piątek, 16 listopada 2012

[ 32] - Zamknąć się, to życie, nie show!

Jade...
  Posłuchałam się Elli i przestałam robić uniki. Już otworzyłam usta by powiedzieć coś do klona brunetki, kiedy coś sobie uświadomiłam.
  Do cholery, my nie mamy żadnych dobrych wspomnień! - pomyślałam ze złością, schylając się przed nadlatującą kulą. Zawsze się kłóciłyśmy i nienawidziłyśmy. Nie ma takiego... A może jednak? 
  Zrobiłam śrubę nad głową Klona i zaczęłam:
  - Ella, przypomnij sobie. Pamiętasz dzisiejszy dzień? Kiedy uklękłaś przy mnie i powiedziałaś, że Will jest przy mnie? Pamiętasz, jak mnie pocieszałaś po jego śmierci? - Klon odwrócił się i spojrzał na mnie niepewnie. 
  - Pamiętam - przyznała niechętnie. 
  Kiwnęłam głową, podchodząc o krok. 
  - Pamiętasz dzień w którym Jessy mnie opętała? Kiedy byłyśmy w hotelu? Przypomnij sobie ten dzień, a dzień w którym pierwszy raz nocowałyśmy razem. Widzisz różnicę? Wcześniej nie mogłaś znieść, ze mieszkamy razem. Tam normalnie do mnie podeszłaś i zaczęłaś rozmowę. Już wtedy zżyłyśmy się bardziej ze sobą. 
  Klon podszedł bliżej. 
  - Tak, to prawda - zgodziła się. 
  Wyciągnęłam rękę. 
  - A czy pamiętasz sytuacje w jaskini? Popłakałaś się, kiedy walczyłam ze śmiercią. Prosiłaś mnie bym zawalczyła o siebie, o swoje życie. A potem opiekowałaś się mną, kiedy się obudziłam, miałaś spuchnięte oczy z płaczu. Troszczyłaś się o mnie, nie zostawiłaś kiedy musiałyśmy wyjść z jaskini. 
  Klon uśmiechnął się lekko, podając mi dłoń. "Ella" rozpłynęła się w powietrzu. 
  Wzięłam głęboki oddech, atakując jednego z mężczyzn, który wyciągał sztylet na Setha. Chłopak uśmiechał się do mnie z wdzięcznością, a ja odwzajemniłam, kopiąc kolejnego w brzuch. 
   Po kilku minutach plac opustoszał. Przylegliśmy sobie do pleców, rozglądając się na wszelki wypadek. Nie pozostał jednak nawet ślad po wcześniejszej walce. Byliśmy sami. Znowu. Pobici mężczyźni gdzieś zniknęli, zepsute rzeczy podczas walki - naprawione. Żaden hałas nie zakłócał idealnej ciszy.
  - Co teraz? - spytał cicho Seth. 
  - Może wejdźmy do środka - zaproponował Ryder, patrząc na dziurę po tarczy zegara. Spojrzeliśmy po sobie. 
  - Jak? - zapytała Ella. 
 Ryder spoglądnął na Setha, uśmiechając się. Dopiero po chwili każdy z nas zrozumiał o co chodzi. 
  - Seth nas przeniesie, dzięki swojej mocy - wyjaśniła Ella. 
  Chłopak kiwnął głową, wytwarzając huragan. Wskoczył przez "okno", a za nim ja, Ella i Ryder. 
  - Gotowi? - szepnęła brunetka. 
  Wymieniliśmy spojrzenia, kiwając głowami. Ostateczna walka. Zginiemy albo przeżyjemy. My i cały świat. Walczymy nie tylko o siebie - o wszystkich. Dotarliśmy aż tu, staliśmy się rodziną, przeszliśmy próby. Wszystko dla tego momentu. Will poświęcił się byśmy zwyciężyli. 
  I zwyciężymy. Dla niego. Dla siebie. Dla całego świata. Pokażemy, że jesteśmy dostatecznie dobrzy by zabić Jego. Zostaliśmy wybrani nie bez powodu. Na nas liczą, na nas polegają. Nie zawieziemy ich.  
   Ella złapała za rękę mnie i Rydera, a z drugiej strony ja Setha, odwracając się.
  Przez chwilę staliśmy w ciemnościach i ciszy. Ella odliczyła od trzech - wraz z zerem, miała zapłonąć.
  Trzy...
  Dwa..
  Jeden...
  I...
  - NIESPODZIANKA! 
  Światło zapaliło się, a Ella zaczęła rzucać kulami, Ryder używać siły wzroku, ja zamarłam w przerażeniu, a Seth...
  Padł na ziemię, śmiejąc się. 
  Znajdowaliśmy się w  wielkiej sali, wypełnionej trybunami,na których siedziało przynajmniej kilka tysięcy osób, klaszczących i wykrzykujących nasze imiona. Na podeście, na środku trybun stały 4 krzesła, wyścielone na czerwono z poduszka tego samego koloru.  Niektórzy trzymali nie duże bilbordy z naszymi imionami, a jeszcze inni za pomocą mocy tworzyli poszczególne słowa. Jakiś grubas zaczął wrzeszczeć ponad tłum, pokazując na bluzkę - była na niej podobizna moja i Willa, kiedy próbował mnie pocałować. W dodatku ruszała się - Will złapał mnie za podbródek, nachylając się, a ja go odpychałam. I tak w kółko. Zarumieniłam się. Pod sufitem latały baloniki i serpentyny. Nagle rozwinęło się pięć materiałów, ukazujących nasze twarze. Ktoś za pomocą mocy utworzył wielkie serce - w jednej połowie zostało napisane " Jade & Will" a w drugiej " Ella & Ryder". Pośrodku "Seth & Forever Alone".
   Przed nimi znajdowała się swojska scena, której trzy czwartej zakrywała czerwona kurtyna.
   Skamienieliśmy nie wiedząc co zrobić. Nad nimi latały jakieś malutkie kamerki, niektóre dolatywały do nas i wracały się. Zdenerwowana, uderzyłam jedna z nich, a ta wydała mały bzyk i upadła mi pod stopy. Swoim zachowaniem wywołałam lawinę śmiechu. Spojrzeliśmy po sobie zdezorientowani.
  - Mamy z nimi walczyć? - spytałam szeptem. Mój głos jednak rozniósł się echem po sali, jakbym mówiła do mikrofonu. I znów śmiech i wiwaty. 
  - Okey - zaczął Ryder. - To nie ten zegar. Na raz, dwa, trzy zeskakujemy z okna. Wolę się zabić niż dłużej tu przebywać. 
  Większy śmiech i oklaski. Ryder westchnął, sfrustrowany. 
  - Będą klaskać, cokolwiek powiemy - stwierdził. Podobna reakcja publiczności co przedtem. 
  Nagle Ella puściła nasze dłonie, podchodząc do Setha - ciągle wił się ze śmiechu. 
  - Co to ma znaczyć?! - wybuchnęła.
  I nagle publiczność zamilkła. Niektórzy wyciągnęli kamery, nagrywając nas. Zacisnęłam dłonie w pięści. Zachowywali się, jakbyśmy byli jakimiś gwiazdami i właśnie dawali show na żywo. To takie denerwujące. Uderzyłam Rydera w bok - zaczął pozować do zdjęć. Przeprosił cicho, zmieszany.
  Seth skulił się, nie przestając się śmiać, kiedy wszyscy schyliliśmy się nad nim. Ryder złapał go a bluzkę, stawiając na nogi. Westchnienia płci żeńskiej.
  - Nie istnieje żaden ON - wyznał chłopak. Ella dala mu w twarz. Westchnienia płci męskiej. 
  - Co to znaczy, nie istnieje żaden ON?! - wydarła się. 
  Seth zachichotał, a ze sceny dobiegł nas głos. 
  - Spokojnie, Ello. Seth tu niczemu nie zawinił. Tylko pomagał. 
  Odwróciliśmy się gwałtownie. 
  Na scenie stała Victoria X, uśmiechając się do nas łagodnie. Ubrana była w srebrną suknię wieczorną z dużym dekoltem. Koniec sukienki "czyścił" podłogę za nią. Blond włosy upięła w wysokiego koka. Parę kosmyków posiadała spuszczonych. Na rękach błyszczało milion bransoletek, dźwięczących przy każdym jej ruchu. Po jej lewej i prawej stało dwóch mężczyzn, ubranych w garnitury. Jeden czarny, drugi chińczyk. Jeden łysy, drugi z włosami do pasa i bródką. Jeden uśmiechał się ciepło, drugi sprawiał wrażenie, jakby miał ochotę nas zabić.
  - Witajcie z powrotem - odezwała się Victoria. - Podejdźcie tu. 
  Ella i Ryder wymienili spojrzenia, a ja oparłam dłonie na biodrach. 
  - Skąd mamy wiedzieć, że nie jesteś Nim? - zapytałam podejrzliwie.
  Śmiech na widowni. 
  Victoria uśmiechnęła się ciepło, a po chwili Ella drgnęła. Spojrzała na mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.
  - To na pewno ona, Jade - zapewniła mnie brunetka, po czym ruszyła w jej stronę, a za nią Ryder i Seth. Ja jednak stałam niepewna. Ella odwróciła się do mnie, wyciągając dłoń. - Zaufaj mi, Jade. To ona. Słysze jej głos w głowie. 
  Westchnęłam i złapałam dłoń dziewczyny. Ta ścisnęła ją, wychodząc na scenę. 
  Tam Victoria uścisnęła każdego z nas. Seth wręcz nie chciał się od niej odkleić, Ryder zrobił to z dystansem, a Ella z zaufaniem. Ja odskoczyłam, gdy wyciągnęła do mnie ramiona.Victoria westchnęła, po czym powiedziała. 
  - Rozumiem twoje obawy, Jade. Mam jednak nadzieję, że to cię dostatecznie przekona do mnie - Wskazała ręką drugi koniec sali, a ja zamarłam. 
  Nie, to nie prawda. To hologram. On nie istnieję, nie żyje, myślałam. Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy, a Ella mocniej ściska mi dłoń, po czym puszcza. Chcąc nie chcąc wyrwał mi się szloch, a publiczność wydawała jęk smutku. Wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni, kręcąc głową i cofając się. 
  Na scenie stał Will. 
  Włos jak zwykle w nieładzie, czarne oczy patrzyły na mnie z radością i nadzieją, a usta delikatnie się uśmiechały. Był taki sam jak tydzień temu. Lekkie rumieńce na twarzy, posiadał nawet zarost! Tak, jak gdyby nigdy nie umarł. A to przecież nie prawda. 
  Zaniosłam się większym szlochem, gdy wymówił moje imię.
  - Jade... - wyszeptał, ale jego głos i tak rozniósł się echem po sali, kilka razy głośniejszy. 
  Z jego twarzy znikł uśmiech, nie wiedział co zrobić. 
  Pokręciłam głową, odwracając się plecami i zakrywając twarz dłońmi. 
  - On nie żyje - wychrypiałam. - Zabiłam go. 
  Poczułam jak ktoś kładzie mi dłoń na ramieniu i próbuje odwrócić w jego stronę. Chyba Victoria. 
  - On nigdy nie umarł - wyszeptała mi do ucha. 
  Podniosłam głowę zdziwiona. 
  Kobieta uśmiechnęła się do mnie. 
  - Żył. Zawsze żył. Został tylko przeniesiony tu. - wyjaśniła. 
  - To duch? - zapytałam. Parę osób na widowni zaśmiało się. Victoria pokręciła głową. 
  - Zmaterializowaliśmy go tutaj. Wam zdawało się, że umarł, a tak naprawdę oglądał wasze dalsze przygody tu. 
  Spojrzałam w jego stronę. Rozpacz zamieniła się we wściekłość. Zacisnęłam dłonie w pięści i podeszłam do niego. 
  - Ty żyłeś?! Ty debilu, żyłeś?! I kiedy ja planowałam jak popełnić samobójstwo, bo zabiłam najbliższą mi osobę, ty sobie żyłeś?! Ty gnojku! Mogłeś dać jakiś znak! Wiesz, jak się czułam?! Nie wiesz! Jak mogłeś?! - wrzasnęłam.
  - Żyć? - zapytał ze spokojem. 
  Kiwnęłam głową. 
  - Tak spokojnie sobie żyć do cholery! - Uderzyłam go pięściami w tors, ale Will złapał moje ręce, przykładając sobie do piersi i przyciągając mnie do siebie. 
  - Czy ty powiedziałaś: najbliższą mi osobę? - spytał cicho, patrząc mi w oczy.
  Kiwnęłam głową, płacząc bardziej.
  - Tak, głupku! - wrzasnęłam. - Kocham cię! 
  Will uśmiechnął się delikatnie, jedną ręką chwytając moje dłonie, a drugą wsuwając w moje włosy. 
  - Na to czekałem - szepnął, całując mnie czule, delikatnie. Jęk publiczności i westchnienia dziewcząt. Zdezorientowana, nie wiedziałam co zrobić. Stałam wgapiając się w jego włosy.
  Will odsunął się ode mnie, całując moje dłonie. Ktoś na sali zaczął klaskać, mówiąc. 
  - Całuj! 
  Po chwili wszyscy powtórzyli tę czynność i słowa. Nawet Seth, Ella i Ryder. 
  Spojrzałam w oczy Willowi. 
   - Wiesz, jak będziemy już sami zabije cię jeszcze raz. Ale teraz... - uśmiechnęłam się, stając na palcach i całując go. Szatyn oddał pocałunek, łapiąc mnie w talii i kręcąc się ze mną. Oplotłam go nogami w biodrach, ręce zatapiając w gęstych włosach chłopaka. Nawet gdy przestaliśmy się całować, nie puściłam go. 
  Teraz uwaga publiczności skupiła się na Elli i Ryderu. 
  Brunet odwrócił się do niej, patrząc niepewnie i wyciągając ramiona. Ella uśmiechnęła się, po czym odepchnęła go.
  - Nie licz na całus! - warknęła. Buczenie ludzi. Wściekła brunetka, odwróciła się w ich stronę i wrzasnęła: - Zamknąć się, to życie, nie show! 
   Przytuliłam mocniej Willa, a ten pocałował mnie w szyję. 
  - Z tym poczekaj jak będziemy sami - szepnęłam, ale mój głos i tak brzmiał jakbym mówiła do mikrofonu. Przez kilka minut publiczność nie przestawała się śmiać. Przewróciłam oczami, przylegając do chłopaka. Ella stała, zaplatając ręce na piersi i wgapiając się w ziemię. A Ryder sprawiał wrażenie, jakby chciał kogoś zabić. Seth drapał się po karku, udając wystraszonego - stał między nimi. 
  Victoria klasnęła w dłonie, uspokajając ludzi na trybunach.
  - Dobrze, zacznijmy. Jade, może puścisz Willa? - Spojrzała na mnie. 
  Pokręciłam głową. 
  - Chciałam ci dać moc - kusiła pani X. 
  Zawahałam się, lecz mimo to pokręciłam głową. Will był ważniejszy. 
  - Puszczaj go, bo podejdę - warknął chińczyk. Udałam przerażenie i posłusznie zeszłam z szatyna. Publika znów w śmiech.
  Victoria również chwilkę śmiała się, by następnie otoczyć nas ramieniem. 
  - Moi drodzy. Tak naprawdę nikt nigdy nie uciekł z wiezienia.Nikt nam nie zagraża. Więc po co nas wysłaliście?, myślicie pewnie. Otóż to była próba. Możecie to nazwać sprawdzian, klasówka. - Wskazała ręką widownie. - To są uczniowie mojej szkoły. Jestem dyrektorom Liceum Londyńskiego dla Paranormalnych. Chcieliśmy was zaprosić do naszej szkoły. Choć i tak nie macie wyboru. Wasi rodzice podpisali zgodę.
  - Są tu nasi rodzice? - zapytał Seth, rozglądając się po publiczności.
  Blondynka pokręciła głową.
  - Tu nie. Za kulisami. W każdym razie zostaliście przyjęci do naszego Liceum! - Rozległy się gromie brawa.
  Ryder i Seth ukłonili się, Ella przewróciła oczami, a ja wtuliłam się w Willa. Boże, on żyje! Jest tu, dotykam go! Niesamowite, wręcz niemożliwe. Wciąż nie mogłam zrozumieć, że tak naprawdę nie umarł. Zmaterializowali go w niezwykły sposób. A ja dalej mam w kieszeni prochy, które zostały o jego śmierci! Mimo to, miałam wrażenie, że tak naprawdę rzeczywiście umarł, a ten tu, to ktoś przebrany za niego by mnie pocieszyć. Albo, że jest, ale zaraz rozpłynie się w powietrzu - ma swój określony czas.
  Jeszcze godzinę temu płakałam, że umarł, nigdy go nie zobaczę. W dodatku to ja go zabiłam. A teraz? Całuje i przytulam go - i jeszcze będę chodzić z nim do szkoły!
  Nie, chwila.
  Nie będę.
  To Liceum dla Paranormalnych. Ja jestem zwykła. Brałam w tym udział, nawet nie wiem po co. To oni mają moce, ja należy do grupy normalnych. Spuściłam głowę, zaraz jednak uśmiechnęłam się do Willa, mówiąc:
  - Gratulacje.
  Szatyn pocałował mnie w czoło, odpowiadając:
  - I nawzajem.
  Pokręciłam głową.
  - Ja jestem ta zwykła. Człowiek. Nie należę do was - odparłam, lecz zamiast Willa odpowiedziała  Victoria.
  - Tu punkt kulminacyjny - Złapała mnie za ręce i pociągła na środek sceny.
  Kurtyna opadła, odsłaniając mównice i ogromny telewizor -  zapewne z niego oglądali nasze zmagania.Victoria podeszła do mikrofonu, a tuż obok niego pojawił się Oliver, chińczyk i murzyn. Kobieta wyciągnęła dłoń przed siebie, a za nią pozostali panowie. Złączyli je dotykając małym palcem i kciukiem rękę drugiej osoby,a pozostałe trzy palce, lekko zgięte połączyli razem, tworząc w ten sposób kształt przypominający kule.
  Victoria zaczęła:
  - Ja, Victoria Kathrine McBroodi ofiaruję tej oto tu obecnej Jade Bellatrix Caroline Stewart moc rozumienia mocy zwierząt i transformacji. Niech otrzyma te dary i mądrze się nimi posługuje oraz ratuje w trudnych chwilach. Niechże stanie się jak mówię!
  W tym momencie poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża i lecę w górę. Po chwili jakaś czarna mgła otoczyła mnie całą, tak, że nic nie widziałam. Spróbowałam coś powiedzieć, lecz poczułam jedynie lekkie łaskotanie w gardle. Zacisnęłam powieki, kiedy czarny dym wsunął się mi przez oczy do ciała. Ból w w sercu był nie do zniesienia. Złapałam się za nie, chcąc krzyknąć, ale głos uwiązł mi w gardle. Pomyślałam, że tak czują się ofiary Ryder. Ból przeniósł się na brzuch i nagle zaczęło mną rzucać. Cierpienie rosło, straciłam czucie w kończynach, dołączyły drgawki. Na chwilę zemdlałam, lecz kiedy się obudziłam bezpiecznie leciałam wprost do ramion Willa.
  - Od teraz Jade, możesz kontaktować się ze zwierzętami oraz zamieniać się w jakąkolwiek chcesz postać - usłyszałam ciepły głos Victorii. Kiwnęłam głową, chwytając się za gardło. - Przez kilka minut możesz nie dać rady nic powiedzieć, jednakże to minie - wyjaśniła kobieta. Znów kiwnęłam głową.
  Następny był Seth.
  Zamknęłam oczy, przytulając się do Willa - mimo, iż kazali mu mnie puścisz, chłopak uparcie przyciskał mnie do siebie. Wreszcie dali mu spokój, a ten pochylił się całując mnie w czoło.
  _______________________________
Od Boddie:  Boże, Matko Boska, jakie to długie o.O Wybaczcie, rozpisałam się xd Jeśli dotarliście aż tu - szacun.  Ja bym zasnęła na początku i obudziła się pod koniec. W każdym bądź razie... Licze, ze się podobało xd

3 komentarze:

  1. Oczywiście, że rozdział się podobał! I nie jest wcale taki długi ;)
    Jest cudowny, a zakończenie zaskakujące. Czyli teraz zaczyna się druga... Uhm, że tak powiem "seria"? Nie mogę się doczekać nn *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod wielkim wrażeniem :)
    Nie spodziewałam się tego. Naprawdę. Gratuluję wam wspaniałego pomysłu. Wymyślić coś takiego to nie błahostka. Naprawdę was podziwiam. :)
    Jak koleżanka powyżej czekam na kolejną serię :)
    Obie jesteście wspaniałe :)
    Czekam na rozdział Akwamaryn :*:**:**:*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja już nie wiem, co mam powiedzieć. Czytałam ten rozdział z otwartą buzią i oczami mniej więcej tak : O_O
    Chciałabym Wam wprost powiedzieć, jakie jesteście wspaniałe, bo wiadomość nie zawsze wyrazi te wszystkie emocje.
    Czytając ten rozdział, w pewnej chwili zaszkliły mi się oczy!
    Musicie uwierzyć, to jest najlepsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek czytałam! Jako, że ciągnie mnie do reżyserii - chętnie wydałabym to w postaci filmu :D
    Coś cudownego, macie ogromny talent! Nie wiem, co mam jeszcze powiedzieć, jesteście wspaniałe! Uwielbiam Was <3

    OdpowiedzUsuń