niedziela, 12 sierpnia 2012

[7] -Może i jest dziwna, ale tu każdy z nas jest dziwny nie sądzisz Jade?

Ella...
           Odskoczyłam kiedy koło moich stóp padł kolejny trup. Rozglądałam się za Sethem, a do moich oczu powoli napływały łzy. Nigdzie go nie było. Musiałam go znaleźć. Spojrzałam w stronę Will, który stał kawałek ode mnie opierając się o Jade.
    -Will! Drzewo!- krzyknęłam nakazując mu je ugasić. Seth nadal tam był. Słyszałam jego myśli. Chłopak posłusznie ugasił ogień, a ja oderwałam się od Rydera i wspięłam się po drzewie. Usłyszałam jeszcze jak brunet krzyczy za mną, żebym wracała, ale nie zareagowałam. Byłam co raz wyżej i coraz słabiej słyszałam rozkazy chłopaka. Stanęłam na jednej z gałęzi i spojrzałam w dół. Całkiem zapomniałam o lęku wysokości. Zamknęłam oczy i skupiłam się na poszukiwaniu myśli przyjaciela. Nic nie słysząc całkowicie się załamałam. Jakby rozpłynął się. Wspięłam się wyżej  i usłyszałam łamanie gałęzi jakby coś spadało z samej góry. Zeskoczyłam na niższe gałęzie, po czym na ziemię i rozejrzałam się w koło. Zostało trzech do załatwienia, a widać było że przegrywamy. Wściekła strzeliłam kulą ognia w jednego z nich, który chciał złapać Jade i zobaczyłam jak Seth leci na dół. W mgnieniu oka znalazłam się w miejscu gdzie po chwili wylądował na mnie Seth. Przygniótł mnie swoim ciałem, a ja stęknęłam z bólu. Był ciężki i to bardzo, ale nie to teraz było zaskakująca, a to że tak szybko znalazłam się jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Brunet podniósł się i wyciągnął w moim kierunku dłoń, ale jej nie złapałam. Prawą ręką wystrzeliłam kulę w kolejnego napastnika, który zachodził Setha od tyłu, a drugą odepchnęłam się od ziemi i stanęłam na równych nogach. Uśmiechnęłam się do bladego jak ściana przyjaciela i rozejrzałam się w koło. Wszyscy uciekli. Czwórka towarzyszy patrzyła na mnie pytająco. Pokręciłam przecząco głową i opadłam na ziemię.
   -Ciężki jesteś.- powiedziałam uderzając Setha w nogę. Chłopak cicho się zaśmiał i usiadł pod jednym z drzew.
    -Idźmy dalej. Mogą nas znaleźć.- powiedział Ryder wstając. Widać było, że wszyscy są zmęczeni. Nasza pierwsza walka wykończyła nas całkowicie i pozbawiła sił. Will wyglądał z nas wszystkich chyba najlepiej, ale sądziłam, że to dlatego iż dysponuje wodą. Ochładza go gdy tylko tego potrzebuje. Jade wyglądała za to najgorzej. Głośno sapała jakby przebiegła co najmniej dwa kilometry.
   Nikt jednak nie protestował. Wszyscy posłusznie ruszyli przed siebie.
***
    Szliśmy kilka godzin, a kiedy słońce było na szczycie nieba myślałam, że padnę. Topiłam się i nie mogłam ochłodzić. Czułam jak nogi uginają się pode mną, a oczy zamykają. Przetarłam twarz dłonią i nagle poczułam jak uderza we mnie strumień wody. To Will próbował mi jakoś pomóc. Uśmiechnęłam się do niego i poczułam jak gorąco ustępuje. Miałam najgorzej. Reszta wyglądała dobrze, ale ja nie mogłam zapanować nad mocami. Od czasu walki dalej nie ochłonęłam i czułam się jakbym zaraz miała eksplodować. Potrzebowałam posłać gdzieś nadmiar swojej mocy.
    -Ej. Może zrobimy przerwę co?- powiedział Seth patrząc na mnie pytająco. Pokręciłam przecząco głową i przyspieszyłam. Spowalniałam ich i mieliśmy przez to opóźnienie. Zmierzaliśmy w kierunku lotniska, tylko nie rozumiałam czemu idziemy lasem a nie drogą. Ryder mówił jednak, że on decyduje i puki co idziemy lasem. Może to właściwy plan, w końcu w mieście łatwiej było by nas znaleźć.
    -Ella. Daj spokój. Możemy odpocząć. Wszystkim się to przyda.- dodał nasz przywódca i zatrzymał się. Zaprzeczyłam ruchem głowy i wzięłam głęboki wdech. Jade miała by wspaniały pretekst żeby mnie wyśmiać chodź właściwie już go miała.
     -Spowalniam was. Nie chcę zatrzymywać się. Jesteśmy blisko.- powiedziałam po czym dodałam.- No już Jade. Powiedz, że jestem miękka i słaba.
      - Po co? Dzięki temu, że nie mówię sama tak uważasz. -powiedziała uśmiechając się do mnie z zadowoleniem. Wyrównałam krok z Sethem i dalej szłam z nim i Ryderem. Na lotnisko dostaliśmy się po pół godzinie męczącego marszu. Podeszłam do stanowiska gdzie ludzie kupowali loty i oparłam się o biały blat.
      -Przysyła nas Victoria X. - wychrypiałam, a twarz kobiety pobladła. Zastanawiałam się co Victoria im zrobiła, że tak się jej bali. Wyglądali na prawdę na przerażonych kiedy o niej wspominaliśmy.
      -Dokąd lot?- spytała, a ja posłałam jej ciepły uśmiech. Gestem ręki wezwałam Rydera, bo on miał kartkę z celem naszej wędrówki. Już po kilku minutach wchodziliśmy na pokład samolotu do Canberry. Chciałam jakoś załagodzić konflikt z Jade tak jak mówiła szefowa i usiadłam obok niej w samolocie, a po drugiej stronie miałam Rydera. Nie miałam jednak siły zacząć rozmowy z Jade, bo moja głowa zaraz po starcie wylądowała na ramieniu bruneta i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
***
    Obudziłam się i poczułam jak ktoś jeździ palcem po wewnętrznej stronie mojej dłoni rysując coś.  Od razu przypomniało mi się przedszkole jak z koleżankami rysowałyśmy sobie po plecach. Uśmiechnęłam się delikatnie gdy ktoś pogłaskał mój policzek. Dłonie były szorstkie i dość duże, ale miłe w dotyku. Nie bałam się ich. Czułam bijące od nich ciepło i troskę. Cicho nabrałam w płuca powietrza i usłyszałam po swojej prawej kobiecy głos.
     - Dziwna jest co? Waliła tym ogniem gdzie popadnie.- powiedziała Jade, ale osoba która była moim podparciem nie odpowiedziała. Zapadła krótka chwila ciszy, a potem z głośników wydobył się czyjś głos i oznajmił, że zaraz lądujemy. Nie otworzyłam jednak oczu.
    -Może i jest dziwna, ale tu każdy z nas jest dziwny nie sądzisz Jade? Nawet ty w naszym towarzystwie nie jesteś zwykła.- odparł Ryder. Powoli otworzyłam oczy, a dłoń chłopaka momentalnie odsunęła się. Podniosłam głowę i zobaczyłam jak Jade patrzy ze mną jakbym przed chwilą ją poparzyła. Moze to zrobiłam przez sen?
    - Przepraszam. Mogłeś mnie obudzić to bym zmieniła pozycję i obśliniła Jade.- powiedziałam i posłałam jej uśmiech po czym potarłam mokre miejsce na koszulce chłopaka.
    -To nie ty. Wylałem na siebie sok.- powiedział łapiąc moją dłoń i posyłając mi piękny uśmiech. Oczywiście zrobiłam się czerwona jak burak kiedy nasze dłonie zetknęły się.- Trzymaj się. Zaraz lądujemy.- powiedział i zapiął swój pas. Zrobiłam to samo. Nie minęło kilka chwil, a wychodziliśmy na płytę lotniska. 
________
Od Akwamaryn: Średni. Mi się nie podoba za bardzo. Mamy już z Boddie plan na dalszą akcję. Nie jest długi, ale nie miałam dalej weny i postanowiłam nie ciągnąć.
    

4 komentarze:

  1. Cieszę się, że tak szybko dodajecie, bo nie muszę długo czekać i niecierpliwić się.
    Trzymacie w napięciu i akcja zaczyna się zupełnie niespodziewanie. Nie mam pojęcia co może wydarzyć się dalej. Piszcie, piszcie, piszcie! Powodzenia życzę i czekam z utęsknieniem na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podoba :) A najbardziej ostatni fragment :D
    Czy ktoś tu zaczyna się w kimś podkochiwać ? :D
    Haha :)
    Pięknie :)
    Czekam na rozdział Boddie :)
    Wiem ,że nie zawiedziesz ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba ten blog :) Piszcie dalej, chętnie będę czytać :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Średni rozdział?! On jest cudny! Coraz bardziej się wszystko rozkręca. Jestem ciekawa czy Ella będzie z Ryder'em. Świetny blog po prostu.

    OdpowiedzUsuń