niedziela, 20 stycznia 2013

[15 cz.2]Każde przeziębienie czy najmniejsze ukąszenie komara może sprawić, że umrze.

Ella...
    Wypiłam ostatni łyk wody z butelki, a resztę podałam Sethowi. Chłopak był jednak w lepszym stanie ode mnie. Wachlował się zimnym powietrzem. Ryder półgodziny temu poszedł do jakiegoś sklepu po kolejną butelkę z wodą. Byliśmy tu tak krótko, a już nie wytrzymywaliśmy. Słońce prażyło mimo, że powoli zachodziło za horyzontem. Zastanawiałam się cały czas co się dzieje z Willem i Jade. Brakowało mi ich. Bałam się o każdego z nich choć wiedziałam, że Jade może mi nie wybaczyć. Nie było to jednak ważne. Liczyło się by Will przeżył i by się pogodzili. Spojrzałam w niebo. Powoli słońce zasłaniały chmury coraz to ciemniejsze. 
   -Myślisz, że damy radę?- spytałam podkulając kolana. Brunet już otwierał usta by odpowiedzieć kiedy nagle lunęło. Po prostu urwanie chmury. Szybko wstałam szukając jakiegoś schronienia. Żadnego daszku, żadnego baru. Pusty plac. Nagle ktoś złapał mnie za rękę ciągnąć gdzieś do tyłu. Zatrzymał się dopiero kiedy przestało na mnie padać. Obejrzałam się i zobaczyłam bruneta o czekoladowych oczach i z sześciopakiem na brzuchu. Stał w samych spodniach, bez koszulki i posyłał mi piękny uśmiech. Jego usta były równe i pełne, włosy w doskonałym nieładzie, a ciało miał wspaniałe. Z trudem oderwałam od niego wzrok i utkwiłam go w swoich przemoczonych butach. Spojrzałam na schodki gdzie siedział Seth. Patrzył na mnie trochę jeszcze zszokowany tym co się wydarzyło i posyłał pytające spojrzenia. Zaprzeczyłam ruchem głowy i spojrzałam na bruneta przede mną.
   -Zmokłaś jak kura.- powiedział zakładając mi na ramiona jakąś kurtkę. No tak, tak byłam pochłonięta jego ciałem, że nie zobaczyłam jej przepasanej w biodrach.- Włochy to zdradzieckie państwo. Piękna pogoda, a tu nagle pada.- powiedział. Rozejrzałam się w koło. Staliśmy pod jakimś dachem kilkadziesiąt metrów od miejsca gdzie byłam jakieś pięć minut temu. Nadal padało, ale już mniej.- Jestem Kyle.- powiedział patrząc w niebo.
   -Ella...- powiedziałam nadal oszołomiona. Nagle coś załaskotało mnie w nosi. Kichnęłam i poczułam jak zaczyna boleć mnie gardło. jakby wszystko w środku odrywało się małymi kawałeczkami.
   - Chyba się rozchorowałaś.- powiedział spoglądając na mnie z fascynacją. Przerażona jego słowami rozejrzałam się za Ryderem. Nie mogłam być chora. Nie mogłam.- Spokojnie. To przecież tylko przeziębienie. Od tego się nie umiera.- Kyle nawet nie wiedział jak się myli. Mój organizm został osłabiony i teraz nawet uderzenie małym kamyczkiem w nogę mogło połamać mi kości. Chudłam w oczach i nie dało się tego uniknąć. Nagle zobaczyłam biegnącego w naszym kierunku Rydera. Kyle uśmiechnął się do mnie pocieszająco po czym zrobił krok w bok ustępując miejsca mojemu partnerowi. Jak to fajnie brzmiało. Uśmiechnęłam się pod nosem po raz kolejny kichając. Ryder przyległ do mnie całym ciałem tak byśmy mieścili się pod tym wąskim daszkiem podał koc. Owinął mnie nim po samą szyję po czym posłał groźne spojrzenie Kylowi.
   -Jest dobrze. Nie martw się o mnie.- powiedziałam kaszląc. Ryder posłał mi karcące spojrzenie po czym odkleił się ode mnie stając w deszczu.
  -Ryder.- przedstawił się krótko wyciągając dłoń w kierunku bruneta. Byłam z niego tak dumna jak z dziecka, które postawiło pierwsze kroki.
   -Kyle. Nie wyglądacie na tutejszych.- powiedział chłopak ściskając jego dłoń. Uśmiechnął się do mnie i puścił oczko. Był taki... Oj Ella bez przesady! Skarciłam się w myślach znów kaszląc.
   -Przyjechaliśmy na poszukiwania kogoś...- powiedział oschle Ryder i nagle przestało padać. Nawet nie wiedziałam kiedy dokładnie. Znikł tak szybko jak się pojawił. Kyle mógł nam się przydać. Znał tę okolicę, a my sami szukalibyśmy Caleba wieczność gubiąc się w tych uliczkach. niby wszystko było na mapce, ale bardzo trudno było dostać się do tych miejsc. Ryder najwidoczniej też o tym pomyślał, ale nie mogliśmy mu przecież powiedzieć kim jesteśmy. Jak mieliśmy to zrobić?
   -Jesteście z szkoły dla Paranormalnych prawda?- Kyle wyrwał mnie z rozmyśleń nad planem. Otworzyłam zaskoczona buzię po czym szybko ją zamknęłam. Znowu zakaszlałam, ale tym razem o wiele głośniej. Tak, że rozbolał mnie brzuch. Nagle koło nas pojawił się Seth. Jakby zrozumiał z tak daleka co mówi nowy chłopak.- Nie martwcie się. Jestem jednym z was. W przyszłym roku dołączę do szkoły. - powiedział uśmiechając się szeroko. Ale mieliśmy szczęście. Nawet tu, we Włoszech mogliśmy spotkać takich dziwaków jak my.
   -Co za ulga... Pomożesz nam?- spytałam i od razu po tych słowach zostałam skarcona przez Rydera spojrzeniem, które gdyby mogło zabiło by mnie.
    -Skąd mamy mieć pewność, że nie kłamiesz? Że nie jesteś tym którego szukamy?- spytał oschle. Złapałam się jego ramienia kiedy nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Osunęłam się po ścianie na ziemię co nie wywołało większego zainteresowania. Oczy miałam szeroko otworzone, ale nic nie widziałam. Ciemność. Po moich plecach przebiegł zimny dreszcz.
   -Tego nigdy nie będziecie wiedzieć, ale jeśli ona ma przeżyć musicie mi zaufać.- powiedział Kyle, a ja poczułam jak ktoś mnie podnosi. Po perfumach wywnioskowałam, że jest to Ryder. Bez ruchu leżałam w jego ramionach. Nie mogłam nawet drgnąć. Straciłam czucie w całym ciele, powoli przestawałam słyszeć. Łapał mnie kompletny paraliż.
    -Ella!- usłyszałam czyjś wrzask. Wydawał się być jednak tak daleki, ze ledwo go usłyszałam. To Ryder krzyczał. Mimo, że był tak blisko mnie ledwo go słyszałam.- Nie śpij! Ella...- po jego słowach mogłam wnioskować, że zamknęłam oczy. Nie straciłam jednak świadomości. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale byłam pewna, że jestem bezpieczna, że nic mi nie grozi. A właściwie nic prócz śmierci z przeziębienia. Moje płuca krwawiły od środka, a przynajmniej tak się wydawało. Nie mogłam oddychać i czułam jak powoli brakuje mi tchu. Mimo, że nie mogłam się ruszać wciąż kaszlałam. Udało mi się usłyszeć jeszcze tylko jedno słowo:
   -Krew...- było tak ciche i słabe, że ledwo je wyłapałam z szumu jaki mu towarzyszył.
***
     -Czyli widzisz duchy, Anioły i tym podobne rzeczy tak?- usłyszałam czyjś nadal stłumiony głos. Spróbowałam otworzyć oczy by zobaczyć mówcę, ale nie udało mi się to. Nie miałam wystarczającej ilości sił i nadal nie odzyskałam czucia w ciele.
    -Raczej osoby. To nie są rzeczy. Jeden duch wam towarzyszy cały czas.- rozpoznałam głos Kyla. Teraz już bardziej wyraźny. Mogłam się domyślić, że Seth i Ryder patrzą teraz na siebie znacząco.- To duch Victorii.- chciałam się uśmiechnąć na wspomnienie tej wspaniałej kobiety, ale nadal nie mogłam. Jednak nagle poczułam na swoim policzku czyjś zimny dotyk. Ręka była lodowata jak woda z zamarzniętego jeziora. 
    -Przecież ona żyje.- odezwał się Seth. Rozchyliłam delikatnie usta gdy mogłam już nimi ruszać. Po niedługiej chwili czułam już wszystko i słyszałam dokładnie każde słowo. Nie chciałam jednak przerywać rozmowy więc nie otworzyłam oczu i oddychałam nadal płytko. 
   -Umie wytworzyć swojego ducha. Pilnuje was na każdym kroku. Co jej jest?- spytał Kyle. Za pewne chodziło o mnie.
   -Umiera...- wysyczał Ryder głaszcząc moją głowę.- Straciła moc przez Caleba, jednego z uczniów. Jeśli szybko go nie znajdziemy, a ona nie odzyska mocy... Każde przeziębienie czy najmniejsze ukąszenie komara może sprawić, że umrze. Straciła całą odporność.- powiedział na jednym wydechu. Nie wytrzymałam. Coś strasznie drapało mnie w gardle. Odkaszlnęłam otwierając przy tym oczy. Spojrzałam na swoje dłonie. Były całe od krwi. Plułam nią. Nie tylko ja od niej była, a wszyscy. Chyba chcieli jakoś mi pomóc, ale tylko zniszczyli swoje ciuchy.
   -Wszystko dobrze.- powiedziałam unosząc dłonie do góry i pokazując je każdemu po kolei. Wyglądali na przerażonych. Byłam ciekawa co takiego się wydarzyło gdy spałam.
   -Ella zdecydowaliśmy, że Kyle idzie dalej z nami. pomoże nam, a ty... Jak tylko znajdziemy jakiś możliwy sposób wracasz do szkoły.

_____
Od Akwamaryn: Jest dość długi i myślę, że nawet interesujący. Nie wiem czy mogę nazwać go rozdziałem akcji, ale nudno na pewno nie jest.;)

1 komentarz: