piątek, 4 stycznia 2013

[11 cz.2 ]Jestem sama na tym popieprzonym świecie i wszyscy mają mnie w dupie! To chciałeś usłyszeć?!

Ella...
    Trzymałam ręce nad ciałem Willa, który był temu przeciwny. Zresztą ja też. Nie chciałam go widzieć na oczy, nie chciałam go nigdy więcej dotykać. Do było zbyt traumatyczne przeżycie. Odciągnęłam swoje dłonie i pokręciłam przecząco głową. Chłopak zakaszlał w tym smaym momencie co się od niego odwróciłam.
   -Nie mogę.- powiedziałam cicho.- Moje moce ostatnio bardzo słabły. Nie daję sobie rady. Przepraszam.- powiedziałam do Victorii i zaczęłam kierować się w kierunku wyjścia kiedy w drzwiach stanęła Jade. Posłała mi nienawistne spojrzenie. Nie miałam siły ani ochoty zrobić to samo. Po prostu przeszłam obok niej w ciszy opuszczając salę. Will umierał, ale działo się coś dziwnego. Może to tylko zwykła paranoja, ale ja czułam inne perfumy niż dziś rano od niego. Może po prostu się wykąpał i psiknął czymś inny? Ale Jade zawsze mówiła, że ma tylko jeden perfum, bo nie chce zagracać łazienki. To było zastanawiające, ale nie tylko to. Jego głos dziś rano był zachrypnięty jak u starego palacza, a przed chwilą ani trochę. Pobiegłam w stronę pokoju i od razu otworzyłam drzwi. Wyjmując z kosza kosza kopertę ze zdjęciami usiadłam na łóżku. Nerwowo zaczęłam przeglądać je w poszukiwaniu jakiegoś zbliżenia an twarz chłopaka. Było jedno. Widać było czarne jak dwa węgle oczy. Will miał... Zastanowiłam się chwile. Brązowe lub piwne. Nie byłam pewna, ale w każdym razie nie czarne jak u kruka. Oparłam się o ścianę uderzając w nią głową. Siedziałam w  ciszy dość długo zastanawiając się czy aby na pewno nie pomyliłam jakichś faktów. Wszystko się zgadzało. To nie był Will. Na pewno. Wstałam energicznie i ruszyłam w kierunku szpitala gdzie już nikogo nie było. Nawet Willa wypuścili, albo przenieśli. W mgnieniu oka znalazłam się pod drzwiami chłopców. Zapukałam po czym sama sobie otworzyłam. Ryder siedział na łóżku i miał w uszach słuchawki, jednak kiedy weszłam zdjął je i wstał. Will leżał na łóżku u góry, a Caleba nie było.  
   -Czego tu szukasz?- wysyczał Ryder pchając mnie na ścianę. Spojrzałam n Willa. Patrzył na mnie z bóle, ale też troską. Tylko on jeszcze wiedział, że razem nie spaliśmy.
   -Nie martw sie. Nie przyszłam do ciebie, a do Willa.- powiedziałam parząc go w dłonie, które automatycznie odebrał.
   -Kochasiu. Przyszła do ciebie twoja dziwka. Wyjdziesz z nią czy mam się usunąć na tę godzinkę?- spytał patrząc na Willa z uśmiechem na twarzy. Zacisnęłam zęby by nie dać mu w twarz. Jak śmiał mnie tak nazywać. Czemu nie mógł mnie wysłuchać?
   -Spieprzaj.- wysyczał szatyn schodząc z łóżka i wypychając go za drzwi. Przez chwilę zastanowiłam się czy aby się nie mylę. Jeśli się mylę to zaraz może się na mnie rzucić i może zostać powtórzona akcja z dziś rana.- Co to za zdjęcia?- spytał ostrożnie widząc jak cofam się kiedy tylko coś powie. 
    -Te...- powiedziałam cicho rzucając mu je na ziemię. Chłopak spojrzał na mnie wystraszony po czym kaszląc schylił się i zaczął je przeglądać.
   -Ale...- nim zdążył dokończyć przerwałam mu.
   -Wiem, ze to nie ty, a przynajmniej mam  taką nadzieję. Ja tego nie chciałam... Wyrywałam się... Byłeś silniejszy... Will...- powiedziałam spuszczając głowę i ukrywając łzy po włosami.
    -To nie byłem ja. Kto ci to zrobił? Kto to jest?- spytał chłopak z wściekłością robiąc krok w moim kierunku. Tym razem jednak nie cofnęłam się. Czułam się bezpieczna.
    -Nie wiem. Ale to nie są twoje oczy.- powiedziałam cicho osuwając się po ścianie i siadając na ziemi.- Pokaż je Jade.- powiedziałam czując jego dłoń na swoim kolanie. 
    -Nie uwierzy. Pomyśli, że to foto montaż.- powiedział zrezygnowany i usiadł na łóżku.- Boże...- szeptał sam do siebie oglądając kolejne zdjęcia. Wiem, że były okropne i sama siebie odrażałam. - On cię... On cię zgwałcił prawda?- spytał wystraszony chłopak. To słowo przyprawiało mnie o dreszcze, a ja znowu zaczęłam płakać gdy tylko je usłyszałam.
    -Muszę iść...- powiedziałam cicho wychodząc nawet nie spoglądając w kierunku chłopaka. Wiedziałam, że już cała szkoła wie o tym  co się wydarzyło, a dziś po południu w gazecie szkolnej pojawiło się jedno z zdjęć. Teraz byłam nie tylko pośmiewiskiem, ale też byłam znienawidzona przez całą szkołę za coś czego nigdy nie chciałam zrobić. Nikogo jednak nie obchodziło to co ja mam do powiedzenia. Wyszłam ze szkoły zrywając po drodze zdjęcia rozwieszone po całej szkole. Ktoś miał niezły ubaw obwieszając ten budynek kopiami zdjęć ze mną i sztucznym Willem w roli głównej.  Usiadłam na ławeczce pocierając dłońmi o swoje uda. Gdyby to było możliwe powiesiła bym się lub pocięła, ale nie mogłam popełnić samobójstwa. Paranormalni nie mogli tego zrobić. Mogli zginać tylko z rąk innej osoby lub umrzeć w czasie choroby.
    -Ella. Wszystko dobrze?- usłyszałam głos Caleba. Jak zawsze ciepły i czuły. Dziwiłam się, że po tym wszystkim co się stało on nadal był po mojej stronie.
   -Nie! Nic nie jest dobrze do cholery! Jestem sama na tym popieprzonym świecie i wszyscy mają mnie w dupie! To chciałeś usłyszeć?!- wrzasnęłam wstając i chodząc w kółko. Chłopak podszedł do mnie i z bladym uśmiechem na twarzy dotknął mojego policzka.
   -Nie wiem. Chciałem cię tylko zobaczyć.- powiedział zbliżając swoją twarz do mojej. Tym razem postanowiłam się mu poddać, ale kiedy spojrzałam w jego oczy... Zobaczyłam czarne jak dwa węgle tęczówki, w których co jakiś czas pojawiały się iskry. To był on... Było jednak za późno. Jego usta zetknęły się z moimi, a ja poczułam jak tracę siłę, jak tracę moc. Upadłam na ziemię słaba i zobaczyłam jak się nade mną pochyla. Nie mogłam się ruszyć jedyne na co było mnie stać to ostatni krzyk, który z siebie wydobyłam. Zaraz po nim zakrył mi usta dłonią, a moim  ciałem rzucił o drzewo.  Pisnęłam z bólu i zobaczyłam jak ktoś biegnie w moją stronę.To Will i Ryder. Najwidoczniej szatynowi udało się do przekonać jaka jest prawda bo wyglądał na zmartwionego. Caleb jednak teraz trzymał mnie w powietrzu za szyję nadal wysysając ze mnie ostatnie resztki sił.
   -Zostaw ją...- wysyczał Ryder, ale szatyn tylko zaśmiał się i postawił blokadę w swoim umyśle. Potrafił to zrobić doskonale, a Ryder nie mógł nic zdziałać. Will uderzał strumieniami wody w moim kierunku, ale powoli zaczynał słabnąć. Tak samo jak ja. Ostatnie co zobaczyłam przed utratą przytomności to Jade, która wraz z Sethem zmierzała w moim kierunku i poczułam dłonie Rydera na swoich policzkach, które były całe mokre od łez.
____
Od Akwamaryn: Podoba mi się. Nie wiem jak wam. Trochę się dzieje. Jest średniej długości,a le myślę, że tym razem wam to nie będzie przeszkadzać. Ja po prostu nie umiem pisać długich rozdziałów.

2 komentarze:

  1. To nic nie szkodzi, że nie umiesz pisać długich rozdziałów :) Ten jest fantastyczny !
    Czekam na kolejny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Umiesz pisać długie rozdziały i nie kłam tutaj ;P Powiem ci ,że czasami krótkie rozdziały są lepsze :)
    Bardzo mi się podoba to co napisałaś ! ;)
    Podziwiam ciebie i Boddie za sam pomysł :)
    Świetnie , naprawdę świetnie :)

    OdpowiedzUsuń