niedziela, 4 listopada 2012

[29]-Nie jestem inna, raczej nadzwyczajna i jedyna w swoim rodzaju.

Ella...
    Klękałam nad nieruchomym ciałem Jade i prochami Willa. Brakowało mi słów, by opisać to wszystko co się wydarzyło. Wiedziałam, że jedno z nas zginie, ale mimo ciągłego powtarzania sobie tego nie docierało to do mnie. Do tego wszystkiego jeszcze Jade była nie przytomna, a raczej tak wyglądała.  Wstałam z klęczek i zaczęłam chodzić w kółko.
  -Jedziemy do szpitala.- powiedziałam nakazując gestem dłoni wziąć blondynkę na ręce.
  -To nie jest normalna choroba Ella! Nie możemy jej zawieść do szpitala!- wrzasnął Seth, a ja spiorunowałam go wzrokiem.
   -Jeśli jeszcze pamiętasz, ja decyduje. I mówię, że do szpitala z nią! Nie pozwolę jej tu zdychać z głodu! Powiemy, że przysyła nas Victoria!- krzyknęłam na niego zaciskając dłonie w pieści.- Bierzcie ją na ręce.- powiedziałam i spojrzałam na kupkę prochu. Podeszłam do niej i płacząc przy tym nasypałam wszystko do kieszeni. Mogło to wydawać się dziwne, ale nie miałam przy sobie żadnego pudełka, a czułam się dziwnie bez Willa u boku. Był najsilniejszy z nas wszystkich. Musiałam mieć jego cząstkę, a zapewne jak Jade się obudzi też będzie ją chciała. Dobiegłam do chłopców i razem ruszyliśmy w stronę szpitala.
***
     Kiedy tylko weszliśmy do szpitala powiedziałam kto nas przysyła. Kobieta zabrała od nas Jade, a nam kazała czekać. Usiadłam na jednym z krzesełek i uderzyłam głową o ścianę. Czekaliśmy kilka godzin w ciszy, nie odzywając się do siebie. Nie patrzałam w ogóle na chłopców. Odgarnęłam włosy z twarz i wzięłam kilka głębokich wdechów. Wiedziałam co mnie czeka kiedy Jade się przebudzi. 
   -Trzymasz się?- spytał Ryder podając mi kubek z kawą. Wzięłam ja od niego niechętnie i postawiłam na drugim siedzeniu. Nie mogłam nic przełknąć, nawet kawy, której tak dawno nie miałam w ustach.
   -Może gdybym ja nie straciła przytomności... Może gdybym nie puściła wtedy Jade na Stilo on by żył. Oddychał by i siedział tu z nami, albo nawet nie tu...  Bylibyśmy w drodze do kolejnego miejsca...- powiedziałam, a kiedy chłopak położył swoją dłoń na mojej strzepnęłam ją. Dziwne, ale straciłam do niego zaufanie. Wiedziałam, że tam w lesie to nie był Ryder, ale jego zachowanie odpychało mnie. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że kompletnie do siebie nie pasujemy. Jesteśmy różni, choć tak podobni.
   -Nie mów tak. Nie miałaś na to wpływu. Nikt nie miał. Byliśmy bezsilni.- powiedział a ja wstałam wściekła. Już chciałam mu wygarnąć co myślę na ten temat, ale powstrzymał mnie lekarz wychodzący z sali, w której znajdowała się Jade.
   -Przebudziła się. Możecie wejść, ale pojedynczo.- powiedział lekarz po czym oddalił się. Seth siedział nadal na swoim miejscu patrząc się w ścianę na przeciwko siebie, a Ryder usiadł oddając mi miejsca. Weszłam powoli do sali. Chciałam wymusić na swojej twarzy uśmiech na widok blondynki, ale nie mogłam.Musiałam jej teraz wytłumaczyć co się stało, jakoś ją pocieszyć. Nie lubiłam takich rzeczy robić, bo wiedziałam, że ta druga osoba nie czuje się ani trochę lepiej przez moje gadanie. Usiadłam na krzesełku obok dziewczyny i zaczęłam bawić się dłońmi.
   -Wszystko wiem...- powiedziała spokojnie Jade, a po jej policzkach zaczęły spływać gorzkie łzy. Wzięłam głęboki wdech i przysiadłam na skraju łóżka.
   -Przykro mi.- wyszeptałam i sama się rozkleiłam. Dało się zobaczyć na twarzy blondynki zaskoczenie. Czy to było takie dziwne, że płakałam? Przecież też jestem człowiekiem, a wszystkich w koło to dziwiło.
   -To moja wina...- powiedziała, ale szybko odgoniłam od niej te myśli. Zacisnęłam jej dłoń w uścisku i posłałam blady uśmiech
   -To nie twoja wina! Nie miałaś wpływu na tego ducha. Ona cię wygoniła z ciała, ale...- powiedziałam wyciągając z kieszeni trochę popiołu.- Pomyślałam, że będziesz tego potrzebowała.- dziewczyna wyciągnęła w moim kierunku dłonie, a ja wsypałam w nie proch i wstałam.- Nie obwiniaj się. Nikt z nas nie jest temu winny.- dodałam ocierając łzy.- Za godzinę wychodzimy i idziemy dalej. Musimy go złapać, inaczej zginie więcej osób...- dodałam po czym wyszłam z sali ostatni raz patrząc na czerwone od płaczu oczy dziewczyny.
***
    Szliśmy w stronę lotniska. Teraz czas na Anglię i pałeczkę przejmie Seth. Nie wiem czemu, ale wydawało mi się, że rozstawianie wszystkich po kątach i odpowiedzialność są bardziej przyjemne. Tak na prawdę obwiniałam się. Gdybym panowała nad sytuacją... Nie mogłam znieść myśli, że to moja wina. Usiadłam na jednym w siedzeń pod oknem i nie patrząc kto siedzi obok mniezacisnęłam swoją dłoń na jego. Wyczułam, ze to Jade. Dziewczyna starała się być twarda i wytrwała, ale czasem nie wytrzymywała. Chciałam jakoś ją wesprzeć, a ona cały czas wmawiała sobie, że mogła zareagować. Wiedziałam, że musimy się skupić na zadaniu.
   -Jade. Wiem, że moje słowa cię zranią, ale... Zapomnij o tym co było.- kiedy już otwierała usta dodałam.- Dla nas wszystkich, dla Willa. On by chciał żebyśmy odnieśli sukces. Potem wrócimy do agencji i da ci siebie zabić  nawet, ale teraz proszę... Skupmy się na zadaniu.- spojrzałam głęboko w oczy Jade i gdzieś na końcu odnalazłam zgodę na moje słowa. Ona też wiedziała, że musimy myśleć o innych. Lot minął szybko i spokojnie. Seth wyszedł pierwszy. Nie musiał nic mówić, a ja od razu oddałam mu kartkę. Nie chciałam nigdy więcej mieć jej w rękach. Seth przeczytał zagadkę. Tym razem właściwie nie była to zagadka, a skazanie miejsca pobytu naszego uciekiniera.
  ,,Gdy wielki dzwon wybije północ stanie się to, na co wszyscy czekamy.'' Mieliśmy być pod wielkim zegarem przed północą i musieliśmy tym razem wszystko przemyśleć. Od razu ruszyliśmy w kierunku jakiegoś miejsca postoju. Dotarliśmy do parku po kilku minutach. Zasiedliśmy na trawie i w milczeniu każdy z nas myślał o czym innym. Miałam wgląd w wszystko. Wiedziałam, że to nie odpowiednie, ale  czytałam ich myśli. Jade myślała o Willu, nie widziałam tego, ale byłam pewna., Seth o ostatniej akcji i o tym jak dostał dodatkową moc, a Ryder... Myślał o mnie. Z ostatnich myśli uciekłam natychmiastowo. Nic do niego nie czułam. Przynajmniej na razie. Swoim chłodem odepchnął mnie od siebie. A ja jako jedyna myślałam o tym co czeka naszą czwórkę.
   -Jeśli on tam będzie? Jak go pokonamy?- spytałam podkulając nogi pod brodę. Nikt jednak mnie nie słuchał. Wstałam więc i nie patrząc na nich ruszyłam w kierunku ławki. Usiadłam na niej po turecku i spróbowałam złapać kontakt w Victorią. Po kilku próbach udało się.
   Witaj Ello.- usłyszałam ciepły głos w głowie. Potrzebowałam jej.
   Dzień dobry...- odparłam niechętnie.- Nie ma z nami Willa...- dodała i spojrzałam na dzieci bawiące sie w super bohaterów.
    Wiem... Jestem z wami cały czas. Musisz ich zebrać do kupy.- kiedy już chciałam się odezwać weszła mi w słowo.- To nic, że Seth jest dowódcą. To nie potrwa już długo. Wiem, że będziesz na mnie zła, ale nie mogę ci pomóc teraz. Wiem, że jesteś rozdarta nie tylko w sprawie ostatniego wypadku. Nie pomogę ci, przykro mi...- powiedział po czym po prostu znikła. Spojrzałam na małą dziewczynkę siedzącą na drzewie samą. Płakała i szlochała, ale ręce ściskała w pięści chcąc powstrzymać kapiące łzy. Podeszłam do niej wolnym krokiem i stanęłam przy drzewie.
   -Wszystko dobrze?- spytałam wspinając się do niej.
   -Nikt mnie nie lubi...- powiedziała, a ja nagle bez własnej woli wnikałam w jej myśli, a raczej wspomnienia i to dosłownie z przed chwili. Widziałam siebie i moich przyjaciół jak siadamy na trawi, a po chwili ducha nad naszymi głowami. Ducha Willa. Wzięłam głęboki wdech i usłyszałam przerażony krzyk dziewczynki. Zasłoniłam jej usta dłonią by nie wywołać paniki. Wróciłam do wspomnień. Nagle ktoś do niej podbiegł. Uderzył w rami, ale ona ani drgnęła. Dotknęła go palcem i sprawiła, że chłopiec który jej dokuczał na zmianę zamrażał się i rozmrażał. Wizja ustała.
   -Wie jak się czujesz, ale to przejdzie uwierz mi. Ludzie są nieczuli i zimni, a ty jesteś wyjątkowa. Jesteś taka jak mała ja.- powiedziałam i puściłam jej oczko.
   -Jesteś inna?- spytała zaskoczona, a ja posłałam jej blady uśmiech.
   -Nie jestem inna, raczej nadzwyczajna i jedyna w swoim rodzaju. - odparłam zeskakując z drzewa po czym pomogłam zejść małej.

_____
Od Akwamaryn: Mimo, że mało się dzieje mi się nadzwyczaj podoba. W takim prostym wydaniu łatwiej mi się pisze niż akcaja i to wszystko...

3 komentarze:

  1. ... i w takim wydaniu mnie także baaardzo się podoba! Strasznie dużo jest akcji, bólu, cierpienia. Czasami trzeba od tego odpocząć i wprowadzić trochę spokoju. Świetny rozdział, wyciszył mnie, bo przed chwilą czytałam poprzedni. Niestety nie jestem nasycona i czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie ♥ Czekam na więcej, więcej !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten rozdział zdecydowanie przypadł mi do gustu :)
    Tyle tu emocji które są bardzo dobrze opisane :)
    Byłam ciekawa jak to rozegrasz... i poszło ci naprawdę dobrze :)
    Tylko niech ona mi się w końcu zakocha w tym Ryderu :P
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń