piątek, 10 sierpnia 2012

[6] - Poradzę sobie. Zresztą wiem, że życzysz mi, by któryś z nich zerżnął mi gardło

Jade...
  Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia z Willem i Ryderem.Wstałam z ziemi, a za mną Seth. Ella krążyła po lesie, rozglądając się ze strachem na boki. Powtarzała przy tym cały czas, że ktoś tu jest. Spojrzałam po konarach drzew, lecz nie dostrzegłam żadnego ruchu. Albo udawała albo ktoś nieźle się nami bawił.
   - Na pewno, Ella? - zapytał Ryder, podchodząc do niej. 
  Dziewczyna kiwnęła głową. 
   - Słyszę go. Słyszę jego myśli - wysapała, nie przestając krążyć. - On gdzieś tu jest. 
  Podniosłam do góry jedną brew, opierając się o pień drzewa. 
    - Są dwie możliwości. Albo mówi prawdę, albo się na... - Nagle poczułam na swoim gardle czyjąś dłoń, a po chwili zostałam wciągnięta na górę. Usłyszałam krzyk Setha i Elli. Chciałam odpowiedzieć, ale ktoś zasłonił mi usta dłonią, wciągając wyżej. Chyba któryś wskoczył na drzewo. Następny krzyk Setha. Najprawdopodobniej wciągnęli i jego - staliśmy najbliżej drzew. Ryder zaczął wydawać rozkazy - oprzeć się o plecy, każdy chroni każdego. Nie słyszałam protestów, więc pewnie zrobili jak kazał. 
   Chwyciłam ręką dłoń przeciwnika, zaczynając się szamotać. Nawet nie zareagował, wciągając mnie wyżej. Brakowało mi powietrza, dusiłam się. Nie wiedziałam co zrobić, spanikowałam. Gdybym potrafiła rzucić kulą ognia czy strugą wody - ale byłam zwyczajnym człowiekiem. Bez nadprzyrodzonych zdolności. Jedyne co mi wychodziło to gimnastyka, ale przecież... 
   Wzięłabym głęboki oddech, gdybym mogła. Brakowało mi powietrza, jeszcze chwila i bym zemdlała z jego braku. Jednak gdybym zawiodła grupę... Złączyłam nogi i wybiłam się, uderzając nimi w głowę przeciwnika. Zrobiłam salto w powietrzu i ledwo udało mi się złapać gałęzi. Łapczywie wzięła głęboki oddech, rozcierając sobie gardło. Podciągnęłam się, siadając na gałęzi. Zapomniałam wręcz o przeciwniku, którzy po chwili spadł na mnie z góry. Jęknęłam czując jak przygniata mnie do gałęzi, chwytając za włosy. Złapałam się mocno konaru i zjechałam na jego "drugą" stronę. Przeciwnik nie złapał się mnie wystarczająco mocno i po chwili można było usłyszeć trzask gałęzi i głuchy odgłos uderzania o ziemię. Uśmiechnęłam się do siebie, schodząc na niższą gałąź. Głos Willa świadczył o tym, że zajął się już nim. 
   Zeskoczyłam na ziemię, tuż koło Elli.Opierała się o plecy Rydera, kręcąc w kółko - podskoczyła lekko, gdy wylądowałam obok niej. Will stał nad przeciwnikiem, a Seth...
   - Gdzie Seth? - zawołałam.
  Ella i Ryder popatrzyli po sobie, po czym wzruszyli ramionami. Przewróciłam oczami, wspinając się na drzewo. 
    - Gdzie idziesz?! - wykrzyknęła za mną Ella. - To niebezpieczne! 
  Prychnęłam. 
    -  Poradzę sobie. Zresztą wiem, że życzysz mi, by któryś z nich zerżnął mi gardło - odpowiedziałam, sięgając po najbliższy konar.  
  Jęknęłam, gdy nagle pojawił się jeden z nich i przygniótł mi butem palce. Był ubrany cały na czarno, plus maska na twarz. W tym samym momencie na ziemię zeskoczyła trójka następnych. Ella wrzasnęła i po chwili drzewo na którym staliśmy, stanęło w płomieniach. Podwinęłam pod siebie nogi, gdy płomienie zaczęły mnie dosięgać.Przeciwnik pochylił się nade mną, chwytając za nadgarstki. 
   - Do widzenia - usłyszałam tylko, jak mi się zdawało znajomy głos. 
  Oderwał moje ręce od gałęzi i puścił prosto w płomienie. Krzyknęłam, łapiąc się jego nogi. Mężczyzna przeklął, trzepiąc stopą, bym upadła. Płomienie były coraz bliżej, czułam ich gorąco na łydkach. Dusiłam się sadzą. Wzięłam głęboki oddech i odskoczyłam na następna gałąź, puszczając jego stopę. Ta załamała się i poleciała w ogień - zdążyłam chwycić się innej. Podciągnęłam się na niej, po czym, robiąc śrubę, spróbowałam dolecieć do następnego drzewa. Brało milimetrów bym złapała się pnia - ale brakło. Mój upadek zamortyzował jeden z przeciwników, walczący z Willem. Nie widząc, że spadłam, dalej puszczał wodę - co pozwoliło mi przestać dusić się dymem. 
   Wstałam, podnosząc ręce do góry. 
  - Spokojnie, Will! To ja! - wykrzyknęłam, łykając przy okazji wodę. Strumień ustał, a szatyn spojrzał na mnie z przerażeniem. Uśmiechnęłam się do niego krzepiąco, kopiąc człowieka na którym przed chwilą wylądowałam.
  Podeszłam do niego, przylegając plecami do jego pleców i ogarnęłam wzrokiem sytuacje. Ella rzucała ogniem, gdzie tylko chciała - nie wiem nawet czy orientowała się, gdzie jest ten z którym walczy. Pożar gasił Will. Rayder właśnie rzucał ciało jednego z nich do ognia. 
  I wtedy coś do mnie dotarło. 
  - Will? 
  - Tak? - usłyszałam zdenerwowany głos chłopaka. 
  - Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że my właśnie zabijamy ludzi? - zapytałam drżącym głosem. Morderstwo przerażało mnie chyba bardziej niż ta sytuacja. 
  Odpowiedzi nie otrzymałam. 
________________________________
Od Boddie:  Jest krótki, ale mając pod uwagę ile tu opisów... A ja nie jestem w nich dobra, zwłaszcza, jeśli chodzi o opis walki. Mam nadzieję, że choć trochę zrozumieliście z tego całego, pewnie chaotycznego opisu sytuacji. Jeśli nie, bardzo przepraszam. Akwamaryn postawiła mnie po prostu w bardzo złej sytuacji ;p

4 komentarze:

  1. Co ty mówisz :)
    Nie radzisz sobie z opisami ?
    Chyba żartujesz ! :)
    Przyznaję zadanie było trudne ale ty sobie bardzo dobrze z nim poradziłaś :)
    Rozdział zaskakujący.
    Kim są ci ludzie ?
    Czekam na nn :))

    OdpowiedzUsuń
  2. O, szybko doczekałam się kolejnego rozdziału! :)
    To, że nie za dobrze czujesz się w tworzeniu opisów, nie znaczy, że Ci nie wychodzi :D Mnie się podoba! I jestem bardzo ciekawa kim byli ludzie w czarnych maskach... Czekam na następną część!


    Ps U mnie też dzisiaj nowy rozdział :)
    les-girls-blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest świetne i bardzo dobrze radzisz sobie z opisami ; ))
    Tak jak moje poprzedniczki ciekawi mnie co to za ludzie.
    Czekam na kolejny rozdział, mam nadzieje że szybko dodacie ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow. Świetny rozdział.
    Kocham to opowiadanie po prostu.

    OdpowiedzUsuń