środa, 6 lutego 2013

[ 19 cz.2]Chcę żebyś żyła. Przynajmniej na razie.

Ella...
   Oddychałam płytko patrząc gdzieś przed siebie. Caleb był na tyle hojny, że włączył mi światło, ale co z tego skoro siedziałam w pomieszczeni pomalowanym na czarno? Tylko sufit był bialy, żadnych ścian, niczego. Kompletna pustka. Nie chciałam go o nic prosić, bo wiedziałam że będzie czegoś chciał w zamian. Cieszyłam się, że każda chwila zbliża mnie do przyjścia chłopców, ale z drugiej strony nie chciałam by się zjawiali. Nie chciałam patrzeć jak walczą z tym... Brakowało mi słów by go opisać. Zamknęłam oczy przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie. Minęło trochę czasu, zmieniliśmy się i staliśmy dojrzalsi. Potrafiliśmy walczyć o życie drugiego z nas. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Byłam taka nie dojrzała. Uciekałam z lekcji, by siedzieć na trawie w lesie, ale niczego nie żałowałam. Gdyby nie moje ucieczki nigdy bym tu nie trafiła. Nie spotkała bym ich. Przywołałam sobie twarz Jade. Ta na ozór drobna blondyneczka, była bardzo wytrwała. Umiała dopiec. Na początku była bardzo... egoistyczna. Chciała rozstawiać nas po kątach, ale w końcu teraz jesteśmy przyjaciółkami, albo właściwie byłyśmy. Nie wiem co mam myśleć. Seth. Jejku. Jak sobie pomyślę o tym chłopaku to uśmiech sam ciśnie się na usta. On po prostu był i zawsze będzie mój. Kochałam go i zawsze będę. Był mi na początku najbliższy i jest nadal bardzo. Zastąpił mi ojca, który był zajęty pracą. Zastąpił mi rodziców. Opiekował się mną. Teraz Will. On był niesamowity. Skryty, ale bardzo odpowiedzialny. Tak właściwie dopiero po naszym teście otworzył się na nas. Zaczął rozmawiać jak z przyjaciółmi. Był cudowny. Był jak mój starszy brat do którego mogłam pójść w każdej chwili i porozmawiać. Jak mogłam myśleć, że to on wtedy na sali... Byłam głupia. Skarciłam się w myślach. No i na koniec Ryder. Nasze kłótnie, nasze sprzeczki. Na początku wszystko układało się wspaniale, może to ja byłam zbyt zimna i oschła? Może gdybym go dopuściła do siebie nie stał by się tak arogancji i chamski? Najważniejsze było jednak co łączyło nas teraz. Chciałam go teraz móc przytulić i powiedzieć, że go kocham, ale nie mogłam. Mimo to wiedziałam, że jest ze mną duchem i zjawi się tu lada dzień. Może nie dziś, nie jutro, ale się zjawi.
   Moje rozmyślenia przerwał trzask ciężkich drzwi. To Caleb albo przyniósł mi jedzenie, albo zapragnął się zabawić. Wzdrygnęłam się na tę myśl. Odskoczyłam w tył kiedy jego zimna skóra dotknęła moich dłoni. Nie odezwał się ani słowem. Siłą obrócił mnie tyłem do siebie i rozplątał dłonie. Potarłam nadgarstki wyczuwając krew. Zasyczałam z bólu i spojrzałam na Caleba. Co kombinował? Podkuliłam kolana pod szyję patrząc na niego z przestrachem.
   - Jedzenie.- powiedział przysuwając w moją stronę miskę. Nie miałam pojęcia co za paskudztwo mi dawał, ale jadłam. Wiedziałam, że jeśli tego nie wezmę do ust to szybciej tu zdechnę. Trzymałam się tratwy z napisem ,,Życie'' tak mocno jak tylko mogłam. Wiedziałam jednak, że w końcu ocean o nazwie ,,Śmierć''pochłonie mnie. Nie mogłam tego zrobić Victorii. Musiałam jej udowodnić, że zrobiła dobrze puszczając mnie tu. Wzięłam do ręki łyżkę mieszając nią rzadką ciecz. Nie wyglądało to apetycznie, ale nie takie rzeczy już jadłam. Zjadłam duszkiem pod ostrożnym okiem Caleba. Gdy skończyłam odsunęłam od siebie miskę i wytarłam usta w rękaw bluzy, którą miałam na sobie.
   -Czemu mnie karmisz?- spytałam przecierając twarz dłońmi. Tak dawno się nie myłam. Nie miałam pojęcia ile czasu minęło od kiedy tu jestem. Nie wiedziałam czy mamy noc czy dzień, czy jadłam właśnie śniadanie czy kolację. Nic nie wiedziałam.  Caleb raz dziennie wyprowadzał mnie jak psa do toalety i byłam zaskoczona że starczała mi ta jedna wizyta na 24 godziny.
   -Jeśli bym cię nie karmił zdechła byś z głodu, a nie o to mi chodzi. Chcę żebyś żyła. Przynajmniej na razie.- cicho prychnęłam. Mogłam się spodziewać, że miał w tym swój interes. Już chciałam mu powiedzieć, że i tak umrę, bo jestem chora, a bez mocy nie dam rady przeżyć kiedy on dotknął mojej dłoni. Chciałam ją wyrwać lecz uniemożliwił mi to. Zadrżałam z strachu przylegając ściślej do ściany. Po krótkiej chwili poczułam jak wypełnia mnie miłe ciepło. Oddech mi przyspieszył, a serce zaczęło szybciej bić jakby ktoś dostarczył mi dodatkową dawkę adrenaliny.  To jednak nie było to. Nie śmiałam krzyknąć kiedy jego dłoń zacisnęła się mocniej na mojej ranie.
   -Wiem, że jesteś chora. Mam nadzieję, że zjawią się szybko, bo nie chcę byś umarła zanim się pojawię tutaj.- powiedział puszczając moją dłoń i kierując się w stronę wyjścia.
    -Co to było?- spytałam patrząc już tylko na jego cień.
    -Twoja moc. Oddałem ci jej jedną tysięczną. Nadal nie możesz nic zrobić, ale dodała ci siły.- powiedział po czym wyszedł.
***
   Zwinęłam się w kulkę i wzięłam kilka głębokich wdechów. Nie czułam się już tak dobrze jak w momencie kiedy dostałam cząstkę mojej mocy. Teraz wyparowywała ze mnie i pozostawiała pustkę. Nie miałam siły nawet wstać i przejść się choć moje nogi zostały uwolnione wczoraj. Caleb musiał być pewny, że nie mam siły nawet wstać skoro rozwiązał mnie. Kiedy kaszel znów mnie dopadł usłyszałam na korytarzu głośne kroki, zapewne Caleba, który wędrował z jedzeniem. Ostatnio nie miałam siły jeść. Brunet nie nalegał bym wpychała w siebie to świństwo. Dawał mi kolejne cząstki mojej mocy, które już teraz w ogóle nie odczuwałam. Nie pomagało mi to, a wręcz przeciwnie sprawiało, ze słabłam jeszcze bardziej. Nie umiałam już nad nią panować.
   Nagle na korytarzu rozległ się huk. Okropny i tak głośny, że nawet słychać do było przez stalowe drzwi. Ani drgnęłam jednak. Dalej leżałam na w pół przytomna wpatrując się w ścianę na przeciwko mojej osoby. Drzwi otworzyły się, ale nawet na nie nie spojrzałam. Zamknęłam oczy czując jak ktoś mną szarpie na wszystkie strony i potrząsa. Krzyczał moje imię, ale tak cicho, że ledwo je słyszałam. To Ryder klękał przede mną szamocząc mnie na prawo i lewo. Głowa opadała mi jak u lalki. Poczułam jak chłopak bierze mnie na ręce. Poczułam się jak pierwszego dnia kiedy tu przybyliśmy. Kiedy niósł mnie nieprzytomną, a ja nie mogłam nawet mu podziękować.
   Kolejny strzał, a po chwili na mojej skórze poczułam miły podmuch wiatru. To Seth walczył. nie zdawał sobie nawet sprawy, że dzięki niemu czuję się o wiele lepiej niż przed sekundą. Ten wiatr mi pomógł.
   Ryder oddał mnie komuś. Nie widziałam kto to, nie miałam siły sprawdzić. Moje ciało unosiło się i opadało na umięśnione ramiona chłopaka. Nie znałam tego zapachu. Nie wiedziałam kto mnie niesie. Chłopak biegł co sprawiało, że wiatr nadal mnie ochładzał. Po chwili poczułam jak zostaję delikatnie położona na czymś miękkim.
   -Moja moc...- pomyślałam słaba, ale nie uzyskałam odpowiedzi. Coś trzasnęło, za pewne jakieś drzwi. Znowu zamknęli mnie w jakimś pokoju, a może aucie? Tak, to było auto. Rozpoznałam to kiedy ruszyliśmy, a po chwili zatrzymaliśmy się. Ktoś wsiadł do środka i usłyszałam przytłumione słowa.
   -Jedź!- krzyk i kolejny huk. Otworzyłam powoli oczy korzystając z wszystkich sił, które mi pozostały. Zobaczyłam Rydera.  Trzymał moją głowę na swoich kolanach, a w prawej dłonie unosił jakiś przedmiot. Pocałował mnie w czoło. Na ten gest nieznacznie się uśmiechnęłam.
   -Zaraz będziesz taka jak wcześniej. Wytrzymaj...- wyszeptał mi do ucha brunet głaszcząc mnie po policzku.
____
Od Akwamaryn: Musze powiedzieć, że przez chwilę nie miałam weny, ale  po chwili znów wróciła i znów pisałam jak opętana. Mam nadzieję, że chodź trochę się wam podoba. Jeszcze was zaskoczę nie martwcie sie. Dostarczę wam emocji w związku z Ellą;)

1 komentarz: