piątek, 26 lipca 2013

[15 cz. 3] Był mój i zawsze będzie.

Ella...

    Uderzyłam o coś z takim impetem, że poczułam jak coś twardego wręcz łamie mi kręgosłup. Wyczułam zapach lawendy i cynamonu, świeże powietrze, a zaraz potem poczułam jak coś ciągnie mnie w tył, by po chwili znów puścić, tym razem na coś miękkiego. Uchyliłam powoli powieki przyglądając się trzem twarzą. Pustka, która jeszcze niedawno była, teraz się zapełniła. 
   Seth, Kyle i Ryder patrzyli na mnie jak na ducha. Cała trójka ściskała mnie, o dziwo Ryder nadal był tym dawnym, który kiedyś był moim chłopakiem. Nie wiedząc co się dzieje patrzyłam na nich jak na wariatów.
   Byliśmy w taksówce, w tej co kilka dni temu kiedy nagle przenieśliśmy się na arenę. Dotknęłam brzucha, który strasznie piekł. Znajdowała się na nim jedynie niewielka blizna, która informowała mnie i wszystkich w koło, że jeszcze niedawno umarłam i byłam jedną nogą na tamtym świecie. Nic nie pamiętałam z wizyty w Niebie, ale to i tak było nie ważne. Liczyło się to co tu i teraz.
   -Ella...- rozbrzmiał w mojej głowie głos Willa. Uradowana chciałam go przytulić, ale przypomniałam sobie, że przecież jest tylko duchem, że go nawet nie widzę, a tylko słyszę. Tak dawno go przy mnie nie było, był dla mnie jak powietrze. Chciałam go zatrzymać przy sobie, chciałam go wskrzesić i Jade też. Była dla mnie jak siostra, a on jak brat. Wszyscy byliśmy jedną, wielką rodziną, która pogubiła się gdzieś dawno temu.
   -Znowu razem.- powiedziałam w myślach szczerząc się i czując jak wszyscy mnie ściskają. Odwzajemniłam gest nie zdając sobie nawet sprawy, że mam w ramionach moich trzech chłopaków, którzy przeciwstawili się wszystkiemu i do mnie wrócili, którzy zaczęli mi wierzyć i być po mojej stronie.
    -Dokąd jedziemy?- odezwał się podstarzały kierowca na przednim siedzeniu.

***

       Kilka godzin temu siedzieliśmy jeszcze w taksówce, a teraz wędrujemy po pisaku przez pustynię bez specjalnego celu. Wiedzieliśmy, że ten niespotykany kamień ma się znajdować przy strumieniu Nilu, ale nic poza tym. Gdzie dokładnie? Nikt nie wiedział.
   Seth z Kyle świetnie się bawili na tej wyprawie, jakby zapomnieli o co walczymy. Zresztą ja też na początku o tym nie pamiętałam. 
   Spojrzałam na Rydera, który wędrował ze mną ramie w ramię o czymś rozmyślając. Już otwierał usta by coś powiedzieć, ale zaraz je zamknął, powracając do interesującej czynności jaką było kopanie kamyka. Splotłam swoje palce z jego i usłyszałam w swojej głowie protest Jade. Byłam szczęśliwa i nawet jej dziwne teksty mnie nie mogły odepchnąć. Widziałam, że Ryder walczy z swoim demonem, ale na szczęście to ja byłam teraz ważniejsza od niego.
   - Ryder...- zaczęłam powoli biorąc przy tym kolejny głęboki wdech. Nadszedł ten czas. Musiałam to zrobić. Chłopak spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem na twarzy, ale najwidoczniej widząc moją poważną minę również spoważniał. - Muszę ci coś powiedzieć, coś bardzo ważnego. Może mi nie uwierzysz... Może mnie wyśmiejesz i powiesz, że padło mi na mózg, ale będę miała chociaż przeświadczenie, że ci powiedziałam...- zamilkłam, by po chwili dodać.- Słysze głosy.- dodałam szybko i cicho. Nie chciałam usłyszeć reakcji Setha, który o niczym nie wiedział, ale wiedziałam że on też niedługo się o tym dowie.
   - Ella pamiętaj, że jestem z tobą.- odezwał się Will.- Czego nie powie masz mnie.- dodał. Humor Willa jakby poprawił się od naszych ostatnich chwil spędzonych ,,razem''. Nie wiedziałam co było tego przyczyną, ale cieszyłam się razem z nim. Natomiast Jade jakby ucichła. Coś tam mamrotała pod nosem lub Ryderowi do ucha, ale jakby umilkła. Trzymała się z daleko, o ile było to możliwe, bo w końcu Ryder szedł razem ze mną.
   - Ja... Ella...- chłopakowi odebrało głos. Stanął nagle patrząc na mnie z niedowierzaniem.- Chyba już nic mnie nie zaskoczy. Kamień życia, Paranormalni, wymyślony przestępca i teraz jeszcze twoje omamy.- zmrużyłam oczy patrząc na niego wściekle. Nie wierzył mi.
   -To nie są omamy.- powiedziałam spokojnie, by nie dać mojemu demonowi zbytniej przewagi. - Kyle też je słyszy. Musisz mi uwierzyć... Proszę cię, Ryder.- przybliżyłam się do niego, by po chwili trzymać koszulkę chłopaka w swoich dłoniach i mocno ją ściskać. Jego ciemne oczy pojaśniały, rysy twarzy złagodniały, a dłonie złapały moją głowę, by usta mogły pocałować moje czoło. Uśmiechnęłam się do siebie i po raz kolejny utkwiłam wzrok w jego oczach.
   - Wierzę, ale to nie jest takie łatwe. Jakie głosy? Kogo?- spytał, puszczając mnie i ruszając dalej przed siebie. Szybko dorównałam mu krok.
    - Na przykład... Willa. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale tak jest. On jest moim Aniołem Stróżem. Każdy z nas takiego ma. Mam też demona i ty też go masz.- powiedziałam wiedząc, że naruszam czuły punkt chłopaka.- Nim jest Jade. Proszę nie denerwuj się.- dodałam szybko widząc jego rozgniewaną minę. Jade znów znalazła się w centrum i nagabywała Rydera. Nie mogłam jej na to pozwolić.
    -Czemu to robisz?- spytał, łapiąc za mój pod brudek i unosząc go do góry, tak bym spojrzała mu w oczy. Widząc mój pytający wzrok dodał:- Czemu chcesz mnie do niej zrazić? Przecież wiesz, że mi na niej zależało, że chcę ją odzyskać. Może cię to zaboleć, ale ja ją kochałem, nie potrafię o niej zapomnieć, a ty...
   -Zamknij się wreszcie!- wrzasnęłam na niego, a ten od razu zamilkł.- Nie kłamię! Kyle!- zawołałam przyjaciela, który zjawił się obok mnie już po chwili.- Powiedz mu, że też widzisz Willa i Jade, że ich słyszysz i oni tu są.- dodałam już spokojniej.  Brunet spojrzał na mnie wręcz wściekle. Nie chciałam mieć przed Ryderem tajemnic.
   -Widzę ich i co z tego? Widzę duchy.- powiedział obojętnie krzyżując dłonie na piersi.
   -Ale Will jest moim Stróżem, a Jade demonem Rydera. Powiedz mu to do cholery!- nie widząc ze strony przyjaciela odzewu spojrzałam na mojego ukochanego.- Dobra, sam tego chciałeś...- wysyczałam patrząc mu z oczy, po czym zamilkłam. Nadal się w niego wpatrywałam, a on we mnie jak w idiotkę. Wiedziałam, ze to chore i dziecinne, ale nie miałam wyboru tylko tak mogłam ich obu skłonić do myślenia i mówienia.
   -Czyli mamy ciche dni?- spytał Ryder z rozbawieniem na co Seth wybuchł gromkim śmiechem. Wiedziałam, ze wszystko słyszał i jest teraz równie poinformowany co reszta, ale byłam też pewna, że mi nie wierzy. Może i był taki dużym dzieckiem, ale i tak nie wierzył w wróżki, duchu i tego typu rzeczy, nawet jeśli sam był istotą nadludzką.
    Nie minęło dziesięć minut wędrówki, a Kyle pękł. Wiedziałam, że jest słaby psychicznie. Potrzebował mnie, mojego głosu, mojego dotyku, bo w końcu byliśmy jednością.
   -Nie wytrzymam dłużej! Ryder chodź tu!- krzyknął nakazując gestem dłoni by chłopak podszedł. Już po chwili brunet dotykał jego głowy i z zamkniętymi oczyma mamrotał coś pod nosem jak czarnoksiężnik. Nagle źrenice chłopaka powiększyły się, dłonie zacisnęły w pięści, a usta wykrzywił grymas.  Kiedy tylko Kyle go puścił  ten wręcz zaczął kipić nienawiścią. Nigdy go takiego nie widziałam, nawet jak nie był sobą. Udało mi się tylko usłyszeć jak mówi:
  -Jak ona mogła...- zastanawiałam się co mu pokazano, ale nim się zorientowałam Ryder utkwił wzrok w Sethcie, który upadł na kolana i zaczął wrzeszczeć z bólu. Moce chłopaka wymknęły się spod kontroli, a nad Egiptem rozpostarły się ciemne chmury, po chwili zostało utworzone tornado, które okrążało nas bez ustanku. Piasek miałam wręcz wszędzie, w oczach, uszach i buzi.
   W momencie kiedy chciałam zawołać, by przestali, ktoś złapał mnie za bluzkę i z całej siły pociągnął do tyłu. Wichura ustała tak momentalnie jak się pojawiła, a ja stała otoczona przez czterech mężczyzn. Trzech czarnych i jednego białego. Ubrani byli prosto, tak jak my jednak ich twarze były dzikie i jakby nieokiełznane. Usłyszałam wołanie Rydera i w tym właśnie momencie jeden z czarnoskórych złapał za nóż i przystawił mi go do gardła. Cicho jęknęłam czując jak po szyi cieknie mi stróżka krwi.
   -Spokojnie! Nie chcemy was skrzywdzić...- odezwał się Ryder nie spuszczając ze mnie wzroku.
   -Pójdziesz z nami, wszyscy pójdziecie.- odparł biały mężczyzna po czym podszedł do moich przyjaciół i wszystkich po kolei związał. Trwało to trochę, a mi szyja zdążyła zdrętwieć.

***

         Podkuliłam kolana pod brodę przyglądając się śpiącemu na przeciw mnie Sethowi. Smacznie chrapał w czasie kiedy ja i Kyle nie mogliśmy spać. Rydera gdzieś zabrali, mówiąc że jest im potrzebny, a nas wsadzili do tej ciemnej celi i kazali czekać na rozwój wydarzeń. Wtuliłam się z Kyle, który zdążył doczłapać się do mnie. Widziałam w jego oczach ogromny strach, ból i cierpienie, które tak na prawdę było też moim. 
    Zastanawiałam się co teraz dzieje się z rodzicami. Co myśli sobie Victoria i czy odkryła prawdę. Okazało się, że nie minęły nawet dwa dni od naszego wyjazdu z kraju, więcej mieliśmy jeszcze pięć dni by znaleźć kamień, nie więcej. Wtedy nasze klony zaczną żyć własnym życiem, a do tego nie mogliśmy dopuścić. Mieliśmy dość kłopotów i problemów.
   -Jak myślisz co z nami zrobią?- mój głos nieznacznie zadrżał kiedy wypowiadałam to zdanie. Nie bałam się o siebie, bałam się o Rydera, Kyle i Setha, a także o Jade i Willa. Wiedziałam, że jeśli ja zginę oni też, odbiorę im szansę bycia. Nie wchodziło to w grę. 
   - Nie wiem... Na pewno nas wypuszczą, zobaczysz.- właśnie tymi słowami non stop uspokajał mnie chłopak. Za każdym razem mówił to jednak z coraz mniejszą wiarą, jakby ją tracił, tak samo jak ja.
   - Potrzebuję Rydera. Czemu go tu nie ma?- zadawałam pytania jak jakieś małe dziecko, które w wieku dorastania potrzebowało mnóstwa odpowiedzi, by poznać świat. Nikt nie znał jednak na nie odpowiedzi.
   Kiedy Kyle otwierał usta by odpowiedzieć usłyszałam przeraźliwy krzyk Setha, który nadal spał. Chłopak zaczął się szamotać i kręcić, a jego pięści waliły w ziemię na której leżał. Machinalnie podniosłam się i podbiegłam do niego. Nie minęła minuta, a ten siedział wyprostowany na ziemi głośno sapiąc i dysząc.
   - To tylko sen... Zły sen... mamrotał pod nosem, a kiedy się uspokoił na jego usta wstąpił uśmiech, taki jak zawsze, choć już mnie pewny. 
    -Właśnie. Jaki sen?- spytałam siadając przed chłopakiem. Przez ten cały czas Kyle ani drgnął. Nadal siedział pod ścianą i chyba nasłuchiwał tego o czym rozmawiamy.
   - Śniło mi się... Że jestem w wielkim, białym i pustym pomieszczeniu. Nagle pojawiła się jakaś maszyna... Nie wiem co to było, ale wiem, że po chwili doszła do tego Jade. Wiem, głupota.- powiedział po czym na moment przerwał.-  Kazała mi się położyć i nagle... Ostrze zleciało w dół, a ja... A moja głowa...- oczy chłopaka pociemniały.- odpadła.
   Gilotyna. Ścieli go. Jade go ścięła. Przełknęłam głośno ślinę.
  -Ale to tylko sen. Prawda?

***

      Zasyczałam cicho z bólu kiedy czarny mężczyzna, ścięty na łyso pchnął mnie na ziemię tak bym padła na kolana. Nie wyrywałam się, bo był o wiele silniejszy. Wiedziałam, że gdybym miała moce mogła bym go zabić jednym dotknięciem palca, ale nie miałam... Zostały mi odebrane, a ja byłam zwykłym śmiertelnikiem. 
   -Ella!- usłyszałem czyjeś wołanie. Kiedy spojrzałam w prawo zobaczyłam Rydera, który tak samo jak ja klękał przed jakąś wielką maszyną. Jeden z mężczyzn stał nad nim trzymając z linę. Mój wzrok powędrował ku górze i zobaczyłam ostrze, które wręcz świeciło się, tak było ostre. Gilotyna. Od razu na myśl przyszedł mi sen Setha, a miejsce kata zajęła Jade. Chyba już nigdy nie zobaczę jej takiej jak dawniej uśmiechniętej i zadowolonej z życia. 
   - On ma moce. Może go zabić jedną myślą. Spokojnie.- odezwał się Will. Nie miał racji, nie mógł. Jeśli by to zrobił ten puścił by linę, a wtedy... Do oczu napłynęły mi łzy na samą tę myśl. Za co chcieli go zabić? Za to że był dobry? Że pomagał i mnie kochał?
   -Dzisiaj na oczach wszystkich tu zebranych zgładzimy ten oto wybryk natury. Nie możemy pozwolić by tacy ludzie chodzili po tym świecie, by naruszali naturalny stan bytu. Widzieliście na własne oczy co ten mężczyzna wyprawiał z warunkami atmosferycznymi, a dziś zostanie za to skazany.- Ryder w ciszy słuchał wyroku, jakby czekał aż on nadejdzie. Nie wiedziałam co się z nim dziej. Wydawać by się mogło, ze pogodził się z tym co ma się stać za moment. - A więc...- dodał. Pstryknął palcami na kata.
   -Ostatnie słowo?- odezwał się stłumionym głosem mężczyzna.
   - Ja... Kocham cię Ella.- powiedział w momencie kiedy kat puścił linę. Krzyknęłam i w chwili kiedy to zrobiłam ostrze zatrzymało się tuż nad gardłem chłopaka. Po moich policzkach zaczęły cieknąć łzy. Nie mogłam ich otrzeć, nie mogłam ich tym razem ukryć, mogłam jedynie patrzeć jak za chwilę Ryder umrze i to dlatego, że był inny, taki jak jeszcze nie dawno ja. Czas jakby stanął w miejscu, ale tak na prawdę to tylko gilotyna stanęła. Seth zatrzymywał ją powietrzem by wstrzymać egzekucję jak najdłużej. Musiałam znaleźć jakiś plan. Nagle coś mi zaświtało, tylko jak miałam przekazać tę informację Kyle'owi?
   -Możesz przywołać duchy? Wystraszyć tych ludzi?- spytałam w myślach. Wiedziałam, że cząstki chłopaka nigdy mi nie odbiorą, a to miało swoje plusy.
   -Postaram się.- uzyskałam odpowiedź. W tym czasie zrobił się popłoch, wybuchły rozmowy... Nikt nie wiedział co się dzieje i czemu nagle akcja została wstrzymana. Seth musiał naprawdę się na męczyć żeby powstrzymać ostrze. 
   Nie minęło kilka chwil, a w koło nas zaczęły przelatywać dusze zmarłych. Niektóre miały poucinane głowy, inne były bez nóg, jeszcze inne poparzone na całym ciele lub spalone. Ci wszyscy ludzie zginęli w tym miejscu, wszyscy byli Paranormalnymi. Mgła jaka ich otaczała zależała od ich mocy za życia. U jednych była czerwona jak u mnie, a u innych zielona czy czarna jak u Jade. Tubylcy rozbiegli się wykrzykując jakieś zaklęcia, a kiedy zostaliśmy całkiem sami duchy znikły. Podziękowałam im w myślach. Kyle rozwiązał mnie, a ja powstrzymałam ostrze i wypuściłam Rydera.
   -Kocham cię, kocham cię, kocham cię...- mamrotałam mu do ucha kiedy ten trzymał mnie w swoich ramionach. Po moich policzkach nadal płynęły gorzkie łzy, ale tym razem szczęścia. Że go mam i zawsze będę mieć przy sobie, bo on był najważniejszy. Był mój i zawsze będzie.
___

Od Akwamaryn: Boże jaki długi! Naprawdę długi, ale myślę, ze dość dobry. Podoba mi się i nie będę tu kryła mojego geniuszu;D Nie no żartuję. Odbija mi dziś. Dużo akcji, dużo pomysłów miałam i jednego nawet nie zrealizowałam, bo nie było gdzie. Myślę, że was nie zawiodłam;D Aż mnie plecy rozbolały od tego pisania. Tak PLECY, a nie palce;D

1 komentarz: