czwartek, 27 września 2012

[19]-Kogo my tu mamy? Jakieś szczury na moim pokładzie?

Ella...
    Stałam jak wryta patrząc na sufit, który nagle znikł, a z góry zaczęła zjeżdżać Jade. Odetchnęłam z ulgą widząc, że żyje i nasze próby nie były na marne, ale kiedy tylko zobaczyłam w co zjeżdża przełknęłam głośno ślinę.
   -Kto jest aż tak chory, że ma lawę?- spytałam Setha, a ten o dziwo tym razem był poważny. Wszystko było z kamienia. Jak w normalnej piramidzie, choć i tak w takiej nie było, ale tak sobie ją wyobrażałam. Jedynie co wyróżniało to miejsce to ogromny, na całą szerokość basen z magmy. Oczekiwałam aż lina na której przymocowana jest Jade zaraz zacznie się zniżać, ale tak się nie stało. Coś było nie tak.
   -Niech wyjdzie ten z was, który przewodzi wami.- powiedział tajemniczy głos, który wcześniej wydawał nam rozkazy. Will już chciał wyjść, ale złapałam go za ramie.
   -Czekaj...- powiedziałam chicho i czekałam na dalsze słowa. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
   -Puść go.- dodał głos, a ja posłusznie puściłam chłopaka. Czyli widział nas. Tylko skąd. Rozejrzałam się w koło i cofnęłam o kro. Gdyby nie Ryder, który złapał mnie na czas wpadła bym do wrzącej lawy. Nie zaszkodziło by mi to, ale na pewno ci ludzie zinterpretowali by to jako pomoc dla Jade, a tego nie chcieliśmy. Mogli ją puścić lub nie wiem... Zniszczyć piramidę? Will wystąpił przez szereg, a reszta w tym ja przyglądała mu się.
    - Masz dwa wyjścia. Pierwsze.- zaczął, a ja spojrzałam na przerażoną blondynkę wiszącą nad przepaścią.- Pozwolić jej spaść i drugie. Możesz zginąć w ten sam sposób zamiast niej.- w tym  samym momencie gdy skończył wypowiadać te słowa lina zaczęła coraz bardziej się zniżać. Rozglądałam się w koło poszukując jakiegoś wyjścia z tej sytuacji, ale nic takiego nie znalazłam. Wtrąciłam się w tą ich jakże interesującą rozmowę.
   -A skąd mamy mieć pewność, że nas wypuścisz wolno? Możesz go zabić, a nas no nie wiem... Zasypać piachem z piramidy czy coś podobnego. Musimy mieć gwarancję.- powiedziałam i od razu wszyscy spojrzeli na mnie. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale lina była coraz dłuższa, a odległość między lawą a Jade malała z każdą chwilą.
   -Bystra jesteś, ale ja nie należę do tych co oszukują. Chcę żebyście mnie znaleźli. W czworo. A potem zabiję was własnoręcznie, ale jeśli potrzebujesz potwierdzenia proszę.- moim oczom ukazało się wyjście po prawej i po lewej. Tylko czemu dwa?- Nie będzie jednak tak łatwo. Jeśli wybierzecie złe przejście zginiecie.- wzdrygnęłam się na ostatnie słowo i ponagliłam Willa.
   -Szybko! Zaraz spadnie!- krzyknęłam, a chłopak automatycznie odpowiedział.
   -Puśćcie ją. Ja oddam się za nią.- zabrzmiało to trochę jak z takiego taniego romansidła. Nie wiem czemu, ale cały czas cisnął mi się na usta uśmiech, a przecież byliśmy w okropnej sytuacji. Za chwilę jedno z nas miało zginąć, a ja chciałam się śmiać i skakać z radości. Powoli zaczynałam się o siebie martwić. Może ja na prawdę jestem jakaś chora?
   -Nie!- krzyknęła Jade szamocząc się. Nie miała już jednak na to wpływu. To Will decydował, a ona mu podlegała. Lina wciągnęła się na samą górę po czym odezwał się ten męski głos.
   - Seth. Łap ją.- odpowiedział i zrzucił dziewczynę w dół. Nim się obejrzałam Seth wyciągnął ręce i przywołał wiatr, który bez problemu uniósł blondynkę i postawił na ziemi. Dziewczyna od razu podbiegła do Willa, który najwidoczniej nie chciał tkliwych pożegnań. Stał na skraju przepaści patrząc w dół. Gdybym mogła skoczyła bym za niego w końcu przecież, jestem ogniem. Może ten głos tego nie wiedział?
   -Will! Nie! Nie skacz! Uciekniemy!- krzyczała Jade i kiedy ten już skakał ta złapała go za rękę. Stałam jak wyryta w marmurze kiedy wszystko nagle zaczynało się walić. Zapewne gdyby to ktoś mi bliski chciał skoczyć zrobiła bym to samo, ale teraz wszyscy mieliśmy zginąć.
   -Do wyjścia!- krzyknął Ryder, a ja spojrzałam na prawo i na lewo. Z jednej strony padało zielone, a z drugiej niebieskie światło.
   -Którego?!- krzyknął Seth tak jak ja patrząc co tu to tam. Kiedy na głowę spadł mi kolejny kawałek ziemi poczułam jak ktoś pcha mnie w lewą stronę.
   -Czekaj! Co z nimi?- powiedziałam i zobaczyłam jak reszta przyjaciół podąża ku drugiemu wyjściu. Nim się spostrzegłam znaleźliśmy się na jakimś statku. Przez chwilę myślałam, ze mamy szczęście, ale potem przypomniałam sobie o słowach tego faceta. ,,Jeśli wybierzecie złe przejście zginiecie.'' Które było złe? Jeśli nie to, to... Ryder widząc moją zdruzgotaną minę mocno mnie przytulił, ale szybko go odepchnęłam.
   - Oni zginęli! Ryder! Zginęli!- wrzasnęłam najgłośniej jak umiała i nagle  spostrzegłam co tak na prawdę tu się dzieje. Ktoś wywołał bunt na pokładzie i wszyscy żeglarze biegali w popłochu strzelając gdzie popadnie. Ryder wepchnął mnie do jednej z szalup ratunkowych i dopiero teraz zauważyłam broń przy jego spodniach.
   -Nic im nie jest. On nas tylko straszył tymi słowami. Chciał żebyśmy źle wybrali. Pamiętasz co jeszcze powiedział? Że chce by doszła nas do końca czwórka. Nie możemy przecież dwoje dojść do końca.- teraz zrozumiałam kolejną rzecz. Czyli będą chcieli zabić jeszcze jedną osobę. Tylko kogo tym razem? Jade i Will już byli. Mnie chcieli wykończyć amnezją i brakiem kontroli nad sobą, a Seth i Ryder... Któryś z nich? Odgoniłam te myśli i wstałam kiedy cała załoga została uspokojona i ustawiona w równym szeregu.  Nagle rozbrzmiał ten okropny głos, który wcześniej przemawiał jakby z ścian.
   -Kogo my tu mamy? Jakieś szczury na moim pokładzie?- powiedział brodaty mężczyzna jak z bajek dla dzieci. Na sobie miał jakiś stary, czarny płaszcz, na prawym oku przepaskę, a z jednej ręki hak. Przyłożył mi nóż do gardła i pchnął mnie na maszt. Ryder stał spokojnie z boku patrząc co się dzieje i zaciskając dłonie w pięści.- Związać ich, a dziewczynę zaprowadzić do mnie do szalupy.- powiedział  oblizując się. Kiedy dwóch typków oddzieliło mnie od Rydera zaczęłam się kręcić i wyrywać, na marne. Nagle usłyszałam w swojej głowie przyjemny i ciepły głos.
    -Damy radę. Skontaktuj się z Victorią i pytaj co robić.- bezgłośnie odpowiedziałam ,,Tak'' i pozwoliłam brutalnie wrzucić się do pokoju kapitana gdzie stało tylko biurko zapchane papierami i łóżko. Ręce miałam związane grubym sznurem, który strasznie mnie obcierał, więc zaczęłam otwierać buzią szafki w poszukiwaniu jakiegoś noża czy czegoś podobnego. Nic ni było. Usiadłam na łóżku zrezygnowana i skupiłam się na myślach Victorii. Miałam nadzieję, że nie jesteśmy za daleko.
   -Victoria pomóż mi. Jak mamy uciec?- spytałam w myślach.
   -Wykorzystajcie swoją wiedzę. To nie trudne. Pomyśl mała. Kto ma wpływ na wszystkich w koło was?- zaskoczona i trochę zawiedziona tymi słowami wstałam chodząc w koło. No wiadomo, ze kapitan, ale co to miało do rzeczy. Co mieliśmy z nim zrobić? Wyrzucić za burtę?

____
Od Akwamaryn: Nie podoba mi się. Nie mogę wymyślić nic ciekawego co do swojej postaci,ale mam nadzieję, że to się zmieni. 

4 komentarze:

  1. Śliczny wygląd bloga :)
    czekam na nowy rozdział :)


    zapraszam, nowa notka
    mylifeisfashionblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Przesadzasz :)
    Mi się podoba , naprawdę :)
    Rozdział jest dobrze napisany :D
    Czekam na więcej !
    Dzieje się ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nic ciekawego"? Kłamstwo! Ty coraz bardziej rozbudowujesz akcję, więc nie próbuj mi wmówić, że to nie jest coś ciekawego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak to Ci się nie podoba!?! Świetne! Rozdział za rozdziałem, a Wam idzie coraz lepiej!
    Chciałam się jeszcze odnieść co do statku. Może pamiętacie, jak na samym początku Waszej przygody z blogiem mówiłam, że to opowiadanie kojarzy mi się z jednym, które pisałam z przyjaciółką? Kolejna sytuacja, baardzo podobna. Tylko u nas przeniosło przyjaciół z podziemi na statek :3
    Także dzięki temu podobieństwu lubię czytać te historie.
    Jestem Waszą fanką, co powtarzam po raz kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń