Ella...
- Powodzenia.- powiedziała Jade machając mi na pożegnanie.
-I nawzajem!- odkrzyknęłam opierając się o bramę przed szkoło. Myślałam, że Ryderowi na mnie zależy, a on zamiast mnie przeprosić czy chociaż porozmawiać uganiał się za tą lalką barbie i innymi dziewczynami. Nie robił sobie nawet nic z tego, że kiedy ja stałam z boku on pozował do zdjęć i całował inne dziewczyny. Nie mogłam na to patrzeć. Potrzebowałam o nim zapomnieć, bo on nigdy się nie zmieni. Nagle ktoś wyskoczył przede mną. Odskoczyłam wystraszona uderzając przy tym o jedną z barierek.
-Au...-wyszeptałam pocierając o kark, a szatyn cicho się zaśmiał.
-Przepraszam. Myślałem, ze czytałaś mi w myślach.- powiedział szeroko się do mnie uśmiechając. Schował ręce do kieszeni i zgarbił się.
-Nie garb się.- upomniałam go po czym dodałam.- Nie nadużywam tej zdolności. Chociaż czasem wolałabym nie słyszeć tych wszystkich osób w szkole.- powiedziałam kiedy chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń. Niepewnie ją złapałam, a on od razu się zaśmiał.
-Nie bój się mnie.- powiedział ciągnąc mnie gdzieś.
- Czemu nas nie przeniesiesz po prostu? Przecież to potrafisz.- powiedziałam stawiając kolejne kroki. Caleb znowu posłał mi figlarny uśmiech po czym zasłonił mi oczy jakąś przepaską.
-Tak będzie ciekawiej. - odparł tylko i prowadził mnie dalej. Skupiłam się na zapachach i odgłosach. Jakieś szeleszczenie liści, ćwierkanie ptaków, czuć było wonne kwiaty i... I wodę po goleniu Caleba. Nie wiem czemu, ale od razu spodobał mi się ten ostatni zapach. Kilka razy o mały włos nie przewróciłam się przez jakiś korzeń, ale Caleb podtrzymywał mnie. Już miałam pytać czy jeszcze daleko kiedy chłopak zatrzymał mnie.
- Jesteśmy. Możesz zdjąć opaskę.- powiedział. Zsunęłam ją z oczu jednym ruchem i rozejrzałam się w koło. Moim oczom ukazała się ogromna polana, w koło drzewa i krzewy owocowe, nad naszymi głowami przelatywały ptaki, a trawa była tak zielona jakby dopiero wyrosła. Wiedziałam, że Caleb odświeżył to miejsce swoimi zdolnościami, ale było wspaniałe. Mój wzrok powędrował w kierunku wielkiego koca na środku. Rozstawione było jedzenie, a obok stała przenośna lodóweczka.
-Piknik.- powiedziałam zaskoczona i zrobiłam kilka kroków w przód.
-Mam nadzieję, że trafiłem w sedno. Myślałem, że dziewczyny lubią takie bzdety.- cicho się zaśmiałam. Przez chwilę myślałam, że to sprawka Rydera, ale nie. Zaśmiałam się sama z siebie. Usiadłam ostrożnie na kocu i przyjrzałam się wszystkiemu uważnie. Mini kanapeczki, pomidory koktajlowe, truskawki, mandarynki, jagody, coca-cola, lemoniada, biała porcelana to wszystko wyglądało wspaniale.
-Oj trafiłeś...- wyszeptałam odgarniając włosy z twarzy. Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach, śmiechu i dobrej zabawie. Caleb dużo mi o sobie opowiedział, a ja słuchałam z zainteresowaniem.
-Tak tu trafiłem. Jeszcze wtedy nie było tych testów. Oglądałem was na telewizorze. Wszystko widziałem. Nie uwierzysz, ale dziewczyny cieszyły się kiedy nie pocałowaliście się z Ryderem przed tą jaskinią.- cicho prychnęłam. Wiedziałam, że są aż tak płytkie. Nie znały go w ogóle.
-On jest... Nie rozmawiajmy o nim.- powiedziałam szybko kładąc się na kocu. Caleb zrobił to samo tyle, że oparł się na łokciu i przyglądał mi.- Coś nie tak?- spytałam zaskoczona jego pytaniem.
- Skąd. Po prostu... O dziwo, podobał mi się ten wieczór. Było na prawdę miło.- powiedział wstając. Czyli musieliśmy iść. No w końcu dobiegła dwudziesta pierwsza. Chłopak podał mi dłonie bym wstała, które tym razem złapałam bez zastanowienia. Szatyn podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię kręcąc się w koło.Głośno się zaśmiałam kiedy poczułam jak kładzie mnie na ziemi i zaczyna łaskotać. Zaczęłam wić się w śmiechu, a on nie przestawał. Spojrzałam w jego ciemne oczy i znowu zobaczyłam te ogniki. Nie musiałam wnikać w jego myśli by wiedzieć co chce zrobić. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Nie mogłam... Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i lekko go od siebie odsunęłam.
-Przepraszam... Nie mogę Caleb.- powiedziałam spuszczając wzrok. Myślałam, że mnie obwiąże bluszczem lub zniknie i zostawi mnie tu samą, ale on podniósł mój pod brudek i pocałował mnie w czoło.
- Nie szkodzi. Jestem cierpliwy.- powiedział uśmiechając się i podnosząc mnie z ziemi.
-Nie bój się mnie.- powiedział ciągnąc mnie gdzieś.
- Czemu nas nie przeniesiesz po prostu? Przecież to potrafisz.- powiedziałam stawiając kolejne kroki. Caleb znowu posłał mi figlarny uśmiech po czym zasłonił mi oczy jakąś przepaską.
-Tak będzie ciekawiej. - odparł tylko i prowadził mnie dalej. Skupiłam się na zapachach i odgłosach. Jakieś szeleszczenie liści, ćwierkanie ptaków, czuć było wonne kwiaty i... I wodę po goleniu Caleba. Nie wiem czemu, ale od razu spodobał mi się ten ostatni zapach. Kilka razy o mały włos nie przewróciłam się przez jakiś korzeń, ale Caleb podtrzymywał mnie. Już miałam pytać czy jeszcze daleko kiedy chłopak zatrzymał mnie.
- Jesteśmy. Możesz zdjąć opaskę.- powiedział. Zsunęłam ją z oczu jednym ruchem i rozejrzałam się w koło. Moim oczom ukazała się ogromna polana, w koło drzewa i krzewy owocowe, nad naszymi głowami przelatywały ptaki, a trawa była tak zielona jakby dopiero wyrosła. Wiedziałam, że Caleb odświeżył to miejsce swoimi zdolnościami, ale było wspaniałe. Mój wzrok powędrował w kierunku wielkiego koca na środku. Rozstawione było jedzenie, a obok stała przenośna lodóweczka.
-Piknik.- powiedziałam zaskoczona i zrobiłam kilka kroków w przód.
-Mam nadzieję, że trafiłem w sedno. Myślałem, że dziewczyny lubią takie bzdety.- cicho się zaśmiałam. Przez chwilę myślałam, że to sprawka Rydera, ale nie. Zaśmiałam się sama z siebie. Usiadłam ostrożnie na kocu i przyjrzałam się wszystkiemu uważnie. Mini kanapeczki, pomidory koktajlowe, truskawki, mandarynki, jagody, coca-cola, lemoniada, biała porcelana to wszystko wyglądało wspaniale.
-Oj trafiłeś...- wyszeptałam odgarniając włosy z twarzy. Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach, śmiechu i dobrej zabawie. Caleb dużo mi o sobie opowiedział, a ja słuchałam z zainteresowaniem.
-Tak tu trafiłem. Jeszcze wtedy nie było tych testów. Oglądałem was na telewizorze. Wszystko widziałem. Nie uwierzysz, ale dziewczyny cieszyły się kiedy nie pocałowaliście się z Ryderem przed tą jaskinią.- cicho prychnęłam. Wiedziałam, że są aż tak płytkie. Nie znały go w ogóle.
-On jest... Nie rozmawiajmy o nim.- powiedziałam szybko kładąc się na kocu. Caleb zrobił to samo tyle, że oparł się na łokciu i przyglądał mi.- Coś nie tak?- spytałam zaskoczona jego pytaniem.
- Skąd. Po prostu... O dziwo, podobał mi się ten wieczór. Było na prawdę miło.- powiedział wstając. Czyli musieliśmy iść. No w końcu dobiegła dwudziesta pierwsza. Chłopak podał mi dłonie bym wstała, które tym razem złapałam bez zastanowienia. Szatyn podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię kręcąc się w koło.Głośno się zaśmiałam kiedy poczułam jak kładzie mnie na ziemi i zaczyna łaskotać. Zaczęłam wić się w śmiechu, a on nie przestawał. Spojrzałam w jego ciemne oczy i znowu zobaczyłam te ogniki. Nie musiałam wnikać w jego myśli by wiedzieć co chce zrobić. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Nie mogłam... Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i lekko go od siebie odsunęłam.
-Przepraszam... Nie mogę Caleb.- powiedziałam spuszczając wzrok. Myślałam, że mnie obwiąże bluszczem lub zniknie i zostawi mnie tu samą, ale on podniósł mój pod brudek i pocałował mnie w czoło.
- Nie szkodzi. Jestem cierpliwy.- powiedział uśmiechając się i podnosząc mnie z ziemi.
***
Weszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Znowu idąc korytarzem wnikałam w myśli tych wszystkich nastolatków. Jakie to było okropne. Może powinnam któremuś spalić włosy to by się nauczyli. Jade siedziała na łóżku i kiedy tylko weszła do środka podbiegła do mnie podekscytowana.
-Iii?- spytała przeciągle skacząc w miejscu. Rozejrzałam się po pokoju. Stella była w łazience.
- Było cudownie. Coś mnie tak łaskocze w brzuchu...- powiedziałam łapiąc się za niego i szeroko uśmiechając.
- To musiało być na prawdę cudownie. Gdzie byliście?- spytała. Sama nie wiedziałam. Drogę powrotną spędziliśmy na rozmowie więc mało pamiętałam co do drogi.
-Na jakiejś polanie. No wiesz... Piknik, rozmowy...- powiedziałam siadając na łóżku obok Jade. Dziewczyna była bardziej podekscytowana niż ja.- A ty co tu robisz? Czemu nie u Willa?- spytałam unosząc jedną brew wyżej. Ostatnio nie spała u nas w pokoju, a u niego. Zakochani byli tacy uroczy.
-Ryder zbuntował się i powiedział, że chce w końcu spać w swoim łóżku, ale... - zaczęła wprowadzając atmosferę.- Dziś, a dokładniej za godzinę mamy być u nich w pokoju. Organizują noc horrorów. Będę ja, ty, Will, Seth, Ryder no i Caleb.- powiedziała na tego ostatniego szeroko się szczerząc. Nie powiem też miałam taką ochotę, ale nie mogłam nadal zapomnieć o Ryderze. Przecież dużo mnie z nim łączyło
- To przebieram się w piżamę i idziemy.- powiedziałam wyjmując w szafy swoją piżamkę. Koszulka na ramiączkach z dość dużym dekoltem i krótkie spodenki. Wcisnęłam się szybko w swoje ciuchy i usiadłam koło Jade oczekując na ciszę nocną. Już dawno nie robiłam czegoś niedozwolonego. Na reszcie to zrobię, choć to taki drobiazg, ale chociaż to.
______
Od Akwamaryn: Na słodziłam wam, ale co tam. Cieszcie się szczęściem mojej bohaterki. Nie martwcie się jeszcze jej się życie pokomplikuje i to nieźle.
Aleeee fajnee !. Kocham te je komplikacje xD
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się Kyle Perri??.
W późniejszym czasie. Musisz jeszcze trochę poczekać;)
UsuńZawsze warto :)
UsuńKurcze, tak mnie wciągnęło... już nie mogę się doczekać, co wydarzy się na tej nocy horrorów! Z utęsknieniem czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńW końcu coś dobrego spotkało Ellę :3
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, czekam na nn *.*
Wybacz ,że komentuje dopiero teraz... ale teraz zupełnie nie mam na nic czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest fantastyczny :D
Cieszę się szczęściem twojej bohaterki :) Mam nadzieję ,że między nią a Calebem zapłonie prawdziwe uczucie :P
Pięknie kochana ! :*
Strasznie za tobą tęsknie wiesz ? <3