam i mimo, że nie widziałam Rydera wiedziałam, że się uśmiecha.
   -Jedno spojrzenie i leży martwy.- odparł, a ja pomyślałam, że to by było za łatwe Musiał być jakiś haczyk. Zapewne nasze moce nie działają na niego.
   -To by było zbyt proste. Musimy działać inaczej.- powiedziałam zaciskając dłonie w pięści. Jeszcze raz rozejrzałam się w koło. Odliczyłam do trzech po czym równocześnie z Ryderem podniosłam się rzucając ogniem na wszystkie strony. Niestety, ale trafiałam wszystko prócz brodatego kapitana i jego załogi. Ryder próbował zabić go psychicznie, ale chyba stracił moc. Nie mógł nic na to poradzić.
  -Złapać ich i związać!- krzyknął ktoś z daleka, a ja zawyłam z bólu gdy ktoś wygiął mi ręce do tyłu i wykręcił je. Upadłam na kolana i skupiłam się na ogniu, jednak nie mogłam nie mogłam nic zrobić. Energia mnie opuściła. Podstawiłam mężczyźnie nogę, ale ten mimo to nie puścił mnie. Ktoś stanął mi na nogę tym samym chyba ją łamiąc. Wrzasnęłam z bólu i zacisnęłam zęby by nie popłynęły mi łzy. Rozejrzałam się za Ryderem. Walczył akurat w ręcz z kilkoma żeglarzami. nie mieliśmy szans, a po naszym ataku będą nas strzec lepiej.
   -Pojedynek! Chcę pojedynku!- wrzasnął  Ryder, a ja skrzywiłam się gdy ktoś podniósł mnie i przewiesił sobie przez ramię. Nim się zorientowałam wisiałam nad wodą głową do dołu. Gruby sznur zawiązany był na mojej kostce od złamanej nogi. Bolał okropnie, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Wiedziałam, że Ryder mógłby się rozproszyć przy moich krzykach, a i tak wiedział że walczy o moje życie.
  -Jakie masz warunki?- spytał kapitan podchodząc tak blisko, że stykał się z brunetem klatką piersiową.
  -Jeśli wygram wypuścisz Elle i przejmę statek.- mężczyzna głośno się roześmiał, a za nim pozostała załoga. - A jeśli przegram... Zrobisz z nami co chcesz.
   -Niech będzie.- odparł i rzucił Ryderowi szablę. Nie chciałam na to patrzeć, ale z drugiej strony bałam się zamknąć oczy. Ryder od samego początku przegrywał, ale dopiero kiedy kapitan rozciął mu tą szmatę, którą mu dał by się okrył zrozumiałam czemu ledwo się rusza. Całe plecy miał pokaleczone, jakby pocięte nożem. Krew, która się z nich sączyła nie miała końca.
   -Ryder odskok w prawo!- krzyknęła czytając myśli kapitana. Tak dawno tego nie robiłam. Ostatnio rozmawiałam dzięki tej zdolności, niektórych rzeczy lepiej nie wiedzieć. Brunet zrobił unik i wskoczył na poręcz, która oddzielała nas od morza. Niestety nie zdążyłam przewidzieć kolejnego ruchu i Ryder został draśnięty szablą po czym się zachwiał. Załoga patrzyła na to wszystko z rozbawieniem i dopingowała swojego przywódcę.
   -Już po tobie...- powiedział mężczyzna atakujący mojego przyjaciela. Kiedy Ryder już spadał złapał się poręczy i spróbował podciągnąć, ale miał zbyt mało sił. Jego oprawca nachylił się nad nim by go zepchnąć, a ja nie wytrzymałam. Cała płonęłam od środka, a po chwili już i na zewnątrz lina zerwała się i gdybym nie rozbujała się wcześniej spadła bym do wody, a tak stanęłam na pokładzie, który od razu zapalił się. Poczułam okropny ból nogi, ale zignorowałam go. Ludzie zaczęli uciekać w popłochu, a ja strzelać w kapitana kulami ognia. Zadziałało. Mężczyzna mimo, że zaczął się palić głośno się roześmiał po czym znikł.Podbiegłam, kulejęc do barierki i szybko zgasiłam się po czym złapałam Rydera.
   -Trzymaj się!- krzyknęłam i spojrzałam do tyłu by sprawdzić co się dzieje. Nikogo nie było, a cały statek płonął od ognia. Przydał by się w tym momencie Will. Przydał by się każdy z naszej grupy, ale ich nie było. Wciągnęłam Rydera na pokład i rozejrzałam w koło.
  - Co teraz? Zginiemy tu. Czyli Victoria myliła się.- powiedział chłopak biorąc mnie na barana i stanął na barierce. Poczułam na swoim ciele jego krew. Znowu byłam nią umazana. Było mi go strasznie żal. Przechodził przez to wszystko dla całej drużyny. Martwił się o wszystkich tylko nie o siebie. Wskoczył do wody i zaczął płynąć przez siebie. Ciążyłam mu, a do tego wszystkiego jeszcze słabł mój ogień.Nagle rozbłysł jasne światło i oślepiło mnie. Puściłam Rydera i zaczęłam tonąć. Nigdy nie umiałam pływać i to chyba przez moją zdolność. Nie potrafiłam się tego nauczyć, a teraz topiłam się na środku morza bez drogi ucieczki. Już po chwili byliśmy w całkiem innym miejscu.

_____
Od Akwamaryn: Nie podoba mi się. Pisałam go strasznie długo, a przecież nie jest jakiś zachwycająco długi.  Jak dla mnie akcja w nim jest nudna i mimo, że coś tam się dzieje źle opisana. 

poniedziałek, 1 października 2012

[ 20] - To coś przywiodła tu krew. Moja krew.

Jade...
  Upadłam na tors Willa, jęcząc z bólu. Przetoczyłam się na ziemię, masując zbolałe nadgarstki. Łańcuchy bardzo mocno wbiły mi się w ręce, przez co lekko krwawiłam. Jednak nie to powodowało u mnie największy ból.
   Kostka.
  Oparłam się na łokciach, spoglądając na moją nogę. Koszulka Rydera robiąca za bandaż, przebarwiła się na czerwono, a wokół stopy utworzyła się kałuża krwi. Rana otworzyła się, krwawiąc bardziej niż na początku. Mimo starań, Seth pogorszył sytuacje. Bolało bardziej, nie polepszyło się tylko pogorszyło.
  Usiadłam, delikatnie rozwiązując przepaskę na kostce. Zacisnęłam zęby, by nie krzyknąć z bólu. Jeden mały ruch stopą przyprawiał mnie o zawroty głowy. Musiałam jednak zobaczyć co z raną. Jej stan mógł być gorszy niż przypuszczałam, a wtedy potrzebowałabym natychmiastowej pomocy. Nie wątpiłam, że wdało się zakażenie. 
  Po chwili Will wstał z Setha, masując głowę. Przez chwilę rozglądał się, zamroczony. Seth jeszcze kilka sekund leżał na brzuchu, po czym obrócił się na plecy.
  - Co do diabła..? - zaczął, lecz widząc mnie wręcz rzucił się mi na szyję. - Jade, Boże, ty żyjesz!
  Jęknęłam z bólu, kiedy chłopak przytulił mnie - zaraz jednak odskoczył, przyglądając się mojej nodze.
  Pojawiła się ropa. By uratować stopę trzeba było kupić specjalną maść - jeśli zakażenie należało do łagodnych. A jeżeli nie...
  Nie chciałam nawet o tym myśleć. Musiałam zachować zimną krew i nie panikować. Grupa potrzebowała mnie. Zwłaszcza teraz, kiedy zostaliśmy rozdzieleni. Nie wiedziałam gdzie wylądowali Ella i Ryder. Ba, nie wiedziałam nawet gdzie my jesteśmy! Zdawałam sobie sprawę z jednego - ON chce uśmiercić jednego z nas. Ma dotrzeć do Niego czworo. Jeden będzie musiał zginąć. Pytanie - który? I czy naprawdę nie da się temu zapobiec?
  Złapałam koszulkę Willa, która mi rzucił, patrząc na niego zdziwiona.
  - Trzeba ci zabandażować kostkę. Bluzka Rydera przesiąkła krwią. To musi wystarczyć do czasu, aż znajdziemy się w jakimś mieście - wyjaśnił, patrząc mi w oczy.
  Kiwnęłam głową, podając ubranie Sethowi. Will nie wiedział, że widziałam całą jego próbę. Nie wiedział zatem, że orientuje się co do mnie czuje. Ale na pewno zamierzał  mi to wyznać. A ja nie chciałam ranić go, odmawiając. Odsunął by się ode mnie, a grupa musiała być złączona. Musiała być jednością. Poczułby się odtrącony, nasze relacje uległyby poważnej zmianie. Nie chciałam tego, nie mogło do tego dość.
  I właśnie z takich powodów nie zdradzałam Sethowi kim naprawdę dla mnie jest.
  - Gdzie my tak właściwie jesteśmy? - zapytałam, przyglądając się pracy bruneta.
  Will wzruszył ramionami, wstając. Otworzył usta by odpowiedzieć, gdy nagle powietrze rozdarł jakiś ryk. Znieruchomieliśmy. Ryk powtórzył się, jeszcze głośniej niż poprzedni.
  - Gdziekolwiek się znajdujemy, nie jesteśmy sami - wymamrotał Will.
  - I czymkolwiek to jest, chyba nie polubiło nas zbytnio - dodał Seth, zawiązując przepaskę i biorąc mnie na ręce. Spojrzałam na ślady krwi na ziemi.
  - A wiecie co jest najgorsze? -zapytałam drżącym głosem. Gdy popatrzyli na mnie zdziwieni, odpowiedziałam. - To coś przywiodła tu krew. Moja krew. Która w dalszym ciągu się leje.
   Rozległ się kolejny ryk, ziemia zadrżała.
  - Oraz, że chyba nas znalazł - wychrypiałam.
  Chłopcy rzucili się do biegu. Korytarz rozwidlał się w dwie strony. Will wyprzedził nas i pognał w prawo, my za nim. Ślepy zaułek. Kolejny ryk. Wróciliśmy do punktu wyjścia, biegnąc w lewo. Znów z korytarza wychodziły dwa mniejsze. A z następnego cztery.
  - Cholera, jesteśmy w labiryncie! - wykrzyknął Will.
  Labirynt... Coś mi to przypominało.
  W dzieciństwie uwielbiałam mitologię. Kochałam przebierać się za różne boginie i udawać, że mieszkam na Olimpie oraz przeżywam różne perypetie. Historię o bogach mogłam czytać całymi dniami.  Wiele opowieści znałam na pamięć w tym tą o Królu Minosie.
  Rozległ się ryk - z jeszcze bliższa.
  - Minotaur - jęknęłam, mocniej przylegając do Setha. 
  - Co? - warknął Will, szukając jakiegokolwiek przejścia. Biegaliśmy po korytarzach, lecz zawsze natrafialiśmy na ślepy zaułek.
   - Mitologia grecka. Jesteśmy uwięzieni w labiryncie, goni nas Minotaur. Przeżyjemy albo my albo on. Nie znajdziemy wyjścia,  póki on żyje - wyjaśniłam.
   Seth pokręcił głową, skręcając w jakiś korytarz.
  - Wydaje mi się, że historia brzmiała nieco inaczej - wysapał.
  Kiwnęłam głową.
  - Tak, ale ten kto nas tu uwięził to sadysta. Będzie chciał krwi. Nieważne czyjej. Obserwuje nas i zrobi wszystko by dostarczyć sobie atrakcji - odparłam słabym głosem.
  Mogliśmy biegać tak w kółko, uciekając przed potworem, ale i tak byśmy stąd nie wyszli. Było to niemożliwe, niewykonalne. Musieliśmy stawić mu czoła i albo przeżyć albo zginąć. ON traktował nas jak zabawki, pionki. Używał by dostarczyć sobie atrakcji. Zabawa nie byłaby zabawą bez bólu i cierpienia. Bawiła go nasza walka o przetrwanie. Nie widział w nas przeciwników. Obserwował nas, śmiał się z naszych niepowodzeń, kłótni... Najbardziej jednak cieszył go ból, cierpień, krew i śmierć. Jest niebezpieczeństwo, jest ciekawie. A ON nie miał prawa się nudzić.
  Will zdenerwowany uderzył pięścią w ścianę. Rozległ się ryk - potężny i głośniejszy niż dotychczas. Ziemia zadrżała pod krokami potwora. Wbiłam paznokcie w kark Setha.
  Od Minotaura dzieliła nas tylko trzymetrowa ścianka.
_________________________
Od Boddie:  Króciutki, wiem i przepraszam Was za to. Ale chciałam tak skończyć. Walkę z Minotaurem zostawić na następny rozdział. Jak myślicie - Kto przeżyje, a kto umrze? Wiem, banalne pytanie :D xd