niedziela, 2 grudnia 2012

[3 cz. 2] -A co twoja gruba dupa nie mieści się w koszu na plastik?

Ella...
     Wyciągnęłam rękę przed siebie i rzuciłam kulą ognie w swojego przeciwnika. Kukłę. Spojrzałam znacząco na Eve. Dziewczyna powtórzyła ćwiczenie identycznie jak ja tylko, że z mniejszą mocą. Spojrzałam na jej ręce. Pokaleczone i poparzone jak u mnie gdy byłam mała. Ogień ją ranił, a ja nie potrafiłam jej pomóc. Na samym początku uprzedziłam ją, że nie będę jej uleczała. Musi przejść przez to co ja i stać się silna. Miała siedemnaście lat i wiele zapału, ale często brakowało jej sił. Siadała wtedy i poddawała się. Do niczego jej nie zmuszałam. Decyzja należała tylko i wyłącznie do niej. Jednak zawsze na kolejnej lekcji zjawiała się i ćwiczyła wytrwale.
   - Nie są już tak bolesne.- stwierdziłam czytając jej w myślach.
   - Nie... Ale dalej pieką.- powiedziała ocierając pot z czoła w rękaw długiej, dresowej bluzy. Wiedziałam, że jest jej w nim gorąco, ale wymagałam go. To dla ochrony. Nie pozwalał jej zapłonąć, choć nie sądziłam, że na tym poziomie dała by radę.
    -Na dziś koniec. Widzimy się w...- zastanowiłam się.- piątek.- dziewczyna przytaknęła i z ciągnęła od razu bluzę.
    -Ella mogę o coś spytać?- powiedziała patrząc na mnie wyczekująco.
    Wal śmiało.- odpowiedzi udzieliłam w myślach by sprawdzić jak radzi sobie z tą umiejętnością.
   -Widziałam tą całą scenę na ostatecznej rozgrywce. Czemu odtrącasz Rydera?- spytała pakując rzeczy do torby. Nie lubiłam z nią rozmawiać o sprawach prywatnych. Czułam się wtedy nieswojo. 
   - Ryder to straszny palant. Zachowuje się jakby pozjadał wszystkie rozumy. Trzeba go trochę ochłodzić.- wiem jakie pytanie zaraz padnie. Uprzedziłam je w myślach. Nie martw się. Nic mnie z nim nie łączy prócz przyjaźni. Atakuj śmiało.
   Dziewczyny uganiały się za nim jak za jakimś Bogiem, ale mnie to nie ruszało. Czułam się jakby uczucie między nami wypaliło się już jakiś czas temu. Po kilku minutach kiedy Eva wyszła stanęłam na środku sali i wzięłam kilka głębokich wdechów. Kiedy miałam wolną chwilę starałam się trenować swoje umiejętności co do ognia. Leczenie zdarzało się rzadko. Miałam tę zdolność jako jedyna w szkole i wzywano mnie do wszystkich bójek czy zamieszek. Czasem chłopcy sami ranili się, bym przyszła i przejechała palcem po ich torsie czy karku. To było żałosne i zapowiedziałam Victorii, że takich przypadków nie będę tolerować. Zgodziła się ze mną w stu procentach.
   Zapłonęłam i uniosłam się w powietrzu wytężając wszystkie zmysły. Unosiłam się nad ziemią zaledwie parę centymetrów, ale czułam się wspaniale. Pracowałam nad tym zaledwie cztery dni mojego pobytu tutaj. Nagle rozległ się huk i opadłam na ziemię. Cicho stęknęłam i obejrzałam się za siebie. To Jade przyszła po mnie. Miałyśmy iść na lunch i spotkać się z chłopakami, ale jak zwykle zapomniałam o tym
  -Nieźle.-powiedziała opierając się o ścianę.
  -Musze to dopracować. Kiepsko mi idzie z Evą. Widzę te jej rany i przypominam sobie zaraz siebie.- powiedziałam przekładając sobie torbę przez ramię i wychodząc z przyjaciółką. Bardzo się do siebie zbliżyłyśmy. Nie kłóciłyśmy w  ogóle i mogłyśmy o wszystkim spokojnie pogadać.
  - Czemu jej nie pomożesz? Możesz jej ulżyć.- powiedziałam idąc ramię w ramię ze mną.
  - Nie mogę. Chcę żeby sama dała radę.- wrzuciłam torbę do szatni i ruszyłyśmy w kierunku stołówki.- Co mamy teraz?- spytałam idąc przed siebie. Emocje opadły. Już nikt nie wytykał nas palcami, ale ich myśli nadal były nie do zniesienia. Dziwiłam się, że jeszcze ani razu żadnemu nie przypaliłam dupska kiedy miał sprośne myśli co do mnie i mojego ciała. 
   - Samoobronę.- odparła.
   Weszłyśmy do  ogromnego pomieszczenia, które było już w połowie wypełnione.  Widząc przy jednym z stolików naszych chłopców od razu ruszyłam w jego kierunku. Cieszyłam się, że Jade trochę ochłonęła i nie chodziłam za Willem krok w krok. Mogło go to denerwować, a może... Może ja byłam zazdrosna? Pierwsze dwa dni siedziałam sama w pokoju dogryzając tej naszej barbie, a Jade nawet na noc nie wracała. Musiałam siedzieć w pokoju z tym plastikiem i słuchać jej marudzenie, ze złamał się jej paznokieć na zajęciach z samoobrony.  Usiadłam koło Setha, i Willa. Nie żebym miała jakieś problemy z Ryderem, ale chyba z całej grupy byłam z nim najdalej stosunkowo. Najmniej rozmawialiśmy, a on jeszcze mnie nie przeprosił za swoje zachowanie. Czasem myślał o mnie i układał przemowę w myślach, ale ja chciałam to usłyszeć wreszcie na głos.
   - Co tam panowie?- spytałam patrząc to na Rydera to na Setha. Z Willem byłam na bieżąco. Jade gadała o nim w kółko i wydawało mi się, ze mówi mi o wszystkim, a ja wiem o nim wszystko.
   - Gramy mecz po południu. Wpadniecie na boisko?- spytał Seth wpychając sobie do ust kolejną piankę. Chyba chciał pobić rekord. Miał ich tam co najmniej piętnaście.
   -Jasne.. -powiedziałam i zobaczyłam jak  w naszą stronę kieruje się Stella. Kiedy doszła do nas stanęła koło Rydera i położyła mu rękę na ramię.
   -Mogę usiąść z wami?- spytała słodko, a na ustach bruneta zawitał uśmiech.
   -A co twoja gruba dupa nie mieści się w koszu na plastik?- powiedziałam ostro i usłyszałam cichy śmiech Willa i Jade. Niestety tylko oni się śmiali. Ryder i Seth patrzyli na mnie jakbym przed chwilą zjadała szczeniaczka.
   -Nie, ale myślałam, że mogłabym...- zaczęła, a Ryder się przesunął. Boże, co to są za głupki. Ci dwaj mają na prawdę pusto w głowie.
   -Odechciało mi się jeść. Patrząc na ta tapetę na twojej twarzy robi mi się niedobrze. Nie dość, że masz jej tak dużo to jeszcze krzywo nałożoną. Boisz się lustra?- spytałam wstając. Dziewczyna ani drgnęła. Spuściła tylko głowę. Grała. Chciała grać niewiniątko i wychodziło jej to. Will od razu przeszedł na jej stronę patrząc na mnie ostro.
   -Może powinnaś zjeść przy innym stoliku.- powiedział, a mi zaparło dech. Co prawda nie przepadał za mną, ale bez przesady. Nie patrząc nawet w ich stronę odstawiłam tacę. Wzięłam tylko do ręki jabłko. Kiedy byłam już przy drzwiach obróciłam się i rzuciłam nim z całej siły w Rydera. Trafiłam w sam środek głowy. Nim  zdążył się obejrzeć ja już szłam w kierunku sali do samoobrony.
***
     Zrobiłam wykop z wymachu po czym dodatkowe uderzenie z pięści. Kukła spaliła się. Zabronione było używać na tych zajęciach swoich zdolności, ale kiedy byłam wściekła nie panowałam nad nimi. Nauczyciel spojrzał na mnie z złością i pokazał palcem w stronę szatni. Po raz kolejny dziś kazał mi ochłonąć. Wyszłam z sali i kopnęłam w szklane drzwi. Zasyczałam z bólu i osunęłam się po ścianie. Miałam dość.  Chciałam wszystkim  dowalić, a zwłaszcza Ryderowi, ale niestety nie chodził ze mną na samoobronę.
   -Łamiemy regulamin?- spytał Caleb siadając obok mnie. Kiedy posłałam mu groźne spojrzenie uniósł ręce w geście poddania.- Chciałem tylko cię gdzieś zaprosić. Masz jakieś plany na dziś wieczór? Tak o osiemnastej?- spytał uśmiechając  się do mnie blado.
   -Nie, ale to zależy gdzie.- powiedziałam wstając. Caleb często mnie denerwował, ale musiałam go tolerować.
   -Niespodzianka. Widzimy się o osiemnastej przy bramie szkoły.- powiedział po czym pobiegł do sali gimnastycznej.

_____
Od Akwamaryn: Mam nadzieję, ze się podoba. Mi osobiście tak. Nic specjalnego się nie dzieje, ale nie szkodzi. W końcu to początek.

4 komentarze:

  1. Wolę rozdziały akwamaryn

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się baaardzo podoba ! :D
    Nawet nie wiesz jak :) Kocham charakter Elli :)
    Widzę ,że Barbie nieźle namiesza... ale mam nadzieję ,że z Calebem coś wyjdzie :D
    Czekam na kolejny z utęsknieniem :***
    Rozdział jest bardzo dobry <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, świetny rozdział! Strasznie mi się podoba i cieszę się, że Jade i Ella są przyjaciółkami. Ciekawie się rozwija, czekam na więcej! :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest jak zwykle ciekawy i nie można się od niego oderwać.

    OdpowiedzUsuń