niedziela, 16 czerwca 2013

[9 cz.3]- Teraz pożałujesz... Umrzesz tak jak Jade.

 Ella...
    Wylądowałam na czymś twardym i cała się poobijałam. Nie leżałam jednak długo, bo zaraz spadłam na ziemię. Wylądowałam an Ryderze co chyba było najgorszą z możliwych opcji. Bezczelnie mnie zrzucił, ale pominęłam ten fakt i po prostu wstałam rozglądając się w koło. Stałam na środku wielkiej areny. W koło było coś przypominającego trybuny, na nich siedzieli ludzie w prześcieradłach. Głośno krzyczeli wymachując pięściami w naszą stronę. Spojrzałam w prawo. Tam stał Seth. Spojrzałam w lewo. Kyle. Nie słyszałam jednak głosów Willa czy Jade, która jeszcze przed sekundą nawijała jak połamana i raniła mojego Stróża. Sama zdążyłam zauważyć, że chłopak słabnie, a bez jego pomocy przecież zaraz bym zginęła lub kogoś rozszarpała, nawet nie mając mocy. 
   O czym ja tak właściwie myślałam? Powinnam się raczej zastanawiać jakim cudem z taksówki nagle znaleźliśmy się w starożytnym Rzymie na środku okrągłej areny, gdzie wszyscy ludzie domagali się naszej śmierci.  
   Nagle moich uszu dobiegł przeraźliwy ryk. Odwróciłam się wystraszona i zobaczyłam... Nie uwierzycie, ale zobaczyłam ogromnego lwa. Był nienaturalnie wielki. Dwa razy większy ode mnie, jak mamut z Epoki Lodowcowej, albo i gorzej. Dziwne porównanie, ale tylko to przyszło mi wtedy do głowy. Pisnęłam cicho ze strachu odskakując w tył i wpadając na coś. Poczułam na swoich plecach czyjś oddech, ale mogłam dać sobie rękę uciąć, że nie był to oddech człowieka. Ostrożnie obróciłam się i zobaczyłam kolejnego lwa.  Nagle rozległ się czyjś głos co od razu skojarzyło się mi z naszą próbą i tym podstawionym przestępcą.  Jednak tym razem ten ktoś się nam ujawnił. Był to niski i dość gruby mężczyzna w białym prześcieradle do kolana. To wszystko wydawało się być takie bajeczne jednak to co powiedział zwaliło mnie z nóg.
   -Witajcie. Znajdujcie się na wyspie z której nie ma  ucieczki. Wypuszczę was, ale najpierw zabawimy się. Przeżyć może tylko jedno z was, a dopiero wtedy zabawa dobiegnie końca.- powiedział głaszcząc jednego z lwów po głowie. Ten zamruczał jak mały kot i położył się na ziemi wlepiając we mnie swoje czarne ślepia.
   -Czy ja dobrze słyszę? Mamy siebie  nawzajem pozabijać?! Co to za chora wyspa!- wrzasnął Kyle i odskoczył w tył kiedy jeden z lwów podszedł do niego głośno rycząc.
   -Obrażasz jego terytorium, a to nie ładnie. Miłej zabawy.- powiedział po czym znikł. Nagle oczy moich towarzyszy zabłysły, a oczy im pociemniały. Nie byli sobą. Lwy głośno zaryczały,a jeden rzucił się na mnie. Ledwo udało mi się uniknąć ataku, odskakując w bok. Byłam najsłabsza i nie miałam szans by jakoś przetrwać na tej wyspie. Do tego wszystkiego chłopcy jeszcze próbowali się pozabijać. Miałam tylko nadzieję, że Ryder, Seth i Kyle zabiją zwierzęta zanim te mnie zjedzą na obiad. Nie udało mi się jednak długo ustać na nogach, bo ktoś mnie ściął od tyłu przewracając przy tym na ziemię. Cicho zasyczałam gdy poczułam jak po moim ramieniu cieknie stróżka krwi. Zaskoczona spojrzałam na Setha. Stał nade mną z nożem. Już się chciał zamachnąć kiedy przewróciłam się na brzuch unikając ciosu.  Zacisnęłam zęby kiedy ból zaczął narastać. Brunet wytworzył podmuch wiatru, który uniósł piach,a ten z kolei wbił się w ranę zadając okropne cierpienie.  Rozległ się kolejny głośny ryk i Seth padł na ziemię pod ciężarem lwa. Przerażona odskoczyłam w tył i poczułam jak ktoś przykłada mi do gardła nóż. Skąd oni wszyscy je mieli? Czemu tylko ja byłam bez broni? Oddech przyspieszył mi kiedy usłyszałam głos Rydera.
   - Teraz pożałujesz... Umrzesz tak jak Jade.- do oczu napłynęły mi łzy. Gdybym tylko mu powiedziała, że ona jest jego Demonem, ale nie mogłam.  Już otwierałam usta by mu odpowiedzieć, ze nie pozwolił mi na to.- Jak mogłaś to zrobić... Myślałem... Ella ja cię kochałem.- powiedział, a mi brakowało już powietrza. Złapałam za dłoń chłopaka, którą miał zaciśniętą na rękojeści i powoli odsunęłam, obracając się przy tym w stronę chłopaka. Ciemne oczy przypatrywały mi się w oczekiwaniu na kolejny ruch. Tak mi go brakowało, ale musiałam go unikać jeśli chciałam żeby Will jakoś przetrwał.
   -Ryder. - zaczęłam kładąc swoje dłonie na szyję chłopaka. Przeniosłam je niżej na barki po czym przesunąłem na klatkę piersiową. Serce chłopaka waliło jak oszalałe, zresztą moje wcale nie mniej. Dalej patrzył na mnie bez słowa, co nie powiem, trochę mnie krępowało. Spuściłam wzrok zapominając całkiem o panującym w koło zamieszaniu. Nawet nie wiem co działo się za moimi plecami. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam Ryderowi głęboko w oczy. Spoważniał, ale nie teraz, tylko przez ten cały czas. Już na początku był twardy i opanowany, ale ostatnie wydarzenia jeszcze bardziej go zmieniły. Wiedziałam, że strata Jade bardzo go bolała, mnie zresztą też, ale teraz nie było to ważne. Było ważne by przeżyć. - Ja cię nadal kocham.- powiedziałam łapiąc za koszulkę chłopaka i całując go w usta. Przez chwilę chyba nie wiedział co się dzieje, bo stał nie ruszając się. Dopiero po chwili odwzajemnił pocałunek, a ja usłyszałam ciche westchnienie jego Stróża. Pomogłam mu, choć nie to miałam na celu.  Tak wspaniale było czuć znowu smak jego usta, móc go przytulić. Ledwo zdążyliśmy się od siebie oderwać, a Seth uderzył we mnie powietrzem tak silnym, że uderzyłam o ścianę areny.  Zasyczałam z bólu odchylając głowę do tyłu kiedy piach zaczął wpadać mi do oczu. Zobaczyłam przerażonego Rydera i to jak zadaje mojemu przyjacielowi ból. Już chciałam go powstrzymać gdy w moim kierunku skoczyła lwica zachodząc mi drogę. Chciała by sami to rozwiązali. Kyle stał po drugiej stronie tak samo jak ja przyparty do ściany przez lwa. Po policzku spływała mu stróżka krwi i obejmował się rękoma w pasie. Ledwo chodził. Chyba zaatakował go jeden z zwierzaków. Seth nie był wcale w lepszym stanie. Z jego pleców krew płynęła wręcz potokami, a do tego jeszcze  teraz wił się w konwulsjach na ziemi. Ryder trzymał się najlepiej.  Miał jedynie kilka zadrapań. Teraz atakował Seth bez najmniejszych oporów. Nie wytrzymałam widoku chłopaka, który prawie że umierał i krzyknęłam. Brunet spojrzał na mnie zaskoczony, a ja wrzasnęłam.
   -Zostaw go! Nie możemy się zabijać! Jesteśmy przyjaciółmi!- powiedziałam z łzami w oczach, ale nikt mnie nie słuchał.  Ryder dalej atakował Setha, które z kolei nawet się nie bronił.  Poczułam jak przepełnia mnie ciepło, jak dłonie zaczynają mnie piec i nagle wybuchłam. Tak jak kiedyś, gdy jeszcze miałam moc. Posłałam kulę ognia w kierunku Rydera, który zaskoczony skoczył w tył. Zatrzymałam ogień tuż przed twarzą chłopaka po czym sprawiłam, że stała się niebieska. Rany na skórze Rydera znikły, a kiedy chciałam uleczyć resztę ogień nagle się rozpłynął zostawiając po sobie jedynie kłęby dymu. Padłam na ziemię osłabiona i nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami.  Wszystko rozmazało się, a ja nagle znalazłam się w środku dżungli.
    W koło znajdowały się tylko drzewa porośnięte mchem czy bluszczem, zwisało z nich coś podobnego do lian, a  niebo było ledwo widoczne pod koronami drzew.  Przede mną stał Seth. Oczy miał ciemne i puste, wpatrywał się nimi we mnie z nienawiścią. Byłam dla niego wrogiem. Chciałam wytworzyć ogień, ale tym razem się nie udało. Był to chyba chwilowy napływ sił. Teraz nie miałam ich w ogóle, ale wiedziałam że Seth nie odpuści. Uderzył we mnie powietrzem po czy sprowadził piorun, który uderzył po mojej prawej stronie. Przerażona cicho pisnęłam i wspięłam sie na drzewo które było najbliżej.
   -Złaź!- wrzasnął  sprowadzając na mnie kolejne pioruny. Złapałam się jednej z lian patrząc na chłopaka, który usilnie starał się mnie zrzucić. Przypomniała mi się nagle pewna zabawa,  w którą bawiłam się z Sethem gdy byliśmy mali. Skakaliśmy po płocie, a tak właściwie to ja skakałam a on mnie łapał gdy spadałam. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i nagle gałąź pode mną ułamała się. Przeleciałam tuż nad głową chłopaka i wpadając prosto na drugie drzewo. Wpadłam na nie z taką siłą, że poczułam ból w ramieniu, które wcześniej zostało ranne.
   -Pierw mnie złap.- powiedziałam łapiąc się kolejnej liany i uderzając w kolejne drzewo.  Powoli ręce zaczynałam mieć czerwone i zaczynały szczypać, ale nie poddawałam się. Dzielnie walczyłam. Dopiero gdy chłopak złapał mnie w pasie i rzucił moim ciałem o twardą ziemię zrozumiałam, że i tak bym przegrała. Byłam najsłabsza, a teraz nie było przy mnie ani lwa ani Rydera by pomóc.
____
Od Akwamaryn: Nawet mi się podoba, a wena na niego mi dopisywała.  Wy oceńcie czy długość jest odpowiednia i akcja również. Mam nadzieję, ze choć na część pytań wam odpowiedziałam.

1 komentarz:

  1. każdy rozdział z Ellą jest świetny ale czemu taki krótki? :( czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń