wtorek, 31 lipca 2012

[2] - Zostaliście wybrani.

Jade...
  Skupiłam wzrok na drągu, koncentrując się na nim całą sobą. Teraz musi się udać. Trzeba się tylko postarać. Będzie dobrze.
   Wzięłam głęboki oddech, rozbiegłam się i wybiłam. Dłońmi złapałam drąg, robiąc pełne obroty trzy razy. Następnie puściłam go, by złapać kolejny i również okrążyć go trzy razy. Na koniec wykonałam salto i - choć trudno było mi utrzymać równowagę - stanęłam na macie, uśmiechając się. Oglądnęłam się za siebie, nie wierząc w to co zrobiłam. Zazwyczaj albo nie łapałam drugiego drąga albo nie udawało mi się salto. Teraz zrobiłam wszystko bezbłędnie. Nie upadłam nawet przy lądowaniu na ziemię. Wreszcie! Ćwiczyłam to od tygodnia. Byłam pewna, że zaliczę po czterech góra sześciu wpadkach. Wykonałam akrobacje dopiero po pięciu dniach. Wszystko wydaje się łatwe, gdy ktoś o tym opowiada - a ja i tak mam stanowczo zbyt dużo pewności siebie. Przynajmniej jak twierdzi trener.
   - Dobrze, Jade! - usłyszałam go. Odwróciłam się w jego stronę, uśmiechając szeroko. - Wreszcie ci wyszło! Świetnie!
   Ukłoniłam się, po czym podeszłam do niego.
    - Bardzo dobrze, Jade. Mówiłem, że ci się uda. - Trener poklepał mnie po ramieniu. - Na dziś to będzie koniec. Wypocznij, mam nadzieję, że jutro również bezbłędnie to wykonasz.
   Kiwnęłam głową, a następnie skierowałam się do szatni. Zostałam ostatnia ze wszystkich gimnastyczek. Trener zatrzymał mnie z pół godziny, za co byłam mu wdzięczna. Uwielbiałam gimnastykę. Gdybym mogła, ćwiczyłabym nadal. Akrobatyka była całym moim życiem. Codziennie przychodziłam choć na kilka minut, by móc nawet popatrzeć na inne gimnastyczki. Teraz jednak musiałam pracować ciężej - na tydzień organizowane został zawody regionalne. Jechałam ja, Bonnie i Ruth. Czyli najlepsze. Bonnie udał się ten trik już dwa dni temu, a Ruth nadal trenowała.
    Moje rozmyślania przerwał męski głos.
  - Witaj, Jade - Podskoczyłam, gdy z cienia wyłonił się dość potężny mężczyzna.
  Uśmiechnęłam się, rozpuszczając włosy i sięgając po sweter, który miałam założyć na strój do ćwiczeń.
   - Cześć. Jest pan ojcem którejś z dziewczyn? Żadnej tu  już nie ma, niestety. A może przyszedł pan do trenera. Mogę go zawołać - zaoferowałam się, wskazując kciukiem na drzwi.
   Mężczyzna pokręcił głową.
   - Właściwie przyszedłem do ciebie - wyjaśnił, uśmiechając się, pokazując jakąś odznakę.
  Zmarszczyłam brwi, lecz po chwili zamarłam z przerażeniem. Pewnie chodzi o tych dwóch typków, którzy zaczepiali mnie na festynie... Podali mnie na policje... Boże...
   - Jeśli chodzi o sytuacje z festynu, zaatakowałam ich w obronie własnej! - zaczęłam, lecz facet pokręcił tylko głową z uśmiechem.
   - Spokojnie, nie przyszedłem w tej sprawie. Nazywam się Oliver Smith i jestem z więzienie. Bez obaw, nie ludzkiego...
   - Naćpał się pan? - zapytałam, cofając się.
   Z twarzy Olivera znikł uśmiech. Wyciągnął ku mnie dłoń.
    - Chodź ze mną, Jade - rozkazał.
   Pokręciłam głową, kładąc dłoń na klamce.
    - Spadaj, koleś - warknęłam, otwierając drzwi.
   Nim zdążyłam zareagować, Oliver stał przy mnie, trzymając mnie za ramię. Dotknął mojej głowy i nagle znalazłam się gdzieś indziej. Sala była podobna do tej w której trenowałam, tyle, że większa i bez drągów oraz materaców. Rozglądnęłam się wkoło.
    - Okey, to nie jest zabawne! Oliver, wypuść mnie stąd! - wrzasnęłam. - David, jeśli to twoja sprawka...
  Podskoczyłam słysząc za sobą świst powietrza. Odbiłam się od ziemi, zrobiłam salto, uderzając nogami w przeciwnika i przygniatając go do ziemi.
     - Co do cholery...? - powiedziałam, kiedy z "człowieka" wyleciał pierz. Kukła. No tak.
  Zeskoczyłam z "przeciwnika". Wokół latało pełno piór, co utrudniało widzenie. Wyskoczyłam z kłębowiska , wybierając z włosów piórka. Rozglądnęłam się i w tym samym momencie, co spojrzałam w prawo zostały wyrzucone na mnie szkielety. Przeklęłam, robiąc uniki. Wskoczyłam na kozła, a stamtąd robiąc śrubę chwyciłam się zwisającego z sufitu sznura. Kiedy jeden z mieczy przeciął go, odskoczyłam, tym razem na szczeble przyczepione do ściany. Podniosłam nogi do góry, kiedy ostatni nóż przeleciał tuż pode mną.
     Zeskoczyłam na ziemię, odgarniając z twarzy włosy. Podeszłam do kukły, kopiąc ją.
     - Jak ja się tu znalazłam? - zapytałam sama siebie. Podskoczyłam, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Już miałam zaatakować, kiedy po raz kolejny mnie przeniesiono. Ostatecznie zamiast w ową osobę, trafiłam w biurko - podleciało kilka metrów nad ziemię, po czym uderzyło w ścianę. Zapanował chaos - atrament rozlał się po ścianach, brudząc mnie i wszystko wkoło, kartki leżące w kupkach na biurko rozsypały się utrudniając widzenia. Można powiedzieć, że spowodowałam deszcz papieru. Książki wzbiły się w górę, po czym boleśnie zaczęło "atakować" wszystko wokół. Lampka na biurku robiła się o podłogę. Jakiś misiek wpadł mi w ręce. Szklane odłamki poleciały w każdą stronę, wbijając się w ciało.
   Gdy wszystko opadło na ziemię, jęknęłam zdenerwowana, rzucając pluszakiem w okno.
    - Mamy piątą - usłyszałam zdenerwowany głos kobiety. Patrzyła na mnie jednocześnie z rozbawieniem i złością. Widząc, że przygotowuje się na atak, podniosła ręce do góry. - Spokojnie. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Nic ci nie zrobię - obiecała, uśmiechając lekko.
   Kiwnęłam głową, patrząc na nią  podejrzliwie - spuściłam jednak ręce i wyprostowałam się.
   Po chwili przy owej kobiecie, pojawił się Oliver, z paroma papierami, które pewnie wpadły mu w ręce.
   - To ten pedofil - wyrwało mi się. Oliver spojrzał na mnie "wilkiem", a blondynka zaśmiała się.
   Podeszłą do mnie, kładąc ręce na ramionach, a następnie odwróciła. Niedaleko przewróconego biurka leżała 4 ludzi - trójka chłopców i jedna dziewczyna. Dziewczyna leżała na ziemi, opierając się na łokciach i patrząc na mnie z wściekłością.. Wysoki i umięśniony szatyn, opierał się o ścianę, próbując zetrzeć z twarzy atrament. Jeden z brunetów - ten bardziej umięśniony - leżał między deskami, sprawiając wrażenie jakby miał ochotę mnie zabić. Tylko jeden z nich, siedzący obok dziewczyny - bardziej chłopięcy i chyba delikatniejszy - śmiał się, trzymając w rękach pluszaka.
    - Jade. To Ella, Seth, Rayder i Will. - powiedziała kobieta. - Zostaliście wybrani.
_____________________________
Od Boddie: Ja również się bardzo cieszę, że zaczęłyśmy prowadzić tego bloga. Pomysł wydaje mi się być oryginalny... :p :) Na początku nie wiedziałam jak zacząć, miałam mały problem z opisaniem tej jej gimnastyki, bo zupełnie nie mam pojęcia jak to się tam u nich fachowo nazywa, ale chyba nie jest tak źle? :p :) Miłego czytania :D

8 komentarzy:

  1. Opowiadanie w dużej mierze przypomina to, które pisałam wraz z przyjaciółką niepełny rok temu. Piątka przyjaciół, dziwne próby i słowa '' Zostaliście wybrani''. Mam nadzieję, że szybko dodacie kolejną część, bo strasznie jestem ciekawa co będzie dalej! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za komentarz ;*
    ale tu ładnie ! :D
    zresztą bardzo fajnie i ciekawie piszesz ;d

    pozdrawiam ;d
    milosctokluczdoszczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawy rozdział. Ciekawy blog. :) Zaiście się zapowiada. :D Mam nadzieję, że to się utrzyma.

    ~. Evelyn

    historie-miasta

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny blog. Czekam na kolejną część. ; )

    Obserwuję .; >

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnie słowa sprawiły ,że czuję niedosyt i chcę przeczytać co będzie dalej :) Ps,podoba mi się szablon.Świetny!
    magia-avalonu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale super, lubię takie kreatywne blogi:-)

    dziękuję za odwiedziny, będę tu zaglądać:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, tekst "To ten pedofil" mnie po prostu rozbił xD
    Ciekawie piszesz, masz do tego talent. Oby tak dalej.

    OdpowiedzUsuń
  8. To opowiadanie jest genialne! Jeszcze dzisiaj przeczytam pozostałe rozdziały. :)

    OdpowiedzUsuń